Czy katolik może... banować?

(fot. shutterstock.com)

Coś, co wzbudza we mnie wielki smutek, to kariera, jaką cieszy się słowo "zaorać", a które opisuje sposób dyskusji, jaki uprawiamy w przestrzeni publicznej.

"Zaorać" oznacza zrównać kogoś z ziemią, poniżyć kogoś. Myślę, że blisko mu do słowa "dissować", czyli posłużyć się ciętą ripostą, tak żeby komuś poszło w pięty. Zaorać kogoś można inteligentnie, wytykając hipokryzję, brak logiki czy głupotę, a można zwyczajnie wylać na niego wiadro pomyj, trochę tak jak to się robiło w szkole podstawowej, kiedy chłopacy, zajmując osiedlową ławeczkę, wyzywali okularników, grubszych czy rudych. Hejt ma wiele odmian.

1. Internet to poważna sprawa

Jesteśmy trochę jak dzieci, które siedzą w piaskownicy i które odkrywają wynalazek, jakim jest łopatka. Najpierw jesteśmy zadziwieni, jak łatwo dzięki niej możemy budować fortece z piasku. Dosyć szybko jednak spostrzegamy, że łopatką można też uderzyć drugiego w głowę. Łopatka nie jest tylko niewinną zabawką - może służyć do budowania, ale i do niszczenia.

Już dawno minęły czasy, kiedy mówiło się "włączam Internet", tak samo jak coraz rzadziej włącza się komputery czy smartfony. Jesteśmy online cały czas. Internet nie jest dla nas narzędziem, ale ekosystemem, miejscem życia. A skoro tak, to nasze zachowania w Internecie po pierwsze mają swój wymiar moralny, mogą być oceniane jako grzech albo zasługa. Po drugie, sama cyfrowa przestrzeń powinna być traktowana przez nas poważnie jako sieć połączeń między realnymi ludźmi. To szczególnie istotne, kiedy nasza kultura w komunikowaniu jest nastawiona na sprzedaż najprostszych, ale i najsilniejszych emocji. To, co się klika w Internecie, to złość, wyśmianie, zażenowanie czy podniecenie. Pytanie tylko, czy takim uczuciom warto ufać. I dlaczego np. pod płaszczykiem walki z herezją albo faryzeizmem zajmujemy się niszczeniem innych.

2. Banować za poglądy?

Parę lat temu ktoś nabazgrał sprayem na murze naszego kościoła w Gdańsku kilka niecenzuralnych słów pod adresem księży. Napis został zamalowany, a o wszystkim zostały poinformowane odpowiednie służby. Parę miesięcy później chuligani zostali złapani i skazani.

Czy postępowanie ówczesnego proboszcza było naganne? Czy brakowało mu jezuickiej otwartości na dyskusję z zagubionymi ludźmi? A może powinien uszanować ich odmienną opinię i pozwolić, żeby na murach kościoła widniała ich opinia o życiu seksualnym księży, bo przecież mają prawo do wypowiedzi?

Nie ma co się czarować, chuligaństwo pozostaje chuligaństwem, czy to w postaci napisu na ścianie kościoła, czy Facebooka. Nie dajmy się przekonać dyktaturze dialogu.

Czy można banować za poglądy, czy za kulturę wypowiedzi? A może lepiej po prostu banować chuligaństwo, obojętnie, czy w postaci inteligentnego zaorania i pastwienia się nad człowiekiem, czy też chamskiego obrzucania kogoś inwektywami?

3. Nie karmić trolla

W prehistorii Internetu istniała zasada niekarmienia trolli. Ci, których kiedyś nazywało się trollami, dzisiaj są nazywani hejterami. Dzisiejszy troll już nie tylko obrzuca drugiego łajnem, ale urządza na niego "raid" (ang. nalot). Organizuje ekipę, która będzie pisała donosy, zarzucała negatywnymi komentarzami i recenzjami jego strony. Udostępnia memy na jego temat, wyśmiewa, przerabiając jego zdjęcia itp. obojętnie, czy jest duszpasterzem czy papieżem.

Na początku artykułu mówiliśmy o dzieciach, które wyzywają innych, siedząc na ławeczce przed blokiem. Jak sobie radzić z osiedlowymi hejterami? Można oszukiwać, innych i siebie, że się nie słyszy inwektyw. Można iść na samotną wojnę z wiatrakami. Ale można też nauczyć się wracać inną drogą do domu i w ten sposób zaoszczędzić sobie nieprzyjemności. Czasami uniknięcie kontaktu z chuliganem jest najsilniejszym argumentem w dyskusji z nim. Może jest to też dobra metoda w radzeniu sobie z hejtem w sieci?

