Dziewięć i pół miesiąca

Fot. Patrick Fore / unsplash.com

To oczywiste, że jeśli faktycznie zainaugurowany w październiku br. proces synodalny ma być czasem słuchania, rozeznawania i uczestnictwa wszystkich w Kościele, to jednym z miejsc, gdzie musi się odbywać, są parafie.

Dokładnie dwanaście dni po inauguracji w diecezjach na całym ziemskim globie pierwszego etapu XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów pojawił się komunikat, że Watykan zdecydował o jego przedłużeniu. Miał trwać do kwietnia 2022 roku. Zgodnie z decyzją Sekretariatu Generalnego Synodu Biskupów potrwa do 15 sierpnia przyszłego roku. Trzy i pół miesiąca dłużej.

Skąd ta nagła decyzja? Wyjaśniono, że została ona podjęta w wyniku napływających z całego świata próśb kierowanych do Stolicy Apostolskiej o wydłużenie tej fazy. Po co ją wydłużać? „Aby dać wszystkim katolikom czas na doświadczenie słuchania, dialogu i rozeznania” - uzasadniono. W watykańskim komunikacie można przeczytać, że świadoma, iż ta pierwsza faza ma zasadnicze znaczenie dla drogi synodalnej, mając na względzie dobro Kościoła, Rada Stała Synodu Biskupów postanowiła przesunąć „termin przedstawienia streszczeń konsultacji prowadzonych przez episkopaty, eparchie i inne jednostki kościelne”.

Kluczowe dla zrozumienia tej dość niespodziewanej decyzji wydają się dwa słowa - „czas” i „wszyscy”. Bez tych dwóch pojęć cały zainicjowany przez papieża Franciszka proces synodalny okaże się w praktyce niemożliwy do zrealizowania. Bez nich nie ma szans na synodalność. Ani na Synod o synodalności. Także w Polsce.

W Vademecum Synodu, czyli w „Oficjalnym podręczniku słuchania i rozeznawania w Kościołach lokalnych” można przeczytać, że tworząc poprzez Synod okazję do słuchania i dialogu na poziomie lokalnym, papież Franciszek wzywa Kościół do ponownego odkrycia jego głęboko synodalnej natury. „To ponowne odkrycie synodalnych korzeni Kościoła będzie się wiązało z procesem pokornego i wspólnego uczenia się, w jaki sposób Bóg wzywa nas do bycia Kościołem w trzecim tysiącleciu” - stwierdza dokument. Także Kościołem w Polsce.

Samo pojęcie „synodalności” jest tak nowe, że nie ma go wciąż nawet w internetowych słownikach języka polskiego i w słownikach wykorzystywanych przez komputerowe edytory tekstu. Nie wydaje się przesadą pytanie, ilu polskich katolików w ogóle ma jakieś pojęcie, czym ona jest i o co w niej chodzi.

- Celem synodu nie jest wypracowanie końcowego dokumentu, ale chodzi o nawrócenie synodalne, byśmy nawrócili się na synodalność w Kościele - mówił jeszcze we wrześniu br. abp Grzegorz Ryś podczas roboczego spotkania w łódzkiej kurii, rozpoczynającego tamtejsze przygotowania do Synodu. Tłumaczył, że chodzi o długoterminowe zmiany. - Celem nie jest to, byśmy napisali dziesięciostronicową syntezę, ale celem są trwałe zmiany w tym, jak żyjemy Kościołem, jak wychodzimy do ewangelizacji jako Kościół - przekonywał. Wskazywał, że całe zagadnienie synodalności jest ustawione przez Franciszka i jego współpracowników nie w kontekście zarządzania Kościołem do wewnątrz, ale w kontekście ewangelizacji. Mówił, że synodalność w Kościele jest dla ewangelizacji, podobnie, jak dla niej są reformy w Kościele. - W synodzie nie chodzi o to, co mi się w Kościele podoba, a co nie podoba, nie chodzi o debatę parlamentarną, ale o wsłuchanie się w Ducha Świętego, który mówi do Kościoła, i który wyznacza metody - objaśniał.

