Co ma ksiądz do ekologii?

(fot. shutterstock.com)

Jednym z dostrzegalnych gołym okiem elementów tych trudności jest przeżywany przez wielu chrześcijan dysonans między wezwaniami ekologów do zaprzestania przyspieszającej wciąż eksploatacji środowiska naturalnego a rozumieniem biblijnego nakazu Bożego "Czyńcie sobie ziemię poddaną".

W Topeka, stolicy stanu Kansas w USA, w tamtejszym muzeum, stoi spory eksponat, który na pierwszy rzut oka nie wydaje się niczym nadzwyczajnym. To pług talerzowy, skonstruowany w roku 1920 przez zmyślnego farmera, który nazywał się Charlie Angell. Urządzenie pozwalało szybko i sprawnie zaorać duże połacie amerykańskich Wielkich Równin, aby uprawiać na nich zboża. Jednak zdaniem wielu historyków, maszyna przyczyniła się do ogromnej katastrofy ekologicznej, której apogeum była "Czarna Niedziela" 14 kwietnia 1935 roku. Doszło wtedy do niespotykanych rozmiarów burzy pyłowej, która pozbawiała miliony rolników domów oraz ziemi i zmusiła ich do wędrówki w poszukiwaniu pracy. Dołączyli oni do tych, których już dotknął potężny kryzys ekonomiczny.

Eksperci zgodnie twierdzą, że przyczyną strasznych burz, zwanych "dusterami" była susza w połączeniu z erozją gleb. Erozja była skutkiem działań człowieka na tych terenach. Były one przez lata zachłannie i nadmiernie eksploatowane przez tamtejszych rolników. Wynalazek Charliego Angella ułatwiał i przyspieszał coraz głębszą orkę, przy okazji przyczyniając się do coraz większej dewastacji gruntów, która zaowocowała nieszczęściem dotykającym wielkie rzesze ludzi.

Skojarzyła mi się ta historia, gdy przeczytałem, w jaki sposób kard. Marcelo Sanchez Sorondo, mianowany jeszcze przez Jana Pawła II kanclerzem Papieskiej Akademii Nauk, zareagował na decyzję prezydenta USA o wycofaniu się jego kraju z paryskiego porozumienia klimatycznego. Kard. Sorondo nie tylko zwrócił uwagę, że takie działanie sprzeciwia się temu, co napisał papież Franciszek w encyklice "Laudato si", ale stwierdził, że amerykański prezydent wystąpił przeciwko nauce, a jego postanowienie może mieć nieobliczalne skutki m. in. dlatego, że stanowi "zły przykład" dla innych krajów. Decyzja amerykańskiego przywódcy zdaniem kanclerza Papieskiej Akademii Nauk jest "nieracjonalna, nie ma nic wspólnego z nauką i podyktowana jest wyłącznie interesem ekonomicznym".

Czy wysoki przedstawiciel Kościoła powinien w tak ostrych słowach krytykować polityczną decyzję jednego z najpotężniejszych ludzi na ziemi? Przecież uzasadnia on ją troską o dobro obywateli, którzy w sposób demokratyczny powierzyli mu władzę. Otrzymał więc mandat, aby porządkować hierarchię spraw po swojemu, nie stawiając troski o środowisko wśród priorytetów. Przecież ścieżki ekologii i teologii przez lata raczej się nie schodziły i chociaż kilku Następców św. Piotra z ostatnich dziesięcioleci wspominało temat w różnych okolicznościach, to jednak nadal nawet na stronie Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu można przeczytać: "REFA ma świadomość wielu trudności występujących w spotkaniu ekologów i chrześcijan".

Jednym z dostrzegalnych gołym okiem elementów tych trudności jest przeżywany przez wielu chrześcijan dysonans między wezwaniami ekologów do zaprzestania przyspieszającej wciąż eksploatacji środowiska naturalnego a rozumieniem biblijnego nakazu Bożego "Czyńcie sobie ziemię poddaną". Ekologiczne apele traktowane są nie tylko jako próba ograniczenia panowania człowieka nad stworzeniem, ale również jako dążenie do jego degradacji, odebrania mu szczególnej pozycji w przyrodzie. Teologiczną nieufność budzą również podejrzenia o kryjący się za ideami ekologicznymi panteizm. Chociaż od publikacji encykliki papieża Franciszka "Laudato si" minęły już dwa lata, nie widać wśród katolików - także w Polsce - szczególnego wzrostu nastrojów proekologicznych. Ta tematyka wciąż traktowana jest co najmniej z dystansem, by nie powiedzieć, że uważana jest w niektórych kościelnych środowiskach za temat zastępczy. Świadczyć o tym mogę także pojawiające się ostatnio w mediach społecznościowych komentarze, wyrażające niesmak i rozczarowanie, że w orędziu skierowanym do wyznawców islamu przez Papieską Radę ds. Dialogu Międzyreligijnego z okazji zakończenia Ramadanu Stolica Apostolska zachęca muzułmanów do współpracy w trosce o "wspólny dom", a nie porusza np. problemów prześladowania chrześcijan.

W tym właśnie kontekście patrzę na mało nagłośnioną w mediach informację, że człowiekiem Roku Polskiej Ekologii został przedstawiciel Kościoła katolickiego, zakonnik, o. Stanisław Jaromi, wieloletni szef REFA. Z jednej strony można ten fakt potraktować, jako zauważenie i docenienie przez środowiska ekologiczne aktywności ludzi Kościoła na tym polu. Z drugiej można to wyróżnienie zrozumieć jako prośbę o większe zaangażowanie Kościoła w Polsce w sferze troski o środowisko.

