Gdzie się podział Dobry Pasterz?

Piotr Żyłka

Jeżeli w swoim otoczeniu widzimy choćby jedną osobę, która jest "zagubioną owcą", to nie możemy udawać, że jej nie ma. Musimy jej pomóc. A co, jeśli zagubionych jest więcej?

Znamy przypowieść o Dobrym Pasterzu. Owczarnia, a w niej sto owiec. W pewnym momencie jedna oddala się od stada. Pasterz od razu zostawia pozostałych dziewięćdziesiąt dziewięć i rusza na poszukiwanie tej jednej zagubionej. Taką postawę za wzór daje nam Ewangelia.

Czy tak działa dziś Kościół? Nie zawsze. Czy ja tak działam? Rzadko. Na ten problem zwracał uwagę Franciszek, zanim jeszcze został papieżem. - Mamy w owczarni jedną owcę, a na zewnątrz dziewięćdziesiąt dziewięć, których nie szukamy. Ja po prostu uważam, że obecnie sprawą najważniejszą dla Kościoła nie jest łagodzenie czy znoszenie jakichś norm, ułatwianie tego czy tamtego, ale wychodzenie na ulice w poszukiwaniu ludzi, poznawanie ich po imieniu. I to nie dlatego, że na tym polega misja Kościoła - na głoszeniu Ewangelii - ale też ze względu na szkodę, jaką przynosi Kościołowi zaniedbywanie tego aspektu - mówił kilka lat temu kardynał Bergoglio.

Ojciec Święty wrócił do tego tematu w ostatnich dniach, przytaczając w homilii sposób działania św. Pawła. Apostoł Narodów jest postacią niewygodną. Człowiekiem, którego zachowanie przeszkadza przez to, "że głosi Jezusa Chrystusa. A głoszenie Jezusa Chrystusa uwiera nasze wygodnictwo". Paweł nigdy się nie poddawał. Miał w sobie ogromną gorliwość i nic nie mogło go powstrzymać przed głoszeniem Dobrej Nowiny. - Pan pragnie, byśmy szli ciągle naprzód, byśmy nie uciekali w spokojne życie, nie chowali się w przemijalnych strukturach - podkreśla papież.

DEON.PL POLECA

Jeśli nie ma w nas takiego zapału oraz chęci do ewangelizowania i do pomagania zagubionym, to jest dobry moment, by ten stan zmienić. W niedzielę uroczystość Zesłania Ducha Świętego, a to właśnie On jest tym, który daje odwagę, siłę i napełnia serca swoimi darami, które mogą przemieniać nasze życia. Co to są za dary? Jak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego owocami Ducha są miłość, wesele, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wspaniałomyślność, łaskawość, wierność, skromność, wstrzemięźliwość i czystość.

Jeśli pozwolimy mu wkroczyć w naszą codzienność, to wiele może się zmienić. Ale warto pamiętać, że niekoniecznie będą to przyjemne zmiany. Wierność Duchowi może oznaczać sprzeciw świata. Również tego kościelnego. Nie zrażajmy się jednak łatwo.

Na koniec wskazówka od Franciszka: "Prośmy Ducha Świętego o tę łaskę gorliwości apostolskiej, o bycie chrześcijanami gorliwymi. A jeśli będziemy niewygodni, niech Pan będzie błogosławiony. Naprzód, jak mówi Pan do Pawła: «Odwagi!»".

Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdzie się podział Dobry Pasterz?
