Jezuici za diakonatem kobiet?

Dariusz Piórkowski SJ

Ewa Czaczkowska ogłasza w tygodniku "Wprost", że portal DEON.pl i jezuici popierają wprowadzenie diakonatu kobiet w Kościele katolickim, bo opublikowali tekst ze zdjęciem pani, która miała zaklejone usta. Nadto, przykleja im łatkę "liberałów". I uważa, że uporała się z problemem.

Co więcej, autorka tekstu stwierdza, że choć kiedyś jezuici powstali jako zapora dla protestantyzacji Kościoła, to teraz coś im się w głowach poprzewracało, bo chcą "sprotestantyzować" Kościół katolicki.

Otóż, muszę rozczarować redaktorkę i przypomnieć, że jezuici nie powstali po to, by "zahamować reformację". To stereotypowa opinia, której uczyli nauczyciele historii i języka polskiego jeszcze w czasach komuny i nie ma żadnego pokrycia w dokumentach określających misję Towarzystwa Jezusowego. Przeciwnie, gdy św. Ignacy Loyola nawrócił się i już wówczas tworzył poniekąd zręby zakonu, nie wiedział jeszcze, że w Niemczech żył i działał Marcin Luter. Nawet w 23 lata po ogłoszeniu przez Marcina Lutra jego tez, papież Paweł III w Liście apostolskim z 1540 roku zatwierdzającym Towarzystwo Jezusowe pisze, że jezuici zostali założeni po to, "by przyczyniać się do postępu dusz w życiu i nauce chrześcijańskiej i do szerzenia wiary przez publiczne głoszenie i posługę Słowa Bożego, przez Ćwiczenia duchowne i uczynki miłosierdzia". Te "dusze" to nie tylko protestanci, lecz wszyscy ludzie. Paweł III precyzuje, że jezuici będą wysyłani przez niego i kolejnych Papieży do "Turków, czy to jakichkolwiek innych niewierzących, nawet do żyjących w krajach, które zowią się Indiami, albo do jakichkolwiek heretyków czy schizmatyków, albo do jakichkolwiek wierzących".

Rzekoma walka z reformacją jako podstawowa racja istnienia zakonu to rzecz wtórna przypisana jezuitom przez późniejsze pokolenia, choćby dlatego, że Papieże albo sam św. Ignacy wysyłali jezuickich teologów na Sobór Trydencki czy inne misje, w których spotykali się z protestantami. W tym samym czasie jezuici wyjeżdżali na misje do Nowego Świata, Azji czy Afryki - tam nie było jeszcze protestantów. I zajmowali się wieloma innymi sprawami.

Zupełnie od czapy brzmi też zarzut, że jezuici są dzisiaj w "awangardzie postulowania reform, które - jak się wydaje - dziś zmierzają w kierunku protestantyzacji Kościoła".

U nas w Polsce za liberalnych uważa się tych, którzy w ogóle zaczynają dyskutować i stawiać pytania. Przedziwny symptom liberalizmu. W pewnym sensie to prawda, bo liberalizm ma jakiś związek z wolnością. A człowiek wolny nie boi się pytań. Ów "liberalny" lęk wśród niektórych osób jest tak silny, że już samo pytanie uznaje się za postulat i propozycję konkretnych rozwiązań. Dlatego lepiej mieć zaklejone nie tylko usta, ale i oczy, i uszy. Lepiej nie widzieć problemów i zmian, które szybko zachodzą. I włączyć tryb przeczekania. Jest to jakiś sposób na poradzenie sobie z wyzwaniami, niestety, tylko chwilowy i ostatecznie brzemienny w skutkach.

Szafowanie przymiotnikiem "liberalny" w odniesieniu do jakichkolwiek dyskusji w Kościele, wynika też z nieporozumienia. Po pierwsze, dyskusja to nie decyzja. W Kościele, czy w ogóle w życiu duchowym, istnieje coś takiego jak rozeznanie. Pewnie nie wszyscy o tym wiedzą. Dlatego się dziwią bądź oburzają.

Po drugie, rozeznanie zakłada najpierw uczciwe przyjrzenie się sytuacji, zdystansowanie się wobec niej, zauważenie znaków, które daje Bóg, także poprzez "świeckie" wydarzenia, prądy myślowe, ludzkie słabości i pragnienia. Rozeznanie jest jak ważenie na wadze, gdzie dopiero na końcu długiego procesu następuje przechylenie szali w którymś kierunku i decyzja. Początek rozeznania nie determinuje decyzji, bo wtedy nie mamy do czynienia z żadnym rozeznaniem, lecz działaniem pod dyktando z góry założonej tezy.

