Czy Bartoś stracił powołanie?

Jacek Pruska SJ

Krytycyzm Tadeusza Bartosia wobec Kościoła nie jest niczym nowym. Nasila się on zawsze w okolicy świąt, bo takie jest również zapotrzebowanie niektórych mediów (zob. "Blizna po kapłaństwie", "Przekrój", 2 kwietnia; "Bezradność teologów", "Przegląd", 9 kwietnia). Czytelnik śledzący jego publicystykę nie znajdzie w tych dwóch artykułach nowych argumentów; a do tych, które w nich są można mieć wiele merytorycznych zastrzeżeń.

W tekście dla "Przekroju" pojawia się nowy autobiograficzny wątek, który warto przeanalizować w trwającym Tygodniu Modlitw o Powołania do Służby Bożej gdyż jest on istotny dla uchwycenia nieporozumień związanych z posługą kapłańską. Bartoś wyznaje, że ma "bliznę po kapłaństwie". Diagnozuje ją u siebie w następujący sposób: "Idea nieusuwalnego «charakteru sakramentalnego» prowadzi do instytucjonalnego wyprowadzenia na zewnątrz prawa własności do siebie samego. W tym sensie jest przykładem przemocy symbolicznej. Stoi to w jaskrawej sprzeczności z ważnym w naszych czasach pojmowaniem wolności jako ponawianego wysiłku odkrywania i opisywania własnej egzystencji w nowych kategoriach, wyprowadzających człowieka poza z góry znaną, od początku do końca zdefiniowaną metafizycznie całość (Richard Rorty)".

Nie wiem czy dla profesora Bartosia nowym guru jest zmarły kilka lat temu amerykański neopragmatysta, którego nazwisko przywołuje, czy jest on "spóźnionym" uczniem Kanta. Jednego jestem pewny, jego "blizna", którą przypisuje Kościołowi ma naturę fantazmatu. Nie twierdzę, że wszystko funkcjonuje w Kościele bez zgrzytów i ludzkich zranień, i że Kościół nie potrzebuje reform. Bartoś popełnia jednak dwa poważne błędy w przypisywaniu Kościołowi symbolicznej przemocy wobec duchownych. Po pierwsze, w całkowicie niekatolickiej wykładni przedstawia znaczenie "nieusuwalnego znamienia" święceń kapłańskich (character indelebilis), jakie funkcjonuje w teologii. Po drugie, w nieuprawniony sposób przypisuje swoje trudności w kapłaństwie innym duchownym - wbrew temu, co na temat jakości swego życia mówią sami księża w badaniach prowadzonych przez socjologów i psychologów. W czym naprawdę leży jego problem?

W tradycji teologicznej character indelebilis rozumiane jest jako ontologiczna jakość ("habitus"), ale nie w analogiczny sposób do innych jakości ontologicznych człowieka. "Habitus" święceń kapłańskich znaczy, że Bóg jest tym, który nas ma i posiada. Owo uzdolnienie ("wewnętrzna jakość") jest związane nie z osobowo-egzystencjalną dyspozycją kapłana (jego charakterem i stylem życia), lecz z jego urzędem, czyli powołaniem, święceniami i posłannictwem w strukturach Kościoła. Nieusuwalność święceń kapłańskich rozpatrywana jest w teologii katolickiej nie z perspektywy pracownika instytucji (księdza) wobec przełożonego (biskupa), który go zatrudnia bądź zwalnia, kiedy ten domaga się "wymówienia z pracy", ile z sakramentalnego charakteru Kościoła. W ten sposób podkreśla się, że bez względu na ludzkie walory księdza uzdolnienie do urzędowej posługi pochodzi od samego Boga, i nie mogą go też usunąć i zniszczyć grzech i niemoc człowieka. Jeśli profesor Bartoś o tym nie pamięta, albo nie potrafi tego zrozumieć, to powstaje uzasadnione pytanie, czy ważnie przyjął święcenia? A jeśli dalej uważa, że jego "blizna" jest realna, bo chciał być księdzem, ale rozczarowała go instytucja, to musi pamiętać na czym polega wolność prezbitera. Wynika ona z tego, że się oddaje do dyspozycji Kościoła, ma jednak przy tym również prawo stawiania pytań przełożonym w celu zrozumieniu misji jaką mu powierzają. Kiedy jednak nie chce przyjąć na siebie roli ucznia Jezusa, powołując się na osobistą wolność i prawo do samostanowienia, to wtedy wolność przestaje być naśladowaniem Tego, który powołuje, a staje się samowolą podnoszoną do rangi idola. "Eklezjalna blizna" jest nieunikniona bowiem - jak trafnie ujął to znany nonkonformista religijny - "zdanie się na Boga jest zawsze zranieniem człowieka, niemożliwe jest zdanie się na Niego w inny sposób, gdyż rzeczywistość Boga zależy od sposobu zdania się na Niego […]. Kto nie zdaje się na Niego absolutnie cały, ten w ogóle się na Niego nie zdaje. W odniesieniu do Boga nie można się zdać tylko do pewnego stopnia, ponieważ Bóg jest właśnie przeciwieństwem wszystkiego, co istnieje tylko w jakimś stopniu" (Kierkegaard, Dziennik).

