Kościół w minionym roku

Kościół w minionym roku (fot. re-ality/flickr.com)

Patrzymy na stary rok i robimy podsumowania. W różnych wymiarach, w tym także w wymiarze wspólnoty Kościoła. Oto moje mini-podsumowanie roku 2010 w odniesieniu do Kościoła w Polsce i na świecie.

W czerwcu zakończył się Rok Kapłański, który z jednej strony był świętowaniem fundamentalnego dla Kościoła daru kapłaństwa, a z drugiej czasem pokuty w kontekście przytłaczającego grzechu pedofilii, jakiego dopuścili się niektórzy duchowni. Benedykt XVI w Liście do katolików w Irlandii zawarł jasne przesłanie dla winnych nadużyć seksualnych: „Zdradziliście zaufanie, jakie pokładali w was młodzi i niewinni ludzie oraz ich rodzice. Musicie za to odpowiedzieć przed Bogiem wszechmogącym, a także przed odpowiednio do tego ustanowionymi sądami”. […] okryliście wstydem i hańbą waszych współbraci”. Z 2010 roku zapamiętam na pewno Mszę 15 tys. kapłanów z całego świata z Papieżem na Placu św. Piotra. Ale będę też pamiętał o słowach XII-wiecznej mistyczki, Hildegardy z Bingen, które niedawno przytoczył Benedykt XVI: „To, że rany Chrystusa pozostają otwarte, jest winą kapłanów”.

DEON.PL POLECA


Kapłani, również ci najlepsi, rzeczywiście zostali okryci wstydem, ale z tego wstydu zrodziło się u wielu szczere pragnienie odnowy i przekonanie, że dziś bardziej nic kiedykolwiek potrzeba światu autentycznych kapłanów. Takich jak np. Jan Maria Vianney, którego Papież postawił w centrum Roku Kapłańskiego. Niektórzy dziwili się: Dlaczego Vianney? Miał problemy z nauką. Nie potrafił brylować na styku kultury i wiary. Co ktoś taki może powiedzieć współczesnym kapłanom? Tymczasem od proboszcza z Ars kapłani mogą uczyć się tego, co najważniejsze: sprawowania sakramentów, głównie Eucharystii i spowiedzi, z głęboką wiarą, że przez nie rzeczywiście chce działać sam Bóg. Vianney miał wyostrzoną, a zarazem pokorną, świadomość kapłańskiego uczestniczenia w tajemnicy samego Boga. Tego rodzaju „mistycyzmu” kapłanów potrzebuje Kościół.

W Polsce na koniec Roku Kapłańskiego odbyła się beatyfikacja ks. Jerzego Popiełuszki, kapłana, który w czasach PRL-owskiego zakłamania i zniewolenia przemawiał prosto i odważnie, nie w imię jakiegoś projektu politycznego, lecz w imię Ewangelii i podstawowych wartości. Ktoś powiedział, że gdyby Popiełuszko żył dzisiaj, to by go okrzyknięto „mocherem”. Nie wiem, jak by było… Wiem natomiast, że potrzeba dziś kapłanów głęboko wierzących i odważnych. Takich jak zamordowany kapelan Solidarności.

Bywają też takie wydarzenia, które same w sobie nie są niczym szczególnym, ale z jakichś powodów zostają medialnie rozdmuchane i nagłośnione. W Polsce takim wydarzeniem był list o. Ludwika Wiśniewskiego, o którym pisałem już na portalu DEON.pl. Nie oceniając intencji dominikanina, twierdzę, że jego refleksja była w gruncie rzeczy powtórzeniem opinii głoszonych od lat przez środowisko „Gazety Wyborczej”. List niczego dobrego nie sprawił. Pomógł jedynie „Wyborczej” być przez pewien czas w centrum uwagi. A mogliśmy przed świętami rozmawiać o czymś naprawdę istotnym. O czym? O tym w punkcie 3.

Wydarzeniem zmanipulowanym i nadmuchanym do monstrualnych rozmiarów była sprawa krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Po pierwsze, można było zrobić tak, aby w ogóle nie było sprawy. Po drugie, jak już z powodu niekompetencji i złej woli problem się pojawił, to odpowiednie władze od razu mogły zrobić to, co zrobiły dopiero po długim czasie strzelania gaf i tworzenia napięcia, czyli profesjonalnie i szybko, bez wcześniejszego nagłaśniania, wziąć krzyż i zanieść go w miejsce, które uznałyby za stosowne. Tymczasem stało się tak, że z niewielkiej grupki tzw. obrońców krzyża uczyniono symbol zagrażającego polskiej demokracji agresywnego katolicyzmu, a zarazem podjudzono młodzież, by wydurniała się i bluźniła, niby to w obronie zagrożonych wartości nowoczesnego państwa. Jednocześnie próbowano zwalić całą odpowiedzialność na Episkopat, choć od początku nie był on stroną w tej sprawie. I tak z krzyża przed Pałacem Prezydenckim zrobiono kościelne wydarzenie roku.

Są też wydarzenia ważne, które jednak z jakichś powodów zostają niedostatecznie zauważone albo przysypane okolicznościowym bełkotem. Moim zdaniem, takim ważnym wydarzeniem było opublikowanie książki Benedykta XVI „Światłość świata”. W rozmowie Petera Seewalda z Ojcem świętym padają celne i głębokie, a miejscami nawet prorockie, stwierdzenia na temat sytuacji Kościoła i świata. Niestety, tuż przed publikacją książki główne media na świecie puściły wieść, że Papież pozwala w niej na używanie prezerwatywy. I już o niczym innym nie było mowy. Głupota i sabotaż – ręce się uginają w geście bezradności…

Wywiad-rzeka z Benedyktem XVI ukazał się jednocześnie w najważniejszych językach. Ale zaraz potem także w innych, „mniejszych” językach, na przykład po chorwacku. Niestety, Polaków nie było stać na szybkie, dobre tłumaczenie książki i wydanie jej jeszcze przed świętami. Wielka szkoda, bo byłby to wspaniały prezent pod choinkę. A przede wszystkim mielibyśmy inspiracje do adwentowej, przedświątecznej dyskusji. A tak, niektórzy biskupi, zamiast odnosić się do książki Benedykta XVI, zostali wpuszczeni przez „Gazetę Wyborczą” w kanał ustosunkowywania się do listu o. Wiśniewskiego. Kościół w Polsce mógł zrobić „event” pt. „Światłość świata” Benedykta XVI. Tymczasem „event” zrobiła „Wyborcza”.

I z tego płynie nauka dla Kościoła na rok 2011: Obyśmy sami umieli kreować istotne wydarzenia, a nie ograniczali się do reagowania na to, co ktoś inny, nie zawsze z dobrymi intencjami, nam podsunie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół w minionym roku
Komentarze (48)
L
leszek
10 stycznia 2011, 21:43
I co? O.Dariuszu Kowalczyk? Wygląda na to że jednak nie dostanę odpowiedzi? Rozumiem że O. głupio...
