Czas deklaracji

ks. Artur Stopka

Okazuje się, że na składanie ważnych życiowo deklaracji dobry jest każdy czas i każde miejsce. Jednak jest coś jeszcze. Pytanie o powód ich składania. A tu już nie jest takie oczywiste.

Pobłądziłem. Spieszyłem się do pewnej parafii. Wyjechałem ciut za późno, wsiadłem więc za kierownicę "w pełnym rynsztunku", tak, że z daleka rzucało się w oczy, iż jestem księdzem. Gdy byłem już blisko celu podróży, wyszło na jaw, że pośpiech, połączony z brakiem GPS-a, przynosi fatalne skutki. Choć miałem wydrukowaną z internetu trasę, pomyliłem liczbę zakrętów i znalazłem się zupełnie nie tam, gdzie chciałem.

Wierny zasadzie "koniec języka za przewodnika" podjechałam na najbliższy przystanek autobusowy. Przez uchylone okno zapytałem trzech stojących tam chłopaków w wieku sugerującym, że albo już odebrali dowody osobiste, albo zrobią to w najbliższym czasie, jak dojechać do kościoła, który był celem mojej podróży. Dwóch bez słowa wzruszyło ramionami, nie odrywając wzroku od bezkresnej dali. Trzeci natomiast popatrzył mi prosto w oczy i odpowiedział: "Nie wiem, bo nie chodzę do kościoła".

Nie popatrzyłem w lusterko, nie widziałem swojej miny w tym momencie, ale jestem przekonany, że była wyjątkowo głupia. Oto właśnie usłyszałem od tego młodego człowieka, którego nigdy wcześniej nie spotkałem, bardzo ważną deklarację. Myślę, że nie tylko zreferował stan swoich praktyk religijnych. Przypuszczam, że próbował przekazać informację na temat swego stanowiska w kwestiach wiary.

Zdarzenie miało miejsce kilka dni temu. Nie mogę przestać myśleć o tym drobnym na pozór fakcie. Widzę wciąż minę, z jaką nastolatek przedstawił swoje oświadczenie. Słyszę ton jego głosu. Niczym yoyo powraca w moich myślach pytanie, dlaczego na proste pytanie o drogę otrzymałem w odpowiedzi bardzo istotne wyznanie, o które wcale nie prosiłem i którego się nie spodziewałem? Czy usłyszałem je dlatego, że miałem pod szyją z daleka widoczną koloratkę, czy też tę ważką deklarację usłyszałby każdy, kto temu chłopakowi zadałby pytanie, którędy dojechać do kościoła?

Kilkanaście dni temu wysłuchałem pretensji poirytowanej nauczycielki z liceum, skarżącej się na kilkoro uczniów, którzy jej zdaniem rozbijają jedność klasy. Poszło o imprezę, którą ponad miesiąc temu organizowano w szkole z okazji jakiegoś poważnego sukcesu. "Dzieciaki się naprawdę postarały, napracowały, więc trochę zabawy im się należało. To przecież też forma integracji grupy" - tłumaczyła mi wychowawczyni, szczerze oburzona faktem, że kilka osób odmówiło przyjścia ze względu na Wielki Post. "Wspólne świętowanie sukcesu to nie jest czas na światopoglądowe deklaracje. Jeżeli dla nich poglądy religijne są ważniejsze od bycia w grupie, to czarno widzę ich przyszłość!" - nauczycielka kasandrycznie zakończyła swoją pełną emocjonalnych wykrzykników opowieść. Szybko przekonałem się, że nie była w nastroju do wysłuchiwania moich uwag na temat właściwych okoliczności do dawania świadectwa swej wierze. Żeby było jasne. Ta nauczycielka nie jest jakąś walczącą antyklerykałką. Jest katoliczką i właśnie przygotowuje się do uroczystości pierwszokomunijnej swojego drugiego syna. Bardzo się stara, żeby prezenty nie przytłoczyły religijnego przeżycia jej dziecka. Zanim pełna podenerwowania ruszyła w stronę czekającego na nią samochodu, zdołałem jedynie rzucić pytanie: "Zastanowiła się pani, dlaczego oni właśnie w tej sytuacji tak bardzo podkreślili swoje religijne motywacje?"