DEON.PL POLECA

Bartoś nigdzie jednak nie pisze o tym, że aby być wolnym i być chrześcijaninem, trzeba się nawracać. Ewangeliczna metanoia to nie to samo co kantowskie sapere aude, a bycie uczniem Jezusa to nie ustawiczna autokreacja. Kant uważał, że przyklękanie w kościele jest poniżeniem ludzkiej godności, choć uważał się za chrześcijanina. Ksiądz, który tak miałby myśleć o sobie dokonał już duchowego samobójstwa. Nieusuwalny charakter święceń nie jest żadnym więzieniem. Ksiądz nie jest marionetką w rękach Kościoła. Bartoś pomylił jednak biblijną ideę powołania z castingiem w roli duchownego. Każdy ksiądz ma "bliznę po święceniach" i nie jest to efekt eklezjalnej przemocy, ani powód, żeby się nad sobą użalać - tylko konsekwencja tego, na co się zdecydował. Księdzem się umiera, bo Bóg nie zmienia zdania, skoro raz powołał. Ksiądz powołany po imieniu pozostaje więc osobą, a nie zaprogramowaną metafizyczną całością. Na ile potrafi być sobą to kwestia formacji, jego osobistej dojrzałości i współpracy z łaską.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy Bartoś stracił powołanie?
Komentarze (60)
JM
~Janusz Matuszyk
29 listopada 2019, 14:46
Głównym problemem Bartosia jest jego pycha i cynizm, gdyż przyjął święcenia kapłańskie nie wierząc w Boga, Zmartwychwstanie Chrystusa i powołanie człowieka do życia wiecznego.
H
hf
31 sierpnia 2012, 23:57
 Bartoś ma coś z kabotyna już na wygląd.
D
dominik
27 czerwca 2012, 23:00
Czy "adiunkt"  Bartoś miał kiedykolwiek powołanie? Pamiętam doskonale  do tej pory jakie herezje opowiadał w gazecie koszernej w przeddzień opuszczenia Zgromadzenia Ojców Dominikanów. Wg mnie jest to biedny człowieczek, ktory pogubił się w swoim życiu. Czy on kiedykolwiek prawdziwie wierzył w Boga? Czy ktoś go skrzywdził, że w tak okropny sposób pluje na Kościół?
ZM
Zdzisław Michalski
6 czerwca 2012, 22:21
"Kant uważał, że przyklękanie w kościele jest poniżeniem ludzkiej godności, choć uważał się za chrześcijanina." Zaczynam rozumieć skąd to rugowanie klękania we współczesnym Kościele. Szkoda, że nie naśladuje się lepszych wzorców. Oczywiście, wszyscy modernistyczni księża kładą się spać z KAntem pod poduszką:) Chyba nigdy nie byłeś na wykładzie w seminarium:) Gdybyś zobaczył tych wszystkich śpiących kleryków...a zwłaszcza na filozofii...
