Katolicka mamo, nie jesteś głupia i zaściankowa

Fot. Yuri Arcurs / depositphotos.com

Wróciłam ostatnio do wspomnień, od których przez jakiś czas świadomie uciekałam. Minął rok od czasu, gdy mój starszy syn przyjął Pierwszą Komunię świętą. Gdy zaczęliśmy w rodzinie planować świętowanie rocznicy, zobaczyłam, jak wiele zmieniło się przez kilka ostatnich miesięcy.

Moje dziecko jest inne, dziś jest samodzielnym poszukiwaczem swojego miejsca w Kościele. Przy tym jest zbuntowanym chłopcem, który lubi mówić "nie, bo nie", a ja mu na to pozwalam, bo wiem, że dziecko nie jest moją własnością, a to, co mogę teraz dla niego zrobić, to tylko i aż być przykładem i towarzyszem - jeśli tylko będzie tego chciał. Z drugiej strony jestem ja, mama. Moje uczucia, pragnienia, gojące się zranienia po roku przygotowań, które okazały się być czasem mocnego oczyszczania ze złudzeń.

Niedzielna Msza w parafialnym kościele. Dzieci pierwszokomunijne siadają w wyznaczonych dla nich ławkach. W pewnym momencie słyszę za sobą głos mężczyzny, który prawie wykrzykuje z oburzeniem "zobacz, jaką ona ma sukienkę!". Patrzę zdezorientowana, o co chodzi. Widzę, jedna dziewczynka wygląda inaczej. Masa tiulu zamiast alby. Myślę sobie, że cóż, trudno. To przecież nie jej wina, że ktoś ją tak ubrał i w zasadzie nie jest to przecież tak wielki problem. Dostrzegam wtedy to, co wydarzyło się we mnie przez ostatnie miesiące…

Gdy mój syn przygotowywał się do przyjęcia sakramentów i później, przez kilka ostatnich miesięcy, czułam się osamotniona. W swoim patrzeniu na sakramenty, na przeżywanie dziecięcego wychowania w duchu Ewangelii. Owszem, mam obok dwie mamy, które są mi bardzo bliskie i których spojrzenie jest podobne do mojego. Jednak one nie zawsze były obok. Nie zawsze była okazja do tego, by spojrzeć na siebie choćby w przelocie i się wesprzeć. Są w nas takie przestrzenie, których nie da się łatwo zagłuszyć. Bólu osamotnienia, niezrozumienia czy odrzucenia nie zamknie się ot tak w słoik, który można zakręcić i odstawić. A szkoda.

DEON.PL POLECA

Znam wiele rodzin, dla których sakramenty są ważne. Znam też wiele takich, dla których są częścią tradycji oraz takich, dla których są powodem do drwin. Całe spektrum doświadczeń, od których przez długi czas uciekałam, by nabrać pewnego dystansu, odetchnąć, spojrzeć na to wszystko, choć odrobinę inaczej.

Co pokazały mi ostatnie miesiące? Przede wszystkim to, że sama muszę wiedzieć w co, po co i jak wierzę, a przede wszystkim Komu chcę zaufać. Nie tylko dlatego, by móc coś wytłumaczyć dziecku, to przychodzi naturalnie. Raczej po to, by samemu się nie zachwiać, gdy dostrzegę, że jestem inna. Inna, bo nieprzystająca do najnowszych trendów, gdzie wiara przestaje być wyznacznikiem i punktem odniesienia w codziennym funkcjonowaniu. To trochę tak, jakby w gronie wegetarian wsuwać soczystą karkówkę. Tak czuje się dziś niejeden rodzic, który chce wychowywać dziecko po katolicku.

