Kościół w Polsce i znaki zmian
Jest sporo znaków i sygnałów, że Kościół katolicki w naszej Ojczyźnie czekają poważne zmiany w różnych sferach. Ważne, żeby je na bieżąco odczytywać i w porę adekwatnie reagować.
Konsekwencje wyborów parlamentarnych z 15 października br. krystalizują się powoli. Nie brak w Polsce ludzi zainteresowanych, aby proces ten trwał jak najdłużej. Jednak, co się odwlecze, to nie uciecze. Pewnych rzeczy nie da się odwlekać w nieskończoność. Wybory pokazały, że znacząco więcej jest obecnie z naszym kraju tych, którzy chcą zmian. Zmian, które dotkną również Kościół katolicki w naszej Ojczyźnie. Warto o tym przypominać nie tylko w związku z 396. Zebraniem Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski, które w tym tygodniu odbędzie się na Jasnej Górze.
Na dziś wiadomo, że doszło do istotnej zmiany w większości sejmowej. Już to jest poważnym sygnałem, że nadchodzą zmiany w kwestiach, w których polscy katolicy są żywotnie zainteresowani. Potwierdzają to pierwsze projekty ustaw, które w nowej kadencji napłynęły do laski marszałkowskiej. Można się oburzać, że akurat takie sprawy poruszane są przez część posłów w pierwszej kolejności, podczas gdy jest mnóstwo tematów pilniejszych i wymagających szybkiego rozstrzygnięcia, jednak fakty pozostają faktami.
Prawda jest taka, że wśród pierwszych projektów ustaw zgłoszonych niemal natychmiast po rozpoczęciu prac Sejmu dziesiątej kadencji pojawiły się takie, które dotkną każdego, kto poważnie traktuje nauczanie Kościoła na temat ochrony życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Jeden dotyczy częściowej depenalizacji czynów związanych z terminacją ciąży: "całkowitego wyłączenia przestępności przerywania ciąży do jej 12 tygodnia za zgodą kobiety oraz wyłączenia karalności przerywania ciąży za zgodą kobiety w sytuacji ciężkiego, nieodwracalnego upośledzenia lub nieuleczalnej choroby płodu". Drugi porusza kwestię "zagwarantowania prawa do świadczenia opieki zdrowotnej w postaci przerywania ciąży do końca 12 tygodnia jej trwania, a w określonych przypadkach także po upływie 12 tygodnia".
Chociaż w szykującej się do przejęcia władzy koalicji można odnotować różne stanowiska wobec ochrony życia ludzkiego, to jednak samo pojawienie się tematu u progu nowej kadencji parlamentu nie pozostawia wątpliwości, że zarówno Kościół instytucjonalny, jak i każdy polski katolik, po raz kolejny będzie się musiał mierzyć z budzącą ogromne emocje kwestią. Znów trzeba będzie się nie tylko jasno opowiadać, ale również narażać się na skutki ostrych podziałów w społeczeństwie, które ta sprawa niezmiennie powoduje.
Przy okazji trzeba będzie nie tylko przyjąć do wiadomości, że na tym świecie praktycznie niemożliwe jest prawne rozstrzygnięcie raz na zawsze nawet fundamentalnych zagadnień, ale zastanowić się nad motywacjami, które stały za wcześniej podjętymi przez polityków decyzjami. Jak zauważył kilka dni temu w "Rzeczpospolitej" Michał Szułdrzyński, słuchając dziś niektórych z nich można mieć poważne wątpliwości, czy naprawdę chodziło wyłącznie o ratowanie życia jak największej liczby mających się narodzić dzieci.
Wiele wskazuje na to, że do publicznej debaty z nową siłą powrócą sprawy związane z finansowaniem funkcjonowania Kościoła w naszej Ojczyźnie. Chociaż, jak zauważają komentatorzy, trudno oczekiwać zapowiadanej przez niektórych błyskawicznej (w ciągu pierwszych stu dni pracy nowego rządu) likwidacji Funduszu Kościelnego, to jednak wygląda na to, że trzeba się z jego zniknięciem na serio liczyć w perspektywie dwóch, trzech lat. Choć to zasady, na jakich jest on oparty, a nie działania Kościoła skutkowały corocznym wzrostem kwot na niego przeznaczanych z budżetu państwa, to jednak wpływ pojawiających się regularnie informacji na ten temat trudno uznać za pozytywny dla jego postrzegania w społeczeństwie.
Wiele wskazuje na to, że po ponad dziesięciu latach czeka nas dyskusja, a być może również bardzo istotne decyzje, dotyczące odpisu podatkowego przeznaczonego na potrzeby Kościoła. Trzeba jednak pamiętać, że przed dekadą to państwo zblokowało wprowadzanie w życie akceptowanego przez Kościół rozwiązania, ponieważ z wyliczeń wynikało, że jest ono dla niego w ostatecznym rozrachunku niekorzystne. Można się więc spodziewać, że jeśli dawne pomysły powrócą, tym razem propozycje mogą być dla zatroskanych o Kościół polskich katolików o wiele trudniejsze do zaakceptowania.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że najprawdopodobniej pojawią się pomysły zmierzające do wykluczania katolików i Kościoła z różnych sfer życia społecznego. Niedawny list jednego ze znanych z mediów politologów, domagający się usunięcia z uczelni Wydziału Teologicznego, dowodzi, że tego typu pomysły są obecne w głowach części społeczeństwa. I choć odpowiedź rektora w pewnym sensie zakończyła temat, to jednak warto zauważyć, jak szybko został on w debacie publicznej rozszerzony na nauczanie religii w szkołach. Już dziś w prywatnych dyskusjach można spotkać argument, że spadająca szybko liczba uczęszczających na katechezę w szkolnych salach jest powodem do wprowadzenia również w tej materii nowych rozwiązań.
Tak się złożyło, że zmiany na scenie politycznej w naszym kraju zbiegły się z podjęciem misji przez nowego Nuncjusza Apostolskiego. Abp Antonio Guido Filipazzi stanie wobec szeregu problemów, których jego poprzednik w ostatnich latach nie musiał podejmować. Byłoby niedobrze, gdy na tym szczeblu doszło w nadchodzącym czasie do pogorszenia wzajemnych relacji Kościoła i polskiego państwa. Niedobrze byłoby również, gdyby znaczna część duchownych, których sympatie polityczne nie są tajemnicą, postawiła się w mentalnej opozycji do zamierzających przejąć w naszym kraju władzę.
Znaków wskazujących, że Kościół w Polsce czekają zmiany, nie tylko te wynikające z uwarunkowań politycznych, jest dużo. Warto je dostrzegać i już teraz wyciągać wnioski na przyszłość. Żeby nie mówić później z rozczarowaniem "A myśmy się spodziewali" czegoś zupełnie innego…
Skomentuj artykuł