Czy wiesz, co nosisz w sobie?
Kilka dni temu rozmawiałam z przyjaciółką o tym, co wpada nam w oko, gdy przeglądamy Facebook. Dzieląc się tym, co widzimy, zaczęłyśmy opowiadać sobie, jak te obrazy na nas działają. Ciągną w dół czy dodają sił i nadziei? Czy dają jakiś konkret, czy są tylko chwilowym zapychaczem wewnętrznej pustki, smutku i zniechęcenia?
To, co zauważyłyśmy obie, to to, że otaczające nas treści poruszają. Zarówno te pozytywne i pokazujące jakiś trud. Każdą z nas inaczej, jedne mocniej, drugie prawie niezauważalnie. Nie zostają jednak zapomniane ot tak. Zostają w głowie i w sercu, z różnym skutkiem.
Dzień później usłyszałam w kościele słowa, które mówiły o Maryi: „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2,19). Rozważała, to słowo klucz.
Patrzę na Maryję i zwyczajnie Ją podziwiam. Potrafiła rozdzielić głos Anioła od snu, była czuła na delikatne poruszenia i potrafiła je odróżnić od tego, co nie było od Boga. Mistrzyni!
Jak to się ma do mojego życia? Patrzę, słucham, wchłaniam kolejne informacje i obrazy. Czy potrafię je rozważać, a te ważniejsze zachować w swoim sercu? Czy może zapycham samą siebie kolejną treścią, aktywnością? Jak Trzej Królowie ogarnęli, że gwiazda za którą idą, jest tą właściwą? No właśnie, jak?
Od jakiegoś czasu staram się zatrzymywać nad tym, co wywołuje we mnie reakcję. Nieważne jaka ona jest, ważne jest to chwilowe poruszenie. Ten dotyk, często prawie niezauważalny.
Zaraz po świętach mignęły mi na Facebooku informacje o bardzo korzystnych wyprzedażach w jednym z okolicznych marketów. Co wtedy zrobiłam? Zaczęłam przeglądać komentarze i zachwycać się tym, co kto kupił za złotówkę. Wkręciłam się w wir myśli o tym, że może i mnie uda się coś upolować. W pewnym momencie jednak powiedziałam sobie: "ej, Magda, ogarnij się! Przecież ty tego wcale nie potrzebujesz! Nie rób sobie z głowy i serca śmietnika!"
Siadam więc wygodnie i patrzę w siebie. Przyglądam się choćby temu, dlaczego czyjś komentarz mnie zirytował? Prawda jest przecież taka, że to moja irytacja, mój problem. Co to poruszenie mówi o mnie? Czy pokazuje mi jakieś braki, zaniedbania, kompleksy? Dlaczego nie potrafię tego zostawić i pójść dalej?
Poruszenia, cichy szept. Jest ich w ciągu dnia tak wiele, że przelatują niezauważone. Nie opuszczają jednak serca. Siedzą tam czasem zatrzaśnięte jak w klatce. Wyjdą, gdy zacznę bez sensu się irytować, smucić i zastanawiać się, o co mnie samej chodzi? Dlaczego czuję tak, a nie inaczej?
Trudno jest się zatrzymać i przyglądać sobie, gdy wokół słychać ciągły szum. Warto jednak włączyć od czasu do czasu swój wewnętrzny przycisk STOP i rozważyć wszystkie te sprawy w swoim sercu. Wyłączyć rozpraszacze, pójść na samotny spacer (bez telefonu!). Przyjrzeć się swojej codzienności. Może zaczynając od tych spraw najważniejszych, które odbierają spokój, a przynoszą bezsenność. Od tych, które wywołują agresję, z pozoru bez powodu. I od tych, które niby takie błahe i niepozorne, ale przynoszą ukojenie i spokój. Co dziś wybierzesz? Czy wiesz, co nosisz we własnym sercu?
Skomentuj artykuł