Komentarze (22)
WC
w czwartek święto i nadzieja
21 maja 2013, 10:02
"Pierwsza połowa XX w. to przedziwne splatanie się dwóch koncepcji wodzów i panowania nad światem i ludzkością. Jedna, kreowana przez totalitarne sys temy kierowane niewidzialną ręką spod znaku <<Novus ordo seculorum>>. Drugą koncepcję nakreślił w 1925 r. papież Pius XI, ustanawiając święto Chrystusa Króla. Z pierwszej koncep cji wyrośli tacy liderzy i wodzowie jak Włodzimierz Ilicz Lenin, Józef Stalin czy Adolf Hitler. Kazali oddawać sobie hołd, budować pomniki, obiecując pod danym nową ziemię obiecaną. Ta węd rówka dla setek milionów istnień ludzkich zakończyła się dramatem łagrów i obo zów koncentracyjnych, w których oddali swe życie jako ci, co nie zasłużyli na tą nową ziemię obiecaną. W tej koncepcji nie było również miejsca dla Boga. To wszystko doprowadziło ludzkość do nieszczęść i dramatów. Papież Pius XI przyczynę rozlewu tego ogromnego zła widział w tym, że tak <<bardzo wielu usunęło Jezusa Chrystusa i Jego najświęt sze prawo ze swych obyczajów, z życia prywatnego, rodzinnego i publicznego; lecz także wskazaliśmy, że nadzieja trwa łego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawi ciela naszego>> [Quas Primas, 1]. Dlate go też papieże Pius XI i Pius XII jako ratu nek i zbawienie dla współczesnego człowie ka znajdowali w czci Chrystusa jako Króla [Summi pontificatus, 15].
W
wierzący
20 maja 2013, 16:52
@ wierny Mimo, że różnimy się w pewien sposób w spojrzeniu na Kościół i jego zagrożenia, dziękuję Tobie za tą dyskusję. Cieszę się, że można kultularnie podskutować również tutaj na Deonie, tak wirtualnie. Pozdrawiam i wszystkiego dobrego!
W
wierny
20 maja 2013, 16:13
Mogę tylko dodać, że gdybyś przed wojną mówił o obozach koncentracyjnych to też spotkałbyś się z opiniami, że to czysty wymysł, że wystarczy się modlić do Boga, wychodzić do bliźniego itp. A po wojnie pewnie byś powiedział, że wojna i obozy były bo właśnie tego zabrakło. I miałbyś rację. Tylko, że wojna i obozy były. Więc ze swojej strony staram się przewidzieć realny bieg wypadków a nie teoretyzować co będzie jak wszyscy będziemy się kochać. Kościół jest w takiej sytuacji, że wielu go nienawidzi i nie jest to moim wymysłem, ani budowaniem żadnego muru wrogości. Te mury już istnieją. Chciałbym wierzyć, że modlitwa i dzieła miłosierdzia są w stanie je zburzyć, ale historia podpowiada mi, że to nie będzie możliwe.
W
wierny
20 maja 2013, 16:12
@wierzący Powoli nasza dyskusja staje się bezcelowa, gdyż dotyczy postrzegania przyszłości Kościoła. Ty uważasz, że można wiele zmienić poprzez modlitwę, pracę w grupach charytatywnych, poprzez budowanie relacji miłości ze swoim najbliższym i dalszym otoczeniem. Moim zdaniem takie działania są już spóźnione i nic nie dadzą, co nie znaczy, że nie należy ich podejmować. Należy, staram się to robić. Niemniej pozostaję pesymistą, która to postawa wynika z obserwacji rzeczywistości wokół mnie np. ruchy gender, które zdobywają coraz szersze poparcie, wzrost liczby wróżek, magów różnej maści, wzrost nienawiści do Kościoła w mediach w Polsce i na świecie, itp. Patrząc na to wszystko jestem pesymistą i uważam, że skończy się to kolejnymi prześladowaniami  Kościoła na niespotykaną skalę. Podziwiam twój optymizm i oczywiście chciałbym się mylić w swojej ocenie. Stąd też oprócz działań, które proponujesz podejmuję inne, które w mojej ocenie przygotują mnie (oby) na tę nową falę prześladowań, która wzbierze bez mojej chęci czy poparcia, ale na skutek czysto zewnętrznych okoliczności, o których ci już napisałem. Dlatego cały czas proponuję ci, abyś postarał się pomyśleć co byś zrobił w takiej sytuacji. Twoją jedyną odpowiedzią jest, że takiej sytuacji nie będzie.
