Jak sensownie zakończyć sprawę arcybiskupa Paetza

Michał Lewandowski

Gdyby sprawa abpa Paetza została rozwiązana podobnie jak w przypadku bpa Jareckiego, to dałoby się uniknąć medialnego zamieszania i wielu nieporozumień.

Przypomnijmy: biskup Jarecki w 2012 roku spowodował kolizję drogową pod wpływem alkoholu. Został za to skazany na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz karę grzywny. Zgodnie z postanowieniem Stolicy Apostolskiej przestał również pełnić obowiązki biskupa. W 2015 roku został przywrócony na stanowisko biskupa pomocniczego z uwagi na "zdecydowaną wolę trwania w osiągniętej trzeźwości" - mogliśmy przeczytać w komunikacie nuncjusza apostolskiego.

Warszawski biskup pomocniczy przez kilka lat pozostawał w ukryciu. Udał się do Stanów Zjednoczonych, przebywał w klasztorze Trapistów w Genesee Abbey, brał udział w kursie pisania ikon, pracował w duszpasterstwie w Austrii, wyruszył na dwutygodniową pielgrzymkę do Santiago de Compostela, odbył rekolekcje ignacjańskie. "W Genesee Abbey jeden z mistrzów życia duchowego, John Eudes, powiedział mi, że z takiej sytuacji, w której się znalazłem są tylko dwie drogi wyjścia. Jedna prowadząca do całkowitego pogrążenia człowieka, do załamania się. Druga prowadząca do jakościowego wzrostu. Pośrednia nie istnieje. Ja na szczęście z pomocą Boga wybrałem drugą" - powiedział w rozmowie z Tomaszem Krzyżakiem dla "Rzeczpospolitej". Dziś wiemy, że jego zachowanie zostało bardzo dobrze przyjęte przez wiernych i media.

Historia abpa Paetza mogła potoczyć się podobnie. W 2002 roku media ujawniły oskarżenia, wedle których arcybiskup miał dopuścić się seksualnego molestowania kleryków. Niestety od początku pojawiały się trudności z wyjaśnieniem całej sprawy ze strony hierarchy. Interwencja papieża Jana Pawła II i wysłanych przez niego przedstawicieli sprawiła, że abp Paetz złożył rezygnację z pełnienia obowiązków metropolity poznańskiego. Watykan nałożył na niego zakaz udzielania sakramentów święceń i bierzmowania, głoszenia kazań, konsekrowania kościołów i ołtarzy, a także przewodniczenia publicznym uroczystościom. Jednocześnie purpurat nigdy nie przyznał się do postawionych mu zarzutów.

Gdyby sprawa abpa Paetza została rozwiązana tak samo jak w przypadku bpa Jareckiego, to dałoby się uniknąć medialnego zamieszania i wielu nieporozumień. A przede wszystkim pokazać, że Kościół nie boi się przyznawać do swoich błędów i wyjaśniać trudnych i bolesnych sytuacji. Problemem nie jest możliwy upadek człowieka, ale jego stosunek do błędu.

W sprawie arcybiskupa nie zostało wszczęte śledztwo, nie wyjaśniono sprawy na drodze sądowej, oskarżenie o przestępstwo molestowania seksualnego nie doczekało się swojego finału w sądzie.

Niezależnie od tego, czy zostałby on skazany, czy uniewinniony, przekaz byłby jasny: najwyższym dobrem w tym przypadku jest sprawiedliwe ukaranie bądź ułaskawienie oskarżonego, ochrona i walka o sprawiedliwość dla ofiar oraz przejrzystość samego Kościoła.

Sprawa bpa Jareckiego pokazuje, że takie działanie jest możliwe i potrzebne oraz przynosi dobre owoce. Hierarcha osądzony, skazany na karę, nawracający się, publicznie przepraszający za swoje błędy, powracający po ustalonym czasie do pełnienia swojej funkcji to najlepszy przykład tego, jak należy rozwiązywać podobne sprawy w instytucjach kościelnych. Z uwagą, troską, delikatnością, ale przede wszystkim uczciwością, stanowczością i świadomością, że wizerunek Kościoła "zamiatającego sprawy pod dywan" to najgorsze, co może się zdarzyć.

Niewyjaśniona sprawa arcybiskupa seniora z Poznania może wracać co kilka lat. Wykorzystajmy przykład jaki dał bp Piotr Jarecki do tego, by zakończyć ją raz na zawsze.

