Czy pragniemy pojednania z luteranami?

Karol Wilczyński

Czy katolicy w Polsce zadają sobie to pytanie? Czy wolimy zastąpić tę kwestię "problemami" typu Halloween czy islamizacja Polski? Być może umknęło nam, że Amerykańscy biskupi zrobili coś, co może stanowić krok do pełnego zjednoczenia.

W 50. rocznicę podjęcia dialogu ekumenicznego między luteranami a katolikami podpisana została wspólna deklaracja amerykańskich biskupów dwóch Kościołów: katolickiego i luterańskiego.

Wymienia ona 32 punkty, w których doszło do pełnej zgody między dwoma wspólnotami. Jak wskazują jej autorzy, ten niezwykły tekst ma przygotować wiernych do 500-lecia reformacji. Obchody rocznicy (która w Polsce spotyka się raczej z niechęcią katolików) odbędą się w 2017 roku.

To na razie tylko 32 punkty, ale autorzy deklaracji wskazali również możliwości rozwiązania kolejnych kwestii spornych, gdzie potrzebne są dodatkowe "badania, wyjaśnienia i dialog".

Nic dziwnego, że taka deklaracja powstała w kraju, w którym liczba wspólnot chrześcijańskich liczona jest w tysiącach. Będąc w Stanach, łatwo spotkać osoby, które korzystały z "usług" rozmaitych Kościołów, a nawet religii. To taka amerykańska wersja "churchingu".

Nie bądźmy zdziwieni, że katolicy (podobnie jak luteranie) bardzo często są postrzegani jako jedna z "opcji" - i to bynajmniej nie ta najlepsza czy "najnormalniejsza". Jako wspólnota Kościół katolicki ma w wielu miejscach raczej złą opinię. Oskarżenia o zabobony, wyśmiewanie "dziwnych obrzędów" (o gorszych nie wspominam) zdarzają się dosyć często.

Ale czy katolicy traktują protestantów lepiej? Czy nie ma w nas często ducha wyższości, a nie braterstwa? Wielokrotnie przecież spotykamy się z duchem potępiania "heretyków", którzy zniszczyli "prawdziwą wiarę".

Różnorodność wśród amerykańskich chrześcijan ma jednak swoje plusy - choćby to, że katolikom o wiele łatwiej jest się skupić na sprawach najważniejszych: na treści naszej wiary, na jej istocie.

"Wierzę w Boga, Jezusa Chrystusa" - co to znaczy? Czym jest katolicka liturgia lub inne sakramenty? To, że często nie są one praktykowane i dostępne w innym Kościołach, skłania do ciągłego zadawania sobie tych pytań.

Czy rzeczywiście tak wielu katolików w Polsce zadaje sobie to pytanie? Jak często zastępujemy tę kwestię "problemami" typu Halloween czy islamizacja Polski?

Duch wspomnianej deklaracji idzie w poprzek takim schematom - to tak naprawdę świadczy o jego wyjątkowości. Nie podaje on prostych rozwiązań, ale jasno daje do zrozumienia: jeśli nie popracujemy, jeśli nie zbadamy pewnych kwestii, to droga do zjednoczenia zostanie zamknięta.

Z drugiej strony, autorzy deklaracji są świadomi, że choć doktryna obu Kościołów została wyrażona jasno, to osiągnięcie jedności i "pokoju w obliczu jedynego Boga" (Evangelii gaudium, 244) nie jest już ani takie proste, ani oczywiste. Dostrzegają jednak, że najważniejsze jest samo pragnienie czy też "duch" zjednoczenia.

Autorzy, zamiast radykalnego dzielenia, podkreślania różnic, postawili przede wszystkim na to, co łączy. Tym samym otwarcie i stanowczo stwierdzili, że ich rolą - jako hierarchów dwóch wspólnot - jest droga do jedności.

Co więcej, podkreślili, że sam Bóg pragnie jedności. Przytoczyli słowa św. Bazylego, wielkiego ojca Kościoła: "Sądzę, że jedynym celem wszystkich, którzy prawdziwie służą Panu, powinno być przywrócenie do jedności tych Kościołów, które w różnych okolicznościach oddzieliły się od siebie" (List 94).

Deklaracja, jak wskazują jej autorzy, ma na celu pokazać, jak 50 lat dialogu ekumenicznego zbliżyło do siebie dwie wspólnoty: luteran i katolików - i to w trzech kluczowych kwestiach: Kościół, duszpasterstwo, Eucharystia.

Najciekawsze jest jednak samo podsumowanie. Biskupi zachęcili bowiem świeckich i duchownych obu Kościołów do tego, by wspólnie się modlili, służyli sobie oraz rozważali kwestie nadal dyskusyjne, prowadząc zarazem wspólne projekty edukacyjne.

