Cud w Korei Północnej

(fot. shutterstock.com)

7 grudnia 2015 r. zostało zawarte porozumienie między Kościołem a rządem Korei Północnej. Kto wie, może wreszcie zapis o wolności religii, obecny w konstytucji północnokoreańskiej, przestanie być martwą literą.

Jeszcze trzy lata temu przedstawiciele organizacji "Open Doors" donosili o dramatycznej sytuacji chrześcijan w Korei Północnej. Jedynym akceptowanym tam kultem jest kult wodza narodu. Chrześcijaństwo jest postrzegane jako zagrożenie porządku społecznego i publicznego.

Za posiadanie krzyżyka, Biblii, modlitwę - a szczególnie uczestnictwo w modlitwie wspólnej - groziły kary zesłania do obozu pracy, czasami nawet kara śmierci. Obraz tym straszliwszy, że za takie "przestępstwo" do obozu pracy - czyli de facto eksterminacji - trafiał nie tylko "winny", ale cała jego rodzina. Od dziadków począwszy a na dzieciach skończywszy.

Od czasu do czasu odbywały się też publiczne egzekucje osób przyłapanych na wspomianych przestępstwach. Jedna z opowieści, które najbardziej mi zapadły w pamięć, była historia kilku osób, które publicznie przejechano walcem, zaczynając od ich stóp.

I to wszystko działo się i dzieje w naszej epoce, w sąsiedztwie bogatej Korei Południowej i jeszcze bogatszej Japonii, tuż za granicą rozwijających się i demokratyzujących Chin. Te ostatnie tak naprawdę umożliwiają istnienie tego komunistycznego państewka, bo bez wsparcia tego kolosa Korea Północna dawno przestałaby istnieć w takim charakterze, w jakim istnieje.

Od wielu lat Dzieło Chrześcijańskie "Open Doors" prowadzi działania na rzecz zmiany tej sytuacji oraz organizuje Dzień Modlitwy i Postu w intencji chrześcijan w tym kraju. I najwyraźniej ich modlitwy oraz tych wszystkich, którzy pamiętali o Korei przed Panem, zostały wysłuchane.

Rzecznik prasowy Episkopatu Korei Południowej poinformował 7 grudnia 2015 r., że zostało zawarte porozumienie między Kościołem a rządem Korei Północnej, na mocy którego księża będą mogli sprawować mszę świętą w większe święta w jedynym istniejącym na terenie tego państwa kościele. Jest to katedra w Pyoungyang i pierwsza msza po przerwie będzie tam sprawowana w Wielkanoc przyszłego roku.

Co więcej, jest też szansa na dalszy dialog. Kto wie, może wreszcie zapis o wolności religii, obecny w konstytucji północnokoreańskiej, przestanie być martwą literą. Formalnie w Korei jest 3 tys. katolików, ale nie wiadomo, ilu jest tak naprawdę. Wiadomo, że istnieją wspólnoty podziemne, zapewne sporo czasu upłynie, zanim ci ludzie nabiorą na tyle odwagi, by się ujawnić ze swoją wiarą.