Dziennikarz, publicysta, redaktor DEON.pl. Pisze głównie o kosmosie, zmianach klimatu na Ziemi i nowych technologiach. Po godzinach pasjonują go gry wideo.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak sensownie zakończyć sprawę arcybiskupa Paetza
Komentarze (15)
JM
Jerzy Matejko
21 listopada 2019, 12:52
Cz.2 Z jednej strony jest wspaniały Papież JPII ale z drugiej Jego otoczenie, które być może w dobrych intencjach schorowanego Papieża nie informowało. Może sieć osób o skłonnościach homoseksualnych była ( jest ) zbyt duża by ją rozbić ? Być może straty wizerunkowe oceniono na nazbyt wielkie ? Warto poczytać ( nawet zakładając zła wolę i przesadę autora "Sodomę " …….. Może to jest powód dla którego nie zdecydowano się na rozwiązanie problemu abp. Petza ?
JM
Jerzy Matejko
21 listopada 2019, 12:50
Różnica wydaje się być zasadnicza. Ciężar gatunkowy czynów nie współmierny. Oczywiście jest złem jazda pod wpływem alkoholu, ale nie współmiernie cięższym jest molestowanie kleryków, kupczenie stanowiskami dla korzyści seksualnych. To raz. Dwa. W sprawie Abp. Petza było wielu, może bardzo wielu współwinnych. Począwszy od biskupów pomocniczych którzy dla kariery w Kościele byli gotowi znając prawdę ( bo z biskupami pomocniczymi wpierw spotykali się pokazując te same dowody rektor i wykładowcy seminarium ) bronic biskupa Petza, łamać sumienia tych którzy te fakty ujawniali, łamać sumienia ofiar. Nie możliwe jest by nie był zamieszany nuncjusz apostolski skoro trzeba było świeckiej osoby by pojechała do JPII. Czemu ? Bo albo nuncjusz nie chciał przekazać informacji do JP II albo ktoś z otoczenia JPII te informacje blokował.
Janusz Podkamienny
17 kwietnia 2016, 22:05
Sprawa abpa Paetza? Za dużo "lewendowych kolegów" w Watykanie!
Oriana Bianka
15 kwietnia 2016, 14:03
Żenująca jest buta i brak poczucia wstydu abp Paetza, a jeszcze bardziej bezradność, czy też pobłażliwość polskiego episkopatu. Dobrze, że papież Franciszek powiedział: "basta". Biskupi zachowując się w ten sposób działają na szkodę wizerunku Kościoła osłabiając jego wiarygodność. Wymagać trzeba przede wszystkim od siebie.
Agamemnon Agamemnon
14 kwietnia 2016, 22:07
Wrogom Kościoła katolickiego nie potrzebne są dowody. Zapewnie sądzą, że ich stwierdzenia i jazgot posiadają cechy dowodu. W świetle logiki stwierdzenia nie są dowodem. Stwierdzenia to nic innego jak teza , którą trzeba udowodnić.  Dla mnie ich stwierdzenia są warte garść siana. JPII wiedział kto się za tym kryje.
Andrzej Ak
14 kwietnia 2016, 21:04
W tej sytuacji to chyba wieni Kościoła Katolickiego powinni się zwrócić do Franciszka z petycją o zwolnienie abp Juliusza Paetza ze ślubów co najmniej biskupich, ...czyli My.
MR
Maciej Roszkowski
14 kwietnia 2016, 18:56
Czy istnieje możliwość prawna wrócić dziś do sprawy?  Czy się nie przedawniła, czy poszkodowani, którzy na pewno chcieli zapomnieć zgodzą sie do niej wrócić. Co ze świadkami? Jeśli taka możliwość istnieje prokuratura powinna do niej wrócić nie zważając na naciski, sugestie,. wpływy etc. I mówię to jako wierny syn Kościoła Jeśli tak się nie da pozostaje droga dyscyplinarna. Przełozonym J. Paetza jest papież Franciszek, to do niego należy zdecydowana decyzja i pogrożenie palcem tym którzy przymykali i przymykaja opko na skandaliczne zachowania tego gorszyciela. . Bo jak na razie pluje nie tylko na nasz Kościół. On pluje na nas. 
14 kwietnia 2016, 09:57
