Jak wytłumaczyć komuś spoza Kościoła fenomen księdza Woźnickiego?

Suspendowany ks. Michał Woźnicki założył własną kaplicę. Źródło: YouTube.com

Jak wytłumaczyć komuś spoza Kościoła fenomen księdza Woźnickiego? Zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu, za każdym razem, gdy jego pozbawione szacunku do ludzi kazania ochoczo rozpowszechnią te czy inne media.

Sprawa z jednej strony jest prosta, a z drugiej złożona. Prosta dlatego, że to nie pierwsza taka sytuacja: ksiądz zaczyna myśleć, że jest nieomylny i że wszyscy inni, łącznie z biskupem, nie mają racji.

Złożona dlatego, że powodów takiego myślenia może być kilka: zwykła pycha, choroba, klerykalizm połączony z brakiem takiej relacji, w której człowiek ma szansę zweryfikować, czy już zwariował, czy jeszcze nie. Na to nakłada się reakcja Kościoła: współbraci, bo przecież to były salezjanin, episkopatu, bo przecież kodeks prawa kanonicznego jasno zaznacza, że nie może być tzw. „księży-tułaczy”, którzy nikomu nie podlegają; ksiądz musi mieć przełożonego albo zakonnego, albo diecezjalnego, czyli biskupa. Tymczasem ks. Woźnicki jest zawieszony pomiędzy: nie podlega już zakonnemu przełożonemu, ale kiedy ostatnio sprawdzałam, żaden biskup go do diecezji nie przyjął. To nie dziwi, ale za to martwi: kłopotliwy kapłan jest trochę jak gorący ziemniak, ktoś się nim zajmie dopiero, gdy już ostygnie. Rzadziej dosłownie, częściej w przenośni.

Do sytuacji dochodzi jeszcze kwestia przekazu medialnego: to już nie są czasy, kiedy „do tego księdza przychodzi kilka osób, pokrzyczy sobie i przestanie, to nie jest nic dużego, samo wygaśnie”. I to nie są czasy, kiedy "pani redaktor, lepiej o nim w ogóle nie pisać, bo po co go promować". To są czasy, kiedy ks. Woźnicki jest pokazywany na głównych stronach Onetu, na łamach Natemat, Wyborczej, Interii czy Radia Zet: choć niektóre z tych mediów zachowują trochę przyzwoitości i piszą, że to były zakonnik albo suspendowany ksiądz, to jednak większość nie zawraca sobie głowy takimi drobiazgami. Dla porównania – to tak, jakby o nauczycielu z małej wsi z zawieszonym prawem do wykonywania zawodu z powodu jego niestabilności psychicznej i kontrowersyjnych poglądów Onet pisał jak o wizytówce i przedstawicielu zawodu nauczycielskiego w Polsce, informując swoich biednych czytelników o jego co bardziej barwnych poczynaniach i między wierszami sugerując, że tacy właśnie są polscy nauczyciele. I zachęcając swoich odbiorców do - wybaczcie, drodzy, wyrażenie - grubej beki tanim kosztem.

DEON.PL POLECA

Czy media nie wiedzą, jak z Woźnickim jest? Oczywiście, że wiedzą. A więc do sprawy dochodzi jeszcze zawiniona ignorancja mediaworkerów i brak już nawet nie etyki, ale zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Dlaczego ks. Woźnicki i jego szokujące wypowiedzi pojawiają się nieustanne na łamach tego czy innego portalu? Bo ten czy ów portal ma z tego zasięgi przekładające się na kasę i amunicję do walki z wrogą ideą chrześcijańską (naprawdę trudno to inaczej ująć, gdy się przeanalizuje te materiały). Pracownicy portali mają też narzędzia do tego, by zweryfikować wiarygodność i poczytalność księdza, którego z takim przytupem i rozmachem cytują – ale nikt tych narzędzi nie wykorzystuje.

Dyskusję na ten temat wywołał ostatnio na swoim Facebooku jezuita Krzysiek Dzieńkowski, który napisał krótko o wykorzystywaniu przez media faktu niepoczytalności księdza Woźnickiego. W licznych i często zjadliwych komentarzach pod wpisem – bardzo wiele słów o tym, że ksiądz sam jest sobie winien i Kościół też. O odpowiedzialności mediów – niemal zero wypowiedzi. Czy tak już przywykliśmy do sensacji za wszelką cenę, że jako społeczeństwo mamy to gdzieś?

W tym wszystkim zastanawiam się nad rzeczą kluczową: co Bóg mówi Kościołowi przez ks. Woźnickiego? Stare i biblijnie potwierdzone powiedzenie mówi, że jeśli nie słuchamy przyjaciół, Bóg zaczyna mówić przez wrogów. A co, gdyby na sprawę ks. Woźnickiego i inne podobne historie spojrzeć jak na znak? Co mógłby nam taki znak powiedzieć?