Oczywiście, w duchu jedności, choć wspólna Eucharystia (poza tzw. wypadkiem communicatio in sacris) nie jest jeszcze w pełni możliwa. Mam jednak nadzieję, że deklaracja okaże się pierwszym małym krokiem, który wzbudzi również nasze pragnienie zjednoczenia, stając się początkiem czegoś naprawdę wielkiego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy pragniemy pojednania z luteranami?
Komentarze (77)
Andrzej Ak
8 listopada 2015, 20:29
A ja bym postawił nieco inaczej pytanie: Czy Bóg pragnie pojednania pomiędzy wszystkimi odgałęzieniami Chrześcijaństwa? Obserwując jak Duch Boży działa po przez wielu wyznawców, różnych odłamów Kościoła Chrystusowego stwierdzam, iż TAK. Bóg pragnie abyśmy WSZYSCY odnaleźli wspólny język dialogu, a przede wszystkim drogę wspólnej modlitwy i wspólnego działania. To, że na przestrzeni dziejów wiele różnych wspólnot chrześcijańskich i kościołów wypracowało swoje indywidualne obyczaje jak np folklor religijny i inne, nie oznacza iż w obliczu Boga jesteśmy gorsi lub lepsi. Wszyscy czerpiemy "wodę życia" z jednego strumienia Łask Bożych i wszyscy w jakimś stopniu stanowimy jedno ciało w Chrystusie Panu. Jeśli ktoś w to wątpi polecam modlitwy do Ducha Świętego o właściwe rozeznanie w tej kwestii. Co do poglądu na nasze, moje (katolickie, protestanckie, ...) itd to trzeba zauważyć, iż takie postrzeganie wiary graniczy lub nawet jest tożsame z fundamentalizmem religijnym. A tego zjawiska Bóg nigdy nie pochwalał, co wyraźnie możemy odczytać na Biblijnej postaci Jonasza. Czy mamy więc dążyć do zjednoczenia Katolicyzmu z innymi odłamami Chrześcijaństwa? Sądzę, iż TAK, ale nie samotnie lecz z Duchem Bożym jako Przewodnikiem, czasami nawet mocno ponad naszymi (ludzkimi) podziałami.
M
Milosc
8 listopada 2015, 10:29
Duch zjednoczenia owszem działa łącząc i na tej zasadzie można powiedzieć utworzono ONZ, UE, NATO i wszelkie inne systemowe konstrukty ale to są FIZYCZNE bloki.   Prawdziwy Duch zjednoczenia działa kiedy ludzie wiedzą, że są ze sobą DUCHOWO połączeni. A SĄ - tylko nie wiedzą / nie pamiętają o tym. Jesteśmy JEDNYM. Jezus nauczał: "Co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Jesteśmy Jego uczniami, Jego naśladowcami, więc przyjmijmy Jego świadomość, myślmy jak On, stawajmy się Nim, bądźmy Nim. Co komuś uczynimy - sobie czynimy, więc "miłujcie bliźniego swego jak siebie samego". Dlaczego? Bo on jest tą cząstką nas, która w nas żyje, która wraz z nami realizuje nasz cel w tym konkretnym życiu. Jak spojrzymy bliźniemu w oczy, to ujrzymy zwierciadło naszej DUSZY. Wszyscy współpracujemy na naszej drodze ewolucji jak jeden żywy Organizm. Jest Jeden Bóg, a więc jedno Życie Wieczne w każdym z nas. To jest ten DUCH JEDNOŚCI i tak pojmując, owszem - staje się to początkiem czegoś naprawdę wielkiego.
TP
Tomasz Pierzchała
8 listopada 2015, 11:30
Nie pamiętają?A kiedy zapomnieli?
8 listopada 2015, 11:36
Jak się urodzili.
8 listopada 2015, 12:34
Życie to nie szkoła Karmel, a przypominanie sobie tego skąd przyszedłeś i o czym musiałeś zapomnieć, by na nowo się narodzić. To Boży zamysł - kolejny etap na drodze wiecznego rozwoju.
LS
le sz
8 listopada 2015, 15:16
A ta ciągle z tą swoją bredniologią. Apage satana!
TP
Tomasz Pierzchała
8 listopada 2015, 15:53
Czyli jako nasciturus jeszcze pamiętałaś?Cóż takiego więc się z Tobą stało w momencie narodzin...?  
TP
Tomasz Pierzchała
8 listopada 2015, 16:02
Twój bóg doświadcza więc człowieka nagłą sklerozą, która jest dodatkową karą za to,że kiedyś tam "zasłużył sobie" na powtórne narodziny.Homo scleroticus.  
9 listopada 2015, 07:21
Myślałam, że wierzysz w jednego Boga?
TP
Tomasz Pierzchała
9 listopada 2015, 09:02
Ależ Miłość.W Ciebie nie muszę wierzyć bo wiem,że jesteś.Aby jednak nie było wątpliwości proponuję abyś zmieniła nick na "bóg"
9 listopada 2015, 16:43
A widzisz, i tu się ujawnia słabość wiary. We mnie nie musisz wierzyć, bo wiesz, że ja jestem. A w Boga wybierasz wierzyć, bo nie wiesz na pewno czy jest. Wierzysz na wszelki wypadek i bo tak zostałeś nauczony. Zgadza się?  Proponuję Ci zatem podstawić Życie pod słowo Bóg i w ten sposób będzie dla Ciebie jasne, że jest. Równie dobrze możesz spróbować z Miłością, Radością, Cierpliwością, Spokojem i czym zechcesz.  Tyle razy słyszałeś "Bóg jest Miłością" i nadal tego nie usłyszałeś? Czy Miłości zależy, byś w Nią wierzył? Nie. Masz Ją w sobie i albo ją czujesz albo nie. Czy Życiu zależy, byś w nie wierzył Też nie. Masz Je w sobie i już. Wszystko jednak od Ciebie zależy, co Ty z Nim robisz, jak Nim kierujesz. Od Ciebie zależy czy będziesz miłość wysyłał, szerzył, miłością emanował czy wolisz ją po prostu schować do kieszeni. Co wysyłasz do Ciebie wraca. W tym przejawia się właśnie Boża sprawiedliwość. :-) 
9 listopada 2015, 16:52
A, i w siebie też nie musisz wierzyć, bo przecież wiesz, że jesteś. :) I Jezus w siebie też nie wierzył, bo wiedział, że jest. Jak wiesz On nie wierzył w jakiegoś osobowego Boga. Nie mówił "O Jahwe, kocham Cię i padam przed Tobą na kolana" Dlaczego? Ponieważ wiedział, że jest Jednym z Nim, Jednym z Ojcem, a więc z Życiem, z Miłością, a więc z tym, co było W NIM.  Czy teraz rozumiesz, co znaczy "Ja i Ojciec Jedno jesteśmy? Czy teraz rozumiesz co znaczy "Ty i Ojciec Jedno jesteś", Karmelu? 
TP
Tomasz Pierzchała
9 listopada 2015, 18:36
Czy Ty uwierzyłaś na słowo matce kto jestTwoim ojcem czy też pobiegłaś to sprawdzić? A jeśli uwierzyłaś to czy uczyniłaś to na wszelki wypadek? Jeśli tak to co sądzić o Twoich relacjach osobowych z innymi ludźmi? Jeśli one są chore to trudno się dziwić,że trudno Ci zaakceptować istnienie Boga osobowego. Jeśli one są chore to trudno się dziwić, iż uciekasz w bezosobowy Absolut, któremu przydajesz terminy Miłość,Radość,Cierpliwość etc etc. Faktycznie jest to to czego brakuje Ci w relacjach z osobami. W rzeczywistości istnieja realne byty z którymi winnaś budować relacje osobowe.Jednym z tych bytów jest też Bóg.
LS
le sz
9 listopada 2015, 18:54
Ależ ona nie mówi o bezosobowym absolucie. Ona po wielokroć jednoznacznie oznajmiała, że to ona jest tym osobowym absolutem, że  ten aosolut i ona to jedno.
M
Milosc
9 listopada 2015, 23:17
Z pewnością wiesz o tym, że są dzieci, które długo żyją w przekonaniu, że ten jest ich ojcem a ta matką i dopiero w swoim czasie dowiadują się, że były adoptowane, prawda? Rozszerzając jednak temat - możesz wierzyć w cokolwiek i w kogokolwiek, ale zawsze pozostanie to jedynie pewne wyobrażenie, pewien koncept, pewne przyjęte na wiarę, na słowo założenie poparte mniej czy bardziej wiarygodnymi relacjami innych osób - nawet nazwanymi świętymi, papieżami, autorytetami i kogo tam jeszcze można podać, by uwiarygodnić jakąś ideę, a ich relację "objawieniem". I wiesz też dobrze, że to, co dotąd zdawało się/było dla kogoś wiarygodne może się potem okazać blefem, gdy np. ktoś przeprowadzi nowe badania w danej sprawie. I dlatego ja (inaczej niż Kościół) podsuwam Ci tu nie kwestię wiary w kogoś kim on jest (w relacji Ja Karmel vs On/Ona) a kwestię poznania siebie samego.  Po co? Ano, byś Ty sam odpowiedział sobie na pytanie "Kim Ja Karmel Jestem w istocie". Ty nie masz zastanawiać się nade mną i nad moimi relacjami, bo do niczego nie jest Ci to potrzebne - będziesz w coś wierzył albo nie, będziesz pisał jeśli, gdyby, będziesz sobie tworzył w głowie wyobrażenia (albo i nie) - i po co Ci to? Do czego miałoby Ci to być potrzebne? To kim ja jestem (czy ktokolwiek o kim pomyślisz) może być nazwane tutaj, mieć znaczenie w relacjach doczesnych, ale nie niesie ostatecznie żadnego znaczenia dla Ciebie. Znaczenie dla Ciebie niesie określenie siebie samego, dotarcie do siebie, powrót do źródła, nawrócenie i jak to jeszcze można nazwać.
9 listopada 2015, 23:19
