Kryzys a przyszłość

(fot. Derek Bridges / flickr.com / CC)
Komentarz europejski RV

"Ja jestem Europą, my jesteśmy Europą“. To więcej niż hasło, to idea współżycia, solidarności i współuczestnictwa, ale wystawiona dziś na próbę przez wezbrane fale kryzysu, które unoszą ze sobą europejskie zasady "ojców założycieli".

Salvatore Sabatino
dziennikarz programu włoskiego Radia Watykańskiego

DEON.PL POLECA

Europa wchodzi w nowy rok z ciężarem trudnych do rozwiązania problemów. Najważniejszym jest ubóstwo, które tylko na Starym Kontynencie dotyka 120 mln. ludzi, czyli co czwartego mieszkańca, zmuszając do wyrzeczeń i dodatkowego wysiłku. Na drugim miejscu plasuje się berobocie z jego wyniszczającymi skutkami społecznymi. Od 2008 r. ubyło ponad 26 mln miejsc pracy, a w niektórych krajach ponad 50 proc. młodzieży pozostaje bez zatrudnienia. Równocześnie zwiększa się liczba bezdomnych rozszerzając tym samy grupę ludzi żyjących na granicy marginesu społecznego. Jest to także kryzys rodziny, tradycyjnie prawdziwego portu ucieczki w momentach takiej konieczności. Mimo to stworzenie nowego modelu ekonomicznego i społecznego jest jednak możliwe.

"Ja jestem Europą, my jesteśmy Europą“. To więcej niż hasło, to idea współżycia, solidarności i współuczestnictwa, ale wystawiona dziś na próbę przez wezbrane fale kryzysu, które unoszą ze sobą europejskie zasady "ojców założycieli". Na porządku dziennym nie staje dziś sens istnienia Unii, ale kryzys - słowo powszechnie używane, nie tylko wśród ludzi, ale także w wielu instytucjach. Jest tak, ponieważ kryzys nie jest tylko pojęciem, ale rzeczywistością uderzającą w ponad 500 mln. obywateli Europy.

A jednak Europa, choć powoli, zareagowała na niego angażując do walki swe najlepsze siły, stwarzając bariery interwencyjne, choć może skoncentrowane zanadto w bardzo odważnie "wyrafinowanej“ wizji ekonomicznej. Wszystko to na niekorzyść obywateli, w których kryzys uderza jak trzęsienie ziemi pozostawiając po sobie bardzo poważne skutki społeczne. Przy przejawach braku sprawiedliwości kryzys ten staje się bardziej kryzysem zaufania niż ekonomii, stwarzając niebezpieczeństwo rozejścia się instytucji i obywateli.

Największym niebezpieczeństwem jest jednak to, że sam europejski system społeczny, aspirujący do bycia modelem dla całego świata, może umrzeć. Gdzie podziały sie podstawowe prawa? Gdzie podział się sens solidarności? Jaki koniec czeka Europę? Prawie wszyscy analitycy koncentruja się na danych ekonomicznych: rok 2013 ma być rokiem zmian, a w 2014 mamy wrócić na drogę wzrostu gospodarczego. Z drugiej strony powstają projekty "mikrokredytów“, by finansować małe inicjatywy i pomóc w stworzeniu bazy służącej do wymiany środków pierwszej potrzeby. Dzieje się tak przede wszystkim w Grecji, ale także w takich krajach jak Hiszpania, Słowacja, Włochy, a ostatnio także i we Francji.

Jako receptę na kryzys "europejskiego modelu społecznej ekonomii rynkowej“ COMECE i episkopaty europejskie proponują postawienie akcentu na skuteczną ochronę dla najsłabszych. A to dlatego, że kryzys jest także natury etyczno-kulturowej, czyli antropologicznej. Rada Episkopatów Wspólnoty Europejskiej twierdzi, że nie można prowadzić dialogu ze światem wyłącznie stawiając czoło problemom ekonomicznym. Należy także zmierzyć się z przyczynami kulturowymi. Episkopaty zwracają uwagę na korzenie solidarności, które w sposób nieunikniony splatają się z korzeniami chrześcijańskimi, które roztargniona Europa pozostawiła bez wody, pozwalając na ich uschnięcie.

O gdyby Europejczycy zechcieli przyjąć przesłanie wynikające z encykliki "Caritas in Veritate“! Benedykt XVI rzuca w niej dalekowzroczne światło podkreślając z mocą, że należy szukać, znajdować i wyrażać prawdę w "ekonomii“ miłości, a miłość ze swej strony ma być rozumiana, praktykowana i doceniana w świetle prawdy. Europa może więc zacząć na nowo od tego pojęcia. A my wszyscy będziemy mogli wtedy powiedzieć z dumą: "Ja jestem Europą, my jesteśmy Europą“!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kryzys a przyszłość
Komentarze (2)
MR
Maciej Roszkowski
8 stycznia 2013, 17:54
Jesteśmy Europą od ponad tysiąca lat. . Najbardziej widoczną postacią kryzysu jest ekonomia. Ale to tylko skutki. Skutki kryzysu moralnego, odrzucenia Dekalogu ( i nie kłóćmy sie w tej chwili o  jego aksjologię), zastąpienia go poltyczna poprawnością i biurokratycznym bełkotem. Nie ma czegoś takiego jak "tożsamość europejska," obywatelstwo europejskie, solidarność europejska". Jakiegoś megapaństwa europeskiego chcą biurokraci z Brukseli i Strasburga. Dla nich największym zagrożeniem  jest "Europa Ojczyzn" ograniczająca sie do strefy wolnego handlu bez ceł i granic, ale szanująca tożśamość poszczególnych narodów. Nie przez przypadek lewacy tak mocno atakują. Dla nich naród= faszyzm, cokolwiek by to mialo znaczyć. 
W
Wojtek1957
8 stycznia 2013, 12:22
Tak, "my jesteśmy Europą", także w Polsce, ale dlaczego zwolennicy wejścia Polski do WE (potem UE) tłumaczyli, że "musimy wejść do Europy"? Europa, to co innego, a Unia, to co innego. UE to struktura biurokratyczna, która w obecnym kształcie stanowi zaprzeczenie dorobku kultury europejskiej (np. zwalcza chrześcijaństwo). Przez to zbiurokratyzowanie UE nie jest konkurencyjna wobec innych krajów, a w założeniach integracja powinna sprzyjac takiej konkurencyjności. To nadmierne wymagania biurokratyczne spowodowały np. upadek małych mleczarni. Mimo haseł, że "małe jest piękne" (i tańsze, bo unika się transportu), biurokracja promuje dużych i silnych, bo tylko takich stać na utrzymanie własnej biurokracji koniecznej do spełnienia zewnętrznych biurokratycznych wymagań. W efekcie mamy niejadalną żywność (ale za to spełniającą normy), która jest przewożona przez całą Polskę w drodze do konsumenta.