Może to, że pogubieni kapłani potrzebują więcej troski ze strony Kościoła i potrzebują jej na czas. Może to, że przerzucanie się odpowiedzialnością za księdza między wszystkimi osobami, które mogą być w jego sprawie decyzyjne, budzi zgorszenie ludzi nie będących specjalistami od zawiłości przepisów prawa kanonicznego. Może to, że trzeba kwestię nieposłusznych, idących w herezję i swoimi działaniami stawiających się poza wspólnotą Kościoła księży jeszcze raz przemyśleć i znaleźć rozwiązania, które pozwolą odpowiednio zająć się i pojedynczym człowiekiem, i wspólnotą, którą rani swoim działaniem. Może to, że trzeba zadbać bardziej o naszą, wiernych, formację, żebyśmy odróżniali straszne głupoty od zdrowej nauki. Może także to, że społeczeństwo wciąż potrzebuje Kościoła i zdrowego ewangelicznego radykalizmu i wciąż duchowni są dla niego ważni, bo inaczej pies z kulawą nogą nie czytałby tych sensacji.

Gdy czytam komentarze w ogólnie toczącej się w mediach społecznościowych dyskusji dotyczącej wypowiedzi ks. Woźnickiego o Ewie Swobodzie, większość z nich dotyczy faktu, że Kościół nie potrafi ogarnąć swojego księdza tak, by nie dawał złego świadectwa o Kościele. Obrażanie ludzi o nikim nie świadczy dobrze, ale w przypadku księdza, który – czego by nie mówić – jest wizytówką Kościoła, świadczy o całości i robi strasznie złą robotę.

Dziwi to jeszcze bardziej, gdy dorzucimy do tego fakt, że jest czas kryzysu: zaufanie do Kościoła jest coraz bardziej mizerne, a ciężka praca innych, mądrych i dobrych księży często idzie na marne z powodu zgorszenia powodowanego przez jednego niedobrego i niemądrego. Dlaczego mój Kościół pozwala na taki stan rzeczy? Próbowałam się tego dowiedzieć, ale jedyne, co wynikło z moich rozmów, to smutne przekonanie, że tak naprawdę na ks. Woźnickiego i sytuację przez niego stworzoną nikt nie ma pomysłu. Regularne wyciąganie go na pierwsze strony portali i pisanie o jego obraźliwych wypowiedziach i działaniach tylko go nakręca i upewnia w tym, że postępuje według swoich kryteriów słusznie. Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony instytucji Kościoła po pewnym czasie zaczyna zdumiewać – choćby reakcją miało być regularne przypominanie, co to znaczy, że ksiądz jest suspendowany i dlaczego ten akurat jest. Taki komunikat to niedużo pracy, można go raz napisać i potem tylko przypominać. Czemu nie?

Podczas jednej z rozmów na temat ks. Woźnickiego usłyszałam, że to jest kwestia wolności: że ksiądz, suspendowany czy nie, jest człowiekiem, który może głosić, co tylko chce, bo mamy w Polsce wolność słowa. Inni mogą go słuchać albo nie – ich wybór. Co więcej, mówił to specjalista prawa kanonicznego. I z jednej strony miał rację, bo to jest fakt: nie można nikomu odebrać wolności słowa. Ale czuję jakiś zgrzyt: że nieposłuszny ksiądz, którego proces w Watykanie najprawdopodobniej zmierza w stronę wydalenia go ze stanu kapłańskiego, prowadzi swój kanał na YouTube, zabiera wiernych na pielgrzymki i przede wszystkim nie zachowuje się jak suspendowany kapłan, a decyzyjny Kościół nie znajduje nikogo, kto mógłby wziąć odpowiedzialność za tę sytuację, poza samym księdzem i wiernymi, którzy ślepo go słuchają. Przecież każdy ma rozum i "nikt rozsądny nie będzie tych głupot słuchał".

W całej tej sytuacji przeszkadza mi to, że tak jakby nikogo nie obchodzi dobro duchowe tych kilkunastu osób wiernie słuchających nauk ks. Woźnickiego. Tak jakby nikogo nie obchodzą kolejne tysiące osób, czytające o następnej szopce odwalanej przez ukaranego księdza i po raz kolejny kwalifikujące Kościół do grona szkodliwych instytucji, które nie potrafią zapanować nad własnymi „pracownikami”. Tak jakby nikogo nie obchodzi zgorszenie, jakie ks. Woźnicki wywołuje, stawiając się ponad kościelnym prawem i zwyczajnie obrażając wszystkich, których nie lubi i mu się nie podobają albo popełniają według niego „grzech”.

Tak, teoretycznie każdy może zachorować psychicznie i każdy może odmówić leczenia. I potencjalnie każdy ksiądz może wejść w konflikt ze swoim Kościołem. Jednak w tej konkretnej sytuacji ta bezradność i powolność instytucjonalnego Kościoła jest dla mnie bardzo zasmucająca. Jest w tym jakiś brak, kłujący w oczy, męczący duszę. I to jest coś, czego nie rozumiem: skoro suspensa jest karą poprawczą, czyli ma skłonić księdza do przemyślenia swoich nieprawidłowych zachowań – ile może trwać? Jak długo można kogoś próbować przekonać do zmiany zachowania i powrotu do wierności Kościołowi, gdy nie ma żadnych oznak, że następuje poprawa? Gdy na szali leży poważne zgorszenie świeckich, dalsze deprecjonowanie powołania kapłańskiego i czynne kapłaństwo jednego księdza – co przeważa? I dlaczego?

Może Episkopat podczas swoich spotkań omówił już szczegółowo strategię dotyczącą sprawy ks. Woźnickiego, jej medialnego impaktu i środków go równoważących, wyznaczył mu przełożonego, odesłał sprawę do wyższej instancji i czeka teraz na decyzję. Jeśli tak, może dobrze by było o tym publicznie przypomnieć zwłaszcza w chwilach, gdy ks. Woźnicki jest jak celebryta sprzedawany na Pudelku: jasny komunikat ze strony Kościoła pozwoliłby zwykłym wiernym przestać odczuwać wstyd, bezsilność i zdjąłby z nich konieczność tłumaczenia ludziom spoza Kościoła, że nie wszyscy tutaj w środku myślimy tak, jak ten popularny kapłan, którego kazania o Rodowicz (swoją drogą ciekawe, że wyciąga się rzecz sprzed dwóch lat) i Swobodzie są cytowane częściej i goręcej niż większości księży w Polsce. Czekam na taki komunikat. Czy się doczekam? Bardzo bym chciała.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak wytłumaczyć komuś spoza Kościoła fenomen księdza Woźnickiego?
Komentarze (16)
E3
edoro 333
5 września 2023, 20:53
Pani Marto, wszystko ok, ale wg mnie trochę Pani przegięła z "diagnozowaniem" księdza i przypisywaniem mu ot tak choroby psychicznej. Nieładnie.
AN
~A N
3 września 2023, 14:14
Świetny artykuł. Media zawsze będą rozdmuchiwały takie tematy. Ale szczególnie bolesny jest dla mnie brak radykalnego działania Kościoła w tym temacie. Jeśli Kościół widzi, że taki "ksiądz" nie zmienia swojego zachowania, to powinien w trybie pilnym wydalać księdza ze stanu duchownego. I szeroko ogłaszać to wiernym.
JS
~Józef Strumień
3 września 2023, 13:11
Ks Michał jest radykalny i autentyczny w tym co mówi i robi. Ludziom znudziła się bylejakość, kompromisy Kościoła ze światem i ospałość biskupów oraz kapłanów. Można ją Woźnickiego uważać za wariata, ale za jakiś czas Kościół uzna go za Świętego i Bożego bojownika o prawdę.
KP
~katolik pomniejszego płazu
4 września 2023, 13:27
może mieć w niektórych kwestiach rację, ale jednocześnie przez swój fatalny charakter niszczy czego się dotknie - świętości z tego nie będzie
PG
~Piotr Godula
5 września 2023, 18:02
O prawdę? Przecież parę miesięcy temu (V-VI 2023) ks. Woźnicki promował paszkwil na katolicką Mszę świętą pt. "Work of human hands", autorstwa A. Cekady.
BS
~Bartek Siema
6 września 2023, 00:33
Coz jest chamski ale będąc skandalista będzie miał duże zasięgi i będzie ewangelizował pogan bardzo skutecznie
KP
~katolik pomniejszego płazu
3 września 2023, 12:22
skoro już iść na łatwiznę z przypisywaniem "wielebnemu" choroby psychicznej może warto sie zastanowić co go do takiego stanu doprowadziło? jakiego szoku poznawczego musiał doznać? akurat byłem świadkiem stawiania przez niego pytań w czasie sprzed "cyrków na Wronieckiej" i dotyczyły rozdźwięku między tym czego Kościół nauczał a powszechną zgodą na ignorowanie tego nauczania i na bylejakość.
KN
~Katarzyna N.
2 września 2023, 22:37
Co jest fenomenem ks. Woźnickiego? Jeżeli tym fenomenem jest zainteresowanie mediów to dlaczego trzeba to "wytłumaczyć komuś spoza Kościoła"? A jeżeli są to działania ks. Woźnickiego i postępowanie Kościoła w tej sprawie to może ważniejsze jest "wytłumaczenie" tym którzy są w Kościele?
