Dosłowność a satyra
Zbytnia dosłowność zabija sztukę. Jak selfie zabija fotoreportaż, a Big Brother film. Dosłowność po pewnym czasie męczy.
Skecze bywają męczące. Nieraz dlatego, że są zbyt dosłowne. Mało w nich sztuki, a dużo opisywania rzeczywistości jeden do jednego.
Coraz częściej to jednak wina rzeczywistości, że jest tak groteskowa, iż trudno o napisanie groteski. Stąd autorom łatwiej rozśmieszać, gdy tylko odwzorowują wydarzenia. Nie trzeba niczego wymyślać, pogłębiać, podkreślać. Wystarczy zapisać dosłownie lub wrzucić zdjęcie, zamiast tworzyć mema.
To niestety nie śmieszy tak, jak śmieszą aluzje. Kiedyś komedie przesadzały, pokazywały w krzywym zwierciadle. Teraz wystarczy, że odbijają w prostym zwierciadle. To jest śmierć sztuki, zagłada twórczości. Nie ma już tego fascynującego porozumienia między autorem a widzem: niech zgadnę; domyślam się; to mi się kojarzy; jakiś rebus do odgadnięcia; śmiała aluzja; dostrzeżenie drugiego dna...
Zbytnia dosłowność zabija sztukę. Jak selfie zabija fotoreportaż, a Big Brother film. Dosłowność po pewnym czasie staje się żenująca, męczy. Człowiek może i ogląda, ale bez przyjemności, bez poczucia zadowolenia z finezji. Jest to jak walenie cepem. Ileż można? Oprócz znużenia rodzi się też smutek wobec paranoi tak bezpośredniej, że nie do przetrawienia przez sztukę.
To nie zawsze jest wina twórców. Bywa, że życie staje się tak niebywale groteskowe, że trudno za nim nadążyć, a właściwie ciężko je prześcignąć. Sztuka ogniskuje, wyciąga kwintesencję. A tu wszystko jest na wierzchu, wszystko już jest wyciągnięte przed oczy.
Tęsknię za czasami, gdy kabaret ujawniał ukryte intencje lub je sugerował. Teraz, gdy „wielcy tego świata” niczego nie ukrywają albo wszyscy i tak już widzą, jak jest i jakie są te mechanizmy, twórczość satyryczna musi wzbić się na mistrzowskie wyżyny albo popada w kiczowatą dosłowność. Gdy rzeczywistość zakrawa na paranoję, trudno pokazać jej głębszy (bez)sens poprzez paranoję. A może i łatwo, ale efekt artystyczny bywa słaby. Scena to nie miejsce na relacjonowanie jeden do jednego. Zapis z kamery monitoringu to nie sztuka.
Jednak kawał dobrej artystycznej twórczości można przekazać choćby jako komunikat milicyjny, jak to zrobił swego czasu Barańczak:
Proszę się rozejść, bo użyjemy broni,
uprzedzam, że naboje nie są
ślepe, znajdą drogę do serca, trafią
do przekonań, proszę
się rozmyślić, bo użyjemy siły,
ostrzegam, że pałki są
długie, sięgają po rozum
do każdej głowy, czy ją ktoś podnosi
czy nadstawia, proszę się
rozstać z nadzieją, bo użyjemy gazu,
zaznaczam, że gaz jest
łzawiący, ktoś tu gorzko zapłacze, oczyścić mi zaraz
z nadziei ten plac, ten mózg, ten kraj, ma być
czysty jak łza.
Skomentuj artykuł