c.d. Jednak jeżeli nadal wybierasz wierzyć w jakiś osobowy Absolut, to musisz też mieć pewne wyobrażenie co do niego - jak on wygląda, co mówi, jakich słów używa, może nawet w jakim języku, jak się komunikuje, z kim się komunikuje, kiedy się komunikuje, przez kogo się komunikuje i dlaczego przez nią/niego a przez Ciebie nie itp. Potrafiłbyś narysować portret, może być nawet psychologiczny tej Absolutnej Osoby? Przypuszczam że wierząc, że Jezus jest jedynym Bogiem, narysowałbyś właśnie Jego i obdarzył Go wszelkimi wzniosłymi słowami, wartościami i uczuciami. No ok, i co dalej? Minęło ponad 2000 lat, a Ty dalej będziesz czekał i wierzył, że może tym razem za Twojego życia jakoś się ludziom na niebie objawi, tak samo ubrany jak na obrazku, w tych samych długich włosach i będzie mówił to samo co wtedy np. "Ja i Ojciec Jedno jesteśmy"? I co byś zrobił? Padłbyś na kolana, bo powiedział to samo? Olaboga, tego potrzebowałbyś do swojej wiary by coś zmienić w swoim życiu? A jakby powiedział coś innego np. "Ty Karmel i Ojciec Jedno jesteście", to też byś wykrzyczał "to nie On, to nie Chrystus, on bluźni, on jest ojcem kłamstwa, jemu czegoś brakuje w relacjach z osobami"? OK Karmel, weź te słowa i przemyśl je - tak w spokoju zupełnie sam za siebie. Mnie nie musisz nic mówić. Ja swoją pracę wykonuję dla Ciebie, ale nie mogę jej wykonać za Ciebie.
9 listopada 2015, 23:21
Nie łżyj.
TP
Tomasz Pierzchała
10 listopada 2015, 00:55
1.Uparcie kwestionujesz pojęcie wiary jako nadprzyrodzonej łaski danej przez Boga, która wraz z nadzieją i miłością pozwala nam partycypować w życiu wewnętrznym Boga.Zamiast tego proponujesz poznanie zmierzajace do wiedzy(gnoza).Owa wiedza ma odkryć przed nami tajemnice Absolutu.Takie stanowisko neguje hierarchię bytów i jest filozoficznie absurdalne.Żaden bowiem byt niższy nie może mieć jakiejkolwiek władzy nad bytem wyższym. 2.Posuwasz się jeszce dalej.Negujesz bytową odrębność Boga i człowieka co przeczy zdrowemu rozsądkowi i jest filozoficznie nie do obrony. 3.Negujesz potrzebę istnienia Kościoła jako według Ciebie instytucji opresyjnej stawiającej tamę autentycznej wiedzy.Jednocześnie sama kreujesz siebie na nauczyciela w drodze ku Absolutowi wskazując obraną przez Ciebie ścieżkę poznania jako jedyną drogę. 4.Konsekwentnie uciekasz od oceny samej siebie podczas gdy gołym okiem widać,iż Twoje tzw. oświecenie jest jedynie ucieczką od rzeczywistości, która jak widać jest dla Ciebie nie do zniesienia. 5.Teksty Twoje co podkreślę po raz kolejny są faktycznie kalką wypowiedzi Szatana.Idealnie odzwierciedlają jego taktykę.Wystarczy zajrzeć choćby do Księgi Rodzaju. 6.Piszesz  "Ja swoją pracę wykonuję dla Ciebie, ale nie mogę jej wykonać za Ciebie".Szatan robi to samo w zamian chce jednak człowieczej duszy.Trzeba przyznać,że jesteś tu z nim w pełnej jedności. 7.Służysz diabłu Miłość i jao sługa diabła będziesz tu traktowana. APAGE SATANAS!   
M
Milosc
10 listopada 2015, 18:19
1. Przypomnę na wstępie, że ja też wierzyłam, bardzo długo wierzyłam - zdecydowaną większość życia wierzyłam. Wystarczająco długo wierzyłam aż zdecydowałam poznać. Piszesz o władzy bytów - zgadza się byt niższy nie ma władzy nad bytem wyższym, tak samo jak byt wyższy nie ma władzy nad bytem niższym. Dlaczego? Ponieważ wszelkie byty ostatecznie są po to, by sobie wzajemnie służyć.  2. Bóg jest jednym z każdą istotą i nie przeczy to zdrowemu rozsądkowi, a wręcz zdrowy rozsądek podsuwa myśl, że nie ma tu żadnego odseparowania - wraz z pojawieniem się Stwórcy, musiało pojawić się stworzenie - stwórca i Jego dzieło. Stwórca bez dzieła nie byłby stwórcą, więc jest stwórcą stwarzającym i stworzonym jednocześnie, tak samo jak w procesie zwanym życiem twórca jest tworzącym i tworzonym zarazem, jak nauczyciel, który gdyby jednocześnie nie miał uczniów nie byłby nim samym, a rodzic nie byłby rodzicem, gdyby nie miał dzieci. Wszystko współistnieje i współzachodzi, jest i staje się jednocześnie. 
10 listopada 2015, 18:19
3. Kościół to ludzie. Świątynią jest ciało. To w ludziach zaistniała potrzeba utworzenia dodatkowo instytucji zwanej Kościołem, pobudowania kamiennych świątyń, by skupiać w nich tych, co sami w sobie stanowią Ciało. Pobieranie opłat za to, że będąc ciałem tworzę ciało tyle, że w kamiennej budowli jest dla mnie niedorzeczne. Ktoś wpadł na pomysł, by na tym zbić interes, a jak się on przekłada na funkcjonowanie ludzkich świątyń obserwujesz w otaczającym Cię świecie. I temu nie zaprzeczysz, choć możesz upierać się, by nie dostrzegać kondycji instytucji i kondycji jej członków. Aby poznać Boga są różne drogi, często prowadzące przez religię, ale są to drogi dłuższe. Nie mówię, że istnieje jedyna słuszna. Mówię, że istnieją krótsze i nie są one łatwymi drogami, w każdym razie nie prowadzą "na skróty", gdyż paradoksalnie tę drogę wydłużają i to w nieskończoność tego, co zarazem jest skończonone. 4. Oceny samej siebie dokonuję ja i jedynym odniesieniem jakie mam, to jakim człowiekiem byłam "wczoraj". Ty patrząc z zewnątrz możesz mieć jedynie pewne wyobrażenia na mój temat. Tak samo jak ja mogę je mieć na Twój. Pozostaje to jedynie kwestią wyobrażeń, spekulacji czy przypuszczeń i odniesień do doświadczeń płynących z naszej własnej rzeczywistości. Swoją rzeczywistość tworzę ja sama, tak samo jak i Ty tworzysz własną. Kwestia sprowadza się jedynie do tego czy tworzymy ją mniej czy bardziej świadomie.  
10 listopada 2015, 18:20
5. Szatan został zinterpretowany jako wróg człowieka, który ulega jego pokusom. De facto tym szatanem są wszelkie wytworzone iluzje np. potrzeby czy podziału, a więc podsunięcie takich właśnie myśli jak te, że istnieją odrębne byty czy, że stworzenie jest odseparowanie od Stwórcy. Zauważ Karmelu, że ja służę ludziom przybliżając ich do Boga, zwracając ich Bogu a nie oddalając od Niego (mentalnie, bo tylko na tym poziomie jest to możliwe). Tej mentalnej separacji dokonali właśnie pierwsi przywódcy religijni, którzy obiecują Ci poznanie Boga po śmierci, którzy mówią Ci, co jeszcze potrzebujesz uczynić, by dostąpić z Nim komunii. A jak dostępujesz, to proces separacji zachodzący w umyśle (nie w duszy) zaczynasz od nowa. 6. Jak wiesz, nie chcę niczego od Ciebie w zamian za to, czym się z Tobą dzielę. I druga sprawa - nie można chcieć czyjejś duszy, bo jest ona Życiem, Bogiem obecnym w Stworzeniu. 7. To Twoje wyobrażenie, chore wyobrażenie, Karmel. Więc przyjrzyj się, co produkuje skażony nabytymi przekonaniami umysł i odsuń ten kielich przekonań od siebie zanim jeszcze kiedykolwiek spróbujesz odsunąć od siebie człowieka. Co czynisz drugiemu - sobie czynisz.
LS
le sz
10 listopada 2015, 22:03
Kolejny bredniologiczny bełkot godny pacjentki jakiegoś psychiatryka... Bóg jest jednym z każdą istotą i nie przeczy to zdrowemu rozsądkowi, a wręcz zdrowy rozsądek podsuwa myśl, że nie ma tu żadnego odseparowania - --- Bóg jest bytem ODRĘBNYM od innych bytów, dokładnie tak samo jak stolarz jest bytem odrębnym od krzesła czy pod piekarza, i już elementarny zdrowy rozsądek potrafi to zauważyć - ale oczywiście nie wyznawczyni bredniologii... wraz z pojawieniem się Stwórcy, musiało pojawić się stworzenie - stwórca i Jego dzieło. --- Bóg nie pojawił się! Bóg nie miał początku! Bóg istniał wiecznie! Gdyby nie istniał wiecznie lecz pojawił się dopiero w pewnym momencie to nie były Bogiem a jednym z wielu bytów stworzonych! Ale to że istniał/istnieje odwieczny Byt zwany Bogiem wcale nie oznacza że musiały zaistnieć również inne byty. Tak samo jak to że pojawił się stolarz wcale nie oznacza że musiało pojawić się krzesło. Odwieczny Byt zwany Bogiem jest nazywany również m.in. Stwórcą jako że w pewnym momencie stworzył inne byty, ale stworzył je dlatego że ttak zechciał a nie dlatego że musiał - niby kto miałby Go do tego zmusić? cdn
LS
le sz
10 listopada 2015, 22:04
cd Stwórca bez dzieła nie byłby stwórcą, więc jest stwórcą stwarzającym i stworzonym jednocześnie, tak samo jak w procesie zwanym życiem twórca jest tworzącym i tworzonym zarazem, --- To że Bóg stworzył różne byty jest oczywiście uzasadnieniem do nazywania Go Stwórcą. Ale już absurdem jest twierdzić, że skoro Stwórca coś stworzył to znaczy że sam jest jednocześnie stworzonym. Równie idiotycznie mogłabyś dowodzić, że skoro stolarz zrobił krzesło to jednocześnie krzesło zrobiło stolarza i stolarz jest krzesłem a krzesło jest stolarzem - tak jak to usiłujesz idiotycznie dowodzić twierdząc że Stwórca jest jednoczenie stworzeniem. jak nauczyciel, który gdyby jednocześnie nie miał uczniów nie byłby nim samym, --- I tak samo nauczyciel mający uczniów nie jest jednocześnie swoim uczniem a rodzic nie byłby rodzicem, gdyby nie miał dzieci. --- Ale nadal rodzic jest rodzicem a nie swoim dzieckiem, i nadal jego dziecko nie jest jego rodzicem - tak jak to bredniologicznym bełkotem usiłujesz dowodzić. Wszystko współistnieje i współzachodzi, jest i staje się jednocześnie. --- Bredniologiczny bełkot Apage satana!
