Czy koronawirus zmieni Kościół w Polsce?

(fot. Josh Applegate / Unsplash)

To nieco przewrotne stwierdzenie, bo jaką szansę można dostrzec w chorobie, która zabija? A jednak jest szansą. W wielu miejscach Kościół wyjdzie z tego umocniony. Pełen duszpasterskiego zapału i troski o człowieka.

Od kilku tygodni świątynie w Polsce nie wypełniają się tak jak w każdą niedzielę. Księża odprawiają msze św. bez udziału wiernych – co najwyżej z udziałem skromnej delegacji, tych którzy złożyli intencję. Ludzie tęsknią za liturgią, za komunią świętą. Tęsknią za kontaktem z kapłanem. Jedni w sakramencie pokuty, inni podczas spotkania parafialnej wspólnoty, jeszcze inni po prostu za człowiekiem.

Często w tych dniach czytam, że koronawirus jest dla Kościoła szansą. To nieco przewrotne stwierdzenie, bo jaką szansę można dostrzec w chorobie, która zabija? A jednak jest szansą. W wielu miejscach Kościół wyjdzie z tego umocniony. Pełen duszpasterskiego zapału i troski o człowieka. O ubogiego, o staruszkę z drugiej ulicy, sąsiada czy sąsiadkę z tej samej klatki, księdza, siostrę zakonną. W wielu miejscach w parafialnych wspólnotach pojawi się nowy duch. W internecie pełno w tych dniach o duszpasterzach, których nie zadowala siedzenie na kanapie. Świadczą o tym przeróżne podejmowane przez nich inicjatywy. Poczynając od nabożeństw transmitowanych on-line z parafialnych świątyń, które są nie tylko techniczną odpowiedzią na potrzeby wiernych, ale także znakiem łączności duszpasterzy z ludźmi, znakiem pamięci; poprzez internetowe rekolekcje, telefony wsparcia, szeroko kolportowane informacje o możliwości umówienia się na indywidualną spowiedź w salce katechetycznej czy też na parkingu, organizację pomocy dla potrzebujących, objazdy parafii z Najświętszym Sakramentem, na różnych pomysłach obejścia zakazu odprawiania mszy dla maksymalnie pięciu osób kończąc. Tak, niektóre propozycje ocierają się o śmieszność, ale są. Ktoś przynajmniej podejmuje jakieś próby.

DEON.PL POLECA

Ale w wielu miejscach pandemia pozornie niczego nie zmieni. Przejdzie i wszystko zostanie tak jak było, wróci do dobrze znanych kolein. Liczne są parafie, w których proboszczowie zamknęli się na plebaniach niczym apostołowie po zmartwychwstaniu „z obawy przed Żydami”. Nie wykazują żaden inicjatywy, w żaden sposób nie próbują dotrzeć do wiernych z jakąkolwiek informacją. Ok. Niektórzy być może są „starej daty” i nie potrafią ogarnąć internetu. Ale przecież jest wielu ludzi młodszych, którzy potrafią takie rzeczy zrobić. Trzeba dać im sygnał. Tymczasem proboszczowie bezradnie opuścili ręce i utyskują tylko, że rządowe zakazy są bez sensu a oni nie mają z czego zapłacić za prąd. Nigdy w ten sposób nie zbuduje się wspólnoty. Znam takie miejsca, w których do dziś panuje przekonanie, że ludzie dadzą i jakoś to będzie. Nie będzie.

Pandemia odsłoniła wiele bolączek Kościoła. Liczne w internecie dyskusje o formach przyjmowania komunii świętej ujawniły m.in. niską świadomość religijną Polaków. Wiara w prywatne objawienia, dziesiątki mających rzekomo uzdrawiającą moc łańcuszków modlitewnych, uwidoczniły naszą powierzchowność. Wielu z nas Boga traktuje jak Wielkiego Maga. Właściwie nie wiemy w co wierzymy. Nie zastanawiamy się nad tym. Nie stawiamy takich pytań. Wszyscy. My świeccy wypełniamy swój katolicki obowiązek i w niedzielę do kościoła chodzimy. Księża dostarczają nam usług, bo dla wielu kapłaństwo stało się rzemiosłem. I tak się to kręci. Bez pytań, bez głębi.

