Jak działa chemia papieża Franciszka?

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Papież Franciszek w przeciwieństwie do Jana Pawła II (filozofa) i Benedykta XVI (teologa) najpierw studiował chemię. Czy to z jego winy reakcja na niektóre fragmenty Amoris Laetitia była zbyt "wybuchowa"?

Trzy miesiące po wydaniu adhortacji Amoris Laetitia właściwie bez przerwy dyskutuje się o tym, czy papież zmienił doktrynę czy też nie. Kwestia ta podzieliła nawet najbliższych współpracowników Franciszka.

W ostatnich dniach pojawiły się informacje o nowym źródle sporów na temat posynodalnego dokumentu papieża. Kością niezgody wydaje się być punkt 351. dokumentu, w którym papież miałby dopuszczać możliwość udzielania komunii rozwodnikom żyjącym w ponownych związkach cywilnych. Lub nie.

Z jednej strony mamy zdecydowany głos hierarchów uznających, że nie ma możliwości udzielania sakramentu Eucharystii osobom rozwiedzionym żyjącym w związkach niesakramentalnych. "Osoby rozwiedzione, żyjące w nowych związkach mogą otrzymać rozgrzeszenie i przystępować do Eucharystii jedynie żyjąc jak brat z siostrą" - stwierdził arcybiskup Charles Chaput OFM Cap w oficjalnym dokumencie zawierającym wytyczne duszpasterskie dla duchowieństwa w Stanach Zjednoczonych. Wśród znanych hierarchów, którzy zwrócili uwagę na paragraf 351 jest kard. Gerhard Müller. Podczas konferencji poświęconej adhortacji zorganizowanej w Oviedo 4 maja, mówił on że silny związek między sakramentami małżeństwa i Eucharystii nie pozwala na dopuszczenie osób rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach do Komunii. Takie przypadki, zdaniem teologa, nie byłyby "autentycznie katolickie".

DEON.PL POLECA


Z drugiej strony mamy do czynienia z głosami angielsko- i niemieckojęzycznych hierarchów, którzy stwierdzają zgoła co innego. W wywiadzie udzielonym ojcu Antoniowi Spadarowi SJ dla czasopisma La Civilta Cattolica, kard. Schönborn, metropolita wiedeński, powiedział, że przyjmowanie Komunii przez osoby rozwiedzione żyjące w ponownych związkach w pewnych przypadkach "nie jest wykluczone". Odniósł się tutaj do sytuacji członków Kościołów tradycji wschodniej, gdzie pełny udział w Eucharystii nie jest wykluczony dla takich osób niemożliwy. Po publikacji wywiadu z wielu stron świata zaczęły spływać komentarze. Między innymi arcybiskup Chicago Blase Cupich na swoim koncie na Twitterze zarekomendował opinie wyrażone przez hierarchę z Wiednia.

Z pewnością w zamierzeniu Ojca świętego fragment o komunii dla rozwodników nie był najważniejszym punktem adhortacji. Niestety to na nim skupia się uwaga mediów, które informują głównie o głosach sprzeciwu w tej sprawie.

Aby chemia papieża Franciszka zadziałała właściwie, potrzebna jest wspólna praca i wrażliwa lektura adhortacji. Nie mam wątpliwości, że ten niezwykle długi dokument (przeszło 300 stron!) może być jednym z najgłośniejszych tekstów papieskich po II Soborze Watykańskim. Ostatnim, który wywołał tak gorące spory, była encyklika Pawła VI Humanae vitae, która stała się symbolem innego drażliwego tematu w kościele: antykoncepcji.

Wielu komentatorów twierdzi, że dyskusja i krytyka dokumentu jaka pojawiła się pod koniec lat 60. XX wieku sprawiła, że Paweł VI już nigdy nie opublikował kolejnej encykliki. Co zrobić, by reakcja na najnowszą adhortację nie była tak bolesna, jak w przypadku Humanae vitae?