Natomiast brak rozeznania wypływa z niewiary w działanie Boga w historii i w życiu poszczególnych osób. I z dość statycznej, nieewangelicznej wizji działania Kościoła. To jasne, że są pewne sprawy, które nie podlegają w Kościele rozeznaniu, np. czy Chrystus jest obecny w Eucharystii czy nie. Ale można i należy zastanawiać się, i Kościół robi to nieustannie, czy forma sprawowania Eucharystii jest adekwatna do czasów i stopnia dojrzałości wierzących.

Tak było od samego początku. Dla przykładu w Kościele apostolskim toczył się spór o to, czy poganie, którzy się nawracali, powinni przyjąć na siebie przepisy Prawa. I dlaczego mieliby nie przyjąć, skoro chrześcijanie pochodzenia żydowskiego przeszli taką drogę? Było gorąco. Sprawa postawiona została na ostrzu noża. Bo czyż to znaczy, że Bóg chce uchylić Prawo? Czy zmienił zdanie? Dlaczego jedni musieli się tyle napracować, a poganie otrzymują wszystko za darmo? To właśnie Duch Święty sprawił, że apostołowie zaczęli dyskutować, spierać się, słuchać argumentów za i przeciw, w końcu podjęli decyzję. Nie obciążyli nawróconych pogan koniecznością zachowywania Prawa Mojżeszowego. To jest model działania Kościoła na wieki.

Ewa Czaczkowska oburza się, że w ogóle dyskutuje się o możliwości diakonatu dla kobiet. Ale tutaj nie chodzi o diakonat. Myślę, że nie taka intencja przyświecała Franciszkowi, gdy powiedział, że powoła komisję, aby to zbadała. Poprzedni papieże wypowiedzieli się jasno na ten temat. Bardziej chodzi o to, jak dzisiaj postrzegamy rolę kobiet w Kościele. Publicystka "Wprost" sama na końcu swojego tekstu przyznaje, że w Polsce mamy problem z wprowadzeniem tego, co wolno kobietom w całym Kościele: rozdawanie komunii przez świeckie kobiety, nie tylko konsekrowane, bycie ministrantkami, nauczanie teologii na wyższych uczelniach. A więc jest jakiś problem.

Gdy więc pojawiają się głosy na temat dyskusji o ewentualnym diakonacie kobiet, w gruncie rzeczy dotykamy o wiele szerszego problemu. Bardzo szybko zmienia się pozycja, wykształcenie i pozycja kobiet w społeczeństwach rozwiniętych. Kościół nie żyje w chmurach, czy w rzeczywistości idealnej, lecz dokładnie w tym samym świecie, co wszyscy ludzie. I zgoda, że nie wszystkie głosy i postulaty zmian są z Bożego natchnienia. Dlatego istnieje rozeznanie duchowe (a nie medialne), które z nich są do przyjęcia, a które nie. Ale jeśli nawet nie zaczniemy dyskusji albo będziemy ją uciszać, możemy się rozminąć z Bogiem działającym w historii. I działać wbrew Niemu.

Liczba powołań do zgromadzeń żeńskich spada. W Polsce także. I to drastycznie. Często patrzymy na ten trend z bezsilnością. Niektórzy widzą w tym jedynie efekt działania sprzysiężonych sił liberalnych i wpływ zepsutego świata. Tak jest wygodniej, bo to nic nie kosztuje. A przyczyn tego spadku może być znacznie więcej. Myślę, że jest to znak czasu, nad którym trzeba się poważnie zastanawiać i dyskutować. Spadek powołań żeńskich może być również wypadkową pozytywnych procesów, które dokonują się w społeczeństwach cywilizacji zachodniej. Może Pan Bóg chce w ten sposób skłonić nas do przyjrzenia się, jak dzisiaj powinno wyglądać zaangażowanie kobiet w Kościele. Oczywiście, diabeł zawsze dorzuci swoje trzy grosze, zamąci wodę, wyostrzy skrajności. Ale Duch Święty też działa w tym świecie.