ZM
Zdzisław Michalski
6 czerwca 2012, 22:18
W zakonie Bartoś ma status uciekiniera - czyli nielegalnie przebywa poza domem zakonnym. Oznacza to, że do dziasiaj nie uregulował swojliźniego to musi ego statusu. To też o czymś mówi. Ojca komentarz też o Ojcu coś mówi....Ech szkoda że nie żyjemy parę setek lat wcześniej. Braciszkowie poszliby po chrust do lasu, a w międzyczasie Bartoś wyśpiewałby swoje nieprawomyślne poglądy i byłby spokój w klasztorze...Wiadomo, że miłość być "twarda miłość", jak mawiał Jan Kalwin. To nie przeszkadzam, ide pomodlić się o Żydów nawrócenie i życzę owocnych modlitw... Tak poza tym to analfabeta jestem:): "miłość być "twarda miłość":) No to wynik braku egzorcyzmów w ostatnim czasie:)
ZM
Zdzisław Michalski
6 czerwca 2012, 22:17
W zakonie Bartoś ma status uciekiniera - czyli nielegalnie przebywa poza domem zakonnym. Oznacza to, że do dziasiaj nie uregulował swojliźniego to musi ego statusu. To też o czymś mówi. Ojca komentarz też o Ojcu coś mówi....Ech szkoda że nie żyjemy parę setek lat wcześniej. Braciszkowie poszliby po chrust do lasu, a w międzyczasie Bartoś wyśpiewałby swoje nieprawomyślne poglądy i byłby spokój w klasztorze...Wiadomo, że miłość być "twarda miłość", jak mawiał Jan Kalwin. To nie przeszkadzam, ide pomodlić się o Żydów nawrócenie i życzę owocnych modlitw...
M
Mak
25 maja 2012, 11:37
"Kant uważał, że przyklękanie w kościele jest poniżeniem ludzkiej godności, choć uważał się za chrześcijanina." Zaczynam rozumieć skąd to rugowanie klękania we współczesnym Kościele. Szkoda, że nie naśladuje się lepszych wzorców.
MZ
modlitwa za kapłana
23 maja 2012, 23:47
Benedykt XVI przypomina Kościołowi o kapłaństwie. Przypomina kapłanom, że „z ludu są wzięci i dla ludu ustanowieni”. Od czasów Chrystusa wszystko jest po staremu. Są wśród nas rasowi apostołowie. W czarnej sutannie i habicie znajdziemy Piotra ze słowami szybszymi od myśli. Spotkamy też Jana, wtulającego się w czasie Eucharystii w pierś Mistrza. A ilu Tomaszów wśród nas, czekających na dowody, płaczących po nocach, szepczących: „Pan mój i Bóg mój”... Od czasu do czasu pojawi się i Judasz – miłośnik srebrników, duchowy samobójca, mistrz zdrady i fałszywych pocałunków... Sakrament kapłaństwa to widzialny znak niewidzialnej łaski. Dziś proszę Was, kochani, o modlitwę. Za nas, kapłanów. Proszę każdą i każdego z Was: walczcie z nami o naszą wierność powołaniu. Bez was nasze dłonie nie są w stanie unieść ciężaru Boga w białej Hostii… Bez waszej modlitwy nasza droga może stać się koszmarem… Bez waszej pamięci zatracimy wierność naszemu powołaniu… Bez was nigdy nie będziemy… świętymi kapłanami… Módlcie się… Za nas…
K
kmko
23 maja 2012, 23:08
 By nie reklamować książek p. Bartosia, dodam, że jest ona próbą oceny pontyfikatu... Poproszono mnie o recenzję. Po 20 stronach lektury poddałem się, bo na każdej stronie były przekłamiania i wyraźne luki logiczne. Odpowiedziałem redakcji czasopisma, które zamówiło u mnie recenzję, że recenzja musiałaby mieć objętość 50% objętości książki recenzowanej. Nie wiem czy to była tylko sprawa jego niedouczenia, czy złej intencji manipulowania argumentami.
M
mc
20 maja 2012, 20:35
Dobry komentarz o Prusaka, dziękuję.
