Inny papież

(fot. © Mazur/catholicnews.org.uk)

Jan Paweł II powiedział nam co robić, Benedykt XVI powiedział dlaczego to robić, a Franciszek mówi do nas: Rób to! Tak w schematycznym uproszczeniu opisał kolejne pontyfikaty nowy metropolita Chicago, abp Blase Cupich. Pokazał tym samym, że każdy papież ma inny profil i że ma do tego prawo.

Inne publicystyczne porównania mówią o pierwszym jako o papieżu miłosierdzia, o drugim jako o papieżu pięknej teologii, a o obecnym jako papieżu ubogich. Karol Wojtyła stawiał często akcent na duszpasterstwo i moralność, Joseph Ratzinger na naukę, liturgię i tradycję, natomiast Jorge Bergoglio eksponuje społeczny wymiar misji wspólnoty katolickiej. Każdy z nich naturalnie zajmował czy zajmuje się wszystkim po trochu. Jednak spojrzenie na Kościół w perspektywie przynajmniej tych trzech wizji daje w miarę kompletny jego obraz.

Ciągłość w różnorodności

Pomiędzy kolejnymi pontyfikatami nie ma więc sprzeczności, jest ciągłość. Warto przypomnieć, że Benedykt XVI wielokrotnie chwalił posługę Jana Pawła II. Z kolei kilka dni temu Franciszek nazwał swego bezpośredniego poprzednika "wielkim papieżem".

DEON.PL POLECA

Natomiast owszem, są pomiędzy nimi różnice, czasem spore. Gdy dawniej słyszeliśmy o cywilizacji śmierci, dziś słyszymy raczej o cywilizacji wykluczenia i nierówności. Dawniej o strukturach zła, dziś o strukturalnych przyczynach ubóstwa. Dawniej o kulturze grzechu, dziś o kulturze odrzucenia. Nie ma co ukrywać, to są istotne przeniesienia akcentów. Tak, Franciszek jest inny.

A jednak w ubiegłorocznym konklawe kardynałowie w asystencji Ducha Świętego postawili na arcybiskupa Buenos Aires. Wielu z nich znało go z poprzednich synodów czy też z prac Rady Biskupów Ameryki Łacińskiej. Wszyscy słyszeli jego przemówienie podczas narady hierarchów poprzedzającej wybór kolejnego biskupa Rzymu. Oczywiście zawsze jest wiele niewiadomych, gdy na Stolicę Piotrową powołuje się człowieka "z dalekiego kraju". Ale czy nie podobnie było z Karolem Wojtyłą?

Święte prawa ubogich

W ostatnich dniach Franciszek jeszcze raz podkreślił ten swój specyficzny rys pontyfikatu, który zresztą obrał od samego początku, wraz z przyjęciem imienia Biedaczyny z Asyżu. Podczas spotkania z przedstawicielami ruchów ludowych w Watykanie, gdy wspomniał o prawie człowieka do ziemi, pracy i dachu nad głową, powiedział tak: "To dziwne, ale gdy mówię o tych sprawach, niektórzy uznają papieża za komunistę. Prawda o miłości do ubogich jako centrum Ewangelii nie jest zrozumiana".

Istotny jest tu kontekst. Ludzie, do których się zwracał to uczestnicy trzydniowego kongresu zorganizowanego przez Papieską Radę "Iustitia et Pax". Jak tłumaczy korespondencja Radia Watykańskiego, byli to m.in.: bezrobotni, migranci, przedstawiciele szarej strefy gospodarczej, pracownicy rolnictwa i bezrolni chłopi, a także mieszkańcy nieformalnych skupisk miejskich jak np. slumsy oraz ludzie żyjący na peryferiach społeczeństwa. Dyskutowali o pomysłach na przeciwstawienie się wykluczeniu i niesprawiedliwości społecznej. "Wartości, o które walczycie to są święte prawa" - zapewnił ich papież.

Rób to!

Tę ciągłość a zarazem odrębność widać było również w innym niedawnym przemówieniu Franciszka. Podczas spotkania z Ruchem Szensztackim bardzo mocno mówił o rodzinie, która w dzisiejszych czasach jest atakowana. Używał tu tych samych sformułowań, którymi posługiwali się poprzednicy. Na pytanie "co możemy zrobić?" odpowiedział, że o prawdach katolickich trzeba mówić i to mówić wprost. Jednak z drugiej strony "owszem, możemy głosić piękne wykłady, wydawać oświadczenia o pryncypiach. Ale duszpasterstwo ma pomagać. W tym wypadku musi być ciałem przy ciele. Towarzyszyć. A to oznacza: tracić czas" - powiedział papież.