Przede wszystkim warto mieć świadomość, że wszyscy z wymienionych hierarchów odnieśli się jednak znacznie szerzej do adhortacji papieża Franciszka. Kwestia związana z punktem 351 znajdowała się raczej na końcu ich przemówień, choć w wielu przekazach medialnych czy dyskusjach na forach i w mediach społecznościowych wydaje się najważniejsza.

Żeby nie być gołosłownym, Kard. Gerhard Müller rozpoczął wspomniane przemówienie w Oviedo od uznania słów z paragrafu 211 o tym, że "duszpasterstwo przedmałżeńskie i duszpasterstwo małżeństw powinny być przede wszystkim duszpasterstwem więzi" za kamień węgielny interpretacji adhortacji.

Papież wspomina w tym punkcie, że duszpasterstwo nie opiera się tylko na "przekonaniach doktrynalnych": "Nie może się ono sprowadzać tylko do cennych bogactw duchowych, jakie Kościół oferuje zawsze, ale muszą to być także i drogi praktyczne, poradnictwo dobrze zakorzenione w realiach, strategie zaczerpnięte z doświadczenia, poradnictwo psychologiczne. Wszystko to tworzy pedagogikę miłości, która nie może pomijać obecnej wrażliwości ludzi młodych, aby ich można było mobilizować wewnętrznie".

Powtarza tu zresztą kluczowe dla całej adhortacji stwierdzenie, że "teologiczny ideał małżeństwa jest zbyt abstrakcyjny, skonstruowany niemal sztucznie". "Przez długi czas byliśmy przekonani, że jedynie kładąc nacisk na kwestie doktrynalne, bioetyczne i moralne, nie pobudzając do otwartości na łaskę, dostatecznie wsparliśmy rodziny, umacniając więź małżonków i wypełniliśmy sensem ich wspólne życie. Trudno nam zaprezentować małżeństwo bardziej jako dynamiczny proces rozwoju i realizacji, niż jako ciężar, który trzeba znosić przez całe życie" - pisze ojciec święty (por. punkty 35-39).

Zresztą sam autor adhortacji zdradził, jak należy ją czytać podczas spotkania z duszpasterzami i rodzinami Rzymu (warto dodać, że to właśnie podczas tego spotkania poświęconemu Amoris laetitia papież stwierdził, że "większość małżeństw jest nieważna").

Aby "reakcja" zaszła prawidłowo należy nauczyć się korzystać z trzech wskazówek: po pierwsze: aby towarzyszyć wszystkim, po drugie: rozeznawać i po trzecie: włączać (rozdz. VIII adhortacji). Papież Franciszek nie uznaje świata czy np. związków cywilnych osób, które żyły wcześniej w małżeństwie, za zło absolutne. Takich związków nie można uznawać jedynie za "rany" lub "grzech", ale trzeba zauważyć tkwiące w nich elementy dobra. Stąd wynika praktyczne podejście i powołanie Kościoła do towarzyszenia tym osobom, do rozeznawania ich sytuacji i włączania ich do wspólnoty.

Amoris Laetitia pokazuje, że Kościół nie jest tylko źródłem zbawienia dla świata, ale że często to, co znajduje się poza Kościołem może być ożywcze dla wspólnoty uczniów Chrystusa. To jeden z planowanych przez papieża działań "mikstury" jaką jest adhortacja. Dlatego nie uznawajmy Franciszka za kogoś, kto chce wprowadzić jakąś nową moralność i zmienić doktrynę. To nie tylko nieprawdziwe, ale i bardzo upraszczające spojrzenie.

Planowana przez papieża "reakcja chemiczna" nie opiera się na moralności. Głównym katalizatorem tej reakcji jest jego wizja Kościoła katolickiego, czyli kościoła uniwersalnego. Kościoła będącego miejscem dla wszystkich ludzi - niezależnie od pochodzenia, koloru skóry, "stopnia grzeszności" czy zanurzenia w tym, co "światowe".

