Duszpasterze
Warto zauważyć, że te gesty Franciszka zakorzenione są głęboko w jego sprzeciwie wobec klerykalizmu. Obecny papież stwierdzał wielokrotnie (i nieraz z emocją), że właśnie klerykalizm jest jednym z największych niebezpieczeństw dla współczesnego Kościoła.
Różnice w pojmowaniu misji pasterskiej nie są w Kościele niczym nowym. Wystarczy wspomnieć spór (a może nawet awanturę) w czasie pierwszego Soboru Jerozolimskiego, choć oczywiście w miarę utrwalania się struktur kościelnych spory ujęte zostały w znacznej mierze w ramy dyscypliny kościelnej. Nadal jednak kontestowani bywają pojedynczy księża, proboszczowie, biskupi, a nawet papieże, o czym świadczy choćby niedawna anty-franciszkowa akcja 4 kardynałów.
Akurat ten ostatni najwyraźniej nie kwapi się do "dyscyplinowania" purpuratów. Warto też pamiętać o synodach poświęconych rodzinie, kiedy papież wyraźnie zachęcał ich uczestników do otwartego wypowiadania się, dopuszczając różnice zdań mogące być dla niektórych współczesnych inkwizytorów powodem do zdziwienia, zgorszenia, a może nawet buntu.
Biskupom podlegają księża, ślubujący swym ordynariuszom posłuszeństwo, co jednak nie ma oznaczać ubezwłasnowolnienia. Ale byłoby przecież czymś dziwnym, gdyby ich postawy, wrażliwość, zainteresowania i pojmowanie własnego posłannictwa odpowiadały zawsze i do końca biskupiemu modelowi metra z Sevres.
Na księży odbiegających od "sztancy" zwrócił ostatnio uwagę papież Franciszek, pielgrzymując do grobów dwóch włoskich księży, którzy w czasie pełnienia swej posługi wyraźnie zostali przez ówczesną hierarchię uznani za nazbyt samodzielnych, stwarzających problemy i w konsekwencji traktowani byli jako "personae non gratae". Nie dlatego, żeby dopuścili się czynów sprzecznych z porządkiem doktrynalnym, ale wyraźnie "wychodzili z formy" i psuli jednolity i obowiązujący obraz kapłanów swojej epoki.
Pierwszy był don Primo Mazzolari (1890-1959), o którym papież powiedział, że był "proboszczem ludzi dalekich od Kościoła, bo zawsze ich kochał i szukał". Życiorys tego kapłana jest znany wielu Włochom, wiedzącym o jego zaangażowaniu w obronę wolności religijnej, pluralizmu i dialogu z osobami, które odeszły od Kościoła - co niestety zaowocowało ostracyzmem zarówno władz cywilnych, jak i kościelnych. Podobnie było z don Lorenzo Milanim (1923-1967), którego z powodu jego "niespokojnego ducha" zaraz po święceniach wysłano na zapadłą prowincję, by nie rzucał się za bardzo w oczy w centrali.
Milani szybko zaangażował się tam w edukację dzieci z ubogich rodzin, nie zwracając uwagi na ich wyznanie lub jego brak i podkreślając zawsze prawo człowieka do sprzeciwu sumienia. Mimo odległości od "centrali" również on doczekał się szybko krytyki zarówno ze strony władz świeckich, jak i kościelnych, które w tamtych czasach nie ceniły wysoko "katolicyzmu społecznego" i chodzenia po peryferiach.
Obaj byli na swój sposób "zbuntowani", wyprzedzając swój czas i zarazem pozostając wierni nie tylko Ewangelii, ale i Kościołowi. Signum temporis - obydwoma interesuje się watykańska Dykasteria ds. Świętych, która zapowiedziała uruchomienie we wrześniu br. ich procesu beatyfikacyjnego (choć w obecności Franciszka wyraźnie sprzeciwiał się temu kard. Betori z Florencji, otwarcie wątpiący w świętość don Lorenzo).
Warto zauważyć, że te gesty Franciszka zakorzenione są głęboko w jego sprzeciwie wobec klerykalizmu. Obecny papież stwierdzał wielokrotnie (i nieraz z emocją), że właśnie klerykalizm jest jednym z największych niebezpieczeństw dla współczesnego Kościoła. "Gdy mam przed sobą klerykała, staję się natychmiast antyklerykałem". Vittorio V. Alberti tylko częściowo żartem stwierdza, że klerykalizm rymuje się z legalizmem, że oznacza w praktyce zatrzymanie się Kościoła na poziomie posłuszeństwa prawu zamiast życia miłosierdziem.