A
angel
5 stycznia 2011, 17:33
Leszku. byłbyś bardzo miły. gdybyś na końcu umieszczał krótkie resume
L
leszek
5 stycznia 2011, 17:02
O.Dariuszu K. Napisales: To że GW od lat stawia podobne tezy dla O. świadczy o wtórności listu o.Wiśniewskiego, a dla mnie (i nie tylko dla mnie) to czy wcześniej ktokolwiek publikował takie zarzuty nie jest dowodem na cokolwiek, a już napewno nie na prawdziwość czy nieprawdziwość zarzutów o.Wiśniewskiego. Z mojej konstatacji, ze Wisniewski powtorzyl to, co juz wczesniej bylo w mediach GW-podobnych, wynika to, ze jego "analiza" nie jest niczym oryginalnym i odkrywczym, a taka niektorzy ja okrzykneli. Nie wynika natomiast to, czy jego tezy sa sluszne, czy tez nie. I ja takiego wynikania nie proponuje, gdyz zakladam, ze nawet w GW pojawiaja sie teksty dobrrze opisujace rzeczywistosc. Zeby byc jeszcze jasniejszym - Wyobraz sobie, ze ja pisze jakis artykul, ale okazuje sie, ze wszystkie tezy tego artykulu juz gdzies indziej sie pojawily. Czy z tego cos by wynikalo? Jasne! Wynikaloby to, ze moj tekst jest tekstem "wtornym", czyli powtarzajacym krazace wczesniej tezy. Jeżeli O. pisze jakiś artykuł tworząc go jako kompilację treści zaczerpniętych z różnych źródeł to rzeczywiscie O. tekst byłby wtórny, powtarzający to co napisali inni. Ale równie dobrze mógłby O. napisać artykuł zawierający wyłącznie własne obserwacje i refleksje, może nawet wręcz nie znając tych innych źródeł. I czy wówczas, pomimo że to są O. własne tezy, a nie powtarzane za innymi, to nadal będzie O. twierdził że jest to tylko wtórne powtórzenie? Napisanie tego do czego O. sam doszedł miałoby być powtórzeniem bo inni doszli do tego samego? Powiem jeszcze inaczej - Niektórzy zarzucają mi czasem że mam poglądy zaprogramowane przez GW. Ale, pytam się - jak ja, nie czytając GW mogę mieć poglądy zaprogramowane przez GW? Może być zbieżność czy podobieństwo poglądów moich i prezentowanych w GW, ale nie może być mowy o zaprogramowaniu moich poglądów przez GW. A wracając do o.Wiśniewskiego. Owszem, teoretycznie może być i tak, że o.Wiśniewski zbyt wiele naczytał się GW i pod wpływem tych lektur napisał swój list, wtórnie powtarzając w nim to co wyczytał w GW. Ale może być i tak, że o GW tylko słyszał że jest taka gazeta, a to co napisał to są jego własne, osobiste obserwacje i doświadczenia. Jakim więc prawem, na podstawie czego dokonuje O. osądu o.Wiśniewskiego, że to co on napisał to napewno nie są jego osobiste refleksje, a jedynie powtarza on to co wyczytał czy usłyszał? Zgoda, nie napisał nic odkrywczego bo inni już wcześniej to samo stwierdzali, ale stawianie zarzutu że tylko powtarza to co inni napisali to jednak stanowcza przesada. I wlasnie stwierdzilem, ze w odniesieniu do tekstu o. Wisniewskiego - nie jest zadne "otwarcie oczu", ale powtorka. Gdyby to tak było to nie byłoby takiego sporu. Pozwolę sobie zacytować fragment: Różnej maści dziennikarze i opiniotwórcy opisują z zapałem, jaki jest Kościół. Choć w wielu przypadkach odnoszę wrażenie, że tak naprawdę nie chodzi o rzetelny opis, ale o przyprawianie Kościołowi gęby, albo o próbę skierowania Kościoła w pożądanym przez siebie kierunku (np. liberalno-lewackim). Na tym tle wypowiedź o. Wiśniewskiego niczym szczególnym się nie wyróżnia. Ot pozbierał stare opinie, które – jak rozumiem – podziela, i które były już wielokrotnie powtarzane w różnych mediach. Nie bez powodu, to „Wyborcza” nagłośniła list dominikanina. Jeśli ktoś chce, niech wierzy, że przyświeca jej cel dobrej, pozytywnej i twórczej dyskusji o Kościele. W tej konkretnej sprawie jestem zdecydowanie „niewierzący”. Jest znacząca grupa w społeczeństwie, w tym kilku biskupów, którzy zgadzają się z retoryką „Gazeto-wyborczo-podobną”. Inna grupa uważa ten sposób mówienia o Kościele za bałamutny. To co powyżej zacytowałem jest chyba wystarczające aby stwierdzić, że nie jest to żadne stwierdzenie o powtórce, ale prymitywny atak personalny. W/w tekst nie dowodzi że O.Wiśniewski powtarza to co wszyscy i tak wiedzą, ale przedstawia go jako: bałamutnie mówiącego o Kościele, różnej maści opiniotwórcę, z zapałem przyprawiającego gębę Kościołowi, aby skierować go w pożądanym przez siebie kierunku liberalno-lewackim. A w/w określenia to są zwykłe epitety majace skompromitować. Co do mialkosci samych tez, to nie napisalem, ze sa one mialkie, bo opublikowane w GW. Napisalem m.in. ze list Wisniewskiego jest sprzeczny wewnetrznie, bo niby troszczy sie o jednosc, a jednoczesnie obraza wielu porzadnych ludzi uzywajac slow takich jak: poganstwo, antychrzescijanstwo, sekta, ksenofobia itd. Ta wewnatrzna sprzecznosci jest w liscie i nie ma tu nic do rzeczy, ze list zostal opublikowany w GW. Nie zarzucaj mi wiec tendencyjnosci, tylko postaraj sie, abym nie musialbym tlumaczyc, ze nie jestem wielbladem, i ze 2 plus 2 daje 4. Już o tym pisałem za pierwszym razem. I chyba nawet już to powtarzałem. Ale widzę że muszę po raz kolejny... Proszę, wręcz domagam się podania cytatu z listu o.Wiśniewskiego, w którym O. pokaże/udowodni, że list o.Wiśniewskiego obraża jakichś porządnych ludzi. A póki co, to podtrzymuję wobec Ojca swój zarzut o tendencyjności . Bo o.Wiśniewski mówi o negatywnych zjawiskach krytykując tych którzy te zjawiska objawiają, a O. przeinacza to wmawiając że wszyscy są o to oskarżani. Przykładowo: - o.Wiśniewski pozytywnie wypowiada się o działalności religijnej RM i krytykuje wyłącznie działalność polityczną, a O. stawia mu zarzut wrogości do RM jako takiego; - o.Wiśniewski wyraża negatywną opinię o pewnej kategorii słuchaczy/entuzjastów RM i wyraźnie pisze kogo ma na myśli (że chodzi mu o krzykliwych ksenofobów, o powodujące spustoszenie moralne grupy fundamentalistycznych fanatyków węszących wszędzie zło, uważających się za jedynych ortodoksów oraz negujących patriotyzm i katolicyzm wszystkich inaczej myślących niż oni) a Ojciec bez jakichkolwiek podstaw insynuuje że o.Wiśniewskiemu chodzi o nasze babcie, mamy i ciocie, oraz profesorów KUL, którzy regularnie odmawiają różaniec z Radiem Maryja. Te wewnętrzne sprzeczności które O. zarzuca listowi wynikają wyłącznie z jednokierunkowo subiektywnego odczytywania listu.
L
leszek
5 stycznia 2011, 15:59
Realisto. Niczego nie lagodze, tym bardziej, ze w moim tekscie powyzej jest kilka zaledwie zdan o liscie Wisniewskiego. Po prostu tlumacze cierpliwie, "jak krowie na miedzy" rzeczy dosc oczywiste od poczatku. Wychodzi na to, ze do kazdego zdania powinno byc 5 zdan wyjasniajacych, a do kazdego z tych 5 zdan wyjasniacych, kolejnych 5 zdan jeszcze bardziej wyjasniajacych, aby niektorzy przestali mi zarzucac, ze jestem wielbladem. Znam od lat te nielogiczna "logike" budowania kolejnych zarzutow na zasadzie dosc wolnych skojarzen i dlatego zasadniczo nie wchodze w takie dluzsze wymiany, ale tym razem sobie pozwolilem. Z tego wszystkiego rodzi sie powazne pytanie o mozliwosci komunikowania pomiedzy ludzmi. W kazdym razie pozostaje niepoprawnym optymista. Z pozdrowieniem Ojcze Dariuszu K. A czy nie przyszło O. do głowy, że jak o.Wiśniewski przeczytał (jesli czytał) Ojca komentarz do jego listu to również wyszło mu na to że do każdego zdania powinno być 5 zdań wyjaśniających, a do każdego z tych zdań 5 zdań wyjaśniajacych, kolejnych 5 zdań jeszcze bardziej wyjaśniających, aby niektózy przestali mu zarzucać że jest wielbłądem? W O. odczuciu stawiane mu zarzuty są budowane na zasadzie dość dowolnych skojarzeń? A w moim odczuciu O. stawia zarzuty o.Wiśniewskiemu na zasadzie dość dowolnych skojarzeń... Uważa O. że aby tak sądzić muszę mieć złą wolę? Niestety, tak jak O. może się bulwersować że musi udowadniać że nie jest wielbłądem tak samo i ja się czuje spierając się z Ojcem. A o.Wiśniewski musiałby dowodzić że nie jest wielbłądem i nie jest wrogiem RM, i negatywnie wypowiada się wyłącznie o jątrzącej i szerzącej nienawiśc działalności politycznej. Mam nadzieję że w przeciwieństwie do niektórych tu się prezentujacych zabetonowanych ortodoksów, O. nie uważa, że jak ktoś ma dobrą wole to ma poglądy takie jak O. bo prawda jest tak oczywista że trzeba mieć złą wole aby mieć inne poglądy niż O.? I że jak ktoś ma odmienne poglądy to znaczy to że dobro Kościoła nie lezy mu na sercu? z pozdrowieniami
GO
gosc od czasu do czasu
5 stycznia 2011, 15:39
 Dobre podsumowanie  20o9r.  Na niektorych  komentatorow nie warto tracic czasu (np.~leszek) 
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
5 stycznia 2011, 15:08