Łatwo byłoby nam umyć ręce i uznać świat za coś zupełnie odrębnego od Kościoła. Radykalnie odrzucić to, co "postmodernistyczne" i odwrócić się od "obcych", pozostawiając miejsce w Kościele tylko dla "oczyszczonych". Bo przecież w innym wypadku moglibyśmy się pobrudzić, zarazić.

Zamierzeniem Franciszka jest otworzyć Kościół na świat. Zachęcić katolików do kochania świata: pragnienia dobra dla wszystkich ludzi i działania na ich rzecz, szczególnie najuboższych i wykluczonych. A przez to powolnego włączania ich w plan zbawienia.

Dlatego też papież głosi miłosierdzie: nawet dla tych, którzy dopuszczają się aborcji, żyją w związkach cywilnych mimo zawarcia małżeństwa z kimś innym. Głosi im przebaczenie, ale nie mówi, że to co robią, jest w porządku. Prowadzi ze światem dialog, ale nie oznacza, że we wszystkim ten świat naśladuje czy że się z jego zastanym kształtem godzi. To pozwala dotrzeć Dobrej Nowinie do miejsc, do których w przeciwnym razie mogłaby nigdy nie trafić. Daje jeszcze szerszą możliwość działania Ducha Świętego. I chce zagrzać serca chrześcijan do działania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak działa chemia papieża Franciszka?
Komentarze (16)
Agamemnon Agamemnon
27 lipca 2016, 00:09
W psychologii istnieje coś takiego jak brak predyspozycji danej osoby do rozwoju małżeńskiej miłości i do współżycia małżeńskiego ale z daną , konkretną osobą. Gdyby te negatywne cechy osobowości uznać za niewystarczający warunek zawarcia ważnego związku, sprawę mielilibyśmy w zasadzie rozwiązaną.
Agamemnon Agamemnon
21 lipca 2016, 21:17
Wydaje się, że papież idzie w dobrym kierunku i nie wykluczone, że znajdzie rozwiązanie w zakresie niebywale trudnych zagadnień.
TD
Tomasz Dych
20 lipca 2016, 22:53
Myślę, że ten pontyfikat to tragedia dla kościoła. Nie ma się co oszukiwać. Tak jawne sprzeniewierzanie się nauczaniu ewangelii i tradycji kościoła jest niepodważalnym dowodem że Bergolio jest pozbawiony asystencji Ducha Świętego. Kieruje nim inny duch. Nie wiem czy cieszyć sie z tego, że na spotkanie z młodzieżą papież szykuje promocję homoseksualizmu. A że lubi on zaskakiwać, możliwe są inne "niespodzianki". Jakie orędzie ci młodzi zawiozą do swoich parafiina całym świecie. Wychodzi w całej okazałości jezuickie parcie na ilość bez względu na cenę i metody.
18 lipca 2016, 07:39
Wielokrotnie to już tutaj pisałem, nie jest problemem ani Sakrament Małżeństwa, ani rozwody. Problemem jest kompletny brak wiary. Stad z jednej strony potrzeba silnego kodyfikowania życia katolika, a z drugiej strony paplanina o drugich „lepszych” związkach. Zamiast paplania – zapytaj się siebie , czy naprawdę wierzysz w nierozerwalny dozgonny związek małżeński, bez żadnych ale, bez konieczności silnego prawa powstrzymującego własne skoki w bok, czy bez słabego prawa dopuszczającego sytuacje nieregularne jako dobro. Bez mowy iż musisz żyć w małżeństwie i bez mowy iż nie da się przeżyć życia w jednym małżeństwie. Czy wierzysz Bogu? Czy tez szukasz tylko prawa, lub furtki jak obejść to prawo? Czy słowa o nierozerwalności małżeństwa to Twoje Credo, czy tylko suche paragrafy prawa?