W
wierzący
20 maja 2013, 11:37
@ wierny Mój drogi, dla Ciebie sytuacją trudną jest atak ze strony tych, którzy żyją obok Ciebie, i którzy być może - nie wiem skąd takie wnioski - planują atak na Ciebie, piszesz o jakiejś grupie opętanych, satanistów, którzy czają się by Ciebie zniszczyć. Starasz się zbudować wokół siebie mur wobec wrogości, nawet tej wyimaginowej, próbując zabezpieczyć sobie na swój sposób ziemskie życie. Nie tego uczył Jezus. Staram się weryfikować życie, sposób na życie z Ewangelią. Nie mówię, że już to potrafię, ale doprawdy nie taki sposób na życie o jakim piszesz odczytuję ze słów Jezusa i Apostołów. Próbujesz mi powiedzieć, że moim sposobem na życie jest "kochajmy się" - to prawda, ale miłość jest też wymagająca i nie kryje się pod tym zawołaniem w moim rozumieniu popularne niegdyś "love and piece". Wymagająca jest - najpierw od siebie. Zacznij zmieniać rzeczywistość wokół siebie, zamiast budować mur wobec wrogów bądź dla nich - módl się za nich, bądź wymagający, ale i miłosierny. To jest trudny wybór - bo on ma się dokonać w Twoim sercu - by wyjść do tych, do których mało kto wychodzi, by zatroszczyć się o zapomnianych, opuszczoych, samotnych, by błogosławić tych, którzy Tobie źle życzą. Nie tylko słowem, ale czynem. Jak Jezus.
W
wierny
20 maja 2013, 10:18
@wierzący Owszem Maryja nie była wolna od cierpienia przecież pod krzyżem Jej serce przebił miecz boleści. Ale co by było z Jej cichym życiem jakby musiała raz za razem stawiać czoło napaściom jakichś bandytów, których przecież w tamtych czasach nie brakowało. Czy Bóg użyczyłby Jej mocy lub Jej obrońcom? Chyba tak, bo mamy naturalne prawo do ochrony przed bezprawną napaścią. Zauważ, że żyjąc wśród satanistów będziesz potrzebował jedzenia, odzieży, miejsca do zamieszkania. A co jak oni ci tego wszystkiego odmówią? Co wtedy? Mamy prawo do kradzieży w takich wypadkach. I co pewnie dla ciebie jest to sprzeczne z prawem miłości? A okazuje się, że nie jest. Spytaj księdza jak nie wierzysz. Problem z tobą polega na tym, że nie potrafisz się postawić w sytuacji trudnej, w której trzeba dokonywać trudnych wyborów, sprzecznych na pozór z obiegową opinią o tym jak wygląda miłość bliźniego, zwłaszcza wówczas, gdy bliźni cię nienawidzi i nie chce się nawrócić, woli być opętany, a ty musisz go kochać mimo wszystko. Nie dociera do ciebie fakt, że są sytuacje trudne i proste ,,kochajmy się" najzwyczajniej zawodzi. Owszem Kościół był zawsze prześladowany, z tym, że nadchodząca skala prześladowań może przeróść wszystko co do tej pory było. I przedtym faktem chcę się zabezpieczyć i ewentualnie zabezpieczyć też i innych, tych którzy będą chcieli, a najlepiej aby do takich prześladowań niedopuścić właśnie poprzez święte życie. Na tym polega droga, którą idę i którą reklamuję tutaj na deonie. 
K
KL
19 maja 2013, 22:27
 85-letni koptyjski biskup Arsanios el-Orshalimi został 4 maja pobity przez izraelską policję pod bazyliką Bożego Grobu w Jerozolimie. Zajście zostało nagrane kamerą i opublikowane na YouTube. Biskup na chwilę stracił przytomność, a następnie był odwieziony do szpitala w Jerozolimie. Opuścił go już, deklarując, iż nie będzie milczał i że poda tę sprawę do sądu „ze względu na cały ból, jaki przecierpiał". Jak informuje „Times of Israel”, do ataku doszło, gdy biskup mieszkający w Jerozolimie, prowadził grupę dygnitarzy z Kairu do bazyliki. Kierował się do głównego wejścia, podczas gdy wierni mieli używać wejścia bocznego. Ze względu na swą rangę posiadał on - o czym wiedziała policja - stosowne pozwolenie na użycie głównego wejścia. Mimo to, jeden z funkcjonariuszy pchnął go na schody, a „jeden z oficerów naskoczył na niego jak pies”. - Kiedy byłem na ziemi, założyli mi kajdanki – opowiada 85-letni biskup. Ministerstwo spraw zagranicznych Izreala uznało zachowanie policji za „nieodpowiednie”.