Jezusa również należałoby "przechrzcić" na liberała, bo wprawdzie nie zburzył rewolucyjnie porządku zdominowanego za jego czasów przez mężczyzn, ale traktował kobiety na równi z mężczyznami, co nie było wówczas w zwyczaju. To właśnie kobieta - Maria Magdalena, a nie mężczyzna - była pierwszą osobą, która ogłosiła najważniejszą nowinę w historii świata, że Pan zmartwychwstał. Mężczyźni nie chcieli jej wierzyć. Diakonisą nie była, ale stała się apostołką. Warto też prześledzić dokładnie, w jaki sposób Jezus ochronił kobietę cudzołożną, którą mężczyźni chcieli ukamienować. Tak bardzo byli "przejęci" Prawem i ówczesną doktryną, że zapomnieli zabrać ze sobą mężczyznę, który też uczestniczył w cudzołóstwie i, zgodnie z Prawem, powinien był zostać ukamienowany razem z kobietą.

Nie w tym rzecz, by od przyszłego roku dopuścić kobiety do święceń kapłańskich i wszystkie nasze kłopoty w Kościele znikną jak poranna mgła. To są skrajne propozycje niektórych środowisk feministycznych czy ludzi, którzy w ogóle nie patrzą na Kościół przez pryzmat wiary. Pomiędzy skrajnościami istnieje jeszcze rozsądek i właściwe rozwiązania. O nich trzeba dyskutować, a nie zaklejać sobie ust dla świętego spokoju.