Czy to musi oznaczać wykluczenie i samotność? Ostatnie miesiące pokazują mi, że nie. Musiałam zmierzyć się ze swoją stratą, odrzuceniem, byciem inną – to fakt. To był jednak też czas, gdy zaczynałam dostrzegać, że wokół mnie są ludzie o podobnych wartościach, choć czasami trzeba się za nimi mocno rozglądać. Przede wszystkim jednak był to czas, w którym stawałam w prawdzie sama przed sobą. Czy oczekując od innych szacunku dla własnych poglądów, potrafię przyjąć to, że osoba obok może myśleć i czuć inaczej? Czy to, że dla mnie najważniejszy jest sakrament musi oznaczać, że każdy kto przyprowadza dziecko do kościoła, myśli tak samo? Czy daję drugiemu prawo do tego, że jest na innym etapie swojej drogi niż ja i że to wcale nie oznacza, że jestem kimś lepszym? Warto było sobie takie pytania zadać… Przyniosły wewnętrzną wolność.

Przez ostatnie miesiące poznałam wiele osamotnionych mam. Tych, które niosą w sobie gorycz bycia odrzuconą. Tych, które widząc moje komunijne wpisy w mediach społecznościowych, pisały o swoich trudnych i bolesnych doświadczeniach wyśmiania i odrzucenia przez otoczenie. To wbrew pozorom pokazuje, że jest nas sporo. Matek zatroskanych o katolickie wychowanie. Tych, które chcą dla swoich dzieci takiego życia, by zawsze były blisko Jezusa i sakramentów.

Drogie mamy, nie jesteście same. Nie jesteście głupie i zaściankowe. Macie prawo wychowywać dzieci tak, jak chcecie, nawet jeśli okaże się, że mocno odstajecie od otoczenia. Zadbajcie jednak najpierw o siebie. Sakramenty, osobistą relację z Bogiem. Wtedy nikt wam tego nie odbierze, a wasze dzieci będą wiedziały, skąd czerpać siłę. Nie musicie nic mówić ani tłumaczyć. Codzienne życie jest najlepszym weryfikatorem naszych dążeń, a nic nie zastąpi waszego spojrzenia pełnego radości i pokoju, płynącego z relacji z Bogiem.

