Jak działa chemia papieża Franciszka?
Papież Franciszek w przeciwieństwie do Jana Pawła II (filozofa) i Benedykta XVI (teologa) najpierw studiował chemię. Czy to z jego winy reakcja na niektóre fragmenty Amoris Laetitia była zbyt "wybuchowa"?
Trzy miesiące po wydaniu adhortacji Amoris Laetitia właściwie bez przerwy dyskutuje się o tym, czy papież zmienił doktrynę czy też nie. Kwestia ta podzieliła nawet najbliższych współpracowników Franciszka.
W ostatnich dniach pojawiły się informacje o nowym źródle sporów na temat posynodalnego dokumentu papieża. Kością niezgody wydaje się być punkt 351. dokumentu, w którym papież miałby dopuszczać możliwość udzielania komunii rozwodnikom żyjącym w ponownych związkach cywilnych. Lub nie.
Z jednej strony mamy zdecydowany głos hierarchów uznających, że nie ma możliwości udzielania sakramentu Eucharystii osobom rozwiedzionym żyjącym w związkach niesakramentalnych. "Osoby rozwiedzione, żyjące w nowych związkach mogą otrzymać rozgrzeszenie i przystępować do Eucharystii jedynie żyjąc jak brat z siostrą" - stwierdził arcybiskup Charles Chaput OFM Cap w oficjalnym dokumencie zawierającym wytyczne duszpasterskie dla duchowieństwa w Stanach Zjednoczonych. Wśród znanych hierarchów, którzy zwrócili uwagę na paragraf 351 jest kard. Gerhard Müller. Podczas konferencji poświęconej adhortacji zorganizowanej w Oviedo 4 maja, mówił on że silny związek między sakramentami małżeństwa i Eucharystii nie pozwala na dopuszczenie osób rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach do Komunii. Takie przypadki, zdaniem teologa, nie byłyby "autentycznie katolickie".
Z drugiej strony mamy do czynienia z głosami angielsko- i niemieckojęzycznych hierarchów, którzy stwierdzają zgoła co innego. W wywiadzie udzielonym ojcu Antoniowi Spadarowi SJ dla czasopisma La Civilta Cattolica, kard. Schönborn, metropolita wiedeński, powiedział, że przyjmowanie Komunii przez osoby rozwiedzione żyjące w ponownych związkach w pewnych przypadkach "nie jest wykluczone". Odniósł się tutaj do sytuacji członków Kościołów tradycji wschodniej, gdzie pełny udział w Eucharystii nie jest wykluczony dla takich osób niemożliwy. Po publikacji wywiadu z wielu stron świata zaczęły spływać komentarze. Między innymi arcybiskup Chicago Blase Cupich na swoim koncie na Twitterze zarekomendował opinie wyrażone przez hierarchę z Wiednia.
Z pewnością w zamierzeniu Ojca świętego fragment o komunii dla rozwodników nie był najważniejszym punktem adhortacji. Niestety to na nim skupia się uwaga mediów, które informują głównie o głosach sprzeciwu w tej sprawie.
Aby chemia papieża Franciszka zadziałała właściwie, potrzebna jest wspólna praca i wrażliwa lektura adhortacji. Nie mam wątpliwości, że ten niezwykle długi dokument (przeszło 300 stron!) może być jednym z najgłośniejszych tekstów papieskich po II Soborze Watykańskim. Ostatnim, który wywołał tak gorące spory, była encyklika Pawła VI Humanae vitae, która stała się symbolem innego drażliwego tematu w kościele: antykoncepcji.
Wielu komentatorów twierdzi, że dyskusja i krytyka dokumentu jaka pojawiła się pod koniec lat 60. XX wieku sprawiła, że Paweł VI już nigdy nie opublikował kolejnej encykliki. Co zrobić, by reakcja na najnowszą adhortację nie była tak bolesna, jak w przypadku Humanae vitae?
Przede wszystkim warto mieć świadomość, że wszyscy z wymienionych hierarchów odnieśli się jednak znacznie szerzej do adhortacji papieża Franciszka. Kwestia związana z punktem 351 znajdowała się raczej na końcu ich przemówień, choć w wielu przekazach medialnych czy dyskusjach na forach i w mediach społecznościowych wydaje się najważniejsza.
Żeby nie być gołosłownym, Kard. Gerhard Müller rozpoczął wspomniane przemówienie w Oviedo od uznania słów z paragrafu 211 o tym, że "duszpasterstwo przedmałżeńskie i duszpasterstwo małżeństw powinny być przede wszystkim duszpasterstwem więzi" za kamień węgielny interpretacji adhortacji.
