Kiedy wchodzę do kancelarii parafialnej, chciałabym być Waszą "siostrą w Chrystusie"

(fot. unsplash.com)

„Pani przyszła z ulicy. Nie wiem, czy pani jest bierzmowana, czy pani mieszka sama”- to cytat wyciągnięty z kontekstu, o którym opowiem dlatego, że mam prośbę i apel do księży, pracujących w przykościelnych kancelariach.

To, co usłyszałam było faktem – ksiądz nie wiedział, ale po tym spotkaniu trudniej mi myśleć o Kościele jak o rodzinie.

DEON.PL POLECA


Zacznę od krótkiej dygresji. Na Facebooku nagrałam wiadomość do nieznajomego chłopaka, który po życiowych turbulencjach poznał Boga, zaproponowałam Mu spotkanie i wywiad. Mówiłam w pośpiechu, bo akurat gdzieś biegłam, więc potem przeprosiłam za bezpośredniość i może zbyt szybkie skrócenie dystansu. Pamiętam jego odpowiedź: "Czuj się tak, jakbyśmy się znali od lat. Tata nie ma względu na osoby".

Zapamiętałam. Bo bez spotkania twarzą w twarz, poczułam, że naprawdę jesteśmy w tej samej rodzinie, bo łączy nas Bóg – dobry Ojciec. Nie miałam podobnego doświadczenia w kancelarii parafialnej.

W kancelarii jak w urzędzie

W niedzielę zostałam mamą chrzestną. Zgodnie z zasadami, żeby móc pełnić taką rolę, niezbędne jest zaświadczenie o byciu praktykującym katolikiem. Jestem w ekumenicznej wspólnocie, spowiadam się u kapucynów, a na Eucharystiach bywam w różnych miejscach, najczęściej u dominikanów. Dowiedziałam się, że mimo to, po zaświadczenie powinnam zgłosić się do parafii, w której mieszkam, bo o tej przynależności decyduje adres.

Weszłam do środka, przedstawiłam się księdzu, powiedziałam o sytuacji, dodałam, że jestem we wspólnocie chrześcijan i że o zasadach wydawania zaświadczeń dowiedziałam się ze strony www – zaraz po przeprowadzce należy iść i zapisać się do parafii, żeby np. przy okazji wydawania tego typu pism nie było kłopotów. Mój błąd, nie zrobiłam tego, nie wiedziałam. Zaproponowałam, żeby ksiądz zapisał mnie teraz i wyjaśniłam, dlaczego potrzebuję zaświadczenia.

Ksiądz nie podjął wątku zapisu, nie zapytał o moje życie duchowe, ani o to, kim jest dla mnie Jezus. Nie zapytał też dlaczego chcę zostać mamą chrzestną, jak to rozumiem, jak długo mieszkam w jego parafii.

W czasie rozmowy powiedział za to, że widzi mnie pierwszy raz w życiu, że nie wie, z kim mieszkam i czy mieszkam sama, że mogę nie mieć bierzmowania. Nie usłyszałam od niego ani jednego pytania. Dodał, że przyszłam z ulicy i że to on teraz wyjdzie na kogoś bezdusznego. Gdybym zapisała się do parafii, miałby jakiś "dowód". Zaświadczenie wypisze, jeśli przyniosę inny "dowód" - podpis od księdza ze wspólnoty, który potwierdzi, że chodzę co niedzielę na Eucharystię. Albo pisemne potwierdzenie od Kapucynów, że tam się spowiadam.

Podejrzliwość zamiast zaufania

Nie wiem, ile dokładnie osób spowiada się w mojej parafii i jaka to liczba u kapucynów, ale nie mam stałego spowiednika, więc zaświadczenie musiałoby być wydane "na słowo". O tym, czy i kiedy chodzę na Eucharystię, wiemy tylko Duch Święty i ja.

Myślę, że ksiądz z kancelarii potraktował mnie najlepiej jak tego dnia umiał, a zasady są dla niego ważne. Jednocześnie nie rozumiem momentów, w których liczą się one bardziej niż człowiek, a podpis znaczy więcej niż rozmowa. Choć być może moja wiara w to, że rozmowa mogłaby wpłynąć na zapisanie do parafii i otrzymanie zaświadczenia to mój zbyt duży optymizm?

Kiedy wchodzę do kancelarii parafialnej, chciałabym wiedzieć, że jestem Waszą siostrą i że nie jest to tylko slogan.

Mimo, że po wymianie kilku zdań było mi przykro, wyraziłam swoje zdanie. Nie czułam się wysłuchana i "przyjęta", czułam się za to jak w urzędzie, ZUS-ie lub dziekanacie, w których bez odpowiedniego podpisu i karteczki, nie załatwię nic a nic.

Gdybym miała znaleźć się w takiej sytuacji ponownie, z tą wiedzą, którą mam dzisiaj, przyszłabym do kancelarii z aktem chrztu lub zaświadczeniem od księdza z mojej wspólnoty – być może wtedy nie byłoby problemu.

Jesteśmy braćmi w Chrystusie?

Drodzy Księża (nie piszę tego złośliwie, piszę z troski o Kościół i o ludzi), wiele Waszych kazań zaczyna się od słów "Bracia i Siostry w Chrystusie". Kiedy wchodzę do kancelarii parafialnej, chciałabym wiedzieć, że jestem Waszą siostrą i że nie jest to tylko slogan. Że spotkam tam kogoś "z rodziny", o przynależności do której decyduje przynależność do Jezusa, a nie podpisy i wpisy. Kiedy widzimy się pierwszy raz w życiu, porozmawiajmy jak przyjaciele.

Czy w byciu rodzicem chrzestnym kluczowe jest zaświadczenie lub wpis w parafialnej księdze? Wiecie, że takie podrobione pisma można sobie kupić w Internecie? Że jest wiele osób, które nie chcą przekraczać kościelnych progów, bo mówią, że to firma i urząd?

Kocham Boga, doświadczam Jego łaski w sakramentach i życie w Kościele jest dla mnie zbyt ważne, żeby trudne sytuacje związane z jego "instytucjonalizmem" to zmieniły. Piszę ten tekst również z myślą o kimś niewierzącym, kto przyjdzie po takie zaświadczenie, a rodzicem chrzestnym będzie chciał zostać tylko "z tradycji". Przecież to doskonała okazja do ewangelizacji. To również od Waszej postawy i słów zależy, czy taka osoba w Kościele nadal będzie widziała tylko firmę, prawo, urząd i zasady, czy da sobie szansę na spotkanie z Chrystusem, który żyje.

Proszę, nie zasłaniajcie się prawem. Bądźcie bardziej ciekawi niż podejrzliwi. Zadawajcie nam pytania. Znajdźcie czas na słuchanie. Bądźcie bardziej miłosierni niż oceniający. Pomagajcie znajdować Prawdę, ale zawsze w towarzystwie łaski. Jak ktoś przychodzi "z ulicy", potraktujcie go jak nowo poznanego członka rodziny i pomóżcie nam bardziej wierzyć w Królestwo Światłości.

z wykształcenia polonistka i pedagog, z pasji dziennikarka i trenerka. Ma w sercu jedność chrześcijan. Lubi życie w rytmie "magis", czyli dawanie z siebie więcej niż trzeba

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kiedy wchodzę do kancelarii parafialnej, chciałabym być Waszą "siostrą w Chrystusie"
Komentarze (27)
AW
~ania waliszko
5 sierpnia 2020, 23:04
W pani wypowiedzi nie ma śladu świadomości o obowiązkach wobec wspólnoty parafialnej. Pani tylko chce być elegancko obsłużona.
RO
~Roch ofm
4 sierpnia 2020, 12:09
Ale. Droga Siostro. Póki mamy taki system prawny, jaki mamy, to ja też bym chciał, żeby brat / siostra, którzy przeprowadzają się na teren naszej parafii, potraktowali tę parafię i swojego - jakby nie patrzeć - jako brata duszpasterza, a nie zgłosili się do niego dopiero wtedy, gdy potrzebują dokument. Ale żeby zaprosili na kolędę, wpadli raz czy drugi na Mszę, przywitali się. Naprawdę, takich ludzi jest tak niewielu, że takie niedzielne przywitanie się zostanie w pamięci. Jestem głęboko rozczarowany tym, że ktoś potraktował swoją parafię "urzędowo", zgłaszając się do niej dopiero potrzebując dokumentu, a potem dziwi się, że parafia odpowiada mu tak samo.
AM
~Ad Mi
3 sierpnia 2020, 21:11
Ciekawie jest taki problem rozwiązany we Francji. Dziecko przy chrzcie dostaje coś w rodzaju legitymacji gdzie wpisana jest data miejsce itp. jest też miejsce na kolejne wpisy komunia, bierzmowanie, taki dokument rozwiązywał by takie problemy zwlaszcza w dzisiejszym świecie gdzie często zmieniamy miejsce zamieszkania.
MK
~Maciej Kowalski
3 sierpnia 2020, 15:41
Niech księża wydają pozwolenia każdemu jak leci. A za chwilę pani będzie płakać, że dziś nie ma.zadnych zasad.... no bo przecież papież Franciszek. Deon schodzi na psy.... i to nie pańskie..
WS
~Wojciech Sobolski
3 sierpnia 2020, 14:47
W całej ekumenicznej wspólnocie nie znalazł się nikt z minimalną wiedzą powszechną, którą mają uczniowie podstawówki, że w kancelarii będzie potrzebna metryka? A gitar ile macie i tamburynów?
JK
Jacek K
3 sierpnia 2020, 16:21
Skąd Pana przekonanie, że istnieje jakaś miara do której muszą dorosnąć wierni (np. muszą wiedzieć, że potrzebna jest metryka), którzy pojawiają się w kancelarii parafialnej?
BB
~b b
3 sierpnia 2020, 16:50
Może na lekcjach religii powinni w szkole powinni uczyć jak należy zachować się w urzędzie/kancelarii, jakie papiery w jakim terminie należy przynosić itp., żeby czasem nie urazić urzędującego księga swoją nie wiedzą? Widać przecież w powyższym przykładzie, że powiedzenie zdania w stylu "W tej sytuacji do wypisania zaświadczenia potrzebuję, żeby przyniosła pani akt chrztu, zaświadczenie z bierzmowania oraz zaświadczenie od księdza z pani wspólnoty lub pani spowiednika, że jest pani praktykującą katoliczką" byłoby dla księdza za dużym wysiłkiem i afrontem, ze strony interesantki, bo powinna to wszystko wiedzieć wcześniej.
P
Piotr ~
3 sierpnia 2020, 21:20
@Wojciech Sobolski Ale żeś jej chłopie powiedział, no w pięty jej pójdzie. Co się będzie obnosić ze swoją niewiedzą. I to pytanie na koniec, takie niepozorne, ale inteligentny człowiek wyczuje przemyconą nić pogardy i lekceważenia. Takie umiejętności to jako uczeń podstawówki nabyłeś? ;)
WW
~Willy Wilmowski
3 sierpnia 2020, 12:58
Nie wiem jak to powinno być. Z jednej strony rozumiem księdza: widzi kogoś pierwszy raz w życiu i ma wydać zaświadczenie. Z drugiej strony rozumiem Autorkę: będąc aktywnie zaangażowana w Kościół dziwi się tak wielkiej biurokracji. Tyle, że artykuł sygnalizuje kilka problemów: oto parafia (szczególnie w dużych miastach) nie jest już zbiorem osób mieszkających na danym terytorium administracyjnym. Ale wciąż są na nią złożone pewne obowiązki administracyjno-biurowe. Jak to powinno funkcjonować? Nie wiem. Z jednej strony aż się prosi aby osoby zaangażowane we wspólnoty mogły "legitymować" się zaświadczeniami wystawionymi przez księdza - asystenta kościelnego. Z drugiej jednak strony czy zaangażowanie we wspólnotę ma zwalniać z parafii? Jak ta parafia ma przeżyć jeśli ludzie będą szukali swojego miejsca poza nią? A przecież nie chodzi o to, aby parafie przebijały się ofertą... Trudny orzech do zgryzienia...
MM
~marian marianski
5 sierpnia 2020, 23:12
zaangażowanie we wspólnotę ma prowadzić do swojej parafii, aby tam dać świadectwo; nie wspólnota, ale parafia jest częścią Kościoła często bywa u nas, że ci którzy przynależą do wspólnot uważają siebie lepszych od innych - a prawda jest taka, że tzw. wspólnoty stanowią tylko znikomy procent społeczności Kościoła te wspólnoty często przybierają charakter sekciarski i towarzystwa wzajemnej adoracji ta pani lata od klasztoru do klasztoru, od wspólnoty do wspólnoty, a nie rozumie podstawowych spraw o Kościele
KS
Konrad Schneider
3 sierpnia 2020, 09:11
Ja odnioslem wrazenie, ze Ksiedzu brakowalo po prostu normalnej kindersztuby. No ale to mozna nadrobic, trzeba sie tylko troche postarac...
IW
~Iwona W
2 sierpnia 2020, 23:29
Jakby nie patrzeć to Pani rzeczywiście weszła z ulicy. Nie miała Pani przy sobie żadnego dokumentu potwierdzającego, że w ogóle Pani należy do Kościoła Katolickiego, więc czemu się Pani dziwi, że ksiądz nie chciał wydać zaświadczenia na tzw. "gębę". Przecież weszła Pani do kancelarii czyli do miejsca, które służy do pełnienia czynności formalnych - to znaczy związanych z tworzeniem, przyjęciem i rejestracją pism oraz przechowywaniem dokumentacji. Poza tym, żeby zostać rodzicem chrzestnym, trzeba spełnić pewne wymogi, bo chrzestni mają pewne obowiązki związane z wychowaniem w wierze dziecka ochrzczonego. Ksiądz jest obowiązany sprawdzić chociaż podstawowe rzeczy. To nie jakaś tajemna wiedza dla katolika, że jeśli chodzi o wydanie zaświadczenia potrzebnego do zostania rodzicem chrzestnym potrzebny jest akt chrztu, na którym jest adnotacja o dacie bierzmowania i że takie zaświadczenie można dostać w parafii, w której zostało się ochrzczonym.
JK
Jacek K
3 sierpnia 2020, 12:14
O to idzie, żeby kancelarie nie były miejscami do załatwiania czynności formalnych! Apelował o to papież Franciszek. Mówił o tym kardynał Krajewski. Kancelaria powinna być miejscem spotkania z Jezusem!!!!! Zwłaszcza jeżeli przychodzi osoba, która o Bogu nie ma bladego pojęcia. Trzeba to wykorzystać. Jezus nauczał tych, których spotkał na drodze. Kancelaria może być jak studnia dla Samarytanki, która spotkała przy niej Jezusa.
MB
~Marcin Baran
3 sierpnia 2020, 13:57
W takim razie gdzie te czynności formalne mają być załatwiane, jeśli nie w kancelarii?
JK
Jacek K
3 sierpnia 2020, 16:17
Czy tak trudno sobie wyobrazić, że czynności formalne mogą być załatwione i jednocześnie można dostrzec tego, który przychodzi i porozmawiać z nim. Każda sytuacja formalna jest przecież doskonałym pretekstem do pokazania tego, że Bóg się interesuje każdym z nas. Nie potrzeba do tego wielkich rozmów ani wiele czasu, żeby zauważyć drugiego i przez chwilę z nim pobyć, dać mu odczuć, że się go widzi i słyszy, a nie być wyłącznie skupionym na papierkowej robocie. Praca duszpasterza jest z ludźmi a nie z papierami.
IW
~Iwona W
3 sierpnia 2020, 17:24
Kancelaria jest kancelarią. Ksiądz przyjmujący w niej wiernych nie powinien być tylko urzędnikiem. Ale są sytuacje, w których obowiązują pewne przepisy. Taką sytuacją jest zostanie rodzicem chrzestnym. Kandydatów na rodziców chrzestnych obowiązują konkretne zasady. Ksiądz musi mieć chociaż jakąś podstawę do tego, aby móc wydać zaświadczenie, żeby nie było żadnych "niespodzianek". Rozmowa z taką osobą jest pożądana, ale nie da się stwierdzić na podstawie jednej, krótkiej rozmowy czy dana osoba należy do Kościoła Katolickiego. Poza tym odnoszę wrażenie, że autorka ma pretensje do księdza o coś, czego sama nie dopilnowała. Z artykułu można wywnioskować, że jest osobą mocno związaną z Kościołem, więc powinna zdawać sobie sprawę z roli wspólnoty parafialnej oraz tego jak ona funkcjonuje i jak określić, do której parafii się należy. Przynależność do wspólnoty nie likwiduje przynależności do parafii i nie znosi obowiązków względem niej oraz praw parafianina.
IK
~In Kab
5 sierpnia 2020, 22:01
Co Pan chciał przez swój komentarz powiedzieć? Czy ksiądz powinien nauczyć dorosłą i raczej pewną swojego wyjątkowego rozwoju duchowego osobę, że skoro nie pojawia się w swojej (skromnej i pewnie przeciętnej oraz nudnej) parafii, to on nic o niej nie wie? Czy Pani strzelająca focha, bo została poproszona o jakiś dokument lub dowód, żenaprawdejest ochrzczona, wykazała się minimum zrozumienia? Nie! Poszła pożalić się internautom. Czy ktoś taki naprawdę powinien być odpowiedzialny za rozwój duchowy dziecka, a nie tylko za prezenty z różnych okazji?
MP
~Marzena Paprocka
2 sierpnia 2020, 18:22
Amen
JK
Jacek K
2 sierpnia 2020, 11:27
Próbuję zrozumieć księdza. Może on w taki sam sposób jest traktowany przez swoich przełożonych? Taka kultura korporacyjna?
JL
Jerzy Liwski
2 sierpnia 2020, 00:13
Pani jest poważna? To proszę mi odpowiedzieć na kilka prostych pytań: 1. Od jakiego czasu mieszka Pani w obrębie tej parafii? Pół roku? Bo jeżeli dłużej, to przecież jest wizyta duszpasterska - kolęda. Czy może Pani nie przyjmuje księdza po kolędzie? 2. Jest Pani katoliczką, a czy interesuje się Pani życiem swojej parafii, czy uważa Pani ten twór za przeżytek i parafia nie ma dla Pani znaczenia? 3. Czy jest Pani tak uduchowiona, że już niewidzialna, bo pisze Pani "O tym, czy i kiedy chodzę na Eucharystię, wiemy tylko Duch Święty i ja" - w związku z tym jest Pani niewidoczna dla celebransa i innych wiernych biorących udział w Eucharystii?
AS
~Antoni Salowski
3 sierpnia 2020, 01:22
Proboszcz ma zdecydowaną rację!!! To pani zachowuje się niepoważnie!
JK
Jacek K
3 sierpnia 2020, 16:28
Można mieć pretensje do ludzi, którzy nie przyjmują księdza po kolędzie, nie interesują się życiem swojej parafii, rzadko są na Eucharystii i czasem przychodzą do kancelarii parafialnej? Czy to jest ten moment, żeby im to wytknąć? Pogrozić palcem? Tylko po co? Skąd ta mentalność? To wybrzydzanie, że przychodzą tacy mało ogarnięci. Może takich też trzeba chcieć prowadzić do Chrystusa? Jak? zawsze pierwsze jest zbudowanie więzi. Bez więzi i relacji z parafianami żadne działania duszpasterskie nie zadziałają.
IW
~Iwona W
5 sierpnia 2020, 13:01
#Jacek K KKK mówi, że chrzestni „powinni być głęboko wierzący, a także zdolni i gotowi służyć pomocą nowo ochrzczonemu na drodze życia chrześcijańskiego". KPK określa formalne kryteria bycia chrzestnym. Kandydat na rodzica chrzestnego musi mieć 16 lat (dopuszczalne są wyjątki) i być wolnym od kary kanonicznej, być katolikiem, bierzmowanym, po sakramencie Najświętszej Eucharystii oraz prowadzić życie zgodne z wiarą i odpowiadające funkcji, jaką ma pełnić. Jeśli do kancelarii przyjdzie osoba, o której Pan pisał, to tak - jest to czas aby, może nie tyle wypomnieć, co uświadomić, że nie może być chrzestnym i dlaczego. Ksiądz jest nie tylko od uśmiechów i potakiwania. Jest też od napominania i pilnowania, żeby wszystko było zgodne z nauką KK.
KB
~Krzysztof Brat w Chrystusie
1 sierpnia 2020, 22:09
"Piszę ten tekst również z myślą o kimś niewierzącym, kto przyjdzie po takie zaświadczenie, a rodzicem chrzestnym będzie chciał zostać tylko "z tradycji" Od tego jest kancelaria, żeby rozwiązać ten problem i niewierzącej osoby nie dopuścić do pełnienia tak ważnej funkcji.
JK
Jacek K
2 sierpnia 2020, 21:50
Kancelaria jest od tego, żeby nie dopuścić do pełnienia funkcji chrzestnego osób niewierzących, to oczywiste! Ale nie o tym jest artykuł. Namysłu wymaga jak to jest robione! Dlaczego niby ksiądz ma sprawdzać wiarę na podstawie kryteriów formalnych. O Jezusie można porozmawiać. Nie odpytać z katechizmu, ale porozmawiać o tym kim jest Jezus w życiu konkretnej osoby. Ale to byłoby nieszablonowe, a Kościół szuka szablonów, żeby ksiądz w razie czego był kryty. No i efekt jest taki, że biuro parafialne nie rożni się niczym od sposobu działania świeckiego urzędu czy banku w którym załatwiamy swoje sprawy.
JM
~Joanna M
3 sierpnia 2020, 13:14
Chyba w tym właśnie problem, że jeśli o zostaniu chrzestnym decyduje tylko kilka podpisów na odpowiednich dokumentach, to "sprytna" osoba niewierząca nie będzie miała z tym większego problemu. Dokumenty są ważne, ale dobrze byłoby nie skupiać się tylko na nich. Z drugiej strony trochę rozumiem opisanego księdza, bo "byłem na mszy w innej parafii" to wymówka używana już przez uczniów podstawówki. Z pewnością jednak można wyrazić wątpliwości w bardziej taktowny sposób (np. "przykro mi, ale nic o Pani nie wiem, będę potrzebował zaświadczenia"), zapytać o przyczyny tej sytuacji.
TF
~Tomasz F.
1 sierpnia 2020, 10:36
Próbuję zrozumieć tego księdza. Może już po wielu nieprzyjemnych sytuacjach że strony przychodzących osób też został potraktowany w różny sposób?