Realisto. Niczego nie lagodze, tym bardziej, ze w moim tekscie powyzej jest kilka zaledwie zdan o liscie Wisniewskiego. Po prostu tlumacze cierpliwie, "jak krowie na miedzy" rzeczy dosc oczywiste od poczatku. Wychodzi na to, ze do kazdego zdania powinno byc 5 zdan wyjasniajacych, a do kazdego z tych 5 zdan wyjasniacych, kolejnych 5 zdan jeszcze bardziej wyjasniajacych, aby niektorzy przestali mi zarzucac, ze jestem wielbladem. Znam od lat te nielogiczna "logike" budowania kolejnych zarzutow na zasadzie dosc wolnych skojarzen i dlatego zasadniczo nie wchodze w takie dluzsze wymiany, ale tym razem sobie pozwolilem. Z tego wszystkiego rodzi sie powazne pytanie o mozliwosci komunikowania pomiedzy ludzmi. W kazdym razie pozostaje niepoprawnym optymista. Z pozdrowieniem
R
realista
5 stycznia 2011, 11:59
Leszku. Tlumacze, a ty wciaz swoje. To moze jeszcze raz... Napisales: To że GW od lat stawia podobne tezy dla O. świadczy o wtórności listu o.Wiśniewskiego, a dla mnie (i nie tylko dla mnie) to czy wcześniej ktokolwiek publikował takie zarzuty nie jest dowodem na cokolwiek, a już napewno nie na prawdziwość czy nieprawdziwość zarzutów o.Wiśniewskiego. Z mojej konstatacji, ze Wisniewski powtorzyl to, co juz wczesniej bylo w mediach GW-podobnych, wynika to, ze jego "analiza" nie jest niczym oryginalnym i odkrywczym, a taka niektorzy ja okrzykneli. Nie wynika natomiast to, czy jego tezy sa sluszne, czy tez nie. I ja takiego wynikania nie proponuje, gdyz zakladam, ze nawet w GW pojawiaja sie teksty dobrrze opisujace rzeczywistosc. Zeby byc jeszcze jasniejszym - Wyobraz sobie, ze ja pisze jakis artykul, ale okazuje sie, ze wszystkie tezy tego artykulu juz gdzies indziej sie pojawily. Czy z tego cos by wynikalo? Jasne! Wynikaloby to, ze moj tekst jest tekstem "wtornym", czyli powtarzajacym krazace wczesniej tezy. I wlasnie stwierdzilem, ze w odniesieniu do tekstu o. Wisniewskiego - nie jest zadne "otwarcie oczu", ale powtorka. Co do mialkosci samych tez, to nie napisalem, ze sa one mialkie, bo opublikowane w GW. Napisalem m.in. ze list Wisniewskiego jest sprzeczny wewnetrznie, bo niby troszczy sie o jednosc, a jednoczesnie obraza wielu porzadnych ludzi uzywajac slow takich jak: poganstwo, antychrzescijanstwo, sekta, ksenofobia itd. Ta wewnatrzna sprzecznosci jest w liscie i nie ma tu nic do rzeczy, ze list zostal opublikowany w GW. Nie zarzucaj mi wiec tendencyjnosci, tylko postaraj sie, abym nie musialbym tlumaczyc, ze nie jestem wielbladem, i ze 2 plus 2 daje 4. Przyznaję ta wyraźnie przez ojca złagodzona wersja zdecydowanie bardziej mi się podoba i w zasadzie mógłbym się pod tym podpisać
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
5 stycznia 2011, 10:04
Leszku. Tlumacze, a ty wciaz swoje. To moze jeszcze raz... Napisales: To że GW od lat stawia podobne tezy dla O. świadczy o wtórności listu o.Wiśniewskiego, a dla mnie (i nie tylko dla mnie) to czy wcześniej ktokolwiek publikował takie zarzuty nie jest dowodem na cokolwiek, a już napewno nie na prawdziwość czy nieprawdziwość zarzutów o.Wiśniewskiego. Z mojej konstatacji, ze Wisniewski powtorzyl to, co juz wczesniej bylo w mediach GW-podobnych, wynika to, ze jego "analiza" nie jest niczym oryginalnym i odkrywczym, a taka niektorzy ja okrzykneli. Nie wynika natomiast to, czy jego tezy sa sluszne, czy tez nie. I ja takiego wynikania nie proponuje, gdyz zakladam, ze nawet w GW pojawiaja sie teksty dobrrze opisujace rzeczywistosc. Zeby byc jeszcze jasniejszym - Wyobraz sobie, ze ja pisze jakis artykul, ale okazuje sie, ze wszystkie tezy tego artykulu juz gdzies indziej sie pojawily. Czy z  tego cos by wynikalo? Jasne! Wynikaloby to, ze moj tekst jest tekstem "wtornym", czyli powtarzajacym krazace wczesniej tezy. I wlasnie stwierdzilem, ze w odniesieniu do tekstu o. Wisniewskiego - nie jest zadne "otwarcie oczu", ale powtorka. Co do mialkosci samych tez, to nie napisalem, ze sa one mialkie, bo opublikowane w GW. Napisalem m.in. ze list Wisniewskiego jest sprzeczny wewnetrznie, bo niby troszczy sie o jednosc, a jednoczesnie obraza wielu porzadnych ludzi uzywajac slow takich jak: poganstwo, antychrzescijanstwo, sekta, ksenofobia itd. Ta wewnatrzna sprzecznosci jest w liscie i nie ma tu nic do rzeczy, ze list zostal opublikowany w GW. Nie zarzucaj mi wiec tendencyjnosci, tylko postaraj sie, abym nie musialbym tlumaczyc, ze nie jestem wielbladem, i ze 2 plus 2 daje 4.
K
Kinch1904
4 stycznia 2011, 17:34
Z wywiadu opublikowanego w bieżącym Tygodniku Powszechnym wynika, że o. Wiśniewski wie kto poszedł z listem do GW i nie jest z tego bynajmniej zadowolony. Jeśli przyjmiemy że mówi prawdę, to część przypuszczeń o. Kowalczyka jest chybiona. Swoją drogą dobrze, że wypowie się sam autor listu, choć wydaje mi się, że próba zrobienia z tego szerszej debaty niestety nie wyjdzie, bo nie wszyscy niezbędni jej uczestnicy są tak do końca zainteresowani dialogiem, albo nie widzą ku tej debacie powodu.
L
leszek
4 stycznia 2011, 10:52
leszku, - to sa dwie sprawy, ktore rozrozniam: tresc listu i okolicznosci jego opublikowania w GW. tresc uwazam za kiepska, ale fakt opublikowania w GW tez oceniam negatywnie; ponadto wspominam o GW, gdyz list dominikanina okrzyknieto oryginalnym, odwaznym, nowatorskim spojrzeniem na Kosciol, a to nieprawda, gdyz wczesniej media GW-podobne tego rodzaju tezy stawialy, ergo list o. Wisniewskiego jest czyms wtornym i tylko dlatego byl naglasniany przez GW, ze odpowiadal temu, co ta gazeta glosi od lat O.D.Kowalczyku, ma prawo O. do negatywnej oceny i treści i faktu opublikowania go w prasie, i to akurat przez GW. Jednak wyobrażenia że są to tak oczywiste oczywistości że i od innych należałoby oczekiwać tego samego jest już przesadą. To że GW od lat stawia podobne tezy dla O. świadczy o wtórności listu o.Wiśniewskiego, a dla mnie (i nie tylko dla mnie) to czy wcześniej ktokolwiek publikował takie zarzuty nie jest dowodem na cokolwiek, a już napewno nie na prawdziwość czy nieprawdziwość zarzutów o.Wiśniewskiego. Rozumowanie Ojca jest tendencyjne. Zamiast rozważyć zasadność zarzutów z listu i dopiero na tej podstawie rozstrzygać czy w takim razie GW od lat mówiła prawdę czy nieprawdę, O. a priori uznaje że wszystko co negatywnego GW napisze o Kościele ex definitione musi być nieprawdą, a więc każdy kto napisze coś podobnego również nie ma racji. A list dominikanina rzeczywiście niewątpliwie był listem odważnym, gdyż trzeba odwagi aby z czymś takim wystąpić spodziewając się jakie mogą być reakcje. Był też listem oryginalnym - chyba że chce O. twierdzić, że już wcześniej było wiele takich listów? - nie wiem, kto dostarczyl list do GW, nie twierdze, ze o. Wisniewski, ale rzeczywiscie jego tlumaczenia tego faktu uwazam za dosc zalosne Żałosne tłumaczenia rozumiem jednoznacznie. Że są one nielogiczne, niespójne i niewiarygodne. A więc to raczej twierdzenie nie twierdzę że o.Wiśniewski dostarczył, ale jego tłumaczenia są żałosne należałoby wg. mnie uznać za żałosne. Bo niby O. nie twierdzi, że on dostarczył, ale natychmiast sugeruje że jego tłumaczenia są niewiarygodne. Ale nie bardzo rozumiem co żałosnego może być w tłumaczeniu że list pisany był do biskupów i że nie zamierzało się go dostarczać do gazet i że się go do GW nie dostarczyło? - nie twierdze, ze o. Wisniewski jest kretaczem, ale logicznie myslacy czlowiek przyzna, ze bardziej jasna jest sytuacja, w ktorej pisze sie artykul do gazety, niz sytuacja, w ktorej list prywatny zostaje w niewyjasnionych okolicznosciach opublikowany w tej gazecie Stosuje O. nieuczciwe chwyty erystyczne. Niby to O. czegoś nie stwierdza, ale tak formułuje swoją wypowiedź że takie stwierdzenie samo ciśnie się na usta. Zupełnie jak z tymi zwierzętami grającymi w karty i niedźwiedziem stwierdzającym, że nie będzie mówił kto tu oszukuje, ale jak walnie w ten rudy łeb... Napisał O. wcześniej: Gdyby o. Wisniewski napisal od razu tekst do GW, to byloby po prostu jasno i uczciwe. A tak mamy dziwna sytuacje, w ktorej ktos, ale nie wiadomo kto, polecial z listem di redakcji, a ta, nie pytajac ponoc autora o pozwolenie, go wydrukowala. A więc, że mógł o.Wiśniewski OD RAZU napisać do GW to byłoby jasno i uczciwie, czyli że skoro NIE OD RAZU napisał do GW to mamy niejasno i nieuczciwie. Czyż stwierdzenie że nie od razu napisał do GW nie insynuuje że jednak to on dostarczył list do GW? Czyż stwierdzenie, że gdyby zrobił inaczej to byłoby jasno i uczciwie nie sugeruje, że zachował się niejasno i nieuczciwie? Weźmy jeszcze przykład dość abstrakcyjny ale obrazowy. Powiedzmy, że w GW