A
Aga
10 maja 2012, 17:27
Relacja z Bogiem relacją z Bogiem, a wybór nieodwołalny wyborem nieodwołalnym...Po dokonaniu wyboru, potwierdzeniu go w Sakramencie, pozostaje relacja z Bogiem w ramach tegoż, dokonanego wyboru i nadzieja, że będzie nas wspierał również w przypadku nienajlepszego czy nie dość dojrzałego wyboru. Ojciec Jacek w pewnym momencie przywołuje perspektywę Tego, który powołuje.. Zapominamy często mówiąc o Bogu, że to jest również OSOBA. Oczywiście, inna ontycznie, większ niż nasz grzech, itd. ale jednak OSOBA. Sakrament to DECYZJA, OBIETNICA, i owszem, pieczęć na duszy. Samo chrześcijaństwo jest taka niezmywalną pieczęcią, kolejne Sakramenty to kolejne stopnie inicjacji, nieodwołalne decyzje SERCA. Analogicznie moglibyśmy stwierdzić, że nie można rozpatrywać indywidualnych relacji między małżonkami, bo może akurat im się zmieniło powołanie po 15 latach.. Czy Jezus obiecywał komuś, że będzie łatwo i przyjemnie? Czy obiecywał satysfakcję ego i libido? Czy któryś ze świętych kapłanów, o. Pio, o. Vianney ubolewał nad swoimi ranami? Jezus obiecywał wąską i trudną ścieżkę dla nielicznych. że jestesmy słabi i kapłani również, bo "z nas są wybrani", to inna sprawa.
M
Michał
10 maja 2012, 10:59
Tak sobie myślę, że czasami znajdę Księdza, który wie i mówi, a nie tylko mówi, jak to ma w zwyczaju większość duszpasterzy, których spotkałem. Jednak, jeżeli taki "wiedzący i mówiący" zaczyna publicznie analizować, czy konkretna osoba publiczna straciła powołanie, generalnie analizować czyjąś indywidualną relację z Bogiem, to się zastanawiam, czy jest jeszcze nadzieja dla polskiego duchowieństwa.
A
Anka
6 maja 2012, 22:02
Do  ~neb Dziękuję! :)
MR
Maciej Roszkowski
6 maja 2012, 21:09
 Bardzo dobrze, że jest porządek i dbałość o formy.  
JP
Jacek Prusak SJ
6 maja 2012, 18:57
Więc prosże swoje "uzasadnione" oburzenie wyrażać pod tamtym tekstem, a nie uprawiać polemikę ad personam wszędzie tam, gdzie się pojawia moj tekst. Bo to nie jest żadna merytoryczna dyskusja tylko ideologia. A skoro nie potrafisz odróżnić inwektyw od argumetnów, to nic na to nie poradzę. Mogę się jedynie przed tym bronić zgodnie ze stanowiskiem portalu DEON.
P
palermo
6 maja 2012, 15:55
To nie krytyczne tylko chamskie komentarze sa usuwane, bo na katolickim portalu obowiązują pewne standardy. Prosimy aby o tym pamiętać, a nie użalać się na cenzurę. Autorzy naszych blogów bądź innych tekstów mają prawo do dobrego imienia. To może jakieś przykłady tych  "chamskich komentarzy" ? Czy chamstwem jest merytorycznie uzasadnione oburzenie na jawnie antykatolickie i mataczące wywody o. Prusaka w "Gorzkie żale Terlikowskiego" ?  Polecam przegląd dyskusji pod tym właśnie artykułem - "Gorzkie żale Terlikowskiego": http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,664,gorzkie-zale-terlikowskiego.html
AC
Anna Cepeniuk
6 maja 2012, 09:57
Bardzo dziękuję DEON-owi za dbanie o poziom dyskusji i komentowania tekstów. Dosyć chamstwa na innych forach.......... Pozdrawiam wszystkich i błogosławionej niedzieli życzę
D
DEON
6 maja 2012, 09:32
To nie krytyczne tylko chamskie komentarze sa usuwane, bo na katolickim portalu obowiązują pewne standardy. Prosimy aby o tym pamiętać, a nie użalać się na cenzurę. Autorzy naszych blogów bądź innych tekstów mają prawo do dobrego imienia.
AS
apage satanas
6 maja 2012, 05:55
~anonim Prusaka nie czytam !!! - dlaczego ? Patrz: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,664,gorzkie-zale-terlikowskiego.html plus niektóre krytyczne komentarze usunięto ! Warto poczytać te wcześniejsze komentarze i odpowiedzi Prusaka. KOMPROMITACJA ! Jesteś w odosobnieniu anonimowy agresorze. My potrafimy sami ocenić, co pisze o. Prusak. Prośba - nie kompromituj się ukryty za monitorem! "My potrafimy sami ocenić, co pisze o. Prusak". A imię jego legion ?
D
Deon
5 maja 2012, 19:44
~anonim Prusaka nie czytam !!! - dlaczego ? Patrz: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,664,gorzkie-zale-terlikowskiego.html plus niektóre krytyczne komentarze usunięto ! Warto poczytać te wcześniejsze komentarze i odpowiedzi Prusaka. KOMPROMITACJA ! Jesteś w odosobnieniu anonimowy agresorze. My potrafimy sami ocenić, co pisze o. Prusak. Prośba - nie kompromituj się ukryty za monitorem!
G
granice
5 maja 2012, 19:11
CZŁOWIEK CODZIENNIE WYCHODZI NA PUSTYNIĘ I NIE ZNA GRANIC TEJ PUSTYNI. I CODZIENNIE KUSZONY JEST CZŁOWIEK, I NIE ZNA GRANIC TEJ POKUSY. I CODZIENNIE WALCZY ZE ZŁEM, I NIE ZNA GRANIC TEGO ZŁA.
A
anonim
5 maja 2012, 18:02
Prusaka nie czytam !!! - dlaczego ? Patrz: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,664,gorzkie-zale-terlikowskiego.html plus niektóre krytyczne komentarze usunięto ! Warto poczytać te wcześniejsze komentarze i odpowiedzi Prusaka. KOMPROMITACJA !
N
neb
5 maja 2012, 17:57
Anko, Jest u dominikanów grupa "Chrześcijanin XXIw" dla osób dorosłych. Rodzaj duszpasterstwa - grupy dyskutującej o wierze i praktycznym życiem w wierze. Więcej info znajdziesz na stronie dominikanów krakowskich :-) Dziękuję za wyjaśnienia! Byłoby miło od czasu do czasu porozmawiać na takie tematy także "w realu". Ale niestety jak ktoś już "wyrósł" z duszpasterstwa akademickiego, to nie ma za bardzo gdzie pójść. Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
N
neb
5 maja 2012, 17:55
Dziękuję za wyjaśnienia! Byłoby miło od czasu do czasu porozmawiać na takie tematy także "w realu". Ale niestety jak ktoś już "wyrósł" z duszpasterstwa akademickiego, to nie ma za bardzo gdzie pójść. Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
D
dominikanin
5 maja 2012, 16:21
W zakonie Bartoś ma status uciekiniera - czyli nielegalnie przebywa poza domem zakonnym. Oznacza to, że do dziasiaj nie uregulował swojego statusu. To też o czymś mówi.
KM
koteczek maja
5 maja 2012, 07:50
Bartoś zachowuje się jak klasyczny neofita, podobnie zresztą jak zapewne dobrze znany Jezuitom Obirek.Obaj oni prześcigają się w krytyce kościoła,religii, etc,bo po prostu nosza w sobie kompleks popełnionego czynu i wciąż, nawet, przed samym sobą musza sie usprawiedliwiać,że zrobili dobrze.Nie jestem przeciwny dyskusji i krytyce,także kościoła, ale w wykonaniu byłych,prominentnych kapłanów winna zawsze budzić nieufność.
WM
wg mnie
5 maja 2012, 00:44
Ksiądz Bartoś się pogubił. Potrzebuje modlitwy, a nie dyskusji o nim.
JP
Jacek Prusak SJ
5 maja 2012, 00:17
Bardzo dziękuję za odpowiedź! dla mnie zaskakującą .... .. bardzo chciałabym kiedyś aby o tej sprawie osobiście porozmawiać z Ojcem . Cczy to byłoby możliwe ? Bedzie, ale nie w najblizszym czasie biorac pod uwagę moj wyjzazd z Polski.
T
Tomek
4 maja 2012, 22:40
 A może z innej strony... Jak wielu z tzw. ex się modli, jakie są ich relacje z Panem Bogiem? Być może jest ktoś, kto po wielu wielu latach, podziurawiony jak sito, jest w stanie się podzielić świadectwem powrotu w ramiona Ojca? 
W
wu
4 maja 2012, 21:31
BARDZO ładna diagnoza :-)
K
Katarzyna
4 maja 2012, 21:04
Bardzo dziękuję za odpowiedź! dla mnie zaskakującą ....  .. bardzo chciałabym  kiedyś  aby o tej sprawie osobiście porozmawiać   z Ojcem . Cczy to byłoby możliwe ?
A
Anka
4 maja 2012, 19:00
Sandro! Masz rację, że w sieci można znaleźć opowieści o różnych "ciekawych" sposobach rozeznawania powołania do małżeństwa (choć nie jestem pewna, czy rzeczywiście do sakramentu małżeństwa). Na szczęście są też inne historie, choć może nie tak często opisywane na rozmaitych stronach internetowych. A kierownik duchowych przy każdego rodzaju rozeznawaniu jest wskazany, moim zdaniem.
JP
Jacek Prusak SJ
4 maja 2012, 18:57
Jest różnica. W przypadku małżeństwa można wskazać jego unieważnienie (czyli, że prawnie ono nigdy nie zaistaniało ze względu na ukryte przeszkody). W przypadku święceń można księdza "laicyzować" czyli przenieść do stanu świeckiego, ale nie oznacza to, że przyjął on nieważne święcenia.
S
sandra
4 maja 2012, 18:27
coś  mi      sie   dzieje    z   trzcionka   -  ki   diabeł?
S
sandra
4 maja 2012, 18:24
     ,   z  nieważnopścia   święceń   to  troche  tak  jak   z   niewąnoscia  małżeństwa....  ale  jest  różnica   powołanie    do  kapłanstwa    rozeznaje  się   5  lat  majac   duchowego  kierownika(?)_    a    do małżeństwa      czasqami  przezs      pare  miesięcy   badając  stopień   sadysfakcji   seksualnej  i     kase... sorki  ,że  wychodze   przed     orkiestre   ale    wklikaj   w   google   ::)    
A
Anka
4 maja 2012, 17:37
Wielkie dzięki!
JP
Jacek Prusak SJ
4 maja 2012, 17:21
Jest jeszcz o. Jacek Poznański SJ na Przegorzałach w Krakowie. Pracuje na Ignatianum.
JP
Jacek Prusak SJ
4 maja 2012, 16:56
o. Dariusz Dańkowski SJ, były duszpasterz akademicki a teraz pracownik Ignatianum bądż o. Dariusz Piórkowski SJ - pracownik WAM i Deonu, duszpasterz małżeństw. Obaj mieszkają na Kopernika. Pierwszy w Kolegium, drugi - w Domu Pisarzy.
A
Anka
4 maja 2012, 16:41
To może Ojciec coś doradzi dla 30plus w Krakowie? (Jeśli wolno na tym forum prowadzić "działalność reklamową". :-) ) Bóg zapłać.
JP
Jacek Prusak SJ
4 maja 2012, 16:07
Na "pocieszenie" - nie ma mnie w Krakowie i pewnie powrócę do niego za rok. Ciesze sie, ze te komentarze są pomocne.
A
Anka
4 maja 2012, 16:01
Dziękuję za wyjaśnienia! Byłoby miło od czasu do czasu porozmawiać na takie tematy także "w realu". Ale niestety jak ktoś już "wyrósł" z duszpasterstwa akademickiego, to nie ma za bardzo gdzie pójść. Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
M
Malgorzata
4 maja 2012, 15:53
 Bardzo dziekuję za Ojca komentarze do rzeczywiśtości
JP
Jacek Prusak SJ
4 maja 2012, 15:40
Można pomylić powołania wskutek nieświadomej motywacji. Np. ktoś wybiera kapłaństwo bo boi się bliskości albo szuka społecznego uznania, badź uważa, że jeśli zranili go ludzie to może polegać tylko na Bogu, i ta miłość mu wystarczy. Czym innym jest rozeznawanie własnej misji w ramach konkretenego powołania. Czy chcę być misjonarzem, kapelanem, kierownikiem duchowym itp. czując wezwanie do bycia księdzem. To drugie rozeznanie jeszcze mocniej angażuje autorytet Kościoła, który potwierdza powołanie i pozwala na jego konkretyzację w ramach kościoła lokalnego (diecezji) czy zakonu.
A
Anka
4 maja 2012, 15:29
Bardzo dziękuję. Jeszcze jednego nie do końca rozumiem: jeżeli powołanie to Boże, nazwijmy to, zaproszenie, Bóg "woła", to czy to jest zawsze powołanie do jakiejś konkretnej posługi? Skąd "wiadomo" do czego? Czy to nie my jednak mamy wybierać, podejmować decyzję? Może człowiek to źle odczytał w młodości? (Myślę tu raczej o sobie niż o Bartosiu.)
JP
Jacek Prusak SJ
4 maja 2012, 15:25
Przeszkody, które wyszczególnia Kodeks Prawa Kanonicznego. Orzeka o tym Watykańska Kongregacja ds. Duchowieństwa. Trzeba to jeszcze odróżnić od tzw. "laicyzacji" czyli przeniesienia księdza do stanu świeckiego. Nie wykonuje on już wtedy funkcji kapłańskich i może się ożenić. O tym również orzeka Kongregacja.
A
Anka
4 maja 2012, 15:13
A co może stanowić o uznaniu święceń kapłańskich za nieważne i kto o tym orzeka? Z góry dziękuję za odpowiedź.
JP
Jacek Prusak SJ
4 maja 2012, 15:09
Słuszna uwaga. W dyskusji o odejściach z kapłaństwa nie można zapomnieć o tym, że oddziałowyją one na wiernych, i w niektórych przypadkach mogą być traumatyczne - zwłaszcza jeśli ich motywy są niejasne czy dwuznaczne, albo służą jako alibi do atakowania Kościoła z zewnątrz w imię bycia wewnątrz.
M
Mariusz
4 maja 2012, 15:02
Wiara jest czyś wspólnotwym. Najmocniej doświadczam tego wtedy własnie, gdy dowiaduję się, że kolejna ważna dla mnie osoba odeszła ze stanu duchownego. Kilka takich odejść wciąż w sobie noszę. Takie moje rany. Chyba zupełnie brak tej perspektywy dyskusjach dot. odjeścia osób duchownych.
JP
Jacek Prusak SJ
4 maja 2012, 14:51
Dzięki! Na ile potrafię byc sobą...
S
sandra
4 maja 2012, 14:48
  świetny  tekst    ,  barsdzo  mi  się  podoba   zwłaszcza   zdanie"  na  ile   potrafi  byc   sobą..."
JP
Jacek Prusak SJ
4 maja 2012, 14:23
Tu nie chodzi o stopniowanie powołania tylko o zrozumienie, że powołanie jest obustronnym, bosko-ludzkim, zaangażowaniem, a kiedy mówimy o odejściach z kapłaństwa - różnie motywowanych - przyjmujemy najcześciej tylko ludzką perspektywę. Probujemy zrozumiec ex-ksiedza, ale nie zadajemy sobie pytania, czy to odejście nie rani tego, który powołuje. Żeby nie było niedomowień, chcę od razu podkreslić, że nie uważam, iż Bog takie decyzje karze piekłem (potępieniem). Świadectwa świętych pokazują jednak, że nie jest to Mu obojętne...
G
glonojad
4 maja 2012, 14:07
ja tam nie wiem czy stracil czy nie, powolanie to forma wolania, wezwania, a czlowiek wybiera jakim sposobem na nie odpowie. Nie istnieje jeden sposob jak wiemy, czy jedna droga uprzywilejowana (czasami robi wrazenie kastowosci, wyzszej formy zycia, czegos lepszego, wyzszej wiedzy). Nie odwazylbym sie powiedziec takze, ze jedna droga realizacji po-wolania musi byc do konca, jako niezmienna, nawet ta sakramentalna. I to nie dlatego ze w zyciu bywa tak bywa, wszystko sie moze zdarzyc. Ta pewnosc jedynie zastanawia. Bozy czlowiek to niekoniecznie ten co wybral droge i ja juz niezmienil (frustratow, nieszczesliwych z tego powodu nie brakuje, tylko ze z nich robimy bohaterow bo wytrwal, bo juz nic nie zmienia w swoim zyciu, marny ale wierny czy jakos tak), ale ten ktory na wlasciwa sobie powrocil. Powiedziec, jaka byla wola Boza a jaka ludzka ciezkie. Dla jednych lepsze jest potwierdzic droge wybrana i pozostac, dla drugich zmienic i niech to nie gorszy. Bog jest wiekszy od Kosciola i nim sie nie ogranicza, to my ograniczylismy Jego do Kosciola tak rozumianego, ze co ustanowi temu Bog sie nie tylko sprzeciwic nie moze, ale i inna droge ukazac jak w starym Testamencie niejeden raz sie stalo. 
JP
Jacek Prusak SJ
4 maja 2012, 13:23
Ksiądz nie ma jakiejś "ontologicznej blizny", która czyniłaby go własnością Boga, ale jeśli ma poczucie, ze zdradził Boga czy zmarnował powołanie, to nie Bóg jest temu winien. Można dokonać zmiany drogi życiowej jeśli się ją błędnie wybrało. Ale jeśli się z niej świadomie zrezygnowało to nie chodzi o to, żeby żyć w ciągłym poczuciu winy, tylko w pokorze powierzyć się Bogu. Mężczyzna o którym pani pisze "uciekł z klasztoru" a nie wybrał nową drogę życia.
K
Katarzyna
4 maja 2012, 11:47
Bardzo cenię to co Ksiądz pisze,nie tylko w tej sprawie. Nie znam sprawy bohatera reportażu, ale zainteresowało mnie  bardzo  to ,że "kapłaństwo " jest twardą pieczęcią na duszy i psychice człowieka,uniemożliwiającą  tak naprawdę dokonanie zmany drogi życiowej.Czy nie jest to tak po prawdzie kwestia formacji,wieloletniego formowania młodego człowieka,który w wyniku tego zabiegu otrzymuje "twardy dysk . Nie bardzo prawdopodobne wydaje mi się aby Bóg powołując człowieka " wypalał mu w duszy" pieczęć kapłaństwa" ? Piszę o tym , bo zetknełam się z kapłanami ,którzy odeszli,moja siostra jest żoną  byłego zakonnika,szalenie trudne małżeństwo ,ale  trudność jest wynikiem formacji psychiki w zakonie, nieustannego poczucia winy , panicznego lęku przed Bogiem  " co będzie  po śmierci ", ten człowiek nie pozwala sobie na przeżywanie szczęścia , które jest w zasięgu ręki.Nie rozumiem dlaczego miłość do kobiety i dzieci miałaby być gorszą niż miłość Boga i niby dlaczego pojmowaną jako zdrada.Przecież nikomu nie wyrządził krzywdy? człowiek ma prawo zmienić swoje wybory , zwłaszcza że młodziutki , bez jakichkolwiek doświadczeń człowiek wybiera stan duchowny. Czy to obciążenie "blizną" nie jest zasługą formacji w zakonach , czy seminariach ? Ciekawa jestem bardzo Księdza stanowiska w takiej sprawie!
X
xF
4 maja 2012, 11:44
 Jestem prostym, wiejskim, starzejącym się księdzem, szeregowym żołnierzem. Nie jedną "bliznę" noszę. Ale blizny mają to do siebie, że już nie bolą. Myślę, że bycie dezerterem  musi jednak parzyć i to chyba najbardziej boli.
C
Czytelnik
4 maja 2012, 11:23
Ojcze Jacku, celebrytą się człowiek nie rodzi, lecz staje, a stając się nim nie cierpi zbytnio! Ale póki co... trzymam za słowo i trzymam kciuki.
C
Czytelnik
4 maja 2012, 11:23
Ojcze Jacku, celebrytą się człowiek nie rodzi, lecz staje, a stając się nim nie cierpi zbytnio! Ale póki co... trzymam za słowo i trzymam kciuki.
JP
Jacek Prusak SJ
4 maja 2012, 11:18
Proszę się o mnie nie bać - radzę sobię "z parciem na łamy". A ponieważ nie jestem celebrytą nie mam objawów odstawienia związanych ze słupkami popularności. Pozdrawiam!
R
R
4 maja 2012, 11:11
Jest taki typ postaci medialnej pod nazwą "były dominikanin" itp.
C
Czytelnik
4 maja 2012, 11:02
Ojcze Jacku, to, co i jak pisze Bartoś jest w swojej pewnej (najważniejszej?) warstwie zwyczajnym parciem na łamy. Popularność jest jak narkotyk - najboleśniej odczuwa się to uzależnienie, gdy się kończy. I tak w kółko. Niech Ojciec się od niej nie uzależnia. Proszę!