Wracając do chłopaka na przystanku, wciąż zastanawiam się nad jego motywacją. Kto był prawdziwym adresatem bardzo istotnej deklaracji o niechodzeniu do kościoła? Ja, czy też może ci dwaj pozostali, których aktywność w całym zdarzeniu ograniczyła się do wzruszenia ramion?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czas deklaracji
Komentarze (20)
V
Vega
10 maja 2014, 08:57
Konsekwencje apostazji (UWAGA! Przedstawiamy tylko niektóre, najbardziej prawdopodobne lub pewne.) Apostazja jest równoznaczna z ekskomuniką (Kan. 751 i Kan. 1364 § 1) [w tym wypadku jest to tzw. excommunicatio latae sententiae - wiążąca mocą samego prawa, która następuje automatycznie po czynie]. Po Twojej śmierci mało prawdopodobny będzie udział przedstawiciela Kościoła rzymskokatolickiego na Twoim pogrzebie. Nie zostaniesz pochowany na katolickim cmentarzu (Kan. 1184 § 1, Kan. 1185 Kodeksu Kanonicznego ) * Zostaniesz pozbawiony tzw. sakramentów i wszystkich "korzyści" wynikających z bycia członkiem Kościoła (Kan. 1331, § 1) **. Możesz skazać się na ostracyzm w lokalnym środowisku (nie koniecznie musi to dotyczyć małych, lokalnych społeczności). Możesz stracić pracę lub narazić się pracodawcy ***. Nie będziesz mógł zawrzeć ślubu kościelnego (Kan. 1124 Kodeksu Kanonicznego) **** W wypadku gdy kiedyś zmienisz zdanie dot. kroku apostazji powrót do Kościoła rzymskokatolickiego może być mocno utrudniony. Mam pytanie. Czy jesli w TAKI SPOSÓB JUZ SIE JEST TRAKTOWANYM W KOŚCIELE, a nie złożyło apostazji, ale PRACOWAŁO SUMIENNIE DLA DOBRA KOŚCIOŁA, czy archidiecezja NIE POWINNA ZAPŁACIĆ ODSZKODOWANIA? To chyba oczywiste.
T
tm
8 maja 2014, 17:25
Nauka religii nie zalatwi wszystkiego, hurtowe przygotowanie do sakramentow niewiele daje. Potrzebna jest rozmowa i po prostu bycie. Z "kancelaryjnym" podejsciem tez sie daleko nie pojedzie. Czlowiek jesli nie pozna Boga, nie doswiadczy, nie zauwazy pozytywow i ludzkiego podejscia, odwroci sie na piecie i pojdzie w dal.
J
java
7 maja 2014, 17:22
Skoro czas deklaracji, to ok. SKŁADAM APOSTAZJĘ
J
java
7 maja 2014, 19:49
Chciałabym w kościele i we wspólnocie kościoła doznać raczej trochę dobra, niz słuchać obelg, więc wychodzę. Dla Boga papier nie ma znaczenia. Pierwsze co powiedział mi zakonnica, to to że zakopią mnie jak psa kiedy umrę - bez modliwy i obecnośc księdza. Nie usłyszałam, że jestem w Kościele potrzebna. A Pan Bóg nie będzie patrzył, czy ktoś mi grób pokropił czy nie. AMEN. Wychodzę z tej sekty.
WM
WDR, Mistrz Ciętej
7 maja 2014, 22:11
Sekty? Widać, że niestosowne zachowanie siostry, jeżeli wcześniej go nie było, teraz przerzuciło się na Panią. Obie powinnyście się wstydzić i obie jesteście siebie warte. WSTYD !!!
J
java
7 maja 2014, 22:18
Litera i religia dla religii bez świadectwa jest sekciarstwem. Nie dalej, jak wczoraj powiedział to pp Franciszek. Zanim się wypowiesz, wejdź w temat - mistrzu ignorancjii i bufonady i WSTYDŹ SIĘ TY!
J
java
7 maja 2014, 22:21
I już nie napiszę, czego Pan jest wart. Nie używam potocznych języków obcych.
WM
WDR, Mistrz Ciętej.
7 maja 2014, 22:38
To miłe, że parafrazujesz wypowiedź przywódcy sekty, którą opuściłaś/opuszczasz.
J
java
7 maja 2014, 22:42
Tyle,że pp Franciszek nie stoi na czele sekty. I udowodnij, że parafrazuję. I nie Twój interes czy opuściłam/opuszczam. Tytuł napisał AUTOR i do tytułu się odnoszę. Każdy, czy mu się to podoba to czy nie potrafił to uszanować z wyjątkiem ciebie.
WM