Dariusz Piórkowski SJ - dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jezuici za diakonatem kobiet?
Komentarze (29)
Maria Łada
29 maja 2016, 23:56
Napisałam komentarz dość długi, który mi o dziwo nie wszedł, jeśli ten wejdzie, postaram się go napisać jeszcze raz...
Maria Łada
30 maja 2016, 00:11
Może był za długi, kto wie... Nie czytam ostatnio polskiej prasy, wolę zzagraniczną, to co jest w polskiej nie jest na moje nerwy. Czaczkowska jest chyba autorką książki o św. Faustynie, która może być dobrym przykładem ( św. Faustyna, nie książka). Lubię 'Dzienniczek"  i czytałąm go kilka razy, dla mnie osobiście ciekawa i jednocześnie smutna jest  też ta warstwa codziennego życia zakonnic, te złośliwości i jest tam zdanie Jezusa, które cytuję z  pamięci - że założył zakony dla miłości a tej miłości tam nie ma. Mnie osobiście zakonnice tyle nadokuczały w życiu, że też to widzę, że tam nie ma miłości. Może te kobiety są za bardzo stłamszone, za bardzo poniżane? Ja bym nawet była za diakonatem kobiet. Nie byłoby tylu kazań nawołujących do bicia dzieci. Inna rzecz, że diakonise były już we wczesnym kościele, czytałam o tym w dziele Sozomena "Historia Kościoła". Czy stali za tym protestnaci? Co to w ogóle znaczy "protestantyzacja" ? To jakieś technologiczne nadużycie intelektualne! Ja widziałam kiedyś w tv mowę pogrzebową wygłoszoną przez pastorkę i szczerze mówiąc wtedy się przekonałam ,że to ma sens. Ona miała świetny kontakt z ludzmi. W Azji w kościele katolickim kobiety udzielaja Komunii, nie chodzi mi o to, że są ministrantkami, tylko podają Eucharystię. W Azji nie ma zbyt silnych wpływów protestanckich. Różnice między protestantyzmem i katolicyzmem są  inne, dotyczą spraw dogmatycznych.
PG
Pawel G
25 maja 2016, 23:24
Gdyby o. Piórkowskiemu rzeczywiście zależało na dobru Kościoła i kobiet, to by nie pisał takich teksów, ale zalecał: "... skupienie się na nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny. Matka Jezusa to najlepszy przykład do naśladowania ,nie tylko dla kobiet. Sedno problemu leży bowiem w cnocie pokory." Że zacytuję kolegę o nicku "stos".
JL
Jacek Lempicki
26 maja 2016, 10:32
ojciec Piorkowski nie zaleca a proponuje rozeznac. Duchowo, a nie medialnie.
HE
Howdoyou Excite
24 maja 2016, 23:26
Ma ojciec dobre intencje ale pisać powinien zwięźlej, gęściej, unikając komunałów. Problem Czaczkowskiej jest sama Czaczkowska, jeśli jej i jej podobnym chce ksiądz pomóc, to trzeba ewolucję jej własnych poglądów (i Lisickiego etc) przedstawić, bo dopiero wtedy zrozumiałe jest to, że traci zdolność analizy i pisze odruchowo, podejrzliwie, hasłowo i bez rozeznania. Samo zaś rozeznanie w tej konkretnej sprawie, to nie tyle nowa rola kobiety w Kościele czy społeczeństwie, jak to ksiądz raczy sugerować (i wynikająca stąd próba znalezienia dla niej jakieś nowej formalizacji liturgicznej), ale raczej nowa rola świeckich w odnowionej liturgii soborowej, która do tej pory tak naprawdę nie została w Kościele „skonsumowna”, a tam gdzie została, zrobiono to dość łapczywie i pochopnie. Franciszek dość nieśmiało rozpoczął to rozeznawanie, wiele z tego nie wyniknie, hasło dakonisa raczej mu nie pomoże, niemniej łatwo można dowieść, że bez lepszego połączenia życia całego Kościoła, w tym liturgii, z codzienną egzystencją świeckich, jedno i drugie obumrze, a z nim także powołania żeńskie i męskie.
25 maja 2016, 00:44
Daj spokój z tym rozeznawaniem.Majstrowanie przy liturgii celem skrojenia jej na miarę dzisiejszej duchowo skarłowaciałej ludzkiej wydmuszki jest już szeroko praktykowane i prowadzi do totalnej destrukcji kultu Bożego. Siłą liturgii nie jej dostosowanie do  ludzkich potrzeb oscylujących głównie wokół brzucha i rozporka lecz ich przekraczanie-pokazywanie BOŻEJ RZECZYWISTOŚCI. To jest prawdziwa siła przyciągająca , podobnie jak rygoryzm moralny.
HE
Howdoyou Excite
25 maja 2016, 10:08