10 listopada 2015, 22:39
A pamiętasz to?  "Na początku było Słowo a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie. a życie było światłością ludzi." (...) A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas." (...) Boga nikt nigdy nie widział" Chcesz dalej twierdzić, że Bóg jest odrębnym bytem? Proszę bardzo, ale dokąd Cię to zawiedzie? Ano do wiecznych poszukiwań - byle gdzie indziej niż w sobie. A jak to mówią "najciemniej jest pod latarnią".
LS
le sz
10 listopada 2015, 23:20
Oczywiście że pamiętam. I nawet rozumiem co tam jest napisane. Więc wiem że nie ma to nic wspólnego z Twoim bredniologicznym bełkotem. I wiem że nie ma tam nic co mogłoby być choć cieniem stwierdzenia że Bóg nie jest odrębnym bytem. Ale jak tak Ci to odpowiada to możesz sobie dalej uważać że bóg jest psem a pies jest bogiem, stolarz jest krzesłem a krzesło jest stolarzem itp itd... Tylko gdzie Cię to zawiedzie? Jesteś żałosna w tym swoim zapieraniu się przy bredniologicznym bełkocie. I nie licz na to że dam się wciągnąć w kolejne bezsensowne spory z Tobą. Apage satana!
M
Milosc
10 listopada 2015, 23:35
Stwórca nie byłby Stwórcą, gdyby nie zaistniało Stworzenie.  Pojmujesz czas kategoriami liniowości Leszku, a jedyne co jest to TERAZ. Wszystko zachodzi JEDNOCZEŚNIE. I dlatego Stwórca jest Stwórcą, gdzyż stwarza Stworzenie i staje się Jednym ze Stworzeniem zarazem. "Jam jest, który jest i który się staje." JEDEN I TEN SAM. "Ja i Ojciec Jedno jesteśmy." Aby być nauczycielem, musi już istnieć świadomość ucznia. A ten nie bylłby świadomością ucznia, gdyby nie było świadomości nauczyciela. Człowiek w jednej chwili jest "dzieckiem" i staje się rodzicem. I nie chodzi o odrębne byty, a o jednoczesność. W tej jednej chwili TERAZ nie istnieje jedno bez drugiego. 
TP
Tomasz Pierzchała
10 listopada 2015, 23:37
Wierzyłam, wierzyłam...i trzeba było wierzyć dalej zamiast brać się za poznawanie.Twoje poznanie doprowadziło cię bowiem do wniosku,iż Stwórcę stworzyło stworzenie przez Niego stworzone 
TP
Tomasz Pierzchała
10 listopada 2015, 23:51
W świątyni własnego ciała bijesz pokłony sama przed sobą.A jeśli w obliczu powszechnego niezrozumienia dopadnie Cię pokusa by to wszystko rzucić w cholerę gasisz ją mówiąc do siebie:Kurcze, przecież nic na to nie poradzę ,że jestem bogiem.
10 listopada 2015, 23:52
1) Dokąd doprowadziła Cię Twoja wiara?  2) Stwórca jest świadomością stwórcy i stworzenia zarazem. Analogicznie stworzenie jest świadomością stworzenia i stwórcy. Jedno. Jajko czy kura, kura czy jajko = Jednoczesność świadomości bycia i stawania się. Jesteś i stajesz się zarazem.
TP
Tomasz Pierzchała
11 listopada 2015, 00:09
Wierzyłam,wierzyłam...i trzeba było wierzyć dalej.A tak oświecone poznanie doprowadziło Cię do wniosku,iż istnienie odrębnych bytów jest iluzją o szatańskiej proweniencji. I tak ,podsumowując wypada stwierdzić,iż brak wiary prowadzi w prostej linii do...no właśnie, odpowiedz sobie sama jesli Cię na to stać.  
11 listopada 2015, 00:16
To znów Twoje wyobrażenie na mój temat. Ja sobie wyobrażam z kolei, że masz całkiem bujną wyobraźnię. :)
TP
Tomasz Pierzchała
11 listopada 2015, 00:25
a teraz o Tobie"...Przyszło do swojej własności a swoi Go nie przyjęli"
11 listopada 2015, 00:49
No nie właśnie, kochany. To Słowo (Świadomość) przychodzi do NAS i my (swoi) je przyjmujemy bądź nie. 
TP
Tomasz Pierzchała
11 listopada 2015, 16:22
Ty odrzuciłaś Słowo bo Ci się ubzdurało,iż sama Nim jesteś.Trzeba przyznać- wyjątkowa motywacja.Adoruj więc dalej swą "boską" świadomość  
TP
Tomasz Pierzchała
8 listopada 2015, 01:24
A ile można na tym stracić? Pytanie to każe się zastanowić nad celowością angażowania się w nowoekumeniczne przedsięwzięcia, które maja jakiś sens jedynie w aspekcie doczesnym.Cóż bowiem w perspektywie nadprzyrodzonej mogą nam katolikom dać protestanci? Nic.Pełnia jest u nas.Drzwi naszego Kościoła są jednak dla nich zawsze otwarte.Tylko niech nie każą nam przebudowywać naszych wnętrz na ich modłę. " Cóż to za fima ten protestantyzm, Papież to jest Firma!" 
jazmig jazmig
7 listopada 2015, 16:27
Zamiast skupiać się na tym co nas nie tyle łączy, co nie rozdziela, skupmy się jednak na różnicach. Po co klajstrować rzeczywistość? KK zrobił ogromny krok w stronę protestantyzmu. Zamiast mszy katolickiej, mamy protestancką. Co zrobiły wspólnoty protestanckie, żeby zbliżyć się do KK? Ostatnio biskupi na synodzie, przynajmniej duża ich część, chcieli przeforsować zgodę na możliwość przystępowania do komunii św. pomimo trwania w grzechu ciężkim. Podjęta uchwała zostawiła tę kwestię otwartą, zobaczymy, co powie papież w adhortacji po tym synodzie. Biskupi niemieccy domagają się dalszej lutaranizacji KK, poprzez podejmowanie decyzji ws. doktrynalnych przez lokalne episkopaty. Jeżeli KK będzie szedł w tym kierunku, to z pewnością stanie się on wspólnotą protestancką, a nie KK. Czy św. Franciszek nawoływał do buntu przeciwko papieżowi? Czy innni święci, którzy odnawiali i ratowali KK z błędów buntowali się przeciwko swoim zwierzchnikom religijnym? KK w ogóle nie powinien obchodzić rocznicy schizmy, nazywanej pięknie reformacją. Ta schizma powstała na grzechu śmiertelnym złamania ślubów czystości, posłuszeństwa i ubóstwa przez pełnego pychy bezczelnego zakonnika nazwiskiem Luter. Nic, czego źródłem jest grzech, nie pochodzi od Boga. Dlatego cała ta reformacja, luteranizm, protestantyzm, czy jakbyśmy tego nie nazwali, nie ma nic wspólnego z Bogiem. Nie musimy być wrogami, możemy i powinniśmy współpracować w tym, co nas nie dzieli. Ale nie szukajmy na siłę porozumienia, bo ono jest niemożliwe.
7 listopada 2015, 20:29
To oczywiste że jeżeli będą tacy ludzie jak ty twierdzący że  ,,cała ta reformacja, luteranizm, protestantyzm, czy jakbyśmy tego nie nazwali, nie ma nic wspólnego z Bogiem." to o żadnym pojednaniu nie będzie mowy , pozostaje mieć jednak nadzieję że to dinozaury przed którymi tylko perspektywa wyginięcia no i może kiedyś skansen .
LS
le sz
7 listopada 2015, 22:18
jazmig, Twoje poglądy nie są nawet katolickie, one są wręcz antychrześcijańskie i z takimi jak Ty porozumienie rzeczywiście jest niemożliwe. Co Ty tutaj ciągle robisz? Czy lefebryści nie wyrażają znacznie lepiej Twoich odstępczych wierzeń?
TP
Tomasz Pierzchała
8 listopada 2015, 01:33
Tobie zaś zastrzyk reformacji zapewni życie wieczne.
TP
Tomasz Pierzchała
8 listopada 2015, 01:38
W wyznawcach nowego ekumenizmu jak widać rodzi się duch inkwizytorski.Bardzo nieładnie,żeby w dzisiejszych czasach , takie poglądy...
jazmig jazmig
8 listopada 2015, 10:01
XLeszku, czy planujesz wprowadzenie homomałżeństw w KK? Albo księżyce i biskupki? A może homosiów w aktywnych związkach jako księży i biskupów lub biskupki? Czy nie widzisz, w jakim kierunku zmierzają te protestanckie wspólnoty? Oni niedługo zaczną błogosławić związki ludzi ze zwierzętami. Jeżeli KK pójdzie w tym kierunku, to nie będzie to już KK i tylko lefebryści ostaną się jako KK - takie są fakty.
jazmig jazmig
8 listopada 2015, 10:03
Ja to właśnie napisałem i uzasadniłem. Nie musimy być wrogami, ale pojednanie, rozumiane jako jedna wspólnota, jest niemożliwe.
LS
le sz
8 listopada 2015, 15:08
Myślisz że przypinanie łatki wyznawcy jakiegoś nowego ekumenizmu oraz ducha inkwizytorskiego to są argumenty merytoryczne? Bardzo nieładnie żeby w dzisiejszych czasach ktokolwiek prezentował takie poglądy jak jazmig...
LS
le sz
8 listopada 2015, 15:14
Nic z powyższego nie planuję. Nie wiem również w jakim kierunku zmierzają "te protestanckie wspólnoty". Ale co to ma do rzeczy? Twoje gdybania na temat co będzie JEŻELI  KK pójdzie w tym kierunku są tej samej rangi co rozważania co będzie jeżeli jazmig wymorduje wszystkich księży KK - pozostaną sami pastorzy i popi - takie są fakty.