Teraz wielu z nas pyta o to, gdzie jest Bóg? Czym zasłużyliśmy na taką karę? Zdajemy się prosić, by Bóg oddalił od nas ten kielich. A może On daje nam znak, że się – jak to doskonale określił papież Franciszek – pogubiliśmy. Że musimy się po prostu obudzić. Wierni księży, księża wiernych. Jesteśmy przecież wspólnotą. Jeden jest za drugiego odpowiedzialny. „Jeden drugiego brzemiona noście”. Teraz widać bardzo ostro o co w tym wszystkim chodzi. Dlatego jestem pełen podziwu dla tych, którzy w tym czasie podjęli wyzwanie. Nie zasiedli w fotelach przed telewizorem, ale zastanawiają się nad tym jak być Kościołem bez kościoła. Analizują co trzeba zrobić, próbują wychodzić do ludzi, są. Kościół po pandemii będzie inny. Nic już nie będzie takie samo. Bardzo w to wierzę.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy koronawirus zmieni Kościół w Polsce?
Komentarze (10)
ŁL
Łukasz Lipiński
17 kwietnia 2020, 11:36
Nie wiadomo, o ile spadły dochody z tacy, ale ISKK podał że wskaźnik dominicantes spadł w marcu z do 4,4%. W 2018 r. ten wskaźnik wyniósł średnio 38,2%, mamy więc spadek niemal dziesięciokrotny. Nawet zakładając, że część parafian wpłaca datki poprzez przelewy, dla wielu parafii oznacza to poważne problemy finansowe. Z ostatnich przekazów rządu wynika, że pewne obostrzenia zostaną utrzymane aż do wynalezienia szczepionki, co w najlepszym razie potrwa kilka miesięcy, a możliwie że kilka lat. Zakładając, że ograniczenia dla liczby wiernych na mszy zostaną zniesione lub złagodzone, i tak należy przewidywać że wskaźnik dominicantes szybko nie wróci do dawnego poziomu (jeżeli wróci w ogóle), bo przecież cały czas będzie nadawany przekaz "nie wychodź z domu, jeżeli nie musisz", "unikaj zgromadzeń". To nie jest coś, na co wystarczy organizacja transmisji mszy w internecie, czy zwiększenie aktywność w społeczności wiernych.
AS
~Antoni Szwed
14 kwietnia 2020, 22:06
Nie da się stworzyć na dłuższy czas Kościoła internetowego. To szkodliwa iluzja. Internet nie zapewnia pełnego uczestnictwa w ofierze mszy św. Laptop czy telewizor nie mogą zastąpić aktywnego przebywania w świątyni Boga (oczywiście tam, gdzie jest tabernakulum). Nie da się na dłuższy czas zastąpić rzeczywistej komunii świętej "komunią duchową", w której bardziej doświadcza się własnego "ja" niż Boga. Przez telewizor nie uczestniczy się również we wspólnocie parafian. Siłą rzeczy (niezależnie od intencji duchownych) telewizor (laptop) "daje" widowisko, nie uczestnictwo, przez co takie "nabożeństwa" łatwo mogą się "opatrzyć", znudzić i w efekcie prowadzić do wyprowadzania ludzi z Kościoła.
AE
~Adam Ewa
15 kwietnia 2020, 08:22
Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? (1Kor 3,16). . 24 Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką (Dz.17, 24). Jeśli ktoś uczestnictwo we wspólnocie parafian realizuje tylko przez chodzenie do kościoła, to nie wie, czym jest wspólnota. Komunia duchowa w cudzysłowie, to niestety wiele wyjaśnia. Ludzi z Kościoła wyprowadzają takie przykłady, jak pana, panie Antoni.
AS
~Antoni Szwed
15 kwietnia 2020, 15:48
