Kuszący przymiotnik

Tomasz Ponikło

Dziwna jest tendencja, by wszystko, co się da, chrzcić przymiotnikiem "katolickie".

Często toczą się spory o przymiotniki, jakimi obudowujemy "katolicyzm". Nieustannie dyskutujemy o katolicyzmie otwartym i zamkniętym, katolicyzmie tradycyjnym i progresywnym, a nawet mówimy o katolicyzmie polskim i… zachodnim. Łatwo umyka nam katolickość katolicyzmu - powszechność, a więc też wielość w jedności. To jeden z nurtów. Drugi nurt z kolei nie dodaje do "katolicyzmu" żadnego przymiotnika, lecz odwrotnie: z katolicyzmu czyni przymiotnik.

Dlatego mamy w naszym dyskursie obecne zwroty tego rodzaju, jak katolicki seks, ale też katolicki podryw. Jeden człowiek bawi się po katolicku w Halloween, inny po katolicku prowadzi biznes. Świeży przykład: "Tygodnik Powszechny" stawia pytanie, "czy jest możliwy katolicki gender?". Jaką rolę ma tu spełnić przymiotnik? Najpierw trzeba by wyjaśnić kontrowersje związane ze statusem gender: czy ma on charakter naukowy czy ideologiczny? Niezależnie od odpowiedzi problem z przymiotnikiem pozostaje. Bo jeśli gender to nauka, to czy nauka może być katolicka? A jeśli ideologia, to w jaki sposób miałaby być katolicka? O co więc chodzi z obdarzaniem wszelkich niemal zjawisk owym przymiotnikiem?

Nachalne oprzymiotnikowanie ma w sobie coś z niewprawnych prób oswajania świata. Oznaczać może albo strategię zawłaszczania: to, co nazwane, zostaje oswojone, a co jest oswojone, nie stanowi już zagrożenia. Albo sposób na ucieczkę przed konfrontacją: po co się spierać z czymś, co ma tę samą co my tożsamość. Oprzymiotnikowanie świata może też wynikać z duchowego, moralnego i intelektualnego lenistwa: to właściwie rodzaj konsumpcjonizmu, w którym wybiera się automatycznie tylko to, co jest "obrandowane", bo marka ma stanowić gwarancję jakości: nie zawartość, lecz metka przesądza. (Osobną rzeczą pozostaje używanie przymiotnika "katolicki" w celu prześmiewczym).

DEON.PL POLECA


Tak powstaje problem "metki". Samo posiadanie przymiotnika w przypadku mediów - gdy jego nadanie zależy od władz Kościoła hierarchicznego - jeszcze nie przesądza o tym, jak dany tytuł jest odbierany. Wystarczy spojrzeć na, z jednej strony, dość powszechne utożsamianie "Naszego Dziennika" z gazetą katolicką, gdy tymczasem w rzeczywistości pismo nie dysponuje takim przymiotnikiem, a z drugiej strony, "Tygodnik Powszechny", który oficjalnie jest czasopismem katolickim, często od swojej katolickości jest odżegnywany. Oprzymiotnikowanie - ani oddolne, ani odgórne - nie musi o wszystkim przesądzać.

Ostatnio głośno było o młodym wikarym, który, posługując się niewybrednym językiem, i kategoryzując rzeczywistość w sposób wykluczający, swój blog nazwał "ksiądz myślący po katolicku". Czy takie zdanie-tytuł ma oznaczać, że są księża, którzy po katolicku nie myślą? Jednym ze swoich wpisów dotyczącym ks. Kazimierza Sowy autor uprawomocnia takie odczytanie swojego bloga. W tej logice w ogóle dochodzimy do absurdu, który zresztą znamy: licytowania się na katolickość i mierzenie jej papierkiem lakmusowym.