Znów pojawia się tu charakterystyczne dla obecnego pontyfikatu wezwanie do wychodzenia na peryferie oraz towarzyszenia potrzebującym. "Kościół, który nie wychodzi, staje się Kościołem elitarnym. I zamiast wychodzić na zewnątrz, by poszukiwać potrzebujących pomocy owiec, poświęcamy się małej grupie, by ją czesać; to są tacy duchowi fryzjerzy" - tłumaczył Franciszek.

Zauważmy, że słowa te skierował do Ruchu Szensztackiego, który zrzesza zarówno świeckich jak i duchownych. O rodziny zranione, po przejściach, ludzi z marginesów, ubogich - niezależnie od tego czy przychodzą do naszych świątyń czy też nie - mamy obowiązek troszczyć się wszyscy. To jest właśnie owe wspomniane na początku Franciszkowe "Rób to!"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Inny papież
Komentarze (33)
M
mike
12 listopada 2014, 17:03
A kto akakuje rodzine? Kto ja bije? nie rozumiem... Bo ja znam przypadki kiedy maz chodzi na kobiety i zdradza zone. ... Jest tyle niewiernosci w malzenstwie, ze w glowie sie nie miesci. A mowi sie, ze sa ataki na malzenstwo.
W
WDR
1 listopada 2014, 22:27
Franciszek uważa jednocześnie, że czas jego pontyfikatu to okres kiedy małżeństwo jest najbardziej  atakowane. Ojciec Święty Franciszek: "Atakowane bezpośrednio, atakowane konkretnie. Być może się mylę, mogą powiedzieć o tym historycy Kościoła. Ale rodzina jest bita. W rodzinę się bije, rodzinę się niszczy, jakby to był jakiś kolejny rodzaj stowarzyszenia. Można nazwać rodziną wszystko. A ponadto ile mamy rodzin poranionych, ile małżeństw rozbitych, ileż relatywizmu w pojmowaniu sakramentu małżeństwa! Gdy się spojrzy z socjologicznego punktu widzenia, z punktu widzenia wartości ludzkich, z punktu widzenia katolickiego sakramentu, jest to kryzys rodziny. Kryzys, bo uderza się w nią z każdej strony i jest mocno poraniona. Dlatego jest jasne, że nie ma innej drogi, niż coś z tym zrobić. A zatem ty się pytasz: co możemy zrobić? Owszem, możemy głosić piękne wykłady, wydawać oświadczenia o pryncypiach. To trzeba robić, to jest pewne. To musi być jasne i trzeba mówić: to, co proponujecie, nie jest małżeństwem. To jest stowarzyszenie, ale to nie jest małżeństwo. Czasami trzeba powiedzieć rzeczy bardzo jasno. I trzeba o tym mówić!
N
non
31 października 2014, 16:02
Deon na Wszystkich Świetych przygotował na "ucztę" w swoim stylu - Wyborcza - a więc dziennikarz od Michnika znowu poucza na deonie. Typowe dla dysydenckiej grupki deonowych jezuitów - a nuż sie ktoś nabierze
T
tomi
31 października 2014, 19:35
Nie zawsze sie zgadzam z Konradem Sawickim, ale tym razem tekst jest wartosciowy i budujacy. A Ty zaladuj sobie inny plik z melodia do procesora, ta juz naprawde ci sie zgrala a zastosowanie tej samej melodii pogrzebowej na slub, chrzciny i pogrzeb jest juz naprawde aberracja. Wcisnij reset conajmiej 3 razy, moze pomoze.
N
non
1 listopada 2014, 08:13
Z przyjemnością ale deonowi jezuici musi przestać rozsiewać dysydenctwo postmodernizm i liberalizm. Sawicki straciwszy zaufanie przez swoje artykuliki dla Michnika i podobne próby na deonie - nie ma może potem pouczać na portalu jezuitów. Musiałby najpierw napisać że się nawrócił - ale czy gdzieś odwołał swoje  wcześniejsze Wyborcze a nawet deonowe pouczanie. Chyba nie jesy deon dla samych swoich ?
E
Eilinel
31 października 2014, 15:47