W
wierzący
19 maja 2013, 18:40
@ wierny Widzisz, tylko Maryja ani nie była wolna od cierpienia - również przeżyła Golgotę, śmierć tak brutalną własnego Syna, ani nie jest nigdzie napisane, by czyniła znaki i cuda, o których piszesz. Tak sobie myślę, że jeśli chcesz żyć na wzór Maryi to kłóci mi się to z wizją posiadania mocy, o której piszesz. Jej cicha obecność i posłuszeństwo Duchowi Świętemu w codziennych obowiązkach matki i żony oraz wrażliwość na Słowa Boga wydają mi się być wzorem. Żyć bezpiecznie pośród wilków - dobrze, ale co to znaczy? Czy o ciało się rozchodzi, o bezpieczeństwo w życiu w dostatku, w samowystarczalności? Kościół był, jest i będzie prześladowany przez ducha tego świata. Pytasz mnie jak odnalazłbym się w tej sytuacji - trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ mamy wydaje mi się różny pogląd na istotę Królestwa Bożego na tym świecie. Ono już jest pośród nas - za każdym razem gdy miłośc zwycięża.
W
wierny
19 maja 2013, 18:15
@wierzący Nie chcę występować z mieczem. Chcę posiąść takie dary duchowe, taką moc, wobec której prześladowcy byliby bezsilni, tak jak wobec Jezusa byli bezsilni Żydzi. To jest właśnie celem drogi, którą idę. Miłość, pokój i moc - to jest jej celem. Masz posiąść taką moc, abyś bezpiecznie żył pośród wilków i w dodatku nawrócił całe stado, taki jest cel tej drogi. Pytanie jeszcze jedno, na ile moja wizja jest ,,satanistyczna" a na ile realna, skoro sam abp Skworc mówił na prymicjach kapłanów, że z doświadczenia Kościoła wynika, że mogą zginąć śmiercią męczeńską i na to ich przygotowywał. Więc moim celem jest, aby nie ginąć śmiercią męczeńską, a zamiast tego żyć świętym życiem na wzór Maryi, która przecież męczennicą nie była a jest wyniesiona w chwale ponad wszystkich męczenników dzięki właśnie swojemu posłuszeństwu Bogu. Zatem idąc tą drogą nic się nie traci z chwały niebieskiej. Tak to widzę, jeśli uważasz, że przed Kościołem jest świetlana najbliższa przyszłość to moim zdaniem tak nie jest. Stąd wynika droga, jako sposób odnalezienia się Kościoła w przewidywanej, bardzo wrogiej, satanistycznej rzeczywistości. Jeśli uważasz, że taka metoda jest irracjonalna to napisz jak ty odnalazłbyś się w takiej sytuacji. Jeśli wielu będzie świętych, w taki sposób jak tego pragnę, to Królestwo Boże będzie bardzo jaśnieć w świecie i będzie znakiem miłości dla tych, którzy się będą wahać iść za Jezusem. Takie Królestwo Boże ma być znakiem miłości Boga do człowieka, ma być rzeczywistością ewangelizującą.
W
wierzący
19 maja 2013, 16:05
@ wierny Dlaczego masz taką "satanistyczną" wizję świata? Chcesz stworzyć Królestwo Chrystusa na ziemi według kryteriów ziemskich. A Jezus powiedział wyraźnie: "Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Piłat zatem powiedział do Niego: A więc jesteś królem? [Odpowiedział Jezus:] Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu.". A w jaki sposób Ty masz zamiar wystąpić przeciwko 80% nieprzyjaciołom? Z mieczem - jak Piotr podczas pojmania Jezusa?