opublikowany zostanie protokół z obrad KEP. Czy wówczas będzie O. twierdził, że list został nagłośniony i rozdmuchany, a abp Michalik dość żałośnie tłumaczy się że on go nie dostarczał? Czy wówczas O. będzie twierdził, że: Gdyby abp. Michalik dostarczył od razu protokół z posiedzenia KEP do GW, to byloby po prostu jasno i uczciwe. A tak mamy dziwna sytuacje, w ktorej ktos, ale nie wiadomo kto, polecial z protokołem do redakcji, a ta, nie pytajac ponoc abpa Michalika o pozwolenie, go wydrukowala. ? - podjalem dyskusje z toba i caly czas odnosze sie do tego, co napisales; tym niemniej czasem pomaga w rozmowie wiedza, z kim sie rozmawia, ile rozmowca ma lat i co porabia, i nie widze powodu, aby w takim postawieniu sprawy doszukiwac sie jakichs zlych intencji; zapewniam Cie, ze w internecie bywam juz od 15 lat i rozne krytyczne uwagi przyjmuje spokojnie Proszę zwrócić uwagę, że uznałem to za naturalny wyraz ciekawości a nie jakichś złych intencji, a więc znowuż dyskusja nie z tym co napisałem... I jeszcze jedno. Nie wyraziłem wówczas chęci napisania czegoś o sobie, ale jednak nie jestem całkiem anonimowy. To co, jak i o czym piszę, w pewien sposób o mnie świadczy, zdradza informacje o mnie. Rozumiem jednak, że O. ma inne sprawy niż śledzenie kim jest leszek, więc podam link do tego co niedawno pisałem <a href="http://www.deon.pl/forum/temat,3,11893,37,moich-7-uwag-do-listu-dominikanina.html">tutaj</a>. Chodzi szczególnie o moją wypowiedź z dn. 2010-12-19 13:13:16. Uważam, że zawiera ona wiele interesujących O. informacji.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
3 stycznia 2011, 22:30
leszku, - to sa dwie sprawy, ktore rozrozniam: tresc listu i okolicznosci jego opublikowania w GW. tresc uwazam za kiepska, ale fakt opublikowania w GW tez oceniam negatywnie; ponadto wspominam o GW, gdyz list dominikanina okrzyknieto oryginalnym, odwaznym, nowatorskim spojrzeniem na Kosciol, a to nieprawda, gdyz wczesniej media GW-podobne tego rodzaju tezy stawialy, ergo list o. Wisniewskiego jest czyms wtornym i tylko dlatego byl naglasniany przez GW, ze odpowiadal temu, co ta gazeta glosi od lat - nie wiem, kto dostarczyl list do GW, nie twierdze, ze o. Wisniewski, ale rzeczywiscie jego tlumaczenia tego faktu uwazam za dosc zalosne - nie twierdze, ze o. Wisniewski jest kretaczem, ale logicznie myslacy czlowiek przyzna, ze bardziej jasna jest sytuacja, w ktorej pisze sie artykul do gazety, niz sytuacja, w ktorej list prywatny zostaje w niewyjasnionych okolicznosciach opublikowany w tej gazecie - podjalem dyskusje z toba i caly czas odnosze sie do tego, co napisales; tym niemniej czasem pomaga w rozmowie wiedza, z kim sie rozmawia, ile rozmowca ma lat i co porabia, i nie widze powodu, aby w takim postawieniu sprawy doszukiwac sie jakichs zlych intencji; zapewniam Cie, ze w internecie bywam juz od 15 lat i rozne krytyczne uwagi przyjmuje spokojnie
L
leszek
3 stycznia 2011, 21:55
do o.D.Kowalczyka - Zgadzam sie z tym, ze naglosnienie tekstu, czy tez jego brak nie zmienia tego, czy tekst jest madr, czy tez glupi. Tym bardziej zaluje, ze naglosniono wlasnie list o. Wisniewskiego, ktory jest dosc slaby merytorycznie i agresywny w sformulowaniach. List oceniam negatywnie nie dlatego, ze zostal opublikowany w GW. Jestem w stanie zrozumieć że O. bardzo nie odpowiada opublikowanie tego listu (opublikowanie, czyli podanie do publicznej wiadomości, a nie żadne nagłośnienie, czyli robienie szumu w celu tendencyjnego nagłośnienia). Ale skoro negatywna ocena listu nie wynika z jego opublikowania przez GW to dlaczego tak się tego O. uczepił i ciągle do tego nawiązuje? Inna sprawa, ze fakt opublikowania listu w GW tez oceniam negatywnie. O, Wisniewski dosc zalosnie sie tlumaczy twierdzac, ze on nie chcial publikowac listu, tylko wyslal go do biskupow. No to jak to sie stalo, ze list trafil do Redakcji GW. No proszę... O.Wisniewski ŻAŁOŚNIE się tłumaczy że nie chciał publikować a tylko wysłał do biskupów?!? NO TO JAK to się stało że list trafił do redakcji GW?!? Ojciec Dariusz Kowalczyk zdaje się przekraczać samego siebie w swoich nikczemnych insynuacjach, że to o.Wiśniewski sam dostarczył list do GW... ale oczywiście nie napisał że to o.Wisniewski sam dostarczył... Czegoś takiego mimo wszystko nie spodziewałem się po Ojcu Dariuszu Kowalczyku... - Gdyby o. Wisniewski napisal od razu tekst do GW, to byloby po prostu jasno i uczciwe. A tak mamy dziwna sytuacje, w ktorej ktos, ale nie wiadomo kto, polecial z listem di redakcji, a ta, nie pytajac ponoc autora o pozwolenie, go wydrukowala. No tak... jak to ten o.Wiśniewski okazuje się nieuczciwym krętaczem... GDYBY OD RAZU NAPISAŁ DO GW to byłoby uczciwie, a skoro dopiero później ktoś poleciał z nim do redakcji to mamy dziwną sytuację... To mi przypomina anegdotę, gdy po pewnym spotkaniu towarzyskim gospodarz powiedział do gości: gdy u nas ostatnio byliscie to żonie zginęła cała biżuteria - co prawda po kilku dniach się znalazła, ale niesmak pozostał... [...] czytajac jego wywody zostalem uderzony specyficznym sposobem rozumowania i pomyslalem sobie: Ciekawe, kto to jest? Czemu dalem wyraz. Zapewniam jednak, ze to, czy leszek ma 15, czy tez 75 lat nie zmieniloby mojej oceny jego argumentacji. W moim pytaniu nie bylo ukrytej oceny, ale autentyczna ciekawosc, kto zacz. Już zwracałem O. uwagę że wartość rozumowania zależy od tego czy jest ono logiczne czy nielogiczne, zgodne z prawidłami rozumowania czy niezgodne, poprawne czy fałszywe. A nie podał O. póki co jakiejkolwiek oceny mojej argumentacji gdyż zwyczajnie pozostawia ją bez odpowiedzi. Stwierdzenie że sposób rozumowania jest specyficzny jest określeniem subiektywnym a nie oceną argumentacji. W moim przekonaniu to O. prezentuje specyficzny (dla pewnych grup) sposób rozumowania, gdyż O. nie dyskutuje z tym co jest napisane ale ze swoimi emocjami powstałymi przy czytaniu tego co napisano. Co do oceny, to raczej ja mam wrazenie, ze wystawiam sie na rozne ciegi. Ale nie narzekam, gdyz taki jest internet. No tak. Internet to nie ambona z której można nadawać co się chce z nikłym prawdopodobieństwem że ktoś się sprzeciwstawi.
G
gos.c
3 stycznia 2011, 20:35
Dodam, ze czytajac jego wywody zostalem uderzony specyficznym sposobem rozumowania i pomyslalem sobie: Ciekawe, kto to jest? Czemu dalem wyraz. Zapewniam jednak, ze to, czy leszek ma 15, czy tez 75 lat nie zmieniloby mojej oceny jego argumentacji. W moim pytaniu nie bylo ukrytej oceny, ale autentyczna ciekawosc, kto zacz. Co do oceny, to raczej ja mam wrazenie, ze wystawiam sie na rozne ciegi. Ale nie narzekam, gdyz taki jest internet. Rozumiem ludzką ciekawość. W internecie można sprawdzić, ile lat ma D. Kowalczyk i jakie funkcje pełni/-ł. Dlatego tym bardziej dziwię się tonowi jego wypowiedzi (konkretnie dwóch, które miałam okazję przeczytać): duży ładunek uszczypliwości nazwany stylem polemicznym. Rozczarowujące.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
3 stycznia 2011, 17:36
Do valerio. - Zgadzam sie z tym, ze naglosnienie tekstu, czy tez jego brak nie zmienia tego, czy tekst jest madr, czy tez glupi. Tym bardziej zaluje, ze naglosniono wlasnie list o. Wisniewskiego, ktory jest dosc slaby merytorycznie i agresywny w sformulowaniach. List oceniam negatywnie nie dlatego, ze zostal opublikowany w GW. Inna sprawa, ze fakt opublikowania listu w GW tez oceniam negatywnie. O, Wisniewski dosc zalosnie sie tlumaczy twierdzac, ze on nie chcial publikowac listu, tylko wyslal go do biskupow. No to jak to sie stalo, ze list trafil do Redakcji GW. - Zgadzam sie, ze biskupi powinni troszczyc sie o powierzony im Kosciol. Tyle ze - moim zdaniem - list o. Wisniewskiego nie podsuwa zadnego pomyslu, jak lepiej sie troszczyc... - Gdyby o. Wisniewski napisal od razu tekst do GW, to byloby po prostu jasno i uczciwe. A tak mamy dziwna sytuacje, w ktorej ktos, ale nie wiadomo kto, polecial z listem di redakcji, a ta, nie pytajac ponoc autora o pozwolenie, go wydrukowala. - A co do zapytania sie Leszka o wiek i co porabia, to odsylam do tego, co ponizej. Dodam, ze czytajac jego wywody zostalem uderzony specyficznym sposobem rozumowania i pomyslalem sobie: Ciekawe, kto to jest? Czemu dalem wyraz. Zapewniam jednak, ze to, czy leszek ma 15, czy tez 75 lat nie zmieniloby mojej oceny jego argumentacji. W moim pytaniu nie bylo ukrytej oceny, ale autentyczna ciekawosc, kto zacz. Co do oceny, to raczej ja mam wrazenie, ze wystawiam sie na rozne ciegi. Ale nie narzekam, gdyz taki jest internet.