No to tak a'propos jeszcze tzw. "ubogiego Kościoła dla ubogich": "Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. 2 Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. 3 Maria zaś wzięła funt2 szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła2. A dom napełnił się wonią olejku. 4 Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać: 5 «Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?» 6 Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano. 7 Na to Jezus powiedział: «Zostaw ją! Przechowała to, aby [Mnie namaścić] na dzień mojego pogrzebu3. 8 Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie». Chrystus zawsze ma być w centrum. 
E
Eilinel
31 października 2014, 15:48
J 12, 1-8
A
ann
31 października 2014, 17:05
Tak Chrystus ,czyli miłość Boga do każdego człowieka.
A
ann
31 października 2014, 17:09
Do każdego człowieka droga wiedzie przez Chrystusa - a jak inaczej sami byśmy sobie poradzili ?
DK
Darek Kot
1 listopada 2014, 13:34
Fragment bylby doskonalym materialem, aby podwazyc nadmierna troske o ubogich u Jezusa - historycznie jest on jednak bardzo slaby. Pamietajmy, ze ewangelie powstaly juz w okresie, kiedy uczniowie doswiadczyli/zaczeli wierzyc w zmartwychwstanie Jezusa. Zostaly napisane w swietle tego doswiadczenia. W zwiazku z tym niepewne historycznie staja sie wszelkie wczesniejsze aluzje do smierci i zmartwychwstania, takze w okresie nauczania Jezusa. Tutaj mamy typowy przyklad - Mk 14 (zrodlo Janowego fragmentu), gdzie jest o olejku, robi wyrazna aluzje do pogrzebu, gdzie pozniej od razu mowi sie o namaszczeniu - por. poczatek Mk 16. Byc moze wiec jest to jeden z tych fragmentow, gdzie czytelnik dowiadujac sie o smutnych wydarzeniach - od razu mogl sobie przypomniec, ze Jezus to wczesniej zapowiadal, ze na wielkim planie zbawienia - wszystko jest OK, ze to tylko przygrywka do zmartwychwstania. Biblisci krytyczni patrza dzis bardzo ostroznie na fragmenty tego rodzaju.
E
Eilinel
2 listopada 2014, 10:04
Ja się nad tym nie zastanawiam, bo wierzę w Słowo Objawione w całej rozciągłości. Za sprawą Ducha Świętego mamy takie Ewangelie, jakie mamy i te właśnie zostały uznane za teksty objawione. Skoro tak - jest to dokładnie to, co chciał nam przekazać Bóg. Takie analizy biblistyczne w moim przekonaniu do niczego nie prowadzą, bo w efekcie mogą kłócić się z wiarą.Albo wierzysz w Ewanglię taką jaka jest albo nie.
DK
Darek Kot
2 listopada 2014, 22:55
Ja nie widzę, jak można by takie analizy ominąć.... Biblia to tekst pisany i możemy go rozumieć wyłącznie na takim czy innym tle interpretacyjnym. (Bez tła interpretacyjnego są to tylko czarne kształty na białym papierze). To, co często nazywane jest "tym, co chciał nam w Biblii przekazać Bóg" - zawsze jest decyzją o wyborze jakiegoś tła, jakiegoś kryterium interpretacji dla tych czarnych kształtów. Może ono się nam wydawać oczywiste, jeśli nie znamy historii rozwoju dogmatów i idei - ale historia uczy nas, że ktoś to tło skonstruował (Ojcowie Kościoła, Papieska Komisja Biblijna czy inne autorytety w innych wyznaniach chrześcijańskich). Moja sugestia, jeśli chodzi o wybór kryterium - ujęcie historyczno-krytyczne - jest akceptowana także także w katolicyzmie. Nikt nie wierzy w dosłowne ulepienie człowieka z prochu, nikt też dosłownie nie "rozdaje wszystkiego co ma, ubogim", aby posiąść Królestwo. Pomiędzy znaczkami na papierze, a tym jak je rozumiemy - mamy zawsze czyjąś interpretację, która częścią Biblii już nie jest. Niektóre interpretacje znamy tak długo, że wydają się one jakby "naturalnie" wynikać z tekstu - ale są one z reguły późniejsze niż tekst.
DK
Darek Kot
2 listopada 2014, 23:17