DS
Dariusz Siodłak
17 lipca 2016, 22:53
Studiował chemię ?  Według większości źródeł Jorge Mario Bergoglio ukończył średnią szkołę  przemysłową uzyskując tytuł technika chemika więc mówienie, że studiował chemię jest na wyrost.
17 lipca 2016, 18:25
"Głównym katalizatorem tej reakcji jest jego wizja Kościoła katolickiego, czyli kościoła uniwersalnego. Kościoła będącego miejscem dla wszystkich ludzi - niezależnie od pochodzenia, koloru skóry, "stopnia grzeszności" czy zanurzenia w tym, co "światowe". Nie wiem na ile opinia red.Wilczyńskiego jest miarodajna dla deonowego środowiska ale oznacza ona ni mniej ni więcej niż bądź akt kapitulacji Kościoła przed światem bądź też wezwanie do niego.Cóż bowiem znaczy Kościół, który mieści w sobie wszystkich ludzi ( pomijam miłosiernie dogmat,iż poza Kościołem nie ma zbawienia)? Niewiele ,bądź zgoła nic.Przejął On bowiem to co świat Mu przyniósł i uznał jako swoje.Wygląda to jak zarzewie nowej kapitulanckiej ,pozbawionej mocy przyciągania religii akceptującej wszystko i wszystkich, no może z wyjątkiem...Boga i Jego nauki. 
QQ
q q
17 lipca 2016, 16:48
To teraz, za radą pana Wilczyńskiiego, czekamy kiedy po Amoris Laetitia alchemik Bergoglio przemieni kamienie w złoto.
18 lipca 2016, 00:16
Z polskim katofanatyzmem mu się nie uda. U nas biskupi nie pozwolą na zmiany .... za dobrze im.
QQ
q q
18 lipca 2016, 03:42
Ależ alchemikowi wystarczą zupełnie narzędzia alchemiczne i jakieś czary
18 lipca 2016, 15:26
Czli kilka zaklęć ex cathedra powinno mu wystarczyć
QQ
q q
18 lipca 2016, 17:21
Znając metody Bergoglio bez czarowania i naturalistycznej magii jedną wspólną ideologią religii się nie obejdzie. Ma także podobno przywieźć ze sobą materiał alchemiczny w postaci muzułmanów, więc hokus pokus jest pewne 
19 lipca 2016, 12:10
Muzułmanów? Do Polski? Pewno jeszcze Bergoglio będzie rysował kolorową kredką po asfalcie zamiast zbroić ONR i kiboli.
QQ
q q
19 lipca 2016, 15:02
To pewne, przede wszystkim czary mary alchemika Bergoglio będą rozbrajać i osądzać nienawistną mowę Boga w "nie grzesz więcej" i Dekalogu. Na żadne miłosierdzie u iluzjonisty Bergoglio Bóg nie ma co liczyć.
AS
Aleksandra Szeliga
17 lipca 2016, 15:52
Cieszę się, że Franciszek kontynuuje nauczanie JPII. JPII w swojej pierwszej encyklice napisał: "człowiek jest pierwszą i podstawową drogą Kościoła". Dobrze, że Franciszek idzie tą samą drogą. Człowiek, że wszystkimi jego ułomnościami, przed wszystkim. Bo osoba, która przestała kochać miłością bliźniego innego człowieka nie kocha Boga.
17 lipca 2016, 13:03
W świetle dzisiejszej Ewangelii o dwóch siostrach Marcie i Marii sprawa jest oczywista. Zazdrosna postawa, odsuwanie tych "innych" co się niby mniej starali a teraz mają być tak samo traktowani co ci wpatrzeni, podążający, wierni, zasłuchani przypomina postawę Marty. Warto się zastanowić kto tu jest kim, czy jest przesądzone kto właściwie obrał tę najlepszą cząstkę?
QQ
q q
17 lipca 2016, 10:53
To ten rodzaj chemii, na który pomaga np. Espumisan.