KZ
~Katarzyna Zeldanowicz
2 września 2023, 21:08
Kiedyś, przez występy innego innego księdza- gwiazdora, Kneblewskiego, przestałam chodzić na Mszę. Nie wiedziałam ,że to dziwak, odbierałam go jako głos Kościoła. Chodziło o ubiór na Mszy. Szłam na wieczorną niedzielną Mszę, po 12sto godzinnej pracy, jesienią i zimą często przemoczona, zawsze zmęczona, ubrana w przeciwdeszczowy płaszcz, z plecakiem. Generalnie niewyjsciowa. Ks. Kneblewski mnóstwo wypowiedzi poświęcił dress codowi wiernych:nie wolno przychodzić bez eleganckiego ubioru, to brak szacunku dla miejsca. Żeby nie gorszyć innych swoim ubiorem zwykle stałam przemoczona w przedsionku kościoła, w przeciągu. W pewnym momencie uznałam ,że skoro nie mogę sobie pozwolić na godny strój, to nie będę wchodzić w ogóle, bo godzina stania i telepania się z zimna, kończyła się nieustannym przeziębieniem. Do kościoła czasem zachodzę, na Mszy bywam, ale tylko wtedy ,gdy mam wolną niedzielę i mogę się ładnie ubrać, czyli rzadko.
TW
~Tomek Wronek
6 września 2023, 00:39
Jakby to powiedzieć może msze warto robic n plaży na dmuchanym materacu !! Wesele i pogrzeb też w krótkich portkach !!!! Przyjdz kiedyś to bractwa Piusa to zobaczysz jak jest za starych dobrych czasów mężczyźni po jednej kobiety z chustkami po drugiej stronie !! A teraz ten bajzel!!!
JP
~Jacek P
2 września 2023, 21:07
Słaba to wiara, którą zachwiać może jeden wariat. I może znakiem czasu jest uświadomienie sobie przez każdego katolika w co wierzy
GM
~Grażyna Malik
3 września 2023, 10:04
A ja jestem w domku?
AM
~Agnieszka Mrozowska
2 września 2023, 17:23
Kościół nie ma żadnego narzędzia przymusu, którym mógłby wyegzekwować swoje prawa i decyzje. I to trzeba koniecznie zrozumieć, że Kościół nie ma i nie będzie miał własnej policji, żandarmerii czy bojówki - wykonującej wyroki sądów kościelnych. Prawo Kościoła to prawo opierające się na dobrowolnym poddaniu się jego rozporządzeniom przez wszystkich katolików. I tylko na tym się opiera.
AS
~Antoni Szwed
2 września 2023, 16:40
Nie popadajmy w przesadę tylko dlatego, że media lewicowe atakują tego czy tamtego księdza. One to robią każdego dnia. Ich zadaniem jest systematyczne obrzydzanie księży tak, aby Polacy myśleli o nich (en bloc) jak najgorzej. Te media respektują tylko tych księży, którzy są na ich usługach, innych NIE!! Ks. Woźnicki wyraził jedynie opinię, że bardzo mu się nie podobają tatuaże lekkoatletki Ewy Soboty. Nie wyrażał natomiast żadnych gróźb pod jej adresem, nie życzył jej nic złego. Nie można choćby i bardzo nieprzychylnej opinii rozdmuchiwać do niebotycznych rozmiarów, nadawać jej katastrofalne rozmiary. To tylko prywatna opinia ks. Woźnickiego. I tyle. Ma prawo powiedzieć: co mu się podoba a co nie. Mass-media "częstują" nas takimi swoimi nieprzychylnymi opiniami w stosunku do osób publicznych (czasem i niepublicznych) każdego dnia i jakoś nie słyszy się postulatów, by zamknąć to czy owo gadzinowe medium. Im się daje prawo do istnienia, ks. Woźnickiemu nie. Czy to jest sprawiedliwe?
DS
Dariusz Sandecki
2 września 2023, 13:57
bo może dlatego, że jeden wariat jest więcej wart niż cały zakon mdłych i nijakich ?
WG
~Witold Gedymin
2 września 2023, 08:28
Czy autorka, przeczytała co napisała. Czy pomyślała, czy przemyślała? Właśnie dzięki takiej postawie, takim tekstom, polski Kościół zamiast się podnosić z upadku, z kryzysu będzie się coraz bardziej pogrążał. Dla autorki większym problemem jest to co piszą media, media nieprzychylne, media wrogie Kościołowi niż to dzieje się, czy nie dzieje się w Kościele. Tragiczne. Przed wielu laty, gdy w USA została ujawniona skala nadużyć seksualnych pewien biskup na pytanie dziennikarki jakie jest na to lekarstwo powiedział: CNOTA A JAK JEJ NIE STARCZA TO SZCZEROŚĆ. W polskim Kościele bardzo, bardzo często nie starcza cnoty, ale za to zamiast "szczerości" nie brakuje manipulacji i kłamstwa