@ stos: Co za poziom argumentacji! Lituriga tylko wtedy ma sens gdy jest dobrze dostosowana do ludzkich potrzeb, w każdym innym wpadku jest rytuałem i zabobonem, nie mającym nic wspólnego z chrześcijaństwem, którego istotą jest kenoza, uniżenie się Boga nie tylko do miary ludzkich pragnień i potrzeb, ale grzechu, język liturgii musi być zatem na tyle czytelny, żeby łaską, jaką przynosi z nieba, mogła spotkać się grzesznikiem - całym, a nie tylko jego pobożnymi życzeniami.
25 maja 2016, 20:06
Uniżenie nie oznacza akceptacji ludzkiego chciejstwa.Atrakcyjność Boga wynika z Jego wyższości.Swięta liturgia od tego min.by ten Boży Majestat ukazać. P.S. Jeśli myślisz,iż dzięki językom narodowym podczas liturgii lepiej poznajesz Boga to marne masz o Nim pojęcie.    
HE
Howdoyou Excite
26 maja 2016, 10:32
co za prymitywna argumentacja i nie insynuacje. nikt z tobą nie będzie rozmawiał
26 maja 2016, 14:08
Daj spokój,nie unoś się.Zwyczajnie -dostosowuję język do adwersarza, a on w odpowiedzi sam się pogrąża. MŁOT NA MODERNĘ.
HE
Howdoyou Excite
26 maja 2016, 19:31
no to pa, młocie
27 maja 2016, 08:37
Do usług,Stasiu.
PG
Pawel G
24 maja 2016, 22:01
> Liczba powołań do zgromadzeń żeńskich spada. W Polsce także. I to drastycznie. Ano spada. Ale jakie jest rozwiązanie? Święcenie kobiet na diakonów, jak u protestantów? Tego próbowano w Ameryce Łacińskiej i skutek jest taki, że na tym kontynencie szybciej ubywa katolików niż nawet w Europie. Nic też nie pomogło wprowadzenie kobiet do różnych kościelnych rad, pozwolenie im -jak u protestantów - na głoszenie kazań, rozdawanie komunii, itp. Przeciwnie, w krajach niemieckojęzycznych, gdzie to zrobiono, ludzie masowo opuszczają kościoły. Zresztą u protestantów było podobnie. Liczba powołań do zakonów żeńskich spada (ca 1/3 powołań męskich), a rośnie ilość rozwodów o które występują kobiety (prawie 2/3). Te bardzo negatywne zjawiska są dwoma końcami tego samego kija. Ciekawe, że o. Piórkowski sam potwierdza, że chodzi mu o liberalizację i protestantyzację Kościoła, choć na taki zarzut bardzo się oburza. Trzeba tutaj przypomnieć tę posoborową mantrę o konieczności zmian w Kościele: liturgii, magisterium, nauczaniu, duszpasterstwie, muzyce, sztuce, budownictwie sakralnym, ... Pojawili się po soborze ludzie, którzy mieli przepis na zapełnienie kościołów, które wtedy wcale nie były puste, jak dzisiaj. Przeciwnie, dzisiaj możemy tylko pomarzyć o takiej frekwencji na mszach, o tylu powołaniach, o tylu zawieranych małżeństwach, o trwałości małżeństw itp itd. Katastrofalne posoborowe zmiany miały swoich autorów, miały swój scenariusz. A wszystko właśnie w imię "otwartości" i liberalizmu.
PG
Pawel G
24 maja 2016, 21:41
... autorka tekstu stwierdza, że choć kiedyś jezuici powstali jako zapora dla protestantyzacji Kościoła, to teraz ... chcą "sprotestantyzować" Kościół katolicki. ... jezuici nie powstali po to, by "zahamować reformację". ...Paweł III w Liście apostolskim z 1540 roku zatwierdzającym Towarzystwo Jezusowe pisze, że jezuici zostali założeni po to, "by przyczyniać się do postępu dusz" ... Paweł III precyzuje, że jezuici będą wysyłani przez niego i kolejnych Papieży do "Turków, ... albo do jakichkolwiek heretyków czy schizmatyków". A jednak do protestantów mieli być posłani - jakby ktoś nie wiedział, pasterze w tamtych czasach nie lękali się nazywać rzeczy po imieniu i protestantów określano zgodnie z prawdą jako heretyków, a prawosławnych jako schizmatyków. W Polsce o. Skarga SJ  gromił herezje i heretyków. O. Kanizjusz bardzo skutecznie zwalczał herezję protestancką w krajach niemieckojęzycznych. To od niego pochodzi pierwszy katechizm użyty zresztą jako obrona przed agitacją protestancką. Ideą powstania jezuitów było danie papieżowi jakby gwardii przybocznej do walki o dusze ze wszelkimi rodzajami błędów i herezji.
JL
Jacek Lempicki
26 maja 2016, 10:35
w Polsce o. Skarga gromil herezje a w Ameryce poludniowej Jezuici ewangielizowali Indian.
PG
Pawel G
24 maja 2016, 21:40