TP
Tomasz Pierzchała
8 listopada 2015, 19:49
Ja nie wierzę w postęp.Dzisiejsze czasy to okres duchowego rozkładu.Obecnie oferowany ekumenizm jest jedynie inicjatywą zmierzajacą do przyjęcia wspólnego stanowiska wobec wyzawań współczesności.Ma więc on wymiar głównie taktyczny.Każdy katolik winien wiedzieć,iż w jego Kościele jest pełnia, zaś w interesie heretyków(nadprzyrodzonym) jest do Niego wrócić i to był ,jest i będzie prawdziwy ekumenizm.
LS
le sz
8 listopada 2015, 23:04
A kogo to obchodzi czy Ty wierzysz w postęp. Jakież ma to znaczenie w co wierzysz. A postęp nie jest do tego by w niego wierzyć. Twoje rozumienie ekumenizmu jest zaprzeczeniem ekumenizmu
TP
Tomasz Pierzchała
9 listopada 2015, 01:57
Moje rozumienie ekumenizmu wynika z tego czego nauczał Kościół przed V2. Tradycyjne nauczanie na temat chrześcijańskiej jedności zostało przedstawione w opublikowanej 20 grudnia 1949 r. przez Św. Oficjum instrukcji De motione oecumenica (O ruchu ekumenicznym), która podejmuje naukę Piusa XI zawartą w encyklice Mortalium animos z 1928 r. Zasady wyłożone w Instrukcji można streścić następująco. Po pierwsze: „Kościół katolicki posiada pełnię Chrystusa”, nie potrzebuje więc przyswajać sobie od innych wyznań jakichkolwiek elementów, które miałyby doprowadzić do ustanowienia pełni chrześcijaństwa. Po drugie: chrześcijańska jedność nie może być realizowana w procesie asymilacji pomiędzy różnymi wyznaniami wiary, nie może być również osiągana poprzez przystosowywanie doktryny katolickiej do nauczania innych wyznań. Po trzecie: prawdziwa jedność pomiędzy kościołami może zapanować jedynie poprzez powrót, per reditum, braci odłączonych do prawdziwego Kościoła Bożego. Po czwarte wreszcie: odłączeni bracia, którzy powracają na łono Kościoła katolickiego nic nie tracą z prawdy, która może znajdować się w ich wyznaniach, a raczej zachowują ją nietkniętą, za to w jej pełnym i doskonałym kontekście, complementum atque absolutom.
TP
Tomasz Pierzchała
9 listopada 2015, 02:21
c.d. W soborowym dekrecie o ekumenizmie Unitatis redintegratio ani razu nie wspomina się o dekrecie z 1949 r. a słowo powrót "reditus" nie pojawia się nigdzie w treści dekretu.Idea powrotu zastąpiona jest ideą konwergencji.Odtą różne wyznania chrześcijańskie w tym katolicyzm, nie powinny zwracać się ku sobie,lecz ku pełni Chrystusa, która znajduje się poza nimi i ku której wszscy muszą dążyć. Jako,że Ty XLeszku za ekumenizm uznajesz jedynie obecny stan faktyczny musisz przejawiać ogromną wiarę w postęp nie dostrzegając,iż Kościół od zarania zajmował w tym zakresie odmienne stanowisko  
LS
le sz
9 listopada 2015, 10:47
Moje rozumienie ekumenizmu wynika z tego czego nauczał Kościół przed V2.Moje rozumienie ekumenizmu wynika z tego czego nauczał Kościół przed V2. --- Więc jak rozumiem, to czego naucza KK od V2 zaprzecza temu co nauczał przed V2? A więc współczesny KK nie uchował depozytu wiary? Ale czy masz świadomość tego co oznaczałoby coś takiego? Do nauczania KK wkradły się herezje? Duch Święty "zaspał" i szatan wziął górę? I we współczesnym KK działa już szatan a nie Duch Święty? Jeżeli wg Ciebie możliwe jest aby Duch Święty działał tak nieudolnie lub wręcz wcale nie zadziałał, że depozyt wiary uległ skażeniu i w nauczaniu znalazły się herezje to jak możesz mieć tak wielkie mniemanie o sobie, że Ty jesteś mądrzejszy niż ten głupi Kościół i Ty to potrafisz rozpoznać i zachować depozyt wiary a ten głupi Kościół nnie potrafił nawet mając pomoc w osobie Ducha Świętego? I jak rozróżniasz co jest herezją, a co jest depozytem wiary? Dlaczego sądzisz, że to co było przed V2 było dobre a to co po V2 już jest złe? A dlaczego nie odwrotnie? Bo tak się Tobie bardziej podoba?
jazmig jazmig
9 listopada 2015, 13:56
Wspólnoty protestanckie dzielnie zdążają w nakreślonych przeze mnie kierunkach. Dlatego połączenie ich z KK jest niemożliwe. Natomiast jeżeli KK przyjmie ich pomysły, to przestanie być katolicki, taka jest prawda.
LS
le sz
9 listopada 2015, 18:56
Coś Ci chyba nie wyszło... Ty(?) nakreślasz kierunki w których dążą wspólnoty protestanckie? Wśród protestanckich wspólnot jest kilkadziesią tysięcy odłamów. O których z nich twierdzisz że zmierzają w nakreślonych przez Ciebie kierunkach?
TP
Tomasz Pierzchała
9 listopada 2015, 21:34
„Wszyscy przecież wiemy, że właśnie Jan, Apostoł miłości, który zdaje się, że w swej Ewangelii odsłonił tajemnicę Najświętszego Serca Jezusowego, Jezusowego który uczniom swym zwykł był wpajać nowe przykazanie «Miłujcie się nawzajem», że właśnie on zabronił ostro utrzymywać stosunki z tymi, którzy nie wyznawaliby wiary Chrystusa w całości i bez uszczerbku (...) Ponieważ więc miłość wspiera się na fundamencie nietkniętej i prawdziwej wiary, przeto więc uczniowie Chrystusa muszą być przede wszystkim spojeni węzłami jedności wiary” (Pius XI, Mortalium animos). „Co się zaś tyczy tych ludzi, którzy będąc ochrzczeni noszą zaszczytne imię chrześcijan, ale nie wyznają całej wiary lub nie zachowują jedności wspólnoty pod zwierzchnictwem Następcy Piotra, to Kościół wie, że jest z nimi związany z licznych powodów (...) Ci wreszcie, którzy jeszcze nie przyjęli Ewangelii, w rozmaity sposób przyporządkowani są do ludu Bożego” (II Sobór Watykański, Konstytucja o Kościele).
TP
Tomasz Pierzchała
9 listopada 2015, 21:37
c.d. „Stale wyznaje i wierzy Kościół rzymski i katolicki, że nie tylko poganie i żydzi, ale i heretycy i schizmatycy zbawienia wiecznego nie osiągną, ale że pójdą w ogień wieczny zgotowany diabłu i jego aniołom. Tak wielkie ma znaczenie jedność ciała Kościoła, że tylko w tej jedności pozostającym pomagają do zbawienia sakramenty kościelne oraz im tylko wieczną nagrodę wysługują posty, jałmużny i inne uczynki pobożności oraz praktyki chrześcijańskiego życia. «Nikt nie może być zbawiony, choćby jego jałmużny były wielkie i choćby przelał krew za Chrystusa, jeśli nie pozostanie w łonie Kościoła katolickiego i w jedności z nim»” (Sobór Florencki, Dekret dla jakobinów). „Same te Kościoły i odłączone Wspólnoty, choć w naszym przekonaniu podlegają brakom, nie są wcale pozbawione znaczenia i wagi w tajemnicy zbawienia. Duch Chrystusa nie wzbrania się przecież posługiwać nimi jako środkami zbawienia, których moc pochodzi z samej pełni łaski i prawdy, powierzonej Kościołowi katolickiemu” (II Sobór Watykański, Dekret o ekumenizmie). Złożenie tych tekstów wystarczy za cały komentarz
LS
le sz
10 listopada 2015, 08:39
Zadałem Ci KONKRETNE pytanie i liczyłem na KONKRETNĄ odpowiedź. Ale widzę że odpowiedź musiała być dla Ciebie bardzo niewygodna skoro wykręcasz się od niej wklejając cytaty. Powtórzę więc choć częściowo: - czy wg Ciebie współczesny KK nie uchował depozytu wiary? - czy wg Ciebie do nauczania KK wkradły się herezje? - czy wg Ciebie Duch Święty "zaspał" i szatan wziął górę? - czy wg Ciebie we współczesnym KK działa szatan a nie Duch Święty? Jeżeli wg Ciebie możliwe jest aby Duch Święty działał tak nieudolnie lub wręcz wcale nie zadziałał, tak że depozyt wiary uległ skażeniu i w nauczaniu znalazły się herezje, to jak możesz mieć tak wielkie mniemanie o sobie, że Ty jesteś mądrzejszy niż ten głupi Kościół i Ty to potrafisz rozpoznać i zachować depozyt wiary, a ten głupi Kościół nnie potrafił nawet mając pomoc w osobie Ducha Świętego? I jak rozróżniasz co jest herezją, a co jest depozytem wiary? Dlaczego sądzisz, że encyklika Mortalium animos Piusa XI jest zgodna z depozytem wiary, a Dekret o ekumenizmie z V2 już jest z nim niezgodny? A dlaczego nie odwrotnie? Bo tak się Tobie bardziej podoba?
TP
Tomasz Pierzchała
10 listopada 2015, 19:55
Wklejam cytaty aby unaocznić Ci ,iż cytowane dokumenty w swych twierdzeniach są ze sobą sprzeczne.Nie wartościuję ich.Wskazuję jedynie na zamieszanie jakie wprowadziły dokumenty V2.Kościół w przedmiotowych sprawach zajmował od zarania niezmienne stanowisko.Po V2 uległo ono znaczącej modyfikacji.Idąc za logiką Pańskiego myślenia mam uznać,iż przed V2 Duch Święty traktował Kościół po macoszemu?Ja w czasach zamieszania trzymam się tradycyjnej nauki , tym bardziej,iz doumenty V2 nie maja charakteru dogmatycznego a duszpasterski. 