Jest za to jeden rzeczownik, który dzięki temu przymiotnikowi nabiera pełnego sensu. A nawet więcej: jeśli rzeczownik ten pozbawiony jest - nie tyle deklaratywnie, co praktycznie! - tego przymiotnika, zostaje okaleczony. Tym rzeczownikiem jest "Kościół". Kościół jest katolicki, czyli powszechny. Metkowanie świata przymiotnikiem "katolickości", jak wtykanie flagi przy zdobywaniu kolejnych terytoriów, nie ma większego sensu. Nachalne oprzymiotnikowanie zdradza pokusę wykluczania, a niekiedy bywa groźne, paradoksalnie, dla dobra powszechności, choćby wówczas, gdy stwarza podziały wewnątrz Kościoła.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kuszący przymiotnik
Komentarze (4)
N
N.
20 stycznia 2013, 17:11
Kościół = Kościół Katolicki przy żadnym z innych na świecie nie da się postawić równości. Tego autor nie pojął. A powinie wiedzieć, że mówiąc: podziały wewnątrz Kościoła = podziały wewnątrz KK Dlatego przymiotnik "katolicki" jest istotny i ma sens go stosowanie, chociaż może być czasem i nadużywany. 
L
leon
18 stycznia 2013, 14:30
mi się wydaje drogi autorze Że to co robi ten wikary to jest próba samoobrony, próba samookreslenia się bo słwo katolicki wcale nie jest używany jako powszechnytylko w znaczeniu Rzymsko-katolicki (z dużej litery), i to jestpróba oddzielenia sie nie tyle (nie tylko) od takich osób jak ks. Sowa ale od takich księży i świeckich którzy mówiąc o sobie "katolik" postepują jak lewicujący materialiści, to trąci oczywiście ideologią, ale jak ten młody wikaru, wielu innych księży i świeckich próbuje sobie odpowiedzieć na pytanie jak postępować i jak nuczać w dzisiejszym świecie z jego rzeywistością podbając się Panu Bogu i pełniąc jego wolę. Niekochamy tych (nie)katolików bo sie ich zwycajnie boimy, bo sami nie czujemy się silni, bo sami walczymy z Pokusa z którą wielu "tamtych" przegrało wiec porszę się (zbytni) nie oburzać
18 stycznia 2013, 11:17
Wszystko co robi katolik powinno być katolickie. A dlaczego? Bo jeśli chodzi o te rzeczy niekatolickie to: „chrześcijanie tak nie czynią”. To ludzie patrzący z zewnątrz powinni zapytać, Dlaczego oni tak czynią? A bo to katolicy... Ciekawa jest obserwacja pana Ponikły: to nie przymiotnik decyduje o odbiorze – katolickie czy nie. Tygodni Powszechny jest postrzegany przez osoby spoza Kościoła jako cześć Świata, wspierająca Świat w walce o zmiany w Kościele. A z drugiej strony Nasz Dziennik: „Wystarczy spojrzeć na, z jednej strony, dość powszechne utożsamianie "Naszego Dziennika" z gazetą katolicką, gdy tymczasem w rzeczywistości pismo nie dysponuje takim przymiotnikiem” a to dobrze czy źle? Czy powinien się starać o taki przywilej?
C
cogito
18 stycznia 2013, 10:53
Tomas Halik mądrze pisze, że katolickości najbardziej przeszkadza katolicyzm. Katolicyzm rozmija się z rzeczywistością, kiedy przestaje być solą i zaczynem i tworzy odrębne, niezależne (i co najgorsze, zamknięte na dialog w skutek: taktyki oblężonej twierdzy lub samozadowolenia z tego, że kto jak kto, ale my mamy zawsze rację). To był model końca XIX i pocz. XX w. wszystko "katolickie" przedszkole, szkoła, gazeta, sodalicja... z naciskiem, że katolik powinien wybierać co katolickie. Trochę tak jak, [przepraszam za porównanie do judaizmu] z koszernością. To nie jest istotą katolickości=powszechności. Żeby było jasne. To jest niezbędne, by się przebić i dać świadectwo. Gorzej, kiedy się nie przebija. Wtedy, jak to miało miejsce, tworzymy osobną, wygodną piaskownicę po drogiej stronie podwórka i dziwimy się, dlaczego dzieci z tej drugiej piaskownicy nam dokuczają... jak to dzieci, licytują, która piaskownica jest fajniejsza, kto nie wierzy niech sprawdzi. Proszę zwrócić uwagę choćby na nasz język polsko-katolicki. Polecam: http://katalog.wydawnictwowam.pl/?Page=opis&Id=38654