Czy kobiety naprawdę dominują w Kościele?

(fot. shutterstock.com)

Wyniki raportu potwierdzają: kobiety dominują w życiu Kościoła. Przeważają w grupach duszpasterskich, Dominują, jeśli chodzi o praktykę modlitwy. Ale czy przekłada się to na ich obecność w edukacji kleryków? Co ten fakt mówi o duchowości Kościoła w Polsce?

Instytut Statystyki Kościoła katolickiego w Polsce opublikował raport na temat religijności i aktywności kobiet w Kościele katolickim w naszym kraju. Są to pierwsze w historii badania dotyczące tego tematu. Wykonano je na zamówienie Duszpasterstwa Kobiet KEP.

DEON.PL POLECA

Wyniki potwierdziły to, co widać gołym okiem: kobiety dominują w życiu Kościoła w Polsce. Przeważają w grupach duszpasterskich i to bez względu na charakter tych grup. Dominują, jeśli chodzi o praktykowanie i wierność osobistej modlitwie.

One najczęściej uczestniczą w Mszach oraz nabożeństwach i częściej się spowiadają. Częściej też przyjmują Komunię i coraz więcej z nich deklaruje, że jest to dla nich ważnym przeżyciem.

Kiedy zestawiam te dane ze sposobem formacji seminaryjnej, to dochodzę do wniosku, że te dwa elementy nie do końca do siebie pasują. Głównie z tego względu, że klerycy są formowani w środowisku prawie czysto męskim.

Kobiety, z którymi się stykają podczas przygotowania do święceń, to głównie sprzątaczki, kucharki, czasem pani na portierni (ale to rzadko).

Z całym należnym tym zawodom szacunkiem, ale klerycy uczą się, że a) kobieta jest do tego, żeby ich obsługiwać; b) w tym, co najważniejsze, a więc formacji duchowej i intelektualnej, nie ma sensu szukać autorytetów wśród kobiet.

A historia Kościoła pokazuje wyraźnie, że gdyby nie żeńska część wspólnoty wierzących, to np. w sferze rozwoju duchowości byłoby kiepsko. Często też Bóg wybierał sobie kobiety na prorokinie (jak chociażby Katarzyna ze Sieny, Brygida Szwedzka czy nasza Faustyna), czyli dawał im charyzmat nauczania.

Jeszcze jeden skutek prawie całkowitego usunięcia kobiet z formacji. Po sześciu latach funkcjonowania w wyłącznie męskiej grupie wielu świeżo wyświęconych diakonów i księży miewa objawy chłopaków zwolnionych po obowiązkowej służbie wojskowej do rezerwy - wreszcie wolni! I wtedy trafiają do środowiska, które kapie estrogenem. A my się dziwimy, że spora część młodych księży ma problemy z zachowaniem celibatu, nie wspominając o czystości seksualnej.

Wrócę więc jeszcze raz do postulatu, który już kiedyś wysuwałam: niech o tym, że ktoś wykłada w seminarium, decyduje jego poziom wiedzy i zdolności dydaktycznych, a nie płeć czy fakt posiadania prawa do noszenia koloratki.

Niech kobiety czasem głoszą klerykom rekolekcje, niech klerycy mają część zajęć ze świeckimi studentami (i studentkami). I co z tego, że część być może zrezygnuje ze święceń? Może lepiej, żeby zrobili to przed, a nie po ich otrzymaniu?

Druga myśl, jaka mi się nasunęła po lekturze, wynika z proporcji między liczbą kobiet i mężczyzn chodzących do kościoła. Uzyskano bardzo ciekawe wyniki. Okazuje się, że mniejsza religijność w danej diecezji nie ma wpływu na liczbę kobiet, za to powoduje "wyciekanie" z Kościoła mężczyzn.

Twórcy raportu sugerują, że wynika to z charakteru męskiej duchowości, która ma być bardziej oparta na wierności wychowania wyniesionego z domu i nacisku otoczenia. W tym świetle panowie jawią się jako oportuniści i osoby zbyt leniwe, by dokonywać refleksji nad treścią wychowania, jakie wynieśli z domu.

Zapewne jest to część prawdy. Osobiście dorzuciłabym jeszcze kilka detali: mężczyźni chętniej angażują się w te sprawy, które ich samych dowartościowują. Jeśli będą mieli poczucie, że np. niesienie baldachimu nad Najświętszym Sakramentem w Boże Ciało jest powodem do dumy, będą o to rywalizować.

Nie pójdą za księdzem, który będzie na ambonie "kwilił" słodkim głosem o miłości. Jednak jeśli ten ksiądz będzie wyrazisty, będzie mówił rzeczy dotykające ich życia, będzie pokazywał, że Bóg to Moc - nawet jeśli Moc miłości - to pójdą za nim. Myślę, że na tym zresztą zasadza się powodzenie takich kaznodziejów jak o. Adam Szustak czy o. Grzegorz Kramer.

