Lepiej być zakochanym niż nie

(fot. Leszek Ogrodnik)

Uważam, że lepiej się zakochać, niż nie zakochać. Że lepiej być w związku, niż nie być. Jak to zrobić i dlaczego tak jest lepiej - już wyjaśniam.

1. Trening czyni mistrza

Rodzimy się z nogami, ale przecież chodzić i tak musimy się nauczyć. Tak samo jest z miłością. Mamy w sobie predyspozycje do budowania związków, ale nie mamy wiedzy wlanej na ten temat. Wszystkiego trzeba się nauczyć, ale nie z książek.

Dlaczego? Ponieważ spotkanie z drugim człowiek to niezwykle złożony proces, który wywołuje wiele emocji i wymaga ciągłego podejmowania decyzji. Dlatego nie można się tego nauczyć na "symulatorze". Jedyną drogą jest bycie w prawdziwej relacji. Co więcej, wtedy jest sens czytać, douczać się, by uzupełnić wiedzę. To jest nawet potrzebne. Na sucho jednak nic się z miłością nie da zrobić.

DEON.PL POLECA

2. Druga połowa jabłka

Absurdalną rzeczą jest myślenie, że istnieje tylko jedna osoba na świecie, która do nas pasuje. Ludzie dobierają się w związkach na zasadzie okna transferowego. Wtedy, gdy są akurat otwarci, wybierają najlepszą dla siebie i chętną do związku osobę. Gdy świat był jeszcze mały, ludzie szukali drugiej połowy w swojej wsi, we wsi obok albo na dyskotece pośrodku. I to musiało wystarczyć.

Dzisiaj mamy większe możliwości w poszukiwaniu pasującej nam osoby. Ale - uwaga - lepiej jest to robić metodą prób i błędów. Zamiast czekać na jedną jedyną osobę, lepiej próbować zbudować relację w kilku następujących związkach, które się nie udadzą. Bo wtedy można porównać i lepiej zrozumieć swój wybór.

3. Chemia mózgu i miłość

Nie ma się co łudzić. Większość tego, co się z nami dzieje, gdy się zakochujemy, to pokłosie procesu ewolucji i chemia mózgu. Tak jesteśmy zaprogramowani, tak to w nas działa. To zapewne jest powodem lęków wielu osób i niechęci do otwierania się na związek. Przecież coś się z nami dzieje, coś, czego nie kontrolujemy, a co zaczyna kontrolować nas.

Na dodatek miłość otwiera, pojawiają się oczekiwania, a więc i możliwość zranienia. A zatem pojawia się pokusa, by zwlekać, by ograniczyć ryzyko. Jest to jednak głupie. I tak trzeba się nauczyć siebie. A potencjalne cierpienie? Odwrócę pytanie: czym byłoby życie bez miłości? Jeśli ktoś marzy o związku, to powinien myśleć też o tym, że może się nie udać i trzeba będzie pocierpieć. Takie życie. Nie wydaje się, że to jest jakiś problem.

4. Stopniowo

Kluczową rzeczą w poszukiwaniu związku jest powściągliwość. Nie należy od razu iść na całość, ale otwierać się stopniowo. Przecież związek nie jest przymusem, zawsze można go zakończyć. Dopiero zaręczyny, a właściwie ślub zmieniają sytuację. Dzięki pewnej powściągliwości, wchodząc w związek, możemy też w miarę szybko ewakuować się z niego. To daje nam możliwość budowania doświadczeń.

Oczywiście, każdy związek to tak samo prawdziwe zainteresowanie drugim człowiekiem, nie ma w tym gry, oszukiwania. Ale nie ma też na starcie przymusu, że musi być "na zawsze". Wierzę w takie pracowite związki. W to, że ktoś szuka dla siebie osoby na całe życie i musi włożyć w to sporo wysiłku. Nie wierzę w to, co łatwe, zwłaszcza w miłości.

5. Miłość

Ostatecznie wszystko sprowadza się do decyzji. Związek ma swoje podłoże w chemii mózgu, a staje się miłością przez decyzję. Tak, chcę - oznacza nie tylko wybór przyjemności bycia razem, ale i nieprzyjemności. Przecież jesteśmy różni. Nikt też nie jest w stanie spełnić wszystkich potrzeb drugiej osoby.

Po drodze zmieniamy się. Nawet w dobrej wierze popełniamy błędy. Miłość jest wielkim wyzwaniem. Ale lepiej być w związku, niż nie być. Lepiej kochać, niż nie kochać. Bo jak żyć bez miłości…

Ks. Jacek WIOSNA Stryczek - twórca programów społecznych: Szlachetnej Paczki i Akademii Przyszłości. Prezes Stowarzyszenia WIOSNA, publicysta biