Kiedy psychiatra staje się katem

Jacek Prusak SJ

Jeśli nową terapią na psychiczne "potwory" ma być zalegalizowana eutanazja, to psychiatrzy już nie leczą, lecz stali się rządowymi katami. Jeśli tak, to powstała nowa kategoria potworów żyjących nie w nas, tylko między nami.

Cierpienie jest czymś, co może doprowadzić człowieka "na granicę", a nawet zmotywować go do tego, aby ją przekroczył. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), każdego roku około miliona ludzi na świecie popełnia samobójstwo, a liczba osób podejmujących próby samobójcze jest dwudziestokrotnie większa. Te liczby na pewno są większe, ponieważ nie wszystkie próby samobójcze są ujawniane.

Psychiatrzy i psycholodzy wyróżniają różne czynniki ryzyka podwyższające prawdopodobieństwo występowania myśli i tendencji samobójczych, ale coraz częściej podkreślają, że ich wspólnym mianownikiem jest ból psychiczny, który można rozumieć jako "subiektywne doświadczenie, któremu towarzyszą przykre emocje oraz świadomość negatywnych zmian w sobie i własnym funkcjonowaniu".

Tradycyjnie zadaniem psychiatrów była próba oceny ryzyka suicydalnego, prewencja i profilaktyka - w przypadku osób po nieudanych próbach samobójczych. Z niepokojem obserwować należy tendencję, jaka pojawiła się wśród belgijskich psychiatrów, którzy wydają pozwolenie na eutanazję coraz młodszych osób cierpiących na zaburzenia psychiczne.

DEON.PL POLECA

Belgijskie media doniosły ostatnio, że corocznie około pięćdziesięciu osób domaga się prawa do eutanazji z powodu cierpienia psychicznego, a co tydzień jedna z nich poddana zostaje eutanazji. Tego lata ma zamiar odebrać sobie życie dwudziestoczteroletnia Belgijka, ponieważ nie może poradzić sobie z depresją.

Przewodniczący Rządowej Komisji ds. Eutanazji - Wim Distelmans - ujawnił, że z 1924 osób, które umarły w zeszłym roku za pomocą eutanazji, największą grupę stanowiły osoby z dwubiegunowym zaburzeniem nastroju, traktowane jako pacjenci terminalni, a więc tacy, którzy od 2002 roku mają w Belgii prawo do eutanazji.

Distelmans przyznał, że "w większości przypadków nie są to osoby stare, ale długo cierpiały i uważają, że na tym świecie czują się obco". I choć zapewnia, że Belgia nie wydaje pozwolenia na eutanazję obcokrajowców, a więc również pacjentów psychiatrycznych z innych krajów pragnących w Belgii odebrać sobie życie, to jednak w stosunku do swoich obywateli coraz bardziej osłabia jej kryteria.

Ostatnio trzech psychiatrów rozpatrywało prośbę Laury, kobiety mającej przyjaciół, lubiącej teatr i dobrą kawę, która jednak twierdzi, że "życie nie jest dla niej". Pochodzi z rozbitej rodziny, cierpiała w szkole i uważa, że stworzyła w sobie "potwora"" z którym nie potrafi żyć. Po rozmowie z nią owi psychiatrzy stwierdzili, że można pozwolić jej umrzeć.

Jeśli nową terapią na psychiczne "potwory" ma być zalegalizowana eutanazja, to psychiatrzy już nie leczą, lecz stali się rządowymi katami. Jeśli tak, to powstała nowa kategoria potworów żyjących nie w nas, tylko między nami. Miejmy nadzieję, że polscy psychiatrzy inaczej rozumieją sens walki z chorobą i przynoszenie ulgi w cierpieniu, a polskie prawo będzie chronić osoby zmagające się z wewnętrznymi "potworami", bo inaczej będą one zbierać krwawe żniwo.

dr Jacek Prusak SJ - adiunkt w Katedrze Psychopatologii i Psychoprofilaktyki Instytutu Psychologii Akademii Ignatianum w Krakowie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Kiedy psychiatra staje się katem
Komentarze (1)
RH
~Rtyui Hass
20 grudnia 2021, 06:13
Ty tu czegoś nie rozumiesz co innego jak ktoś chce umrzeć a co innego że jak w Polsce ktoś chce żyć a psychiatra chce go zabic