Papież wspomina w tym punkcie, że duszpasterstwo nie opiera się tylko na "przekonaniach doktrynalnych": "Nie może się ono sprowadzać tylko do cennych bogactw duchowych, jakie Kościół oferuje zawsze, ale muszą to być także i drogi praktyczne, poradnictwo dobrze zakorzenione w realiach, strategie zaczerpnięte z doświadczenia, poradnictwo psychologiczne. Wszystko to tworzy pedagogikę miłości, która nie może pomijać obecnej wrażliwości ludzi młodych, aby ich można było mobilizować wewnętrznie".
Powtarza tu zresztą kluczowe dla całej adhortacji stwierdzenie, że "teologiczny ideał małżeństwa jest zbyt abstrakcyjny, skonstruowany niemal sztucznie". "Przez długi czas byliśmy przekonani, że jedynie kładąc nacisk na kwestie doktrynalne, bioetyczne i moralne, nie pobudzając do otwartości na łaskę, dostatecznie wsparliśmy rodziny, umacniając więź małżonków i wypełniliśmy sensem ich wspólne życie. Trudno nam zaprezentować małżeństwo bardziej jako dynamiczny proces rozwoju i realizacji, niż jako ciężar, który trzeba znosić przez całe życie" - pisze ojciec święty (por. punkty 35-39).
Zresztą sam autor adhortacji zdradził, jak należy ją czytać podczas spotkania z duszpasterzami i rodzinami Rzymu (warto dodać, że to właśnie podczas tego spotkania poświęconemu Amoris laetitia papież stwierdził, że "większość małżeństw jest nieważna").
Aby "reakcja" zaszła prawidłowo należy nauczyć się korzystać z trzech wskazówek: po pierwsze: aby towarzyszyć wszystkim, po drugie: rozeznawać i po trzecie: włączać (rozdz. VIII adhortacji). Papież Franciszek nie uznaje świata czy np. związków cywilnych osób, które żyły wcześniej w małżeństwie, za zło absolutne. Takich związków nie można uznawać jedynie za "rany" lub "grzech", ale trzeba zauważyć tkwiące w nich elementy dobra. Stąd wynika praktyczne podejście i powołanie Kościoła do towarzyszenia tym osobom, do rozeznawania ich sytuacji i włączania ich do wspólnoty.
Amoris Laetitia pokazuje, że Kościół nie jest tylko źródłem zbawienia dla świata, ale że często to, co znajduje się poza Kościołem może być ożywcze dla wspólnoty uczniów Chrystusa. To jeden z planowanych przez papieża działań "mikstury" jaką jest adhortacja. Dlatego nie uznawajmy Franciszka za kogoś, kto chce wprowadzić jakąś nową moralność i zmienić doktrynę. To nie tylko nieprawdziwe, ale i bardzo upraszczające spojrzenie.
Planowana przez papieża "reakcja chemiczna" nie opiera się na moralności. Głównym katalizatorem tej reakcji jest jego wizja Kościoła katolickiego, czyli kościoła uniwersalnego. Kościoła będącego miejscem dla wszystkich ludzi - niezależnie od pochodzenia, koloru skóry, "stopnia grzeszności" czy zanurzenia w tym, co "światowe".
Łatwo byłoby nam umyć ręce i uznać świat za coś zupełnie odrębnego od Kościoła. Radykalnie odrzucić to, co "postmodernistyczne" i odwrócić się od "obcych", pozostawiając miejsce w Kościele tylko dla "oczyszczonych". Bo przecież w innym wypadku moglibyśmy się pobrudzić, zarazić.
Zamierzeniem Franciszka jest otworzyć Kościół na świat. Zachęcić katolików do kochania świata: pragnienia dobra dla wszystkich ludzi i działania na ich rzecz, szczególnie najuboższych i wykluczonych. A przez to powolnego włączania ich w plan zbawienia.
Dlatego też papież głosi miłosierdzie: nawet dla tych, którzy dopuszczają się aborcji, żyją w związkach cywilnych mimo zawarcia małżeństwa z kimś innym. Głosi im przebaczenie, ale nie mówi, że to co robią, jest w porządku. Prowadzi ze światem dialog, ale nie oznacza, że we wszystkim ten świat naśladuje czy że się z jego zastanym kształtem godzi. To pozwala dotrzeć Dobrej Nowinie do miejsc, do których w przeciwnym razie mogłaby nigdy nie trafić. Daje jeszcze szerszą możliwość działania Ducha Świętego. I chce zagrzać serca chrześcijan do działania.
Skomentuj artykuł