Mężczyźni potrzebują też konkretu, czegoś, czego wykonanie daje namacalne efekty. Często panowie, którzy całym sercem i ze wszystkich sił angażują się w budowę kościoła w parafii, potem nie potrafią znaleźć w nim miejsca.

Myślę, że do proboszcza należy znalezienie dla nich przestrzeni takiego właśnie konkretnego zaangażowania. A jeśli do kościoła wrócą mężczyźni, to będą przychodzić także kobiety.

Wreszcie rzecz ostatnia - z badań wynika, że kobiety najczęściej angażują się w parafiach we wspólnoty związane z liturgią. Przyznam, że mnie to zdziwiło. Zapewne chodzi o chóry, schole, ale też pewnie służbę liturgiczną. I przyznam, że nieco mnie to niepokoi. Boję się liturgii skrojonej wyłącznie pod kobiecą wrażliwość.

Moje obawy dotyczą tego, że zwiększy ona migrację panów pod kruchtę, potem za drzwi, a potem pod płot ogrodzenia i tak dalej. Wielu mężczyzn, którzy zamienili mszę posoborową na trydencką, jako motywację podaje właśnie to, że liturgia w rycie zwyczajnym stała się według nich przegadana komentarzami, do niestrawności posłodzona naiwnymi piosenkami i przeładowaną estetyką wystroju. Oni woleliby prościej, bardziej bezpośrednio i żeby to jeszcze skłaniało ich do myślenia.

A jak wspomniałam wyżej, to właśnie mężczyźni wyznaczają trend i jako pierwsi opuszczają wspólnotę, rezygnując z praktyk. Lepiej jest dostosować się do ich wrażliwości niż kobiecej.