Zupełnie od czapy brzmi też zarzut, że jezuici są dzisiaj w "awangardzie postulowania reform, które ... dziś zmierzają w kierunku protestantyzacji Kościoła". A nie są? Do tej pory byli to głównie jezuici na zachodzie, np. o. Aruppe, którego św. Jan Paweł II musiał odsunąć od kierowania zakonem, o Fuks, Guardini, Rahner, jezuici wspierający teologię wyzwolenia. Niektórzy krajowi jezuici pewnie postanowili im dorównać i założyli Deon. Na nim coraz to albo sami podważają Magisterium, albo pozwalają to zrobić jakiemuś współpracownikowi, albo oddają głos różnym przewrotnym ludziom z zagranicy. Kiedy tutaj ostatni raz pojawił się artykuł w obronie wiary? Samo nie zabieranie głosu w ważnych dla Kościoła sprawach, do których zresztą zakon został powołany, jest już opowiedzeniem się  - koto nie jest ze mną, ten jest przeciwko mnie. A co dopiero pozwalanie na głoszenie przewrotnych nauk na tym portalu, czy wręcz ich potwierdzanie. Wspomniany zarzut potwierdza sam o Piórkowski.
24 maja 2016, 23:29
- „o. Aruppe, którego św. Jan Paweł II musiał odsunąć od kierowania zakonem” – bzdura, ustąpił ze względów zdrowotnych, miał wylew, - Rahner (tylko który? podejrzewam że Karl) nie ma nic wspólnego z teologią wyzwolenia, natomiast prawdą jest, że stoi na nim 75% współczesnej teologii, więc może ci od „wyzwolenia” również się załapali, - Guardini nie był jezuitą, - Nie ma (jeszcze) takiego jezuity, teologa, nazwiskiem Fuks… Tracisz wiarygodność chłopie.
PG
Pawel G
25 maja 2016, 22:53
Dzięki za korektę. Wczoraj wieczorem pisałem na szybko i wkradły się błędy. Rzeczywiście Guardini nie był jezuitą. Ale poza tym i literówkami w nazwiskach Josefa Fuchsa SJ, no i Pedro Arrupe SJ wpis się zgadza. Karl Rahner SJ był de facto teologiem protestanckim, nie katolickim - to argument potwierdzający protestantyzację. To jest opinia liczących się teologów. Zresztą i o. Fuchs opierał się na klasycznej filozofii niemieckiej, która jest protestancka (Kant, Fichte, Schelling, Hegel, Marx). Jeśli chodzi teologię wyzwolenia to była rozwijana w znacznym stopniu przez jezuitów latynoskich, a w moim wpisie jezuici są wymienieni po przecinku. Niektórzy uważają, że i Arrupe się do niej przyczynił. W przypadku Arrupe, po wylewie w 1981 nie kierował zakonem do śmierci. Św. JPII wyznaczył jego zastępcę z pominięciem dotychczasowego zastępcy, co u niektórych jezuitów wywołało sprzeciw.
PG
Pawel G
24 maja 2016, 21:34
U nas w Polsce za liberalnych uważa się tych, którzy w ogóle zaczynają dyskutować i stawiać pytania. ... W pewnym sensie to prawda, bo liberalizm ma jakiś związek z wolnością. A człowiek wolny nie boi się pytań. Nie ma to, jak uderzyć w górnolotny ton i zaserwować wyświechtane i nieprawdziwe hasła. Liberałowie są wrogami wolności, sami to przyznają, bo nie ufają ludziom. Długo liberałowie zwalczali np. demokrację. W Polsce mieliśmy do niedawna do czynienia z wyjątkowo fanatycznymi przedstawicielami tej ideologii. Oczywiście to nie oni dyskutują i stawiają pytania, ale ich przeciwnicy. A już sugerowanie, że Jezus może być traktowany jako liberał, to manipulacja albo zupełna ignorancja. W liberalizmie wolność jest rozumiana jako robienie tego, na co ktoś ma ochotę, no chyba, że mu liberałowie zabronią - a robią to nagminnie, co sami widzimy. W Kosciele, za Chrystusem, rozumiemy wolność jako czynienie dobra i wiemy, że grzech jest najgorszą niewolą. To jest stanowisko diametralnie przeciwne liberalizmowi. O. Piórkowski powienien to wiedzieć, ale jak widać, pomimo oburzania się na red. Czaczkowską, sam jest wyznawcą ideologii leiberalnej i bardziej jej broni, niż wiary katolickiej. Ciekawe zresztą, że o Piórkowski nie zdobywa się na jakikolwiek rzeczowy argument przeciwko tezie red. Czaczkowskiej. Nie próbuje analizować historii, podawać przykładów. Zamiast tego prezentuje wyświechtane i nieprawdziwe schematy.
abraham akeda
24 maja 2016, 20:57
Używając retoryki deonu - kapłaństwo kobiet to sprzeniewierzenie się fundamentalnym zasadom, które są podstawą chrześciajańskiego nauczania z całą mocą głoszonego jako dobra nowina wszystkim narodom świata poczynając od św Pawła który wyraźnie, nie zostawiając żadnego miejsca na dywagacje, zabronił kobitom nauczać. Pomijając wątki osobiste - kapłaństwo kobiet to zły pomysł.  Slippery slope jak mawiają anglosasi. Po nitce do kłębka. Adamie nie słuchaj Ewy, nie daj jej mówić!
S
stos
24 maja 2016, 19:27