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Katolicka mamo, nie jesteś głupia i zaściankowa
Komentarze (13)
E3
edoro 333
11 maja 2024, 12:18
Za bardzo się Pani przejmuje tym, co o Pani myślą inni.
AE
~Anna Elżbieta
10 maja 2024, 19:37
W mojej byłej warszawskiej parafii, wiele lat temu, ksiadz proboszcz próbował wprowadzać jednolite stroje - alby. Były protesty dość sporej grupy mam. Ksiądz ustalił więc, że pierwsza grupa dzieci przyjmie Komunię św. w Wielki Czwartek i wtedy obowiązkowe będą alby, a pozostałe grupy w niedziele majowe, i wtedy juz w dowolnych strojach. Komunie św. wielkoczwartkowe okazały się niezwykłe dla dzieci i dla rodziców. I w kolejnych latach cieszyły się dużym zainteresowaniem rodziców.
IL
~Iza Lolska
9 maja 2024, 19:34
Moje dziecko miało Pierwszą Komunię świętą rok temu i że względów organizacyjnych uczestniczyliśmy w przygotowaniach w 2 parafiach. Tą sama dzielnica Warszawy i jakże odmienne podejścia. W naszej macierzystej - głównie gruntowna ewangelizacją rodziców (wspaniały ksiądz z misją dotarcia do każdego rodzica, żeby miał jak najlepsze pojęcie, po co przychodzi z dzieckiem na te przygotowania- coś absolutnie bezcennego), natomiast w parafii „szkolnej”- duży nacisk na przygotowanie dzieci do uroczystości, łącznie ze wspaniałym zespołem muzycznym, jeżeli chodzi o rodziców to bardziej podziękowania, że przyprowadzają dzieci. Powiem szczerze, że potrzebujemy i jednego i drugiego - praca z rodzicami - wspaniała sprawa, ale ta wyjątkowa forma uroczystości też jest potrzebna. Nie dało się nie wzruszyć na ostatniej pieśni na rocznicy, kiedy pełen kościół dzieciaków klaskał z radości śpiewając dla Jezusa. Tak zarówno Komunia i rocznica to było trochę show, ale do zapamiętania na całe życie…
KK
~karol karol
9 maja 2024, 12:59
Katolicka mamo, nie jesteś głupia i zaściankowa. Jednak pomimo tego pozwalasz w sakramencie spowiedzi swojemu 7-letniemu dziecku opowiadać o swoich najbardziej intymnych sprawach obcemu mężczyźnie żyjącemu samotnie.
JM
~Justyna Mic
9 maja 2024, 21:14
Nie każdy człowiek ma kosmate myśli.
Z
~Zofia ~
10 maja 2024, 14:30
Fakt, aczkowiek moja 13-letnia córka w czasie spowiedzi przed bierzmowaniem została odpytana, czy ma kogoś "po słowie" i "problemy z czystością". Wyszło śmiesznie, bo nie zrozumiała ani jednego ani drugiego. Cytat: Mamo, przecież ja się myję! :)
PR
~Ppp Rrr
10 maja 2024, 14:40
Z drugiej strony JEDEN, to o jeden za dużo. Tu nie chodzi o statystyki i dowodzenie, że "większość księży jest OK", choć to prawda. Chodzi o to, by Kościół usuwał ze swoich szeregów "czarne owce" szybko i skutecznie - a nie pomagał w ukrywaniu się, jak jeszcze do niedawna bywało. A tak w ogóle, to jakie ciężkie grzechy może popełnić siedmiolatek? Biorąc pod uwagę konieczność pełnej świadomości - żadne. Pozdrawiam.
HS
~Halina S.
10 maja 2024, 22:25
Dla mnie ten artykuł jest dziwny, nie rozumiem o jaką tu chodzi samotność, odrzucenie patrzenie na innych i porównywanie się do innych, zwracanie uwagi na ubiór dziecka, przesada ogromna. Każdy wychowuje dziecko tak jak potrafi, ma taką wiarę na jaka go stać, jaką sam kiedyś dostał od rodziców i nikt nie może w to ingerować. Nie ma porównań, to jest obsesja, żeby się takimi rzeczami przejmować bo ktoś inny widzi inaczej. Zwracanie uwagi na rzeczy nie istotne i nie potrzebne, należy zwrócić uwagę na przygotowanie dziecka do tego sakramentu, rodziców tez to obowiązuje, rozmowa z dzieckiem. Zawsze dzieci miały dziewięć lat, a nie siedem, dzisiaj przystępują mając dziesięć lat, wiec nie są takie małe, wiedza dużo i rozumieją, umieją już rozeznać co robią dobrze a co nie.
OB
~Ola B
11 maja 2024, 08:54
Zawsze mnie zastanawiało skąd takie duże zainteresowanie wśród spowiedników szóstym przykazaniem, przecież Dekalog to nie tylko szóste przekazanie!
LH
~Leon Hedwig
11 maja 2024, 15:16
karol, co dopiero powiedzieć o tobie, który nie wyznajesz swoich grzechów, bo uważasz że to głupie. Chyba wiesz, ku czemu to ostatecznie prowadzi.
UD
Urszula Dobrowolska
11 maja 2024, 21:16
Tak, najlepiej niech się w ogóle nie spowiadają, i od małego utwierdzają w przekonaniu, że są bez grzechu, im mniej spowiedzi, tym lepiej, ale komunia zawsze się należy. Jeszcze jakieś genialne pomysły na jak najbardziej owocną formację duchową? xDxDxDxD
ŁM
~Łukasz M
14 maja 2024, 06:08
Pani Zofii dla mnie nie byłoby to śmieszne gdyby moja córka mi powiedziała że ksiądz ją pytał o takie rzeczy w konfesjonale.
JN
~Jan Nowak
15 maja 2024, 10:25
Pani daruje, ale opowiada pani bajki. Młodzież w klasie ósmej doskonale wie o co chodzi, gdy ksiądz mówi słowo "czystość" Może pani być tego pewna.