LS
le sz
10 listopada 2015, 22:24
A więc nadal wykręcasz się od odpowiedzi? Dlaczego mowa Twoja nie jest: tak, tak, nie, nie? Jeżeli w/w dokumenty miałby być ze sobą sprzeczne to oznaczałoby to iż co najmniej jeden z nich głosi nieprawdę. A więc w co najmniej jednym przypadku szatan wziął górę nad Kościołem, co tam Kościołem, nad Duchem Świętym! Pytasz czy idąc za logiką mojego myślenia masz uznać że przed V2 Duch Święty traktował Kościół po macoszemu... ale to właśnie ja usiłuję Ci uzmysłowić iż idąc za logiką TWOJEGO myślenia należałoby uznać że na V2 Duch Święty potraktował Kościół po macoszemu i nadal tak go traktuje! Ja jednak wierzę że Duch Święty działa w Kościele nieustannie i ani nie zdrzemnął się na v2 ani nie obraził na Kościól po V2. Wierzę również że Kościół zachował nienaruszony depozyt wiary, i jeżeli coś wydaje mi się sprzeczne to nie oznacza to że Pan Jezus nas oszukał mówiąc że będzie z nami aż do skończenia świata a Duch Święty przegrał z szatanem, lecz świadczy to jedynie o tym iż to ja coś źle rozumiem. ps Skoro twierdzisz iż Kościół w przedmiotowych sprawach zajmował od zarania niezmienne stanowisko to proszę Cię abyś nie był gołosłowny i podał - tak jak to zrobiłeś z encykliką Piusa XI - gdzie i kiedy zajmował takie stanowisko u zarania i później? Ale KONKRETY proszę...
TP
Tomasz Pierzchała
11 listopada 2015, 01:11
Ależ proszę.Zacznijmy więc ponownie od Mortalium Animos: "W tych warunkach oczywiście ani Stolica Apostolska nie może uczestniczyć w ich zjazdach, ani też nie wolno wiernym zabierać głosu lub wspomagać podobne poczynania. Gdyby to uczynili, przywiązaliby wagę do fałszywej religii chrześcijańskiej, różniącej się całkowicie od jedynego Kościoła Chrystusowego. Czyż możemy pozwolić na to – a byłoby to rzeczą niesłuszną i niesprawiedliwą, – by prawda, a mianowicie prawda przez Boga objawiona, stała się przedmiotem układów? Chodzi tu o ochronę objawionej prawdy. Jezus Chrystus wysłał swych Apostołów na cały świat, by wszystkim narodom głosili radosną wieść, i chciał, by ich uprzednio dla uniknięcia wszelkiego błędu Duch Święty wtajemniczył w całą prawdę (Jan. XVI, 13)".  I dalej: Instrukcja w sprawie Stowarzyszenia na rzecz jedności chrześcijaństwa (Święte Oficjum, 4 lipca 1919): Do Świętego Oficjum wpłynęło zapytanie czy instrukcje Najwyższej Kongregacji z 16 września 1864 roku, zakazujące katolikom członkostwa w pewnej organizacji założonej w Londynie "w celu doprowadzenia do jedności chrześcijaństwa" mają być stosowane i przestrzegane przez wiernych również, jeśli chodzi o branie udziału w ich spotkaniach lub konferencjach jakiegokolwiek rodzaju, publicznych bądź prywatnych, organizowanych przez niekatolików w celu promowania jedności wszystkich kościołów nazywających się chrześcijańskimi. Odpowiedź: Twierdząca.
TP
Tomasz Pierzchała
11 listopada 2015, 01:17
List pasterski biskupów holenderskich (31 lipca 1948) z okazji Kongresu ekumenicznego w Amsterdamie: "Umiłowani Wierni, katolicki Kościół – i nikt bardziej niż On – jest zasmucony istniejącym między chrześcijanami podziałem w kwestiach religijnych. Zdaje sobie również sprawę jak szkodliwe są jego konsekwencje. Co więcej, Kościół chętnie przyznaje, że te wysiłki zmierzające ku nowej religijnej jedności są w wielu przypadkach motywowane słusznymi intencjami. Jednakże pomimo tego wszystkiego, Kościół zdaje sobie sprawę, że nie może brać w tym udziału; i w konsekwencji Święty katolicki Kościół w żaden sposób nie może brać udziału w amsterdamskim Kongresie... Kościół nigdy nie może pójść na takie ustępstwa: ponieważ jest On jednym, świętym Kościołem Chrystusowym, jednym Mistycznym Ciałem Chrystusa, Chrystusową Oblubienicą. Musi On, właśnie przez Swoje powstrzymywanie się, stale głosić, że to w Nim zachowana jest jedność, której Chrystus pragnął i że to w Nim ta jedność jest w ogóle osiągalna... Powrót do Matki Kościoła – oto, Ukochani Wierni, jedyna droga do prawdziwej jedności".
TP
Tomasz Pierzchała
11 listopada 2015, 01:19
Instrukcja "De motione oecumenica" (Kongregacja Świętego Oficjum, 20 grudnia 1949 roku): "Podobnie będą baczyli, by pod fałszywym pretekstem szukania raczej tego, co nas łączy, niż tego, co dzieli, nie popierano niebezpiecznego indyferentyzmu... Będą też przeciwni owemu niebezpiecznemu sposobowi wyrażania się rodzącemu błędne opinie i złudne nadzieje, które nigdy nie mogą się ziścić... Pilnie będą uważać i usilnie nalegać, by w historii reformacji i reformatorów nie wyolbrzymiać do tego stopnia braków po stronie katolickiej i nie pomniejszać winy strony reformowanej, oraz by nie przejaskrawiać spraw marginesowych tak mocno, że to, co najbardziej zasadnicze, mianowicie odpadnięcie od wiary katolickiej, ledwo da się zauważyć i wyczuć... Jest sprawą oczywistą, że na takich zebraniach nie godzi się katolikom aprobować czegokolwiek czy dopuszczać, co nie byłoby zgodne z Objawieniem Bożym i społeczną doktryną Kościoła".
TP
Tomasz Pierzchała
11 listopada 2015, 01:37
Tak więc przedstawiłem Ci XLeszku kilka dokumentów Kościoła(przypominam też o wcześniej cytowanym dekrecie Soboru Florenckiego), które jasno ukazują  Jego naukę .Co zaś się tyczy Ducha Świętego to oczywiście dzięki Jego asystencji Kościół na szczęście pobłądzić nie może. Faktem jest jednak destrukcyjna działalność w łonie Kościoła modernistów co było widoczne już podczas obrad V2.Wiemy,iż bramy piekielne Kościoła nie przemogą.Jednak Jego ostateczny kształt nie jest nam znany.
LS
le sz
12 listopada 2015, 12:53
Owszem, przedstawiłeś kilka dokumentów, tyle że nie to o co prosiłem. Miałeś podać jak to OD ZARANIA Kościół naucza tego co twierdzisz, a pierwszy jaki podałeś to tak z 1500 lat po zaraniu. W dodatku, dokumenty te, wbrew temu co twierdzisz, wcale tak jasno nie potwierdzają tego co twierdzisz. Ale o tym jeszcze później. Cieszy mnie że przyznajesz iż dzięki asystencji Ducha Świętego Kościół pobłądzić nie może. Ale jest to odpowiedź znowuż nie na temat. Bo ja nie pytałem czy Kościół może pobłądzić z asystencją Ducha Świętego. Ja pytałem czy wg Ciebie Duch Święty nie działał przy V2? Co to za eufemizm z tą "destrukcyjną działalnością w łonie Kościoła modernistów" na V2? Posługujesz się sloganami pod które można podkładać różne treści. Duch Święty co prawda działał cały czas ale jacyś moderniści bruździli i Duch Święty nie poradził sobie? Ale choć Duch Święty nie poradził sobie i paskudni moderniści napaskudzili to jednak bramy piekielne Kościoła nie przemogą? No to w końcu Kościół i Papieże pobłądzili ze swoim ekumenizmem czy nie pobłądzili?
LS
le sz
12 listopada 2015, 17:53
Zgodnie z obietnicą ustosunkowuję się do podawanych przez Ciebie cytatów. Najpierw cytat z Soboru Florenckiego, z Dekretu dla jakobinów. I na początek sprostowanie. To nie był dekret dla żadnych jakobiNÓW lecz dla jakobiTÓW. Jakobini to pojęcie z okresu rewolucji francuskiejw XVIII wieku. A tu chodziło o jakobitów, czyli wyznawców z Kościoła jakobickiego - ale ponieważ określenie jakobici było uznawane za obraźliwe (że to niby wywodzący się od Jakuba, a nie od Apostołów), stąd też inna nazwa tego dokumentu: "Bulla unii z Koptami", od pierwszych słów po łacinie: "Cantate Domino". I zgodzisz się chyba że jakobini czy jakobici to radykalna różnica? Niestety, fanatyczni fundamentaliści są tak zaślepieni, że bezmyślnie kopiują swoje "mądre argumenty". A Ty niestety bezkrytycznie tak samo to przekopiowałeś. cdn
LS
le sz
12 listopada 2015, 17:57