Martino
2 stycznia 2011, 23:32
Co do innych punktow Twej polemiki nie bede sie szczegolowo wypowiadal, ale spostrzezenie mam to samo - masz specyficzny sposob rozumowania. Zastanawiam sie, ile masz lat i co porabiasz. Lubi Ojciec oceniać polemistów, oj lubi...Zawsze to łatwiej niż odnieść się do tego, co piszą. To może Ojciec wskaże kryteria co do wieku i co do profesji, które upoważniają do prowadzenia polemiki z Nim? A nuż się okaże, że napisałem to wszystko na darmo, bo jestem zdaniem Ojca za młody...
Martino
2 stycznia 2011, 23:31
Do Leszka. Masz bardzo specyficzny sposob rozumowania. Nie spodziewalem sie, ze ktos moze zaprzeczyc oczywistemu dla mnie faktowi, ze list o. Wisniewskiego zostal naglosniony. (...) To, czy list został nagłośniony, czy nie został, nie ma (a przynajmniej nie powinna mieć) istotnego znaczenia dla oceny jego treści. Tymczasem zarówno w powyższym artykule, jak i artykule "Moich 7 uwag do listu dominikanina" ta okoliczność, jak i okoliczność, że - daniem Ojca - list zawiera opinie powtarzane od lat, jest wygodnym pretekstem dla uniknięcia odniesienia się do wypunktowanych w nim problemów Kościoła. Znamienne, że ocen intencji o. Wiśniewskiego Ojciec nam tak nie skąpi. Inaczej tez rozumiemy wyrazenie "zamiesc pod dywan". Jesli jako prowincjal otrzymywalem listy o roznych bolaczkach zakonu, to rozumialem, ze sa to listy do mojego rozwazenia, a nie do oglaszania swiatu. Jesli zatem biskupi, ktorzy otrzymali list, przeczytali go, ale nie pobiegli z nim do mediow, to zachowali sie normalnie zgodnie z normalnymi zasadami zycia spolecznego. Biskupi powinni postępować nie tylko zgodnie z zasadami życia społecznego, ale może nawet jeszcze bardziej zgodnie z zasadami wynikającymi z ich powołania do pasterskiej troski o powierzony im Kościół. Ta zaś nakazywałaby nie tylko czytać listy informujące o bolączkach, ale nade wszystko podejmować jakieś inicjatywy zmierzające do tego, by takich listów nie trzeba było pisać. Tu jest istota problemu.   Zreszta o. Wisniewski mogl napisac od razu tekst do GW (z radoscia by wydrukowali). Tu pasują jak ulał słowa Ojca: ta uwaga ma się jak pięć do oka. Ale rozumiem żal Ojca - gdyby tak się stało, miałby Ojciec jeszcze jeden argument przeciwko o.Wiśniewskiemu. A tak - cóż...Napisał nie do GW, lecz do biskupów. Jaka szkoda...:-( 
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
2 stycznia 2011, 23:11
Do Kinch1904. Mysle, ze nie musi byc nic zlego w wyrazeniu zainteresowania, kim ogolnie jest osoba, ktora z Toba polemizuje. Tym bardziej, jesli ty sam jestes znany. Ale oczywiscie szanuje internetowe prawo do pozostawania anonimowaym. Niekiedy osoby poproszone, przedstawiaja sie w dwoch slowach. Ale jesli nie chca to nie ma sprawy.
K
Kinch1904
2 stycznia 2011, 22:08
Nie mam pojęcia ile kto ma lat, ale pytanie o taką rzecz w dyskusji obnaża co nieco poziom kultury i poziom argumentacji pytającego. Jeśli ktoś zadaje mądre pytania, albo formułuje ciekawe wnioski, to nie pytam czy ma dziesięć czy sześćdziesiąt lat, tylko odpowiadam na jego pytania i zauważam wnioski. Także androny można pleść niezależnie od wieku i od stanowiska.
L
lelek
2 stycznia 2011, 20:55
Bywają też takie wydarzenia, które same w sobie nie są niczym szczególnym, ale z jakichś powodów zostają medialnie rozdmuchane i nagłośnione. W Polsce takim wydarzeniem był list o. Ludwika Wiśniewskiego, o którym pisałem już na portalu DEON.pl. Wydarzeniem zmanipulowanym i nadmuchanym do monstrualnych rozmiarów była sprawa krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Myśle, że najlepszym sposobem n nie rozdmuchiwanie tego typu tematów byłoby powstrzymanie się od pisania na ten temat artykułów na Deonie :-)
L
leszek
2 stycznia 2011, 18:25
Do o.D.Kowalczyka Do Leszka. Masz bardzo specyficzny sposob rozumowania. Nie spodziewalem sie, ze ktos moze zaprzeczyc oczywistemu dla mnie faktowi, ze list o. Wisniewskiego zostal naglosniony. Jesli ktos pisze prywatny (nie otwarty) list do kilku adresatow, a potem - w niewyjasnionych okolicznosciach - list ten znajduje sie na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej" i na wszystkich duzych portalach, to ja taka sytuacje nazywam "naglosnieniem". Widocznie inaczej rozumiemy slowo "naglosnienie". Jak podaje słownik internetowy <a href="http://slowniki.gazeta.pl/pl/nag%C5%82a%C5%9Bnia%C4%87">http://slowniki.gazeta.pl/pl/nag%C5%82a%C5%9Bnia%C4%87</a> 1. wyposażać pomieszczenie lub fragment otwartej przestrzeni (np. stadion) w aparaturę elektroakustyczną w celu osiągnięcia optymalnej jakości odbioru dźwięków 2. nadawać czemuś rozgłos, robić szum wokół jakiejś sprawy, czynić coś w sposób tendencyjny głośnym, robić czemuś, rzadziej komuś reklamę (Powołuję się tutaj na słownik internetowy jako że ten jest dla każdego dostępny, a w dodatku, papierowy trzytomowy Słownik Języka Polskiego tłumaczy znaczenie pojęcia wyłącznie w pierwszej w/w wersji.) A więc 'nagłaśniać' bynajmniej nie oznacza podawania czegoś do publicznej wiadomości. Nagłaśnianie oznacza coś więcej. Jest to podejmowanie działań mających na celu robienie szumu, czynienie w sposób tendencyjnie głośny. A takie stwierdzenie już wymaga osądu. O. dokonuje niczym nie uprawnionego, a wynikającego z uprzedniego nastawienia, tendencyjnego osądu intencji, i wyłącznie na tej podstawie twierdzi, że listowi nadano rozgłos. A ja odcinając się od takich tendencyjnych osądów zwyczajnie stwierdzam, że list podano do publicznej wiadomości, czyli opublikowano, a nie nagłośniono. A więc rzecz w tym, że sposób rozumowania O. jest związany z tendencyjnym osądem. Wg. O., wszyscy rozumują tak jak O., a jeśli nie, to znaczy że jest to powiedzmy... specyficzny sposób rozumowania. A to co jest oczywiste dla O., jest wg. O. równie oczywiste dla wszystkich innych, i jeśli nie jest, to oznacza to w najlepszym razie specyficzny sposób rozumowania. Inaczej tez rozumiemy wyrazenie "zamiesc pod dywan". Jesli jako prowincjal otrzymywalem listy o roznych bolaczkach zakonu, to rozumialem, ze sa to listy do mojego rozwazenia, a nie do oglaszania swiatu. Jesli zatem biskupi, ktorzy otrzymali list, przeczytali go, ale nie pobiegli z nim do mediow, to zachowali sie normalnie zgodnie z normalnymi zasadami zycia spolecznego. Wyrazenie "zamiatanie pod dywan" ma sie tu jak piesc do oka. Znowuż dokonuje O. tendencyjnego osądu... Czy ja gdzieś napisałem że uważam iż skoro nie pobiegli do mediów to zamietli pod dywan? Oczywiście że nie napisałem, ale taka insynuacja jest O. potrzebna aby zdyskwalifikować to co napisałem... Zreszta o. Wisniewski mogl napisac od razu tekst do GW (z radoscia by wydrukowali). A pewnie że mógł. Ale co to za argument?!? I co to znaczy napisać OD RAZU do GW?!? Insynuuje O. że wpierw być może nie pisał do GW ale potem go tam jednak dostarczył, więc mógł od razu dostarczyć?!? Co do innych punktow Twej polemiki nie bede sie szczegolowo wypowiadal, ale spostrzezenie mam to samo - masz specyficzny sposob rozumowania. Rozumowanie albo jest zgodne z zasadami logiki albo nie, albo jest prawdziwe albo fałszywe. I wypadałoby aby O. pokazał dlaczego dane rozumowanie jest błędne/fałszywe - ja tak staram się robić odpisując Ojcu, albo nie widząc błędów przyznał że jest prawdziwe. A tymczasem O., zamiast pokazać ewentualny błąd, albo autorytatywnie orzeka że rozumuję specyficznie albo wręcz zbywa milczeniem to co napisałem. To się nazywa umysłowość/osobowość dogmatyczna. Zastanawiam sie, ile masz lat i co porabiasz. W pewnym sensie to rozumiem, ciekawość to ludzka rzecz. Ale nie mam chęci jej zaspokojenia, zwłaszcza że informacje o tym ile mam lat i co porabiam nie wpływają w jakikolwiek sposób na prawdziwość czy nieprawdziwość tego co piszę.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
2 stycznia 2011, 16:37
Do Leszka. Masz bardzo specyficzny sposob rozumowania. Nie spodziewalem sie, ze ktos moze zaprzeczyc oczywistemu dla mnie faktowi, ze list o. Wisniewskiego zostal naglosniony. Jesli ktos pisze prywatny (nie otwarty) list do kilku adresatow, a potem - w niewyjasnionych okolicznosciach - list ten znajduje sie na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej" i na wszystkich duzych portalach, to ja taka sytuacje nazywam "naglosnieniem". Widocznie inaczej rozumiemy slowo "naglosnienie". Inaczej tez rozumiemy wyrazenie "zamiesc pod dywan". Jesli jako prowincjal otrzymywalem listy o roznych bolaczkach zakonu, to rozumialem, ze sa to listy do mojego rozwazenia, a nie do oglaszania swiatu. Jesli zatem biskupi, ktorzy otrzymali list, przeczytali go, ale nie pobiegli z nim do mediow, to zachowali sie normalnie zgodnie z normalnymi zasadami zycia spolecznego. Wyrazenie "zamiatanie pod dywan" ma sie tu jak piesc do oka. Zreszta o. Wisniewski mogl napisac od razu tekst do GW (z radoscia by wydrukowali). Co do innych punktow Twej polemiki nie bede sie szczegolowo wypowiadal, ale spostrzezenie mam to samo - masz specyficzny sposob rozumowania. Zastanawiam sie, ile masz lat i co porabiasz.