AC
Anna Cepeniuk
19 maja 2013, 15:02
".Wierność Duchowi może oznaczać sprzeciw świata. Również tego kościelnego.' O jakże prawdziwe są te dwa zdania..... Sprzeciw świata, to mamy nawet zapewniony w Pismie świętym.... Ale ten drug ?!!!!i..... I jak trudne jet właśnie takie doświadczenie, wie tylko ten, który  przez to przeszedł.... lub przechodzi.....
W
wierny
19 maja 2013, 13:01
@wierzący Wyobraź sobie taką sytuację: jest około 80% satanistów, którzy mają prawo zabić każdego katolika głoszącego Słowo. Jak ty teraz praktycznie zrealizujesz zasadę zdobywania świata miłością bliźniego? Moim zdaniem zostaniesz od razu zabity tak jak może zostać zabity każdy przechodzący z satanizmu na katolicyzm, na podobieństwo przechodzenia z islamu na inną wiarę w krajach muzułmańskich. I teraz jak chcesz to możesz się zastanowić w takim kontekście nad tym co piszę. To o czym piszę to jest droga miłości do bliźniego, ale i droga mocy, droga która w chwilach trudnych umożliwi przeżycie, w końcu ktoś będzie musiał żyć. Przy tak rozwiniętych metodach policyjnych jak obecnie ukrycie się na podobieństwo pierwszych chrześcijan nie wchodzi w grę. Możesz liczyć tylko na tolerancję ze strony satanistów.
W
wierny
19 maja 2013, 12:22
@wierzący I jeszcze jedno. Nie o taką nieśmiertelność chodzi. Chodzi o to, abyś doczekał do Paruzji i nie umarł. Zakładając, że będzie ona np. za kilkaset lat lub jeszcze później.
W
wierny
19 maja 2013, 12:18
@wierzący Chrystus robił takie show, że jak powiedział św. Piotr jakby to chcieć wszystko szczegółowo opisać to by nie wystarczyło wszystkich ksiąg na całym świecie. Tak więc te ewangelie, które mamy są tylko drobnym odbiciem tego co się w Jerozolimie i okolicy działo. Mogę jeszcze dodać, że św. Paweł ze swoim pomocnikiem dopiero robili show, jak ludzie wynosili chorych na ulice, byleby cień św. Pawła padł na nich a już byli uzdrowieni. Tylko nie mów mi, że to nie był show. A jak Chrustus nakarmił 5000 tysięcy to Go chcieli obwołać królem. A show ze wskrzeszeniem Łazarza? Naprawdę drugiego takiego showmana jak Chrystus to nie miał cały showbiznes (mówiąc z humorem). A na poważnie Chrustus z Apostołami potrafili pokazać moc Boga (np. przy ich pierwszym rozesłaniu, gdy dostali moc uzdrawiania i wypedzania demonów).
W
wierny
19 maja 2013, 12:09
@wierzący Uzmysłowiłeś mi jeszcze jedno: że ta droga ma być drogą przyjaźni z Bogiem i silnej z Nim relacji przyjaźni, miłości choć nie piszę o tym wprost, ale to wynika z natury świętości. Mogę jeszcze napisać ci tyle, że rozmawiałem o tej drodze z pewnym zakonnikiem z KUL-u i mówiłem mu, że powinniśmy być silniejsi, jako poszczególni wierni, od całego piekła, tak, aby ono nie miało nam niczego do zaproponowania. Powiedział, że to jest ten kierunek, w którym powinniśmy iść. Będziemy wtedy realizować mesjańskie proroctwo: ,, i przekują miecze na lemiesze i nie będą się więcej zaprawiać do wojny". Zatem droga jest ekstremalnie trudna a zacząć trzeba już od rzeczy bardzo trudnej czyli od wiary jak ziarnko gorczycy. Ktoś może powiedzieć, że to jest nierealne. To ja mu odpowiem, że do tego wzywał nas Jezus (do posiadania wiary jak ziarnko gorczycy). A jak już ją będziemy mieli to zgodnie ze słowami Pana nic nie będzie dla nas niemożliwe. Dalsza część drogi przypomina stopnie drabiny do Raju jak u świętego Jana Klimaka. Ale takie są czasy, wymagają od nas bardzo trudnych rzeczy, niebiańsko trudnych (jeszcze trudniejszych niż piekielnie trudne).