Podczas wspomnianego spotkania, w którym uczestniczyli duchowni i świeccy, mający stanąć na czele grup synodalnych, abp Ryś powiedział, że nie chodzi o to, by się spotkać w małych grupach dla dyskusji. Perswadował, że chodzi o to, by się spotkać dla dzielenia się, które wynika z medytacji nad Słowem, z uczestnictwa w liturgii i ze wspólnej modlitwy. - Oczywiście jest pytanie, jak to robić, jak do tego zapraszać - tym bardziej, że w dokumencie i w Vademecum podkreśla się możliwie najszersze otwarcie tej rzeczywistości synodu, a więc otwarcie w kierunku ludzi, którzy  nie praktykują i nie wiedzą jak się modlić - przyznawał. Nie miał wątpliwości, że w tej sytuacji trzeba będzie być mocno twórczym, słuchającym z ludźmi, z którymi się spotykamy. - Nie chodzi tylko o dyskusję! - mówił z naciskiem.

Na stronie jednej z parafii diecezji pelplińskiej widnieje od początku listopada br. tytuł „Synod o synodalności w naszej parafii”. Poniżej zamieszczono spostrzeżenie, że ten Synod wydaje się być inny od wcześniejszych, „gdyż zakłada włączenie wszystkich Kościołów lokalnych do wspólnego dialogu nad Kościołem”. Jest dopowiedzenie, że „konkretnie nad drogą i realizacją misji jaką pozostawił nam nasz Pan Jezus Chrystus” oraz informacja: „Również i w naszej parafii odbędzie się część synodalna przewidziana dla wspólnot lokalnych. Zaproszony jest każdy. Po wspólnej modlitwie będziemy pochylać się nad następującymi pytaniami...”. Poniżej lista dwudziestu czterech pytań, które można znaleźć również na stronach innych parafii diecezji pelplińskiej. Pierwsze brzmi „Co Cię zachwyca w Kościele?”.

To oczywiste, że jeśli faktycznie zainaugurowany w październiku br. proces synodalny ma być czasem słuchania, rozeznawania i uczestnictwa wszystkich w Kościele, to jednym z miejsc, gdzie musi się odbywać, są parafie. To w nich, jak zwracał niedawno uwagę ks. Grzegorz Strzelczyk, musi nastąpić radykalna zmiana z modelu pasterzy, którzy mówią, i owiec, które słuchają, na model „wszyscy słuchają, wszyscy mówią”. Ks. Strzelczyk, który jest proboszczem jednej z parafii w Tychach, przyznał, że jest niezwykle trudne. Między innymi dlatego, że owce przyzwyczaiły się do milczenia i gdy któraś z nich zaczyna się odzywać, to pozostałe patrzą na nią ze zgorszeniem. Ale także dlatego, że pasterze są przyzwyczajeni do pokrzykiwania na owce, a nie do ich cierpliwego słuchania.

Być może przełamanie przyzwyczajeń na poziomie polskich parafii i „odwrócenie w nich paradygmatu”, o którym mówił ks. Strzelczyk, jest najtrudniejszym zadaniem, które czeka Kościół w Polsce w ramach procesu synodalnego w najbliższych miesiącach. Czy dziewięć i pół miesiąca wystarczy, aby do niego doszło? Albo przynajmniej, żeby udało się je zapoczątkować?

 

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dziewięć i pół miesiąca
Komentarze (2)
AN
~Alicja Nowak
8 listopada 2021, 12:13
To może być zmiana o randze przejścia Izraelitów przez Morze Czerwone. Tam do Ziemi Obiecanej dotarło następne pokolenie. Trzeba iść.
M*
Monika * Monika
8 listopada 2021, 17:12
owszem, ale nie w Polsce. U nas wciąż pokutuje przekonanie, że świeccy są przykrą koniecznością i mają słuchać, nie rządzić. Wnioskując ze stopnia poparcia idei Franciszka przez polski Kościół, nie wydaje mi się, żeby cokolwiek się zmieniło. Zewsząd słychać zresztą głosy o utrudnieniach w udziale chętnych świeckich.