cd A wracając do tematu, wbrew Twojemu stwierdzeniu z dn. 2015-11-09 21:37:20, że "złożenie tych tekstów {dekretu z SF i dekretu z V2} wystarczy za cały komentarz", niestety muszę stanowczo stwierdzić że absolutnie nie wystarczy, gdyż nie widzę ŻADNEGO związku pomiędzy obu tymi zacytowanymi przez Ciebie tekstami. Zacytowany przez Ciebie fragment dekretu z V2 w niczym nie zaprzecza temu co zacytowałeś z dekretu z SF gdyż najzwyczajniej dotyczy czego innego. Bo to że choć odłączone wspólnoty podlegają brakom to jednak nie są wcale pozbawione znaczenia i wagi w tajemnicy zbawienia nie oznacza bynajmniej, że nie będąc w jedności z Kościołem mogą osiągnąć zbawienie. A po zapoznaniu się z obu tekstami w całości twierdzę, wręcz że daje się w nich odczuć tego samego ducha! Tyle tylko że trzeba uczciwie spojrzeć na cały tekst, i to bez wycinania niewygodnych zdań, a nie walić jak cepem jego fragmentem. Całość jest np. tutaj: [url]http://www.rodzinakatolicka.pl/index.php/magisterium/34-magisterium/38717-sobor-florencki-cantate-domino--bulla-unii-z-koptami[/url] Można więc sprawdzić, że cytowny przez Ciebie fragment jest zaledwie niewielkim fragmentem, nie odzwierciedlającym wymowy całości, i że nawet z tego fragmentu wycięto z jego środka niewygodne dla niektórych zdanie, że nawet poganie, Żydzi, heretycy i schizmatycy mogą stać się uczestnikami życia wiecznego jeśli przed końcem życia będą włączeni do Kościoła Katolickiego. Do innych dokumentów napiszę osobno. Wybacz że tak długo, ale sięganie do źródeł wymaga trochę czasu, a nie samym deonem człowiek żyje ;-)
TP
Tomasz Pierzchała
12 listopada 2015, 18:41
Gratuluję spostrzegawczości.Ważenia słów już nie.
TP
Tomasz Pierzchała
12 listopada 2015, 19:52
Ruch ekumeniczny powstał w XIX w. Dokumenty, które cytuję są więc jak najbardziej na miejscu.Dokumenty te jednak nie powstały  z niczego.Są one wynikiem jednoznacznej nauki Kościoła Rzymsko-Katolickiego,iż poza Nim nie ma zbawienia.Ta nauka trwała w Kościele od zarania i logicznym jest,iż Kościół myśląc o heretykach czy schizmatykach,jedyną dla nich właściwą drogę wskazywał w powrocie na łono Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Podziwiam Cię za Twój optymizm.Jeśli twierdzisz,iż tacy myśliciele jak Hans Kung, Karl Rahner, John Courtney Murray, Yves Congar, Henri Delubac, Edward Schillebeeckx , Gregory Baum , których dzieła przed V2 były delikatnie mówiąc w Kościele niechętnie widziane nagle podczas Soboru  stali się ortodoksyjnymi katolikami to gratuluję.  
TP
Tomasz Pierzchała
12 listopada 2015, 20:59
Znów jestem pod wrażeniem Twego optymizmu.Dla równowagi kilka cytatów z rodzimego podwórka:  "Od Soboru do wspólnot akatolickich odnosić trzeba z pojęciem kościelności także pojęcie prawdziwości, a więc atrybut, który dotąd Kościół katolicki rezerwował zdecydowanie wyłącznie dla siebie [...] Obecnie sytuacja ulega zasadniczej zmianie. Kościół katolicki, rezygnując z wyłączności bycia Kościołem Chrystusa, rezygnuje tym samym ze swojej wyłącznej prawdziwości. Inne wspólnoty chrześcijańskie, będąc Kościołami, są tym samym Kościołami prawdziwymi, a więc przynależąc w sposób, co prawda niepełny, do Kościoła, znajdują się w prawdziwym Kościele Chrystusa. [...] w uzasadnieniu rzymskokatolickiej tożsamości teza o prawdziwości Kościoła rzymskokatolickiego musi zostać w zasadniczy sposób zrewidowana. W najlepszym bowiem wypadku jest dziś do wykazania, że Kościół ten razem z innymi Kościołami chrześcijańskimi, jest "też" prawdziwy, jest "też" Kościołem Chrystusa, jest "też", jak inne, ludem Bożym [...] termin "prawdziwy Kościół" [...] uległ dezaktualizacji." ks. prof. Stranisław Nagy, Kościoły czy Kościół. Wybrane zagadnienia z ekumenizmu, Warszawa 1995, s. 211.  "
TP
Tomasz Pierzchała
12 listopada 2015, 21:00
"Człowiek wierzący, który z niewzruszoną pewnością przyjmuje schemat: "Mój Kościół jest prawdziwy, inne Kościoły błądzą" - nie może być szczerym chrześcijaninem ekumenicznym, nie może też prowadzić szczerego dialogu ekumenicznego. Nie może angażować się w taki dialog ktoś, kto schemat ten ujmuje tak, że wszystko, czego naucza mój Kościół, jest prawdziwe; że to, co on głosi jest całą prawdą." o. prof. Stanisław Celestyn Napiórkowski, Ku pełni prawdy, czyli po co nam ekumenizm, Więź 495/2000, s. 15. "Żaden z Kościołów wyznaniowych nie może utożsamiać się w ekskluzywny sposób z Kościołem Chrystusa. Każdemu z nich brak pełnej powszechności i pełni, a więc prawdziwej katolickości." ks. prof. Wacław Hryniewicz, Pedagogia nadziei. Medytacje o Bogu, Kościele i ekumenii, Warszawa 1997, s. 133. "Nie zachodzi już potrzeba wykazywania, że wyłącznie Kościół rzymskokatolicki, z wykluczeniem wszystkich innych, jest prawdziwym Kościołem." ks. prof. Henryk Seweryniak, Święty Kościół Powszedni, Warszawa 1999, s. 196. "Nie chodzi tu jednak o ekumenizm w znaczeniu "tradycyjnym", czyli tzw. ekumenizm powrotu do Kościoła rzymskiego. Dzisiaj mówimy raczej o ekumenizmie, jako o nawróceniu się do Chrystusa. Jeżeli coraz bardziej będziemy nawracać się do Chrystusa w ramach swoich wyznań, to tym samym będziemy zbliżać się do siebie. Wówczas nawet się nie obejrzymy, jak spotkamy się w jednym Kościele. Wtedy naprawdę może wybić godzina jedności i pojednania różnorodności, której kształt i termin zna tylko Duch Święty." abp Alfons Nossol, wywiad z Piotrem Samrekiem, Godzinę jedności Kościoła zna tylko Duch Święty, KAI 10.01.2000 r.
LS
le sz
12 listopada 2015, 21:20
Ruch ekumeniczny powstał w XIX w. Dokumenty, które cytuję są więc jak najbardziej na miejscu. --- Nie twierdziłem że dokumenty które cytujesz są nie na miejscu. Stwierdziłem jedynie że podałeś nie te dokumenty o które prosiłem. Nie widzisz różnicy? Pisałeś o stanowisku Kościoła od zarania więc poprosiłem o dokumenty od zarania. Jakoś powstanie ruchu ekumenicznego w XIX wieku nie przeszkadzało Ci cytować dokument o ok. 500 lat wcześniejszy, więc Twoją odpowiedź mającą uzasadniać dlaczego nie cytujesz dokumentów od zarania uważam za zwyczany wykręt. Dokumenty te jednak nie powstały  z niczego. Są one wynikiem jednoznacznej nauki Kościoła Rzymsko-Katolickiego,iż poza Nim nie ma zbawienia.Ta nauka trwała w Kościele od zarania i logicznym jest,iż Kościół myśląc o heretykach czy schizmatykach,jedyną dla nich właściwą drogę wskazywał w powrocie na łono Kościoła Rzymsko-Katolickiego. --- Ano właśnie prosiłem o to abyś pokazał z czego powstały te dokumenty. Stanowczo jednak protestuję przeciwko Twoim wypowiedziom sugerującym, że ja kwestionuję naukę Kościoła iż poza Nim nie ma zbawienia, czy to że jedyną wskazywaną drogą jest powrót na łono Kościoła. Nigdzie, w żaden sposób nic takiego ani nie twierdziłem ani nie dałem powodów by tak podejrzewać. A wręcz przeciwnie! Usilnie domagam się więc abyś dyskutował ze mną i wyrażanymi przeze mnie poglądami a nie ze swoimi wyobrażeniami o mnie i moich poglądach. cdn
LS
le sz
12 listopada 2015, 21:21
cd Podziwiam Cię za Twój optymizm.Jeśli twierdzisz,iż tacy myśliciele jak Hans Kung, Karl Rahner, John Courtney Murray, Yves Congar, Henri Delubac, Edward Schillebeeckx , Gregory Baum , których dzieła przed V2 były delikatnie mówiąc w Kościele niechętnie widziane nagle podczas Soboru  stali się ortodoksyjnymi katolikami to gratuluję. --- A ja nie podziwiam tego co robisz lecz jestem zbulwersowany tym jak łatwo przychodzi Ci przypisywanie oponentowi tego czego nie twierdził i wykorzystywanie tego swojego przypisania do "rozprawiania się" z nim. Bo już po raz kolejny w jednej zaledwie swojej wypowiedzi przypisujesz mi kolejne twierdzenie którego nie wyrażałem, a jest ono jedynie Twoim wymysłem. Jestem zbulwersowany również i tym z jaką zręcznością swoje subiektywne przekonania przestawiasz jako bezdyskusyjne, powszechnie wiadome oczywistości -  a to, że dzieła w/w przed V2 były delikatnie mówiąc w Kościele niechętnie widziane, a to że w/w nie byli ortodoksyjnymi katolikami i nagle podczas Soboru  stali się ortodoksyjnymi katolikami . Nie widzisz sprzeczności pomiędzy faktem zaproszenia tych w/w teologów do udziału w V2, a Twoim stwierdzeniem, że dzieła w/w przed V2 były w Kościele delikatnie mówiąc niechętnie widziane i że ortodoksyjnymi katolikami stali się oni nagle podczas soboru? To wg Ciebie na sobór zaproszono delikatnie mówiąc nie mile widzianych i nieortodoksyjnych teologów? Liczyłem na merytoryczny dialog ale aż tracę ochotę na dyskusję
LS
le sz
12 listopada 2015, 21:38