Na koniec chcę pogratulować twórcom raportu: dr Marii Rogaczewskiej (jest kobietą, więc daję jej pierwsze miejsce, mimo że nie jest wymieniona jako autorka opracowania), ks. Wojciechowi Sadłoniowi SAC i mgr. Robertowi Stępisiewiczowi. Bardzo interesująca lektura.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Czy kobiety naprawdę dominują w Kościele?
Komentarze (12)
KB
Kasia Brzez
10 listopada 2015, 13:35
Witam. Kobiety, zróbmy coś z tym. Tego, co tu piszą niektórzy mężczyźni, po prostu nie da się czytać i na innym, niezwiązanym z religią forum czy portalu, takie komentarze odbiłyby się czkawką autorom. Artykuł jest bardzo interesujący i autorka wysnuwa ciekawe wnioski - to duży krok do przodu, w ogóle odważyć się skomentować taki raport na portalu katolickim, a na dodatek jeszcze coś dać pod rozwagę, zaproponować. Niestety, pod koniec mamy już do czynienia z ostrym hamowaniem, i zamiast brnięcia dalej w temat: "co możemy robić w Kościele my, kobiety z wiedzą, wykształceniem, zaangażowane w formację", skręcamy w temat: "co możemy zrobić, by naszym mężczyznom bardziej się podobało"...
TP
Tomasz Pierzchała
12 listopada 2015, 01:43
A  cóż jest takiego złego w kobiecych dywagacjach na temat:" co możemy zrobić, by naszym mężczyznom bardziej się podobało? Prezpraszam ale nie mogę kontuuować z powodu nagłego ataku czkawki  
PG
Pawel G
10 listopada 2015, 08:59
"Wrócę więc jeszcze raz do postulatu, który już kiedyś wysuwałam: niech o tym, że ktoś wykłada w seminarium, decyduje jego poziom wiedzy i zdolności dydaktycznych, a nie płeć czy fakt posiadania prawa do noszenia koloratki." No tak, niedługo pewnie usłyszymy, że o dopuszczeniu do nauczania w seminarium nie powinna decydować orientacja seksualna, tylko wiedza. Zresztą taki postulat jest w niektórych krajach nie tylko stawiany, ale i realizowany. I mamy potem różnych Charamsów. "Niech kobiety czasem głoszą klerykom rekolekcje, niech klerycy mają część zajęć ze świeckimi studentami (i studentkami). I co z tego, że część być może zrezygnuje ze święceń?" Czemu nazywać to "rekolekcjami"? Nie można od razu powiedzieć, że chodzi o schadzki? Byłoby przynajmniej prosto z mostu, a więc uczciwiej, anie tak pokrętnie. Św. Paweł jednak mówi: "Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych" Czyli musimy się o ten skarb troszczyć i go chronić, a nie wydawać na pastwę rozpusty i cudzołóstwa. Deon staje się tubą lewackich pomysłów na Kościół, tutaj w wydaniu feministycznym.
9 listopada 2015, 15:49
Jak ktoś prawdziwie spotyka Boga w życiu to przyciąga do siebie ludzi, obojętne czy jest to kobieta czy mężczyzna. Ojciec Adam Szustak i Ojciec Grzegorz Kramer to mężczyźni, którzy spotkali i spotykają Boga na codzień w swoim życiu. To widać i słychać i czuć, to jest po prostu żywe. Ojciec Adam to istny wulkan radości, która wręcz obezwładnia, a do tego ma bardzo sympatyczną twarz i piękny uśmiech. Ojciec Kramer powinien uważać na dziewczyny bo ma też ładny uśmiech i głos , który dzieczynom się podoba:-)) Lubię ich obydwu i chociaż jestem stu procentowym facetem podobają mi się w sensie jako osobowości ale wizualnie też ;)) A co, nie wolno?:)
KJ
k jar
9 listopada 2015, 12:39
Oczywiście cieszyć się należy z podjetych przez ISK badań (spóźnionych mocno!), ale pierwsza jaskółka wiosny nie czyni. Poza tym statystyka może wypaczać i to bardzo rzeczywisty obraz Kościoła w Polsce: to, że kobiety uczestniczą w nabożeństwach, działają w scholi czy modlą się na różańcu to tylko element kultury religijnej (może tradycji, może przywyczajenia, może osobistego wyboru), ale nic nam nie mówi o FORMACJI, czyli stanie wiary, jej dynamice. Podobnie jest z męską religijnością: badanie jej przez pryzmat mszy trydenckich czy specjalnych mszy dla mężczyzn, to zupełne nieporozumienie. W Polsce aktywność formacyjna katolików jest słaba (w odróźnieniu od czasów przedwojennych czy zaraz po wojnie): raport to też pokazuje, że kobiety w nikłym stopniu biora udział w organizacjach typu formacyjnego, czy to ruchów katolickich, jak neokatechumenat czy stowarzyszeń zawodowych, jak związki katolickich położnych. Podobnie z mężczyznami: gdzie im dziś do tych panów z Sodalicji Mariańskiej czy Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej, którzy co tydzień musieli składać raporty z pracy nad sobą, wykazywać aktywność społeczną. Nie tworzy się dziś wielkich podręczników formacyjnych jak Włodzimierza Okońskiego, lekarza, potem marianina, "Wielka tajemnica" - szkoda, że się nie wznawia, bo napisany w 1940 roku nic nie stracił na aktualności, ostatnie wydanie w kraju w 1947 roku. Nie mówmy o stanie polskiej religijności, kiedy jej nie ma. Ewentualnie coś mozemy powiedzieć o religijnosci pojedynczych osób, ale takich badań się też nie prowadzi. Nie opłacalne i napewno nie mogą być oparte na samodeklaracjach typu "czy wierzy Pan/Pani w zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa".
9 listopada 2015, 12:18
Reasumując: Gdyby mężczyżni częsciej stykali się z kobietami na studiach, mieliby mniejszą ochotę spotykać sie z nimi po studiach? Ha, ha - w zasadzie to zjawisko nieźlew widać na kierunkach innych niż seminarium duchowne. Zachwytu nad o.Kramerem (czy też pododobnym w sposobie rozmowy o.Mądelem) nie rozumiem - duszpastrestwo internetwe w stylu: przywalę Ci na forum, bo  mi i tak nie podskoczysz jakoś nie kojarzy mi się z właściwym wzorcem męskim.
jazmig jazmig
9 listopada 2015, 10:41
Co ma piernik do wiatraka, a obecność kobiet na nabożeństwach do tego, kto ma szkolić kleryków? Katolickie(?) feministki! Przestańcie się wreszcie ryć na stanowiska w Kościele, bo Kościół nie jest po to, żeby zaspokajać ambicje bab, które mają ambicje, ale nie posiadają wiedzy, ani zdolności.
9 listopada 2015, 21:42
Jest dużo kompetentnych kobiet. Sama męska linia to jest zubożenie nauczania o połowę człowieczeństwa. Tak samo jak tylko żeńska. Należy czerpać z bogactwa wyjątkowości współdziałania, współpracy obydwu płci.
TP
Tomasz Pierzchała
10 listopada 2015, 01:08
Jaki niedzisiejszy ten św.Paweł gdy pisał:"Niech milczy kobieta w kościele"
10 listopada 2015, 07:14
Czy tylko ten fragment wyrywasz z kontekstu kulturowego tamtych czasów (bo tak Ci najłatwiej zamknąć kobietom buzie), czy tak samo dosłownie interpretujesz każdy inny fragment Pisma Św.?
TP
Tomasz Pierzchała
12 listopada 2015, 01:30
Żeńska linia nauczania, współpraca obydwu płci w nauczaniu... No dobra...podpadłeś żonie? 
TP
Tomasz Pierzchała
9 listopada 2015, 10:10
Dobre...Niech się klerycy napatrzą w seminarium, to w kapłaństwie nie będą mieli ochoty. Przypominam również autorce,iż dominujący wpływ na synów mają ich matki.Warto by więc zastanowić się nad ich kondycją duchową skoro synowie wolą iść na piwko, niż do kościoła. Na mszę trydencką chodzą pospołu i mężczyźni i kobiety.Niedomagania NOM łączą obydwie płcie. Oo. Szustak i Kramer faktycznie są popularni.Pamiętamy o nich po każdym artykule