W bulli zapowiadającej Rok Miłosierdzia Franciszek wyraźnie przeciwstawiał wizji sprawiedliwości wizję miłosierdzia. W tym samym kontekście papież często odwołuje się do ukutego przez niego samego terminu "autoreferencyjności" Kościoła, czyli postawie patrzenia w lustro i kłaniania się sobie samemu, co w gruncie rzeczy jest postawą narcystyczną (list z 25 marca 2013 do episkopatu argentyńskiego). Franciszek używa w tym kontekście słów mocnych: "narcyzm" i "hipokryzja"...
Ostrzeżenie przed klerykalizmem papież kieruje przede wszystkim do Kościoła, ale stwierdza, że choroba ta zaraża również świeckich. W "Evangelii Gaudium" pisze, że świeccy często nie znajdują swego miejsca w Kościele z powodu klerykalizmu odbierającego im możliwość uczestnictwa w decyzjach i że z drugiej strony wielu świeckich "na kolanach błaga o sklerykalizowanie ich, bo tak jest wygodniej".
Trzeba kolejny raz przyznać, że obecny papież stawia poprzeczkę wysoko zarówno przed duchowieństwem, jak i przed laikatem. To nas zobowiązuje, by także na naszym polskim gruncie rzecz przemyśleć dokładnie, chociażby zwracając uwagę na tutejszych księży idących pod prąd kościelnej i publicznej poprawności: takich, którzy odważają się wykraczać poza utarte schematy, zdolnych publicznie przeciwstawić się zjawiskom, wobec których brakuje jasnej krytyki ze strony zwierzchników, gotowych wreszcie bardziej uznać podmiotowość powierzonych im dusz, wchodząc z wiernymi w otwartą rozmowę także wtedy, gdy zwierzchnikom byłoby "wygodniej", gdyby zamilkli. Tak jak było w przypadku don Primo i don Lorenzo, uciekinierów od klerykalnej sztancy.
Mówi się ostatnio u nas częściej o ks. Ziei, którego życiorys starczyłby na kilka filmów pokazujących kapłana odważnego, ewangelicznego i równocześnie źle widzianego. Święty Wyklęty… Mamy i obecnie w Polsce takich "niełatwych duszpasterzy" (to określenie Franciszka)...
Honorując zasadę "toutes proportions gardées", wystarczy stwierdzić, że nazwiska kilku choćby odbiegających od sztancy kapłanów z ostatniego dziesięciolecia są szeroko znane, a ich odsunięcie od kościelnego "mainstreamu" oraz formalne lub nieformalne sankcje sprawiają ból wielu świeckim, potrzebującym takich właśnie "nietypowych" kapłanów.
Zwierzchnikowi jednego z tych księży sugerowałem jakiś rok temu, by choćby z okazji kanonizacji założyciela ich zgromadzenia wydany został "dekret abolicyjny". Nie udało mi się go niestety przekonać...
* * *
"W kręgu Franciszka" to nowy cykl felietonów autorstwa Piotra Nowiny-Konopki. Kolejne części tylko na DEON.pl
Moje 3-letnie ambasadorowanie przy Watykanie było niespodziewanym przywilejem i okazją do codziennego śledzenia niezwykłego pontyfikatu sprawowanego przez jezuitę "z drugiego końca świata". Niemal każdego dnia patrzyłem na zwierzchnika Kościoła, który postanowił pozostać "zwykłym człowiekiem", jak każdy z nas. Od 13 marca 2013 roku Franciszek zaskakuje, a nawet szokuje, wciąż przecież gromadząc wokół siebie osoby i grupy znajdujące w nim inspirację, autorytet i wzór pasterza na nowe czasy. Chcę Państwu o tym opowiadać w sposób w miarę możności regularny, odwołując się do słów Papieża i pokazując ludzi, o których można powiedzieć, że znalazły się "w kręgu Franciszka". Stąd nadtytuł mojej pisaniny.
* * *
Piotr Nowina-Konopka - działacz katolicki, w latach 1980-1989 w opozycji demokratycznej, w latach 1991-2001 poseł, kilkukrotny minister, negocjator członkostwa RP w UE, przewodniczący Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana, były ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej, obecnie na emeryturze
Skomentuj artykuł