E
effa
1 stycznia 2011, 17:59
Podpisuję się pod Twoim komentarzem ~leszek.............wyraziłeś się dobitnie i szczegółowo. Pozdrawiam wszystkich noworocznie, by błogosłwieństwo z dzisiejszego pierwszego czytania (Lb 6, 24-26) było udziałem nas wszystkich każdego dnia.
L
leszek
1 stycznia 2011, 17:03
dalszy ciąg 2. Wydarzenia nadmuchane i zmanipulowane Bywają też takie wydarzenia, które same w sobie nie są niczym szczególnym, ale z jakichś powodów zostają medialnie rozdmuchane i nagłośnione. W Polsce takim wydarzeniem był list o. Ludwika Wiśniewskiego, o którym pisałem już na portalu DEON.pl. Nie oceniając intencji dominikanina, twierdzę, że jego refleksja była w gruncie rzeczy powtórzeniem opinii głoszonych od lat przez środowisko „Gazety Wyborczej”. List o.Wiśniewskiego był medialnie rozdmuchany i nagłośniony? Nieprawda. List o.Wiśniewskiego został zamieciony pod kościelny dywan! Niby na czym to rozdmuchanie i nagłośnienie polegało? Że wydrukowano go w GW która do niego pomimo wszystko dotarła? A jak list KEP jest w niedzielę czytany to też jest to już rozdmuchanie i nagłośnienie? Czy może dopiero gdy jakaś gazeta go opublikuje to staje się on rozdmuchany i nagłośniony? I czy tylko publikacja w GW byłaby rozdmuchaniem i nagłośnieniem? Czy może wystarczy jak to zrobi Nasz Dziennik albo Gość Niedzielny? A jak GW wydała Biblię to było to rozdmuchanie i nagłośnienie tekstu biblijnego? O. nie oceniał intencji dominikanina? Tylko tak apropo słonia pisał Ojciec np. o megabalonie megalomanii o.Wiśniewskiego? Niby to O. nigdzie nie przypisuje o.Wiśniewskiemu złych intencji, a nawet nie zanegował prawdziwości jego refleksji, i nawet sam pośrednio potwierdza ich prawdziwość (np. w dn. 2010-12-17 13:02:49, stwierdzając że: 'W moim tekscie nie bylo mowy o tym, że Wiśniewski sie myli, bo Kosciol w Polsce jest wspaniale zjednoczony. Wiadomo, ze nie jest. Chodzi natomiast o to, ze Wisniewski 'prochu nie wymyslil'). Ale jednak na wszelkie sposoby usiłuje O.zdeprecjonować list i jego autora. Choćby to ciągłe przypominanie że to GW opublikowała ten list i że napewno nie zrobiła tego dla dobra Kościoła. Tyle że jakoś zdaje się nie docierać do Ojca, że przecież o.Wiśniewski nie pisał do GW, a w dodatku prawdziwość lub nieprawdziwośc refleksji o.Wiśniewskiego nijak nie zależy od tego czy GW udało się je opublikować czy nie. Znamienne jest jednak to, że choć stwierdza O. że jest to powtórzenie opinii głoszonych od lat, to zamiast bulwersować się tym, że od wielu lat nic się nie zmienia pomimo że stawiane są te same zarzuty (którym O. przyznaje prawdziwość), to oburza się O. że o.Wiśniewski śmiał wyrazić to co już od wielu lat jest bolączką. A opublikowanie tych zarzutów przez GW jest dla O. pretekstem do ignorowania ich. I takie właśnie podejście jest doskonałym przykładem słuszności zarzutów o.Wiśniewskiego. Bo gdy ktoś zgłasza problem, to zamiast zająć się problemem, zajmuje się zgłaszającym go jako wrogiem Kościoła, a gdy problem ujawnia prasa to zamiast zając się problemem ogłasza się, że intencją nie jest dobro Kościoła. I po zdemaskowaniu złych intencji wrogów Kościoła sprawę uważa się za załatwioną. List niczego dobrego nie sprawił. Pomógł jedynie „Wyborczej” być przez pewien czas w centrum uwagi. A mogliśmy przed świętami rozmawiać o czymś naprawdę istotnym. O czym? O tym w punkcie 3. Mnie nie martwi to, że Wyborczej pomógł być w centrum uwagi, ale że JEDYNIE Wyborczej pomógł, a tym do których był adresowanyNIC nie pomógł... Ale śmiem twierdzić, że to nie wina listu lecz mentalności tych których dotyczył... Wydarzeniem zmanipulowanym i nadmuchanym do monstrualnych rozmiarów była sprawa krzyża na Krakowskim Przedmieściu. O tak! Zmanipulowane i nadmuchane do monstrualnych rozmiarów przez cynicznych polityków traktujących krzyża jako narzędzie walki politycznej. Po pierwsze, można było zrobić tak, aby w ogóle nie było sprawy. Po drugie, jak już powodu niekompetencji i złej woli problem się pojawił, to odpowiednie władze od razu mogły zrobić to, co zrobiły dopiero po długim czasie strzelania gaf i tworzenia napięcia, czyli profesjonalnie i szybko, bez wcześniejszego nagłaśniania, wziąć krzyż i zanieść go w miejsce, które uznałyby za stosowne. Jak miałoby wg Ojca wyglądać to profesjonalne i szybkie przeniesienie krzyża, gdy pozbawieni jakichkolwiek skrupułów politycy tak podjudzili i zmanipulowali grupy swoich wyznawców, że ci, rozpaleni fanatyzmem, nawet księży usiłowali egzorcyzmować i prezentowali wobec nich prymitywną agresję? Tymczasem stało się tak, że z niewielkiej grupki tzw. obrońców krzyża uczyniono symbol zagrażającego polskiej demokracji agresywnego katolicyzmu, a zarazem podjudzono młodzież, by wydurniała się i bluźniła, niby to w obronie zagrożonych wartości nowoczesnego państwa. Nikt rozsądny nie czynił z tzw. obrońców krzyża symbolu zagrażającego polskiej demokracji. To używający krzyża jak totemu politycznego politycy, cynicznie manipulując tzw. obrońcami krzyża usiłowali zrobić z tego symbol agresywnej walki z religią i Kościołem! Jednocześnie próbowano zwalić całą odpowiedzialność na Episkopat, choć od początku nie był on stroną w tej sprawie. I tak z krzyża przed Pałacem Prezydenckim zrobiono kościelne wydarzenie roku. Episkopat zwyczajnie dał plamę. Najpierw przyglądał się rozpalaniu emocji, ale aby nie narazić się rozognionym fanatykom, umywając ręce uciekał od zabrania głosu twierdząc, że to nie jego sprawa. I dopiero po eskalacji ekscesów uznał, że jednak profanacja krzyża jest jego sprawą. Ale nikt normalny nie robił i nie robi z afery z krzyżem wydarzenia roku. To tylko ci sami politycy którzy tę aferę rozpętali, teraz usiłują ją ciągle odgrzewać, aby ugrać co się tylko da choćby i w taki brudny sposób. I z tego płynie nauka dla Kościoła na rok 2011: Obyśmy sami umieli kreować istotne wydarzenia, a nie ograniczali się do reagowania na to, co ktoś inny, nie zawsze z dobrymi intencjami, nam podsunie. Istotne wydarzenia to takie wydarzenia które mają jakieś obiektywne znaczenie, a nie takie którym ktokolwiek postanowił nadać takie miano. z pozdrowieniami na Nowy Rok
L
leszek
1 stycznia 2011, 16:58