W
wierzący
19 maja 2013, 11:53
@ wierny Przecież w Chrystusie wszyscy jesteśmy nieśmiertelni. "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle." Mt 10,28 Gdyby Pan Jezus chciał być największym newsem - w rozumieniu newsa jako showu - to zrobiłby to. Jednak wskazał inną drogę stawania się uczniem. Miłością mamy zdobyć świat - taką jak Chrystus nas umiłował. Miłością do każdego człowieka.
W
wierny
19 maja 2013, 11:42
@wierzący Na tym polega siła świadectwa i siła piękna duchowego - na przykładzie. Bo jak ludzie zobaczą, że czynisz cuda, jak zobaczą, że leczysz chorych i kalekich, jak usłyszą twoje proroctwo, które się spełni, jak zobaczą twoje piękne i szczęśliwe życie, mało tego jak wskażesz im drogę do tego, żeby byli jeszcze świętszymi od ciebie to wielu pójdzie za tobą, tak, że żaden news i nowść nie będą dla nich atrakcyjne. Z nauki Pisma Świętego o patriarsze Henochu z księgi Rodzaju wynika, że Bóg może obdarzyć łaską nieśmiertelności ludzi o nadzwyczajnej świętości, więc celem tej drogi, którą wybrałem jest również uzyskanie nieśmiertelności a to już jest bardzo atrakcyjne jako propozycja dla wielu. Szatan może cię tak opętać, żebyś też był nieśmiertelny, ale jest to kosztem zbawienia i szczęścia już tu na ziemi. Tak więc droga, którą staram się iść jest bardzo trudna, ale patrząc na faszyzm ideologii gender, na faszyzm ideologii homoseksualnej pytam się czy istnieje inna realna droga, która dałaby mi siłę do życia w społeczeństwie, które wybierze jawnie satanizm. Męczeństwo, tak, ale co dalej, w końcu ktoś musi żyć, nauczać i być świadkiem Chrystusa, Kościół ma trwać, ma trwać Jego nauka, posługa. Zatem choć ta droga trąci bajkowością to jednak jak się tak przez chwilę zastanowić to nie ma innej, która pozwoliłaby ci przetrwać w społeczeństwie satanistycznym, a w takim może nam przyjść żyć. Każde inne działanie  bardziej ,,naturalne" jest za słabe, aby przeciwstawić się zbiorowej nienawiści do Boga i Kościoła, i żądzy zabicia wiernych przez ludzi opętanych, co jest dążeniem szatana, których ich opętał. A gdzie tu prowadzenie pracy ewangelizacyjnej?
W
wierzący
19 maja 2013, 02:57
@ wierny Wiesz, to jest super co piszesz, że masz takie wielkie pragnienia. Ja nie wiem, czy dzisiaj człowiek nawet jeśli zobaczy wielkie rzeczy pójdzie za tym - bo powie, że przecież raz na jakiś czas zdarza się regresja choroby nowotworowej, itp. A nawet jeśli pójdzie - to tak w gruncie rzeczy za czym on pójdzie? Dziś mamy epokę newsów - czy nie będzie tak, że zachłyśnie się kolejnym niusem i zostawi? Przypominają mi się słowa Jezusa: "Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z martwych powstał, nie uwierzą" (Łk 16,27n). Jeśli człowiek nie zaprzyjaźni się z Panem Jezusem to wszelkie znaki będą tylko dla niego kolejną atrakcją, których będzie się wręcz domagał jak faryzeusze. Jak sprawić by więcej ludzi zaprzyjaźniło się z Panem Jezusem? Może samemu przyjaźniąc się z nimi. Jest takie powiedzenie - że przyjaciel mojego przyjaciela jest moim przyjacielem :) Czyli świadectwo życia - powiedział dziś o tym papież Franciszek na czuwaniu na placu św. Piotra - trzeba zaświadczyć.