Papież Franciszek w swojej encyklice mówi o duchowości ekologicznej i nawróceniu ekologicznym. "Zachęcam wszystkich chrześcijan, aby ukazali jasno ten wymiar swojego nawrócenia, pozwalając, by moc i światło otrzymanej łaski obejmowały także relacje z innymi istotami i otaczającym światem, budząc owo cudowne braterstwo z całym stworzeniem, którym tak wspaniale żył święty Franciszek z Asyżu". Ta zachęta nie powinna pozostać bez odpowiedzi ze strony polskich katolików. Chyba, że chcemy na naszym skrawku ziemskiego globu popełniać podobne katastrofalne błędy, jak kiedyś amerykańscy rolnicy. I również słono za nie zapłacić.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co ma ksiądz do ekologii?
Komentarze (5)
Jan
14 czerwca 2017, 19:08
Jednak po publikacji encykliki Laudato Si' można zaobserwować w Polsce pewne zwrócenie w stronę problemów ekologii i szerzej realcji człowieka ze światem stworzonym. Nie jest to może powszechne, ale zdecydowanie więcej się na ten temat mówi i pisze. Niewątpliwie jednak jest to sfera w naszym kraju wciąż do przepracowania.
PA
Piotr A.
14 czerwca 2017, 20:16
Też tak uważam. Coś ruszyło, bardzo opornie (zwłaszcza w Polsce), ale ruszyło i oby tak dalej!
KJ
k jar
14 czerwca 2017, 13:18
Rozumiem,że ks. Artur zachęca nas do bycia offgridersami (ja sama też z tym ruchem slow life sympatyzuję), ale nie oszukujmy się: w porywach może tak żyć dziś 1-2% populacji białej, reszta jeszcze długo będzie skazana na wysokoenergetyczne życie, a więc życie antyekologiczne. Konsumujemy coraz więcej, bo też coraz więcej żyje nas prowadząc samotnicze życie (nawet rodziny nie składają się dzisiaj przeciętnie z więcej niż 5 osób) poza sferą prywatną, czyli domową: wychodzimy do pracy,gdzie spędzamy czasem nawet 10 i więcej godzin. Żeby prowadzić ekologiczne życie trzeba dziś naprawdę mocno przemodelować swoją codzienność: kogo na to stać? Czy politycy mogliby to zmienić: owszem, ale nie chcą,gdyż kosztowałoby to gospodarki krajów więcej niż zyski globalne w krótkiej perspektywie ich kadencji. Robi się skokowe fajerwerki jak w Polsce koncepcja przejścia na samochody elektryczne, która dziś globalnie nie jest opłacalna dla gospodarki i za dużo kosztuje przeciętnego Kowalskiego. Kościół tak naprawdę przegrał już po "Humanae vitae" walkę z globalnymi trendami, przyjął koniunkturalnie program ograniczonego populacjonizmu (jeszcze Jan Paweł II próbował to zahamować) i tylko doraźnie proponuje coś,co nie jest żadną wizją ani strategią dla katolików. Dopóki Kosciół nie opracuje kompleksowo jak to było przed Soborem wizji stylu życia katolicka (jak ma mieszkać,jak ma pracować, jak sie rozmnażać,jak odpoczywać i co jeść w nowym realiach) i nie zacznie wdrażać tego konsekwentnie to mówienie o ekologii w Kościele jest bez pokrycia.
PA
Piotr A.
14 czerwca 2017, 20:22
No i właśnie papież w Laudato Si proponuje zmianę stylu życia: 222. Duchowość chrześcijańska proponuje alternatywny sposób rozumienia jakości życia i zachęca do prorockiego i kontemplatywnego stylu życia, zdolnego do głębokiej radości, unikając obsesji na tle konsumpcji. Ważne jest podjęcie dawnego nauczania, obecnego w różnych tradycjach religijnych, a także w Biblii. Chodzi o przekonanie, że „mniej znaczy więcej”. Rzeczywiście, nieustanne gromadzenie możliwości konsumpcji rozprasza serce, uniemożliwiając docenienie wszystkiego i każdej chwili. Natomiast stawanie w pogodzie ducha przed tym, co istnieje, choćby tego było niewiele, otwiera nam znacznie większe szanse na zrozumienie i spełnienie osobiste. Duchowość chrześcijańska proponuje rozwój wstrzemięźliwości i zdolności radowania się, mając niewiele. To powrót do prostoty, która pozwala nam się zatrzymać i docenić to, co małe, i dziękować za możliwości, jakie daje życie, nie przywiązując się do nich ani nie smucąc z powodu tego, czego nie posiadamy. Wymaga to unikania dynamiki panowania i gromadzenia samych tylko przyjemności. Dalej jest tego więcej, w ogóle polecam cały rozdział IV Radość i Pokój.
KJ
k jar
14 czerwca 2017, 21:21
Niestety, uważam, że jest to głos niewystarczający i daleko nieodpowiadający potrzebom i dynamice wspólczesnego świata. Brak mu poprostu rozwiązań szczegółowych odnośnie np. rodzaju energii,jaką mają używać katolicy na codzień,jak mają budować swoje domy, według jakiej technologii, jaką żywność mają jeść, jaki styl życia mają prowadzić, jakim rozrywkom sprzyjać, a jakich unikać, w końcu kwestii czysto populacyjnych: jak się rozmnażać i w jakim tempie,aby było to ekologiczne.Przypominam,że nawet Kosciół w Polsce nie przyjął opracowanej przez Włodziemierza Fijałkowskiego w 1971 roku ekologicznej doktryny populacyjnej, bo przecież państwo Gierka lepiej wtedy wiedziało, jak Polacy mają żyć i konsumować. Widzę jedynie raczkowanie, a nie dynamizm w tej materii w Kościele.