Powiem bardziej konkretnie: kiedy czytamy o "ulepieniu" pierwszego człowieka nie zasiadamy do analizy chemicznej gleby i nie porównujemy jej składu z ludzkimi komórkami - mówimy, że Biblia chciała przekazać TYLKO to, że Bóg jest wszechmocny i jest naszym Stwórcą. Kiedy czytamy o "rozdawaniu wszystkiego" nie rozpoczynamy analiz ekonomicznych nad efektami gospodarczymi i politycznymi tak radykalnej przemiany własności - raczej znajdujemy tu TYLKO ogólne ostrzeżenie przed przywiązaniem do dobr materialnych, a nawet czasami celibat. Dlaczego w takim razie nie dokonać podobnej korekty w przypadku opowieści o olejkach pogrzebowych? Uznać ją TYLKO za sposób potwierdzenia przez autorów ewangelii, że wielki plan zbawienia działa, a szczęśliwe zakończenie historii Jezusa prześwituje przez wcześniejsze wydarzenia? Dlaczego historia o olejku nie może utracić historyczności dosłownej - skoro ulepianie i rozdawanie ubogim ją utraciły? Podsumowując: zawsze dokonujemy wyborów - i zawsze możemy zostać zapytani o ich uzasadnienie...
E
Eilinel
3 listopada 2014, 08:07
Ewangelia nie była pisana dla teologów, historyków i naukowców. Wręcz przeciwnie Jezus mówił do ludzi prostych i niewykstałconych. Dlatego Ducha Ewangelii może poczuć każdy przeciętny człowiek i to jest wystarczające. Takie dywagacje w pespektywie zbawienia naprawdę nie są potrzebne, a nawet paradoksalnie mogą utrudniać zrozumienie w gruncie rzeczy prostego przekazu Ewangelii. Dlatego Jezus powiedział: "Wysławiam cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Zaprawdę, Ojcze, bo tak się tobie upodobało." (Mt 11, 25-26). Albo "Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego." (Mt 18, 3). Oczywiście, że istnieje interpretacja Ewangelii, ale jak wierzymy, została ona nam dana za sprawą działania Ducha Świętego w ciągu tych dwóch tysięcy lat. Nie jest to całkowicie efekt rozumowania człowieka i pychą byłoby tak twierdzić. Poza tym zakładając mnogość interpretacji tekstów Nowego Testamentu, zakładamy, że może podlegać on nawet radykalnie odmiennym interpretacjom, a nie sądzę, aby to było wolą Bożą. Bo jak mówi psalmista: "Słowo Twe Panie trwa na wieki, niezmienne jak niebiosa" (Ps 119, 89-96).
DK
Darek Kot
3 listopada 2014, 14:50
Tak jak nie jest dla nas bezposrednio dostepne "dokładnie to, co chciał nam przekazać Bóg", tak samo nie jest bezposrednio dostepny "w gruncie rzeczy prosty przekazu Ewangelii". Z dokladnie tego samego powodu - patrzac na chrzescijanstwo zarowno historycznie, jak i wspolczesnie - zawsze mamy do czynienia z interpretacjami (w liczbie mnogiej), a nie z jedna interpretacja. Samo istnienie setek odmian, kosciolow i wspolnot chrzescijanskich jest tego dowodem - kazda z nich przeciez odwoluje sie do Biblii. Oczywiscie mozna zalozyc, ze akurat ten Kosciol, w ktorym JA jestem jest tym prowadzonym przez Ducha, ale to samo zalozenie robia takze w setkach innych wspolnot, dochodzac do innych interpretacji - wiec ile takie zalozenie jest warte? Nie.... Moim zdaniem, nie da sie ominac badanie historii i rozpatrywania "elementu ludzkiego", nawet w przypadku ludzi wierzacych. Kryterium "woli Ducha" w niczym tu nie pomoze, bo jak pokazalem - nadal prowadzi w wielu wspolnotach do wielu interpretacji.
DK
Darek Kot
31 października 2014, 14:55
Troska o ubogich nie jest centrum ewangelii kanonicznych - zgoda, ale mogla byc o wiele wazniejsza w nauczaniu historycznego Jezusa. Mamy sporo sladow tego w pouczeniach samego Jezusa. Mamy napomnienie Jerozolimy dla Pawla: "bylebys pamietal o ubogich". Mamy wczesnych ebionitow (ubogich) czesto obecnie wiazanych z pierwotnym chrzescijanstwem. Mamy slad bardzo obiektywny: teren dzialan Jezusa, ktory ograniczal sie do wiosek i malych miasteczek. Mamy w Dziejach info o rozdawaniu dobr i dobrowolnym ubostwie w pierwotnej wspolnocie. Sporo tego. Przydaloby sie przetlumaczyc na polski "Horsley, Richard A. Jesus and the Powers: Conflict, Covenant, and the Hope of the Poor" (2010), zeby bylo widac pelna dokumentacje - i mozna byloby wtedy docenic te obce Polakom, niemal "koministyczne" idee Papieza Franciszka.