O.Dariuszu Kowalczyk, pozwolę sobie ustosunkować się do tego podsumowania Kapłani, również ci najlepsi, rzeczywiście zostali okryci wstydem, ale z tego wstydu zrodziło się u wielu szczere pragnienie odnowy i przekonanie, że dziś bardziej nic kiedykolwiek potrzeba światu autentycznych kapłanów. Takich jak np. Jan Maria Vianney, którego Papież postawił w centrum Roku Kapłańskiego. Niektórzy dziwili się: Dlaczego Vianney? Miał problemy z nauką. Nie potrafił brylować na styku kultury i wiary. Co ktoś taki może powiedzieć współczesnym kapłanom? Tymczasem od proboszcza z Ars kapłani mogą uczyć się tego, co najważniejsze: sprawowania sakramentów, głównie Eucharystii i spowiedzi, z głęboką wiarą, że przez nie rzeczywiście chce działać sam Bóg. Vianney miał wyostrzoną, a zarazem pokorną, świadomość kapłańskiego uczestniczenia w tajemnicy samego Boga. Tego rodzaju „mistycyzmu” kapłanów potrzebuje Kościół. I jeszcze inaczej należałoby powiedzieć: aby nie usiłować brylować na styku kultury i wiary, lecz wkładać wysiłek w to co najważniejsze, sprawowanie sakramentów z wiarą że rzeczywiście chce działać sam Bóg. Gdyby tak było to o.Wiśniewski nie miałby o czym pisać. W Polsce na koniec Roku Kapłańskiego odbyła się beatyfikacja ks. Jerzego Popiełuszki, kapłana, który w czasach PRL-owskiego zakłamania i zniewolenia przemawiał prosto i odważnie, nie w imię jakiegoś projektu politycznego, lecz w imię Ewangelii i podstawowych wartości. Ktoś powiedział, że gdyby Popiełuszko żył dzisiaj, to by go okrzyknięto „mocherem”. Nie wiem, jak by było… Wiem natomiast, że potrzeba dziś kapłanów głęboko wierzących i odważnych. Takich jak zamordowany kapelan Solidarności. Tak, ks. Jerzy Popiełuszko przemawiał prosto i odważnie. I potrzeba nam dziś takich kapłanów. Należałoby przypomnieć sobie te jego przemowy. Bo rzeczywiście ks. Jerzy nie bawił się w politykowanie i nie przemawiał w imię jakiejś wyznawanej przez siebie wizji politycznej, lecz w imię Ewangelii i podstawowych wartości! I wbrew różnorodnym naciskom różnorakich nadgorliwych 'patriotów' nigdy nie pozwolił sobie na jakiekolwiek ataki skierowane przeciw komukolwiek. Tak, kiedyś również spotkałem się z poglądem że ks. Jerzy dziś okrzyknięty byłby moherem... tyle że było to chwytem propagandowym używanym przez tych samych, którzy nawet krzyż traktowali instrumentalnie, jako narzędzie walki politycznej, a kapelan Solidarności był dla nich jedynie synonimem księdza zaangażowanego w walkę polityczną. I jestem przekonany, że gdyby ks. Jerzy nie został tak bestialsko zamordowany to dziś byłby przez nich co najmniej napiętnowany jako politycznie poprawny, a może i nawet zostałby przez nich 'zdemaskowany' jako tajny współpracownik bezpieki. Właśnie m.in. o tym pisał o.Wiśniewski ubolewając nad podziałami w Kościele wywoływanymi przez grupy fundamentalistycznych fanatyków uważających się za jedynych ortodoksów oraz negujących patriotyzm i katolicyzm wszystkich inaczej myślących niż oni. Właśnie o tym pisał gdy ubolewał, że poprzez mieszanie wiary z pseudopolityką, różne krzykliwe, ksenofobiczne grupy uczą się fanatyzmu i nienawiści. cdn
~~
1 stycznia 2011, 10:56
ale wszystko kręci się tutaj wokół księży: proboszcz z Ars, ks. Popiełuszko, Papież. Czy to jest już cały Kościół? I jaki to ma związek z szeregowymi chrześcijanami? To takie spojrzenie z rzymskiego punktu widzenia, skoro tak głównie księża, biskupi i kardynałowie? A co z resztą Kościoła? odp.A co z resztą Kościoła?-.....Reszto!...a gdzie jesteś???-że cię nie widać ,nie słychać? 
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
31 grudnia 2010, 17:27
Chrzescijaninie, napisales: ale wszystko kręci się tutaj wokół księży: proboszcz z Ars, ks. Popiełuszko, Papież. Czy to jest już cały Kościół? I jaki to ma związek z szeregowymi chrześcijanami? To takie spojrzenie z rzymskiego punktu widzenia, skoro tak głównie księża, biskupi i kardynałowie? A co z resztą Kościoła? W 2010 zakonczyl sie Rok kaplanski, wiele tez mowiono o kaplanach w zwiazku ze skandalami. Dlatego tez w podsumowaniu (krotkim) roku 2010 napisalem na pierwszym miejscu o kaplanstwie. Rok rodziny byl wczesniej. Nie pisalem traktatu o Kosciele, ale krotka refleksje o minionym roku. Stad zupelnie nie rozumiem Twoich zarzutow. A to ze wspomnialem tez o ksiazce BXVI, to naprawde nie moja wina, ze ja wlasnie w 2010 roku napisal, i ze jest ona bardzo wazna. Rowniez to, ze wlasnie w 2010 byla betyfikacja nie jakiejs osoby swieckiej, ale ks. Popieluszki tez nie ode mnie zalezalo. Mam takie wrazenie, ze twoje zarzuty sa zasadzie "szukania kija". Wielu Bozych darow w Nowym Roku zycze.
Grażyna Urbaniak
31 grudnia 2010, 17:20
Podpisuję się pod wpisem Wandy
W
wanda
31 grudnia 2010, 16:39
Bywam bardzo krytyczna wobec  polskich  kapłanów.Ale mam pewność,że w czasie 'decydujacym "będą gotowi do największych ofiar  w obronie Ewangelii.Taką jest Polska i jej kapłani.Zespołowi pracującemu w Deonie życzę  w Nowym Roku  daru rozeznania,spokojnej pracy,mądrych doradców,fuduszy i cierpliwości do naszych komentarzy.Szczęść Wam Boże- w tym  danym wam przez Pana czasie.
G
gos.c
31 grudnia 2010, 10:04
Gosciu. Nie wiem, dlaczego napisales "tylko negatywnego spojrzenia". Napisałam negatywne w znaczeniu przeczące, tworzone przez zaprzeczenie. Liist nie sprawił, władze mogły zrobić (a nie zrobiły), książki nie wydano... Faktycznie, "tylko" jest nieprecyzyjne. Poprawiam się: głównie. "Głupota i sabotaż – ręce się uginają w geście bezradności… Mam podobne odczucia, gdy słyszę tego typu "niusy" (jak w przypadku wspomnianego przykładu prezerwatyw). Ale co pozytywnie można z tym zrobić? - żeby nie dawać się "wkręcić" w tę grę.
C
chrześcijanin
31 grudnia 2010, 00:14
Proszę Ojca, ale wszystko kręci się tutaj wokół księży: proboszcz z Ars, ks. Popiełuszko, Papież. Czy to jest już cały Kościół? I jaki to ma związek z szeregowymi chrześcijanami? To takie spojrzenie z rzymskiego punktu widzenia, skoro tak głównie księża, biskupi i kardynałowie? A co z resztą Kościoła?
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
31 grudnia 2010, 00:04
Gosciu. Nie wiem, dlaczego napisales "tylko negatywnego spojrzenia". Moj tekst sklada sie z 3 czesci. W pierwszej pisze o wielkosci i nedzy kaplanstwa, a zatem pozytywnie i negatywnie, ale taka jest rzeczywistosc. Wskazuje na dwie super pozytywne postaci, wspominane w 2010 roku - proboszcza z Ars i ks. Popieluszko. W drugiej czesci pisze o wydarzeniach nadmuchanych - i ta czesc odnosi sie do wydarzen, ktore media przez dlugi czas naglasnialy. Trudno bylo o tym nie wspomniec w podsumowaniu 2010 roku. W 3 natomiast czesci tez pisze troche pozytywnie, a troche negatywnie. Wskazuje na wspaniala moim zdaniem ksiazke Benedykta XVI. I to jest pozytywne. Jednoczesnie wskazuje na rzecz dosc oczywista, ze ksiazka ta zostala przysypana belkotem, a w Polsce jeszcze jej nie przetlumaczono. I to jest negatywne. Ergo, w moim tekscie sa nastepujace pozytywy: wielkosc kaplanstwa (Vianney, Popieluszko) oraz ksiazka Benedykta XVI, ktora wciaz moze stac sie wydarzeniem.
G
gos.c
30 grudnia 2010, 20:39
(...) Ale "Lublinianka" ma racje, ze nie nalezy tylko narzekac. (...) A co do dobra w polskim Kosciele, to jest go bardzo duzo: to codzienne szukanie i znajdowanie Boga na modlitwie, w liturgii, we wspolnocie..., a takze w internecie, np. na deonie. Chętnie zatem przeczytam tekst (może być pod tym samym tytułem) o tym dobru. Szkoda tak spawnego warsztatu na wyrażanie tylko negatywnego spojrzenia.
