Jak się kłócić i nie zwariować
Ludzie się ze sobą kłócą z różnych powodów, to oczywiste. Wbrew rozpowszechnionym stereotypom, dotyczącym "kłótni małżeńskich", psychologom nie udało się potwierdzić jakiejkolwiek korelacji między częstotliwością konfliktów między partnerami a zdrowiem ich związku.
Nie jest więc prawdą, że pary, sprzeczające się często, są bardziej podatne na rozwód niż pary, w których konflikty zdarzają się rzadziej. Warto więc zapytać, co sprawia, że komunikacja jest dobra, a rozwiązywanie konfliktów skuteczne? Badania odkryły ciekawą zależność. Otóż zauważono, że optymalny stosunek interakcji pozytywnych do negatywnych wynosi 5:1. Co to znaczy?
Bez względu na to, jak wiele konfliktów zdarza się w małżeństwie, będzie ono zdrowe, jeśli para ma pięciokrotnie więcej wzajemnych interakcji pozytywnych niż negatywnych. Nie chodzi tu o długie romantyczne weekendy, ani wyszukane randki, ale wszystkie "drobne rzeczy", takie jak: uśmiech, pocałunek, komplement, czy zwykłe "dziękuję". Nie oznacza to oczywiście, że nie warto spędzać ze sobą romantycznych weekendów, czy zrobić dla siebie "coś specjalnego" - gdyż tego typu inicjatywy będą obejmować sporo pozytywnych interakcji. Ważne, aby dowartościować codzienne okazje do okazania sobie życzliwości, gdyż to one "podtrzymują" udany związek.
Trzeba równocześnie pamiętać, że negatywne interakcje mogą również ukrywać się w drobnych zachowaniach - co nie przeszkadza, aby były "silnymi ciosami" - i obejmują takie reakcje, jak: wrogi sarkazm, wyzywanie się, "przewracanie oczyma" lub trzaskanie drzwiami. Warto więc starać się o to, aby bilans małżeńskich interakcji utrzymywać na poziomie 5:1. W ten sposób wzmacnia się "układ immunologiczny" związku, a to sprawia, że kiedy narasta konflikt, partnerzy nie biorą niczego do siebie i nie przybierają postaw obronnych, przez co ich uwaga może zostać wykorzystana do rozwiązania problemu, a nie do wzajemnego obwiniania się. Zamiast się dołować, należy więc podtrzymywać ten "życiodajny bilans", czyli wracać do tego, co łączy, a nie skupiać się na tym, co dzieli. Rozwiązywać problemy, bez wzajemnego poniżania się i pomniejszania swojej wartości. Może to miał na myśli św. Paweł, gdy radził, aby "nad naszym gniewem nigdy nie zachodziło słońce"?
Skomentuj artykuł