Znów jestem pod wrażeniem Twego optymizmu. --- Jakiego optymizmu? Nie masz nic merytorycznego do powiedzenia, nie masz żadnych argumentów, więc odpowiadasz byle zbyć? Dla równowagi kilka cytatów z rodzimego podwórka: --- Jakiej równowagi? A niby co było w nierównowadze? Nie mając kontr argumentów merytorycznych próbujesz zalać potokiem gadulstwa?
TP
Tomasz Pierzchała
12 listopada 2015, 23:03
Jak wynika z Twych wyjaśnień,Ty wciąż wierzysz,iż Kościół w dalszym ciągu za ekumenizm uznaje jedynie powrót odszczepieńców do jedności z jedynym prawdziwym Kościołem jakim jest Kościół Rzymsko-Katolicki.Taki pogląd w świetle wypowiedzi cytowanych wyżej wiernych uczniów nauczania Soborowego uważam za hurraoptymistyczny.
LS
le sz
13 listopada 2015, 10:00
Niestety, nie dość że cudze wypowiedzi interpretujesz tak by pasowały do fundamentalistycznych teorii, to jeszcze nie jesteś w stanie odróżnić tych wypowiedzi od stanowiska Kościoła. Wobec powyższego, ja nie mogę gratulować Ci spostrzegawczości. A biorąc pod uwagę Twój język wypowiedzi nie mogę Ci również gratulować ważenia słów. Ale to znamienne, że permanentnie uciekasz od merytorycznych wypowiedzi, a swoje wypowiedzi sprowadzasz do wyrażania opinii o tym w co rzekomo wierzę oraz do obdarowywania epitetami tych którzy nie podzielają Twojej karykaturalnej wizji ekumenizmu. Zastanawiam się jednak co Ty robisz w Kościele (zakładam że jesteś) skoro z takim negatywnym ładunkiem emocjonalnym wypowiadasz się o nauczaniu soborowym oraz o tych których uznajesz za wiernych temu nauczaniu? Co Ciebie jeszcze trzyma w Kościele?
K
Karmel
13 listopada 2015, 20:15
Kościół którego mam zaszczyt być członkiem nie powstał na Soborze Watykańskim II.Ów Sobór nie zmienił doktryny,lecz przyjął jej nową podobno pogłębioną interpretację.Niestety owo pogłębienie skutkuje w  praktyce niepewnością i zdezorientowaniem wielu wiernych synów Kościoła.Symptomatyczne jest,iż czterdzieści z górą lat po V2 KNW czuje się w obowiązku przedstawić wyjaśnienia, z których wynika ,iż treść dokumentów soborowych w przedmiocie nauki o Kościele i ekumenizmu nie zmienia doktryny.Jak myślisz, czy jeśli nie byłoby w tym zakresie poważnych wątpliwości KNW postąpiłaby podobnie? A wystarczyło konsekwentnie trzymać się encykliki Humani Generis potępiającej nową teologię.W sytuacji pojawiających się wątpliwości możemy albo udawać,że nie ma problemu albo uciec się do czasów w których nauka Kościoła była jednoznaczna.Ja wybieram tę drugą opcję, gdyż jako szeregowy katolik nie mogę sobie pozwolić na wątpliwości.      
X
XLeszek
14 listopada 2015, 00:03
Nie miałem dziś czasu na analizę tekstów źródłowych więc o tym może jutro. Ale jak rozumiem Ty nie przedstawisz mi żadnych dokumentów "od zarania"? Kościół którego mam zaszczyt być członkiem nie powstał na Soborze Watykańskim II.Ów Sobór nie zmienił doktryny,lecz przyjął jej nową podobno pogłębioną interpretację. --- Cieszy mnie iż uznajesz za zaszczyt bycie członkiem Kościoła i że jednak nie twierdzisz iż SWII zmienił doktrynę. Ale skoro tak, to tym bardziej dziwi mnie Twoje stwierdzenie o nowej podobno pogłębionej interpretacji. Co to znaczy podobno pogłębionej? Nie odważasz się posunąć do stwierdzenia, że zmienił doktrynę, ale jednak nie aprobujesz owoców soboru więc z przekąsem mówiż iż podobno? Na tym właśnie polega rozwój nauk teologicznych, że dotychczasowe stwierdzenia uzyskują nowe ich rozumienie, nie zaprzeczające dotychczasowemu rozumieniu ale je pogłębiające. Tak jak mechanika kwantowa nie jest zaprzeczeniem mechaniki klasycznej a jej pogłebieniem. cdn
LS
le sz
14 listopada 2015, 00:09
cd Niestety owo pogłębienie skutkuje w  praktyce niepewnością i zdezorientowaniem wielu wiernych synów Kościoła. --- Zauważ że dogmaty nigdy nie brały się ot tak z kapelusza ale były zawsze pewną odpowiedzią na potrzeby pojawiające się w danym momencie. Historia dogmatów to jest historia herezji! Gdy pojawiały się i narastały spory dotyczące jakiejś prawdy wiary to pojawiała się konieczność zajęcia stanowiska i podania wykładni przez Kościół. I jedni się z orzeczeniami Kościoła zgadzali a inni nie. Zawsze jest więc tak że jeżeli pojawia się coś nowego to dla niektórych skutkuje to pewną niepewnością i zdezorientowaniem. Ale dla wielu jest to jednak pogłębienie i utwierdzenie. Czy uważasz, że nie należy pogłębiać rozumienia prawd wiary gdy miałoby to skutkować w praktyce niepewnością i zdezorientowaniem? Przecież wówczas Kościół nie miałby możliwości zachowania depozytu wiary! Symptomatyczne jest,iż czterdzieści z górą lat po V2 KNW czuje się w obowiązku przedstawić wyjaśnienia, z których wynika ,iż treść dokumentów soborowych w przedmiocie nauki o Kościele i ekumenizmu nie zmienia doktryny.Jak myślisz, czy jeśli nie byłoby w tym zakresie poważnych wątpliwości KNW postąpiłaby podobnie? --- Interesowałeś się historią dogmatów? Wiesz przez ile wieków dochodzono do sformułowania Credo czy choćby samych dogmatów trynitarnych? Masz świadomość ile niepewności i zdezorientowania oraz podziałów(!) wywołało formowanie dogmatów dotyczących choćby Boskości i człowieczeństwa Jezusa? Czy uważasz w związku z tym, że nie należało się tym zajmować bo wprowadzało to niepewność, zdezorientowanie i podziały? cdn
LS
le sz
14 listopada 2015, 00:09
cd A wystarczyło konsekwentnie trzymać się encykliki Humani Generis potępiającej nową teologię. --- Twoje podsumowanie tej encykliki jak "potępiającą nową teologię" jest niestety - na szczęście - głębokim wypaczeniem treści tej encykliki, wręcz jej zaprzeczeniem. Czytałeś tę encyklikę czy znasz ją tylko z fragmentarycznych cytatów przeciwników V2? Bo sprowadziłeś ją do potępień, a tymczasem zawiera ona nie tylko negatywną ocenę niektórych nowinek i błędów z nich wynikających ale i podaje jak należy właściwie te nowości wykorzystywać. I nie widzę w owocach V2 nic co byłoby sprzeczne z tą encykliką. A wręcz przeciwnie. W sytuacji pojawiających się wątpliwości możemy albo udawać,że nie ma problemu albo uciec się do czasów w których nauka Kościoła była jednoznaczna.Ja wybieram tę drugą opcję, gdyż jako szeregowy katolik nie mogę sobie pozwolić na wątpliwości. --- Nie rozumiesz że Twoje uciekanie do czasów które nie budziły Twoich wątpliwości to jest właśnie udawanie że nie ma problemu? Przecież "problem z niejasnością" pozostaje, tyle że Ty go ignorujesz, udajesz że go nie ma... Ciekawe że jako szeregowy katolik nie możesz sobie pozwolić na wątpliwości ale jakoś bycie szeregowym katolikiem nie przeszkadza Ci w wybieraniu sobie z nauczania Kościoła jedynie tego co Ci pasuje. Mało tego, nie przeszkadza Ci w sugerowaniu że w trakcie V2 nastąpiły jakieś odstępstwa od depozytu wiary...
KJ
k jar
7 listopada 2015, 08:57
Nie da się dzisiaj rozdzielić problemu ekumenii od uwarunkowań kulturowych i społecznych: jak istnieje "kultura katolicka", tak istnieje "kultura protestancka" i to w wielu krajach może zarówno zbliżać, jak i oddalać. Co dobre dla Niemiec, czy Stanów Zjednoczonych, gdzie nie tylko odsetek protestantów jest znaczny, a kulturę narodową budowali przedstawiciele Kościołów protestanckich, to w przypadku Polski sytuacja jest odmienna. Gdyby to dotyczyło okresu międzywojnia to może zgoda - wszak największa gmina kalwińska w ówczesnej Polsce w Wilnie złożona była w większości z katolików, którzy zmienili wyznanie  z uwagi na rozwód i drugi ślub. Ale po wojnie nie tylko wyznawców judaizmu ubyło, ale i ewangelików. Polska stała się prawie w całości krajem jednowyznaniowym. Tam, gdzie środowiska protestanckie są znaczne jak Cieszyn i okolice, to z mojej wiedzy dialog ekumeniczny postępuje i ma się dobrze. Są wspólne działania na polu szkolnictwa i akcji charytatywnych. Ale mówienie o tym na wsi kieleckiej trąci myszką. Jeśli to ma być jakiś przełomowy dokument to nie widzę tego w warunkach polskich - może są jeszcze problemy o charakterze lokalnym, zaszłości historycznych, np. w zakresie zajmowania zborów na kościoły katolickie, ale to winny lokalne Kościoły rozwiązać. Wtedy można mówić o jakimś dokumencie jedności: żeby zakończyć spór, otworzyć wspólną działalność np. charytatywną. W innym wypadku zostawiłabym to "naturalnej cyrkulacji dziejów". Nie twórzmy dla ekumenii bazy bez pokrycia.