A
ann
31 października 2014, 16:01
Uogólniając ( bo każdy przypadek jest inny): -ubodzy pod względem bytowym ale duchowo bogaci są w niezłej sytuacji - ubodzy pod względem bytowym i duchowym mają pierszeństwo do pomocy , -ubodzy duchowo nie są na cito chociaż wyjatkowo bywa że też
A
ann
31 października 2014, 14:53
Wszyscy jesteśmy ubogimi potrzebującymi pomocy, czas zmienić mniemanie na swój temat i stanąć w prawdzie o sobie. Prawda o miłości Boga do każdego człowieka to centrum Ewangelii bo to człowiek jest drogą Kościoła i widać wyraźnie że ta prawda nie jest rozumiana i Papież Franciszek (jak zawsze ) ma rację. Budujmy więc Królestwo Boże stając się takimi jak Jezus czyli błogosławionymi z Kazania na Górze a przybliży się do nas Królestwo Boże już tu na ziemi a i innych pociągniemy do Boga życiem w Prawdzie.
E
Eilinel
31 października 2014, 09:58
Zgadzam się z przedmówcą w 100%. Troska o ubogich nie jest centrum Ewangelii! To jest rzecz wtórna w stosunku do przesłania Ewangelii, którym jest odkupienie człowieka przez Chrystusa. Ewangelia odpowiada na pytania jak osiągnąć zbawienie wieczne: trzeba kochać Boga (najważniejsze) i bliźniego. Jedną (ale tylko jedną z wielu) metod wyrażania tej miłości jest troska o słabszych od siebie biednych itp. "Byłem głodny, a daliście mi jeść" - wyraża konieczność pełnienia dobrych uczynków dla zbawienia duszy. Zreszta Ewangelia wspomina raczej o "ubogich w duchu", co oznacza poczucie zależności od Boga, jedynego źródła oczekiwanego wyzwolenia. Św. Leon pisze, że "w tej cnocie (ubóstwa ewangelicznego) mogą mieć udział ludzie wszystkich w ogóle stanów. Wszyscy bowiem mogą mieć to samo wewnętrzne usposobienie, nawet nie mając tych samych dóbr. Nierówność posiadania dóbr materialnych nie ma znaczenia u tych, którzy są równi w dobrach duchowych". Nie ulega wątpliwości, że ten, który nie ma - ubogi - czasami poprzez chęć, a nawet żądzę posiadania tego, czego jeszcze nie ma, może być o wiele bardziej przywiązany do dóbr materialnych i od nich uzależniony." Kościół nie jest tylko dla ubogich. Kościół jest dla wszystkich bogatych i biednych. Kościół powinien troszczy się przede wszystkim o zbawienie duszy jednych i drugich.
31 października 2014, 09:45
Być może nie czytam tego artykułu z należytym zrozumieniu. Jednak przez cały tekst autor podkreśla wyjątkowość pontyfikatu papieża Franciszka. Ja tej wyjątkowości nie widzę, chociaż szanuję obecnego papieża. Autor podkreśla, że Franciszek mów „rób to”, hm a inni tego nie pokazywali? I tak sobie myślę, że nie tylko ważne są słowa ale czyny. Jan Paweł II – pielgrzym całym sowim życiem mówił „rób to”. Wychodził naprzeciw potrzebującym.
E
Eilinel
31 października 2014, 10:17
Autor chyba nie miał zajęć z logiki (albo przespał), czy się różni "mówienie, co robić", od mówienia "rób to". Co za absurd!
ZI
z Irlandii
31 października 2014, 13:44
Jest jeszcze takie przysłowie angielski - actions speak louder than words (czyny mówią głośniej niż słowa) z którym w 100% się zgadzam. Pożyjemy zobaczymy.
jazmig jazmig
31 października 2014, 09:33
Franciszek mówi: Prawda o miłości do ubogich jako centrum Ewangelii nie jest zrozumiana. To nie jest rozumiane słusznie, poniewa to nie jest prawda. Centrum Ewangelii jest Królestwo Boże, Zbawienie i Zbawiciel, a nie miłość do ubogich. Jezus mówił o tym, żeby miłować Boga oraz bliźniego swego i nie wyróżniał ubogich. Oczywiście Jezus i Jego uczniowie pomagali ubogim, ale nie można powiedzieć, że było to podstawowe ich zajęcie.