Najważniejszy jest jednak dla mnie wymiar duchowy tej ugody. Na ziemi przekleństwa i męczenników znów będzie sprawowana ofiara Chrystusa. To potężna, duchowa siła i głęboko wierzę, że przemieni tamten kraj. Możemy w tym pomóc, trzeba nam tylko pamiętać o naszych braciach i nie ustawać w modlitwie. Jest Adwent, można ofiarować część swoich wyrzeczeń w intencji przemiany ich sytuacji. A przede wszystkim w intencji dziękczynnej za to, że tam też będzie można świętować Boże Narodzenie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Cud w Korei Północnej
Komentarze (13)
13 grudnia 2015, 00:50
W Korei Północnej: "Za posiadanie krzyżyka, Biblii, modlitwę - a szczególnie uczestnictwo w modlitwie wspólnej - groziły kary zesłania do obozu pracy, czasami nawet kara śmierci. Obraz tym straszliwszy, że za takie "przestępstwo" do obozu pracy - czyli de facto eksterminacji - trafiał nie tylko "winny", ale cała jego rodzina. Od dziadków począwszy a na dzieciach skończywszy." W religii chrześcijanskiej: Za nieposiadanie krzyżyka, Biblii, nieodmawianie modlitwy - a szczególnie za nieuczestniczenie w modlitwie wspólnej - groziły kary zesłania do czyśćca, czasami nawet piekło. Obraz tym straszliwszy, że za takie "grzechy" trafiał nie tylko "winny", ale cała jego rodzina. Od dziadków począwszy a na dzieciach skończywszy. Do trzeciego i czwartego pokolenia.   I tak z deszczu pod rynnę. :-(
13 grudnia 2015, 14:41
Widzę, jak wielu się z tym nie zgadza. Możliwe zatem, że coś w nauczaniu Kościoła się zatem zmieniło i już zostało odwołane, że po śmierci trafia się do czyśćca czy do piekła, a zasłużonym do nieba. W takim razie proszę mi uprzejmie napisać jak to teraz jest?  
.A
. Anakin
13 grudnia 2015, 16:35
Szkoda gadać :)
13 grudnia 2015, 16:41
:-)
J
jack
14 grudnia 2015, 08:59
Jesteś jak człowiek-oksymoron. Ale cóż się dziwić. Mądry nie stwierdzi, że jest mądry, cichy, że jest cichy, głupi tym bardziej nie powie, że jest głupi, a oszust zawsze znajdzie wytłumaczenie człowieka uczciwego dla swoich czynów. Także i więzienia są pełne ludzi niewinnych. Stąd zresztą taka niechęć do spowiedzi i taki brak zrozumienia dla tej formy Bożej pomocy. Anakin dobrze to ujął. Szkoda gadać. Woda na młyn, a ten młyn same plewy daje. Przydałaby się przebudowa, ale przecież "ideału" się nie da przebudować.
14 grudnia 2015, 10:05
Nie na temat Racjonalisto. ;-)
J
jack
15 grudnia 2015, 08:35
Kwestia perspektywy.
15 grudnia 2015, 14:51
Wybacz, ale ne jest działaniem racjonalnym obieranie przeniesienia perspektywy z tego, co dzieje się / dzialo w Korei Pn. i nauczania Kościoła opartego na Biblii na osąd nad człowiekiem, który zauważa zbieżność formy działań rządcących życiem doczesnym ludzi z podawanymi przekonaniami na temat życia wiecznego. 
J
jack
22 grudnia 2015, 07:03
To również kwestia perspektywy.
ZZ
Zibi Ziggy
12 grudnia 2015, 23:36
wsadzą tych co przyjdą na mszę.
13 grudnia 2015, 00:16
Wtedy Deon będzie szczytował, jak to fajnie, że znów są jacyś męczennicy.
14 grudnia 2015, 17:52
Fajnie, że Pan to zauważa Panie Piotrze. Jezus głosił miłość, chodził, uzdrawiał, pomagał. Potem Jego naukę ukrzyżowano i zrobiono z ludzi winnych Jego śmierci, grzeszników i męczenników jeszcze celebrujących ten "krzyż". 
.A
. Anakin
12 grudnia 2015, 20:57
Ok. dziesięc lat temu z pompą otwarto w Phenianie katedrę prawosławną. Zwykłe p.r. działanie. Ostatnio dyktotura Kimów wydaje dużo piniądze na poprawę wizerunku (stąd tak często "reportaże" w polskich portalach). Jedynym skutkiem takiego otwarcia polegajacego na jednej Mszy Św. będzie ujawnienie się wiernych z podziemia by móc ich póżniej eksterminować. Z historii kłania się tu żałosna misja w latach 20. bp. Michela d'Herbigny (sorry za wypomnienie Deonowi tego jezuity) do ZSRR.