WDR, Mistrz Ciętej
7 maja 2014, 22:43
Ja na co dzień używam i myśle w 3 językach i czasem choćby z tego powodu mogą zdażyć mi się błędy. Jeżeli się powtarzają to staram się je eliminować. Będę Pani i każdemu wdzięczny za ewentualne uwagi. Bardzo mi zależy na poprawnym stosowaniu języka polskiego. To dziedzictwo, które przekazali nam potomni. Musi być pielęgnowane.
J
java
7 maja 2014, 22:49
Skoro musi być pielęgnowane - to pielęgnuj. Co? na tacy znowu coś podać? A potomni raczej nie mogli nam tego przekazać - do tyłu czas ci leci. I chyba nie tylko czas.
WM
WDR, Mistrz Ciętej
7 maja 2014, 23:03
Komentarze z natury rzeczy się komentuje. Gdybyś jednak umieściła zastrzeżenie, prośbę czy jakby tego nie nazwać, aby nie komentować Twojego komentarza to tak właśnie bym zrobił. Nie komentował. Nie ma to nic wspólnego z interesem czy szacunkiem. Te zarzuty są niedorzeczne. Ale teraz skoro wiem... kończe i proszę moderatora o usunięcie kilku powyższych wpisów.
J
java
7 maja 2014, 23:12
A czemuż to? skomentowałeś - factum est. I prosiłam o udowodnienie, że parafrazuję. I kawę na ławę trzeba było wyłożyć? Nie widziałeś treści? A wedle zyczenia wykładania kawy na ławę: 1. Definitywnie kończę wątek 2. Wyłączam komputer 3. Piję herbatę 4. Idę spać Teraz pasuje?
J
jacol
7 maja 2014, 12:47
Młodzi widzą w katolikach (zwłaszcza księżach) hipoktytów, którzy uważają się za lepszych i lepiej poinformowanych od wszyskich innych i w zwiazku z tym bedących uprawnionymi do pouczania pozostałych. Taka postawa budzi niechęć.
jazmig jazmig
7 maja 2014, 11:18
No cóż, to mogą być owoce religii w szkołach. Przymus nie jest mile widziany. Gdy do tego dodamy antykościelną propagandę w mass-mediach, to spotkał się ksiądz z owocami tego wszystkiego.
D
Didymos
7 maja 2014, 11:32
Przymus??? Ech... Bzdury głoszone przez "naćpaną chołotę" Kuglarza z pewnej partii tak potrafią wryć się w mózgownicę, że prostują zwoje...
E
emilia
7 maja 2014, 11:09
Moim zdaniem adresatem byłi i ksiądz i koledzy.  Ale fakt, że ksiądz nie trafił do kościoła z powodu błędnie odczytanego GPS-a, jakoś wzniośle przełozyło mi się na lakoniczną myśl, dotyczacą ogółu duchownych. Księża nie trafiają do "młodego" i nie tylko młodego Kościoła, właśnie przez błędnie interpretowane i odczytywanie wskazowek prawa bożego i znaków czasu. Nie wiem, przez nie dostateczną uwagę, z powodu własnego pomyłu na interpretację, "blokady" i "objazdy", albo z innych powodów.
S
Słaba
7 maja 2014, 13:42
Być może ksiądz trafił tam, gdzie "powinien" trafić? A z jakiego powodu "powinien", to sprawa osobistego rozeznania... W każdym razie ksiądz pytający o drogę do kościoła młodych ludzi uciekających od Kościoła, to ciekawy obrazek symboliczny. ;-)
A
Andrzej
9 maja 2014, 06:17
Pozdrawiam. Według mnie wywiad,kazanie tego księdza ok. Na składanie deklaracji jest dobry każdy czas. Zgadzam się- powód skłądania to rzecz ważna.  Wszystkim życzę, aby właściwie wykorzystali każdy dzień. Życie bardzo szybko mija.Pa kochani.....
V
vix
9 maja 2014, 23:19
Tak powód to rzecz ważne, ale nie nad tym zamartwiał się autor ( nie chcę Mu teraz dokuczać , bo go lubie chociaż nie znam), ale nad tym czy to było do niego. Przecież ten młodyb człowiek powiedział to DO NIEGO. Tak samo - kiedy ksiadz ma wezwać karetkę martwi sie o własne sumienie, nie o to, zeby nic się nie stało... Nie wiem, czy to jeszcze Kosciół, czy juz sekta... Ostro, ale naprawdę bez jadu, a raczej z duzym bólem.