A
ann
31 października 2014, 14:52
Wszyscy jesteśmy ubogimi potrzebującymi pomocy, czas zmienić mniemanie na swój temat i stanąć w prawdzie o sobie. Prawda o miłości Boga do każdego człowieka to centrum Ewangelii bo to człowiek jest drogą Kościoła i widać wyraźnie że ta prawda nie jest rozumiana i Papież Franciszek (jak zawsze ) ma rację.  Budujmy więc Królestwo Boże stając się takimi jak Jezus czyli błogosławionymi z Kazania na Górze a przybliży się do nas Królestwo Boże już tu na ziemi a i innych pociągniemy do Boga życiem w Prawdzie.
Paweł Tatrocki
31 października 2014, 08:11
A ja się zastanawiam, który z papieży, oby żaden, będzie antychrystem, zapowiadanym ponoć w trzeciej tajemnicy fatimskiej, ponoć nieopublikowanej. I czy np. były papież biorący udział we mszy satanistycznej w telewizji nie da takiego zgorszenia, że wielu ludzi odejdzie od Kościoła. Albo papież, który wypiera się wiary dla islamu. Już widać w Kościele próby odejścia od prawowiernej nauki, więc może czas antychrysta jest już bliski? I jakby zareagował episkopat Polski, gdyby papież okazał się apostatą? Takie pytania jakie nasuwają się po przeczytaniu sporego kawałka książki Antonio Socci'ego ,,Czwarta tejemnica Fatimska?". I co wtedy by zrobił p. Konrad Sawicki jako teolog?
H
H
31 października 2014, 08:35
Trzecia tajemnica fatimska została ujawniona jeszcze za pontyfikatu JPII. Nie ma więc co robić sensacji, ani wietrzyć ukrywania tajemnic. Jeśli chodzi o pojawienie się antychrysta, to na ten temat pisał Soloviow w eseju "O przyjsciu antychrysta" ("On the comming of antychrist"). Można go znaleźć w sieci. O tym eseju mówił ładnych parę lat temu Kaznodzieja domu papieskiego, wywołując furorę w mediach. Ten tekst jest uważany za proroczy także przez wielu katolików i warty przeczytania. Nie ma tam jednak nic o papieżu antychryście.
O
odpowiedź
31 października 2014, 09:15
Tajemnica nie została ujawniona w całości. Nie ujawniono spraw, które  mówiły o odstępstwach ludzi Kościoła od wiary. Wpisz hasło "ostatnia bitwa szatana" i czytaj.
Paweł Tatrocki
31 października 2014, 12:06
Książka sugeruje a nawet stwierdza, że istnieją dwa dokumenty fatimskie. Jeden to wizja, która została upubliczniona 26.06.2000 roku a drugi to wyjaśnienie tej wizji, który nie został upubliczniony i pozostaje tajny oficjalnie. Chyba, że jako ujawnienie go może być przytoczona wypowiedź papieża z Fuldy, gdzie właśnie przestrzegał przed rozłamem w Kościele i nadchodzącymi kataklizmami.
T
tomi
31 października 2014, 19:41
Idz precz szatanie!
E
Eilinel
31 października 2014, 07:45
Ja nie dostrzegam żadnej ciągłości pomiędzy pontyfikatem Franciszka a Benedykta XVI.
O
olaf
31 października 2014, 07:57
To masz nad czym pracować:)
E
Eilinel
31 października 2014, 09:38
Dzięki za napomnienie:) Nie jest zbyt trudno dostrzec, że obaj papieże różnią sie niemal pod każdym względem i nie są to sprawy drugorzędne. Pokazał to chcociażby ostatni synod. Przykładowy pogląd Benedykta XVI w kwestii stwierdzania nieważności małżeństwa: http://slaskie.naszemiasto.pl/artykul/uniewaznienie-malzenstwa-za-czeste-papiez-benedykt-xvi,770122,art,t,id,tm.html Ten artykuł to jest takie "na siłę" łączenie pontyfikatów jako reakcja na wątpliwości zaistniałe wśród wiernych w ostatnim czasie, co do istnienia tejże ciągłości. Zresztą niebezpodstawne.
B
bodzio
30 października 2014, 21:40
„Gdy dawniej słyszeliśmy o cywilizacji śmierci, dziś słyszymy raczej o cywilizacji wykluczenia i nierówności”. Co Pan rozumie pod pojęciem cywilizacji śmierci, a co pod pojęciem cywilizacja wykluczenia?