Jak dla mnie sprawa jest zupełnie nie współmierna. Biskup Petz jest ciężkim orzechem do zgryzienia, ma plecy i on o tym dobrze wie. Biskup Jarecki nie ma „przeszłości” a jedynie ułomność, z której bardzo dobrze wyszedł. To jest ładne świadectwo. Juliusz Petz jest starym wyjadaczem. Połączonym układami. Przede wszystkim swojej „współpracy” nie rozpoczął od kontaktów SB a ze STASI. Został wytropiony i „zaproponowany” ze względu na „pewne skłonności”, które były używane jako narzędzia wywierania wpływu. Np. umarzano wyroki za „inne czynności seksualne” w zamian na współpracę. To generalnie dość dobrze wiązało. Dalej, nie ma oficjalnych podstaw procesowych. . Stało się to podczas jego „okresu rzymskiego” – studiów i pracy w Wiecznym Mieście. Biskupem również został jako „człowiek układu biskupio-politycznego”. Nie ma do dziś, na niego formalnych zawiadomień do prokuratury. Dodatkowo, sam zainteresowany, od wielu lat, nie przejawiał żadnych symptomów skruchy. Dalej, co by się stało, gdyby nakazem sądowym dokładnie prześwietlić bpa Juliusza? Co by się znalazło w aktach Polskich, Niemieckich i Austriackich? (Tam generałowie nie wynosili ich do domu i nie niszczyli). Co by przy okazji wyszło na wierzch z kuluarów relacji Państwo-Kościół w czasach PRL. W jakim świetle ukazały by się inne, szemrane sprawy, podejrzenia natury obyczajowej? Naprawdę, nikt nie jest tym zainteresowany. A Kościół na ostatnim miejscu.
AA
Akada Asaki
14 kwietnia 2016, 11:31
Kościół instytucjonalny jest świątynią kultu Szatana. Jedyne czego możemy mu życzyć "Niechaj się więcej owoc z ciebie nie rodzi na wieki" (Mat 21:19) i aby na jego miejscu wyrosło nowe drzewo i obfite dało owoce. 
Agamemnon Agamemnon
14 kwietnia 2016, 02:43
Czy sprawa abp. Paetza nie jest sprawą analogiczną  do sprawy abp. Wielgusa? Przejrzałem osobiście 69 stron  z materiałów IPN Wielgusa i nie znalazłem tam ani cienia współpracy ze służbami specjalnymi. I co?
14 kwietnia 2016, 10:38
Paetz lubił się ocierać o studentów. Wysoko cenił czerwone majtki. A studentów podsyali mu jego podwładni, którzy następnie dbali aby się nie wydało.  Kosciół lubi tajemnice, oto tajemnica wiary Paetza.
Genowefa Spólnik
13 kwietnia 2016, 23:41
Myślę, że moi "przedmówcy" nie poświęcili artykułowi odpowiedniej uwagi. Ja zupełnie się zgadzam z jego treścią. Ksiądz bp Jarecki po prostu mi zaimponował, a (ks.?) Paetz zachowuje się, jakby nie rozumiał powagi oskarżeń. Nawet jeśli się uważa za niewinnego, to aby zapobiec gorszeniu maluczkich, wyzwalać w nich złość i prowokować ich do agresji, powinien się wycofać z publicznego pokazywania się, które jest dowodem nieliczenia się z opinią społeczną, jawnym kpieniem sobie z decyzji zwierzchników i w ogóle z katolików. Zachowuje się prowokująco, wynosi się ponad innych. Nie uchodzi, to nie jest po chrześcijańsku, to jest po prostu pycha! Czy naprawdę musi dojść do skandalu, aby jego poznańscy zwierzchnicy powstrzymali go?
14 kwietnia 2016, 10:33
Bo biskupi nie są sługami ale panami wiernych owieczek. A Pan robi co chce. I żeby mu nikt uwagi nie zwracał bo Panisko się zemści.  Ale cóż owieczkom to pasuje, najchętniej podesłaliby mu kilku studentów, żeby Panicho był zadowolony.
13 kwietnia 2016, 19:46
"dałoby się uniknąć medialnego zamieszania" CZyli co najważniejsze jest zamiatanie pod dywan? Wie Pan kiedy byłoby po sprawie? Gdyby Pan Paetz został oskarżony i osądzony. A jak się dba "o swoich" i ukrywa ich w luksusowych apartamentach i pozwala na wszystko to po prostu wstyd. Gdybym był chrześcijanien powiedziałbym: wstyd przed Jezusem.
Kazimierz Jankowski
13 kwietnia 2016, 19:33
Bezkarnośc powoduje pychę. FAktem jest, ze znaczna częśc koscioła poznańskiego wspierała abp już po ujawnieniu jego sprawek.