Nie jestem protestantem, więc nie interesuje to, jak oni czczą Boga. Pan Jezus Chrystus jest obecny w tabernakulum w kościele. W każdej świątyni katolickiej poświęconej Bogu powinno być tabernakulum. Chrystus nie jest obecny w moim laptopie ani w telewizorze. Czym innym jest rozumienie Boga w świecie, który Bóg stworzył, a czym innym szczególna obecność Chrystusa w tabernakulum.
AE
~Adam Ewa
16 kwietnia 2020, 08:08
Tak, to widać w pana wypowiedziach, że nie interesują pana jego bliźni. Pana interesują wyłącznie przedmioty. Chrystus nie jest obecny ani w laptopie ani telewizorze, On jest tam: . 20 gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich» (Mt.18,20), nawet jeśli są zgromadzeni w Jego imię przed telewizorem. Nie wierzy pan Panu Jezusowi??? Szkoda.
JN
~Jan Nowak
14 kwietnia 2020, 20:43
Jeśli ktoś urządza duszpasterskie fajerwerki i popisy nie słuchając swojego Biskupa, to co z niego za duchowny? Biskupi zabronili poświęcania pokarmów w każdej formie, ale znaleźli się gwiazdorzy, którzy te zakazy łamali. Prymas Wyszyński w okresie internowania nie kombinował, jakby tu oszukać ubeków tylko w pokorze powiedział, że więcej robi dla Kościoła cierpiąc i modląc się niż organizując duszpasterskie eventy
14 kwietnia 2020, 17:14
PS Doceniam fakt dopuszczania w komentarzach na Deonie krytyki "Deonowego nauczania", ale to zdecydowanie za mało.
14 kwietnia 2020, 17:12
Dla wielu wierzących epidemia będzie czasem oczyszczenia, nawrócenia i wzrostu wiary, nadziei i miłości. Zasadniczo jednak znaków wielkiej zmiany nie widać. Jednym z powodów jest zamykanie się we własnych środowiskach, przekonanie o pozytywnym, a nawet "jedynie słusznym" charakterze swoich postaw i przekonań, połączone z brakiem choćby prób zrozumienia innych oraz kiepską intelektualnie (m.in. z racji jednostronności) polemiką z poglądami leżącymi w sprzeczności. Jednym z przykładów tego rodzaju środowisk jest Deon - chociaż zdążają się czasem chlubne wyjątki. Im większą siłę mają w Kościele takie środowiska, tym bardziej lokalny Kościół jest podzielony.
MW
~Maciej Wylężek
14 kwietnia 2020, 14:57
A może ktoś z parafian powinien wyjść z propozycją do proboszcza, który chociażby z racji metryki może "nie ogarniać" Internetu i jakoś się zaangażować, pomóc? Skoro, jak mówił Benedykt XVI ksiądz nie ma być specjalistą od budownictwa, to może niekoniecznie musi on być specjalistą od tworzenia stron internetowych, animacji komputerowej, czy czego tam jeszcze? A poza tym, patrząc na przekrój parafian, którzy w normalnych czasach systematycznie uczęszczali do naszej świątyni nie sądzę, żeby oczekiwali, że proboszcz będzie się z nimi komunikował za pomocą facebook'a (o ile w ogóle wiedzą co to takiego). Skoro Pan redaktor tak krytykuje kapłanów, to może deon uruchomi dla duchowieństwa jakiś elektroniczny kurs w rodzaju: "Facebook dla parafiii", lub "Jak ewangelizować w czasach zarazy"?
KS
Konrad Schneider
14 kwietnia 2020, 14:33
Dziekuje Panu za ten artykul. Ja tez z calego serca marze i modle sie o to, zeby ten Kosciol po epidemii byl inny!