Gdy współcześni jezuici wzywają do dialogu nieodparcie jawi mi wizja upadku pierwszych rodziców, który to niczego innego jak właśnie owego dialogu był owocem Nasz Pan nie przyszedł by z nami dialogować lecz by nas nauczać- słowem i przykładem.I tak jako Jego wierni uczniowie działali jezuici czasów minionych, nierzadko krwią swoją pieczętując swoje powołanie. Jezuici dzisiejsi zaś to uczniowie Rahnera ,dodatkowo z głębokim poczuciem niedowartościowania. Jak wszystkich nadmiernie skupionych na sobie  i ich zżera grzech pychy. Jako że zarzut protestantyzacji trafił jak widać po przedmiotowym artykule rzeczywiście w czułe miejsce proponuję powierzyć uczniów Rahnera opiece Matki Bożej od nienawiści, Pogromczyni wszelkiej herezji.  
Dariusz Piórkowski SJ
24 maja 2016, 20:12
Kochany stosie, pomijając dość osobliwą interpretację "nauczania" Pana Jezusa, chciałbym tylko nadmienić, że jedną z najbardziej ulubionych i zalecanych metod głoszenia Słowa Bożego i przybliżania ludzi do Boga, stosowaną przez św. Ignacego była rozmowa duchowa. Proszę więc najpierw sprawdzić fakty i pisać "przedmiotowo", zanim zacznie Pan lub Pani ciskać gromy.
24 maja 2016, 20:55
Głoszenie Słowa Bożego i przybliżanie ludzi do Boga były też zapewne głównym motywem działań ojca braci: Juana Clavela , który opowiedział się za zabijaniem nienarodzonych oraz Johna Whitneya, który wziął udział w paradzie homoseksualistów w Seattle (Malachi Martin, Jezuici). Od karania jest kto inny.Przed Wami trzeba przestrzegać - to swoisty apostolat świeckich - twórcze rozwinięcie nauk V2.
JL
Jacek Lempicki
26 maja 2016, 10:38
Pierwsi rodzice upadli, bo nie rozeznali woli bozej. A do rozenania nawoluje o. Piorkowski
QQ
q q
24 maja 2016, 17:35
"Rozeznanie zakłada najpierw uczciwe przyjrzenie się sytuacji, zdystansowanie się wobec niej, zauważenie znaków, które daje Bóg, także poprzez "świeckie" wydarzenia, prądy myślowe, ludzkie słabości i pragnienia. Rozeznanie jest jak ważenie na wadze, gdzie dopiero na końcu długiego procesu następuje przechylenie szali w którymś kierunku i decyzja". I dlatego na portalu prowadzonym przez jezuitów (dla odbiorców w wieku "25 plus" w celu pozytywnego oddziaływania (sic) na współczesne społeczeństwo [url]http://www.deon.pl/o-portalu/[/url] ) przedstawia się "uczciwie" wyłącznie argumenty "za" zostawiając czytelnika zupełnie bezradnego, bo najczęściej przecież bez przygotowania teologicznego, duchowego, czy choćby filozoficznego - aby sobie "zwarzył" i "podjął decyzję". "U nas w Polsce za liberalnych uważa się tych, którzy w ogóle zaczynają dyskutować i stawiać pytania. Przedziwny symptom liberalizmu. W pewnym sensie to prawda, bo liberalizm ma jakiś związek z wolnością. A człowiek wolny nie boi się pytań. Ów "liberalny" lęk wśród niektórych osób jest tak silny, że już samo pytanie uznaje się za postulat i propozycję konkretnych rozwiązań". Co jednak w sytuacji kiedy wyłącznie i nachalnie stawia się pytania i argumenty tylko za nimi przemawiające ? Czy nie jest to wówczas ciągłe wystawianie na próbę i zwodzenie "owieczek", i ostatecznie zniewalanie skrajnie monotematyczną narracją przez "pasterzy" na jezuickim portalu deon.pl ? 
Dariusz Piórkowski SJ
24 maja 2016, 20:13
Czuję tu "zapach" jezuity. I tyle.
KJ
k jar
24 maja 2016, 14:24
Myślę, że cała dyskusja, a zwłaszcza wystąpienie E. Czaczkowskiej to taka burza w szklance wody. Oczywiście, że są przymiarki do wspomnianej przez Franciszka komisji teologicznej, w której nie tyle mają zasiadać jezuici (choć pojawiają się przynajmniej dwa nazwiska), ale teologowie z jezuickich uczelni w USA, w tym kobiety. Ale z tego co mi wiadomo sama komisja nie tyle ma się zajmować diakonatem kobiet, co analizą teologiczną miejsca kobiet w strukturach Kościoła.
24 maja 2016, 10:46
A tak przy okazji: Czy DEON to portal jezuicki bo od pewnego czasu wszyscy zapytani o to jezuici twierdzą, że są tu tylko gośćmi :-)
24 maja 2016, 10:31
W co trafiła Pani Red Czaczkowska, bo musiała trefić celnie, skoro "odrzuca" jej Ojciec "kamieniani cudzołóstwa"? Dobrze, że jest kobietą... bo słabo jej się zarzuca, że myśli jak mężczyzna.