W
wierny
18 maja 2013, 18:34
@wierzący I właśnie jest to przesłanie dla zapaleńców, którzy osiągnąwszy poniższe dary zapalą do Boga swoim życiem coraz szersze kręgi ludzi idąc wcześniej przez mękę. Tak jak Apostołowie. Obecnie wymagania stawiane ewangelizatorom (czy to konsekrowanym czy świeckim) są olbrzymie, zwłaszcza przez opętanych. Na to nie ma co się obrażać tylko trzeba stanąć w szranki z piekłem w trosce o bliźniego. Sam się o poniższe modlę. Modlę się najpierw o wiarę jak ziarnko gorczycy, gdyż jak już taką wiarę będę miał to zgodnie z zapewnieniem Pana nic niemożliwego dla mnie już nie będzie, czyli natura podobna do anielskiej będzie w zasięgu ręki, a teraz jest bardzo odległa. Tak samo jak czynienie cudów, czy dar proroctwa na zbudowanie Kościoła albo dar nauczania. Zresztą wiara jak ziarnko gorczycy to też nie prosta rzecz do wymodlenia. Tak naprawdę nikt jej nie miał przez 2000 lat chrześcijaństwa, więc zadanie jest bardzo trudne. Mam tylko nadzieję, że skoro Chrystus mówił, że jest to rzecz pożyteczna to ufam Mu, że jest i się o to modlę. Jak nie wymodlę dla siebie to może po śmierci Bóg wysłucha moich modlitw w niebie (o ile tam dotrę :) ) i da taką wiarę komuś z żyjących, a zaś ta osoba zapali cały Kościół jak iskra ściernisko, tak, że wszyscy ,,zapaleni" będą mieć wiarę jak ziarnko gorczycy.
W
wierzący
18 maja 2013, 18:01
@ wierny a czy nie jest właśnie tak, że my tego o czym piszesz tak w głębi serca nie chcemy? Bo wiemy, albo bardziej przeczuwamy, że to jest droga przez Golgotę - innej nie ma. A my nie chcemy Golgoty, nie chcemy cierpieć dla Jezusa, tak jak chciał św. Paweł.
jazmig jazmig
18 maja 2013, 17:49
Jak mam być szczery, to osiągnięcia kard. Bergoglio na niwie poszyskiwania wiernych nie są imponujące. Jaki procent katolików w Argentynie uczęszcza regularnie na msze święte co niedziela? Ilu kleryków rocznie kończyło formację w seminarium duchownym w jego diecezji? Jaki procent ochrzczonych katolików w Argentynie uważa siebie za katolików jako ludzie dorośli? Wedle mojej wiedzy, nie są to liczby imponujące i byłoby dobrze, żeby papież najpierw porządnie przeanalizował mierne wyniki w swojej dotychczasowej posłudze kapłańskiej, zanim zacznie narzucać swoje pomysły całemu Kościołowi. Do osiągnięć św. Pawła obecnemu papieżowi jest naprawdę daleko. Do prawdziwej skromności również.
W
wierny
18 maja 2013, 14:48
Wyjdę na ulice głosić słowo Boże jak będę działał cuda jak św. Paweł o czym ojciec święty Franciszek zapomina. Czyli można rzec niech w końcu zstąpi na mnie Duch Święty tak jak na Apostołów w Wieczerniku, Duch Prawdy, Duch Mocy, Duch Miłości ze swoimi siedmioma darami i charyzmatami. Trzeba mi dzisiaj być tak mądry jak anioł i mieć taką wiedzę oraz jednocześnie mieć tak rozwinięte życie duchowe jak on, a przy tym mam być oczywiście człowiekiem. Pragnę tego również dla całego Kościoła a nie tylko dla samego siebie.