Grażyna Urbaniak
30 grudnia 2010, 16:22
Dla mnie takim wierzącym i odważnym księdzem (na nasze czasy) jest właśnie o. Wiśniewski, który żyje tu i teraz wśrod ludu bożego i ocenia sytację tak jak widzą ją "doły" Kościoła. O ile mi wiadomo o.Wisniewski żyje w klasztorze a nie wśród ludu bożego. A po drugie jestem "dołem" Kościoła i wcale nie podzielam jego poglądów. Natomioast czytając wypowiedź o. Kowalczyka miałam uczucie jakby mówił w moim imieniu.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
30 grudnia 2010, 16:04
No, gdyby np. jezuickie Wydawnictwo WAM dostalo odpowiednio wczesniej zielone swiatlo, to prawdopodobnie bysmy mieli pod choinke polskie tlumaczenie "Swiatlosci swiata". Ale "Lublinianka" ma racje, ze nie nalezy tylko narzekac. Dlatego warto reklamowac ksiazke na rozne sposoby, aby jak najwiecej ludzi ja przeczytalo, jak juz bedzie na polskim rynku. Robie to w roznych moich tekstach i wypowiedziach od dluzszego czasu, bo "Swiatlosc swiata" uwazam za prorocza,  a miejscami urocza... A co do dobra w polskim Kosciele, to jest go bardzo duzo: to codzienne szukanie i znajdowanie Boga na modlitwie, w liturgii, we wspolnocie..., a takze w internecie, np. na deonie.
L
Lublinianka
30 grudnia 2010, 13:41
Czy to znaczy, że w polskim Kościele nie wydarzyło się nic dobrego w mijającym roku? Chyba tak, skoro nawet ks. J. Popiełuszkę usiłuje się "zaszufladkować" do mecherów, czyli znowu dzielić a nie łaczyć. Ktoś kto tak uważa  niewiele wie lub pamięta z tamtych czasów. Dla mnie takim wierzącym i odważnym księdzem (na nasze czasy) jest właśnie o. Wiśniewski, który żyje tu i teraz wśrod ludu bożego i ocenia sytację tak jak widzą ją "doły" Kościoła. Czy jezuici mieszkający " u źródła" czyli w Rzymie nie mogli jakoś " pomóc" w szybszym przetłumaczeniu "Światłości świata"? Wtedy niepotrzebny byłby pkt 3, a przynajmniej druga jego część. Typowo polska postawa - najłatwiej krytykować.
M
Magda
29 grudnia 2010, 18:52
Świetny, merytoryczny tekst z dobrą puentą! Dzięki!
Jurek
29 grudnia 2010, 10:44
Ojcze Dariuszu, dziękuje za świetną analizę. Ja równiez czekam na polską wersję językową "Światłości świata"
R
realista
28 grudnia 2010, 21:50
 - Krzyż stał się obiektem rozgrywek politycznych? - Oczywiście. Ja i moi współbracia biskupi głośno o tym mówiliśmy w postaci oświadczenia prezydium i w postaci oświadczenia rady stałej Episkopatu i powtarzam to teraz: krzyż stał się przedmiotem instrumentalizacji politycznej, co jest niedopuszczalne i nigdy więcej nie może się powtórzyć. Krzyż nie należy do jednej partii politycznej, bo krzyż należy do całego narodu i do wszystkich wiernych, i wszystkich ludzi, a nie tylko jednej opcji politycznej. Dzisiaj gdy ten krzyż jest powszechnie dostępny w Kościele Św. Anny i można się przy nim modlić za wszystkich tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem, to nie ma tam tłumów ludzi się modlących, bo nie chodziło o ten krzyż. Chodziło o to, żeby ten konkretny krzyż bronił tego konkretnego miejsca, a na to Kościół nie może się zgodzić, żeby krzyż był używany do osiągania jakichkolwiek celów politycznych.
K
ktoś
28 grudnia 2010, 21:36
Nawet jeśli Kościół nie był formalnie stroną w sprawie tego krzyża, to widząc co się tam pod tym krzyżem działo powinien szybciej interweniować. A tak wszyscy patrzyli przez długie tygodnie na profanację przy krzyżu. Właśnie z szacunku dla symbolu krzyża, o którym Ojciec mówi, powinien być on natychmiast przeniesiony do kościoła. Trudno nie winić o to lokalnych biskupów, że tak zwlekali. Tym bardziej, że decyzja o przeniesieniu krzyża do kościoła św. Anny zapadła dużo wcześniej, jeszcze przed nasileniem ekscesów.
K
Kinch1904
28 grudnia 2010, 21:23
A może takie podsumowanie (które widać także w tym tekście): Kościół w Polsce w minionym roku robił z siebie głupka, tak jak to robi od paru dobrych lat. Księża zamiast zajmować się głoszeniem Dobrej Nowiny i sprawowaniem sakramentów oraz dziełami miłości na pierwszym miejscu postawili "obronę". Nie wiem po co, skoro "bramy piekielne nas nie przemogą". Kościół był atakowany od początku swojej historii, no i co z tego? Ci mądrzejsi traktowali ataki jak bzyczenie uciążliwego, ale przecież nie zagrażającego życiu komara. Tymczasem u nas z obrony przed komarami zrobiono główne zadanie dostojników Kościoła wszelkich szczebli i godności. Jestem w tym Kościele, jestem jego częścią, ale odmawiam machania jak jakiś idiota rękami odganiając natręne owady. Mam dużo ciekawsze rzeczy do zrobienia.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
28 grudnia 2010, 19:37
Co do krzyza, to chcialbym zwrocic uwage, ze co innego jest domagac sie szacunku dla symbolu krzyza, co Episkopat uczynil, a co innego decydowac, czy, jak i gdzie konkretny krzyz nalezy przeniesc, i czy oraz co i gdzie ma stanac jako upamietnienie ofiar katastrofy w Smolensku, co w tym przypadku bylo scisle z krzyzem zwiazane. Episkopat nie byl strona w sporze, jesli chodzi o ten drugi aspekt z oczywistych wzgledow. Ergo, bylo to w istocie wydarzenie nie tyle koscielne, co spoleczno-polityczne. Choc bylo prezentowane w taki sposb, aby po raz kolejny zarzucic rozne rzeczy biskupom.
O
obserwatorr
28 grudnia 2010, 19:13
 Jak kościołowi jest niewygodnie, to nawet do krzyża się nie przyzna.
A
asj
28 grudnia 2010, 16:47
very good summary
K
ktoś
28 grudnia 2010, 15:52
Kościół nie był stroną w sprawie krzyża przed Pałacem Prezydenckim? A wiiększość katolików uważała, że właśnie Kościół powinien zainterweniować w tej sprawie. Jakoś krzyż zawsze kojarzy się z kościołem. Dziwne, że Episkopatowi tak się nie kojarzy.
28 grudnia 2010, 15:05
Z niecierpliwością poczekam na polską wersję językową "Światłości świata". Mam nadzieję, że ukaże się wkrótce. (<a href="http://papiez.wiara.pl/doc/677462.Swiatlo-swiata">Na necie znalazłam fragmenty</a>)
M
Magdala
28 grudnia 2010, 14:33
Ojcze Dariuszu, czy życia Kościoła w Polsce nie da się podsumować bez odniesień do GW? "obyśmy sami potrafili..." a poza tym... trochę klerykalny ten tekst - "obyśmy sami" - w domyśłe - kto? Kto jest Kościołem? Kto ma sam oceniać, kreować, działać? Duchowni? Kościół to wszyscy wierni, także czytelnicy i publicyści GW :) Szkoda, że "Rok kapłański" często w Polsce oznaczał "rok towarzystwa wzajemnej adoracji", szkoda, że po "roku kapłańskim" nie ogłoszono "roku rodziny" nie tylko w aspekcie prokreacji itp., "roku teologii i poszukiwań", "roku otwartości, wrażliwości na każdego człowieka" - w tym inaczej myślącego, inaczej wierzącego itd.
C
chrześcijanin
28 grudnia 2010, 13:50
O. Kowalczyk narzeka na GW, ale nie potrafi wskazać innego wydarzenia w Kościele w Polsce, które byłoby warte zauważenia. W kółko też powtarza to samo. List o. Wiśniewskiego był właśnie kolejną szansą, oczywiście zmarnowaną, z powodu klerykalizmu i udawania, że problem jest sztuczny lub że już o tym wszystkim pisano i mówiono. Pisze się i ciągle mówi, bo się nic z tymi nie robi. Proroków też nikt nie słuchał, dopiero po katastrofie. Dlatego prawdziwe zmiany w Kościele zwykle zaczynają się za późno. Tak zawsze było w historii. A Kościół to nie są jedynie księża i Papież. I dlatego nie dziwię, się że o. Kowalczyk tak bardzo nie polubił listu o. Wiśniewskiego, bo jest głosem tych, których się nie chce słuchać, tych, którzy uważają, że Kościół to jedynie księża i biskupi. Kiedy abp Michalik mówi o Kościele, to myśli głównie o hierarchii. Jak wiernych zabraknie w kościołach, to dopiero wtedy doceni się wiernych. Aspekt finansowy zmusza do zmiany nastawienia.
A
Anna
28 grudnia 2010, 11:22
Bardzo dziękuję za prwadziwe słowa. Warto wracać do Deonu chociażby dla takiego jednego tekstu o. Dariusza Kowalczyka. Cały czas widać, w tym na Deonie, że myśli i słowa BXVI nie sa doceniane.Nie są uprzystępniene. Chyba żw w wresji komentarza dziennikarskiego poszukującego sensacji. I nie ma ich temat brak wyjasniających katechez.