Paweł Kowalski SJ - jeden z prowadzących program #wiaraLIVE na Deon.pl. Duszpasterz akademicki z Gdańska

Duszpasterz akademicki wspólnoty DA Winnica w Gdańsku Wrzeszczu. Bydgoszczanin. Ukończył filozofię na Akademii Ignatianum w Krakowie. Pracował w Szkole Kontaktu z Bogiem. Studiował teologię na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Podharcmistrz i kilkukrotny przewodnik grupy SZARA WAPM

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy katolik może... banować?
Komentarze (10)
S
Szymon
4 października 2017, 22:35
Mi z kolei "zaorać kogoś" kojarzy się tylko z tym pierwszym znaczeniem. Wylanie na kogoś pomyj zawsze będzie trollingiem / hejtowaniem czy jakimś tam innym popularnym językowym potworkiem. Chociaż "hejtowanie" to też nie muszą być wulgaryzmy, równie dobrze można sprawiać wrażenie kulturalnego i zwracać się na "Pan/Pani", a jednocześnie gardzić kimś, kłamać, manipulować i prowokować.
2 października 2017, 12:32
Po głosowaniu pod tym wątkiem można rozpoznać prawdziwą naturę katolików. 
abraham akeda
2 października 2017, 12:55
Pokaże ci nature katolików tylko sie nie chowaj, wyjdź, nie bój sie, nie rób w gacie ze strachu. Kraków rynek - kiedy wyjdziesz??
2 października 2017, 10:27
Już wiadomo, kto jest hejterem.
abraham akeda
2 października 2017, 10:34
Wiadomo że jesteś hejterem. Chyba zginasz kolana przed redakcją bo nie rozumiem jak taki ateista tchórz i ćwierćinteligent cały czas jest aktywny na deonie. Ale widać wpisujesz sie w te retoryke. Wciąż zapraszam na solo tchórzu.
2 października 2017, 09:51
A może prawdziwymi hejterami są Ci, którzy kierują groźby karalne pod adresem innych. I czy tacy ludzie mogą się nazywać katolikami? Często łonerzy mylą pojęcia i uważają się za katolików. 
abraham akeda
2 października 2017, 09:59
A co powiedzieć o śmieciach i tchórzach którzy nie podejmują rzuconej rękawicy tylko z mokrymi od moczu ze strachu majtkami biegną na policję? Zapraszam na solo tchórzu.
1 października 2017, 18:24
Następny wesołek,którego parzy strój duchowny usiłuje pouczać katolików. Dziwactwem naszych czasów jest to,że Kościół przestał już potępiać herezje,dziwactwem jest to,że heretycy w imieniu Kościoła propagują swe prywatne pomysły,dziwactwem jest to,że to wierni świeccy muszą Kościołowi Nauczającemu pokazywać błąd,dziwactwem jest to,że w ogóle mamy do czynienia z różnicą zdań w kwestiach wiary i moralności. Ostatnio politycznie (bo jak inaczej nazwać robienie dobrej miny do złej gry) uwikłani goście o jezuickiej proweniencji próbują dobro Kościoła poświęcić bądź to na ołtarzu swego dobrego samopoczucia bądź też co gorsza na ołtarzu rewolucji antykościelnej. Oponentów nazywają hejterami. W pewnym sensie mają rację-hejter to ten który nienawidzi,hejter katolicki,to ten który nienawidzi błędu i herezji. Bądźmy więc hejterami,katolickimi hejterami. 
abraham akeda
1 października 2017, 13:41
Określenie "hejter", widać to bardzo dokładnie na deonie, stało się, tak samo jak określenie antysemita, ksenofob czy homofob skutecznym narzędziem do rozprawiania się z ideowymi przeciwnikami. Dziś "hejterem" nie jest ten który obraża, wyładowuje swoją nienawiść na niewinnych bądź słabszych od siebie. "Hejter" to ten który się ze mną nie zgadza, nie pochwala moich przekonań, nie afirmuje moich zachowań, ten który odważa się mieć swoje zdanie. Jak nie wiadomo co odpowiedzieć na krytyczne argumenty bądź konstruktywną krytykę, w obliczu bezradności stosuje się wygodne określenie "hejter". Wtedy już nie trzeba angażować się w dyskusję, bronić swojego zdania, wystarczy rzucić słowem "hejter" i pozamiatane. "Hejter" to ktoś niepodatny na tresurę, ktoś nie dający sobą manipulować, ktoś kto ma swoje zdanie i potrafi go bronić. A prawdziwymi HEJTERAMI są dziś ci którzy swoich adwersarzy obrzucają właśnie takim określeniem. 
MarzenaD Kowalska
1 października 2017, 12:37
Słowa ks. Sowy (tego, któy sutanny i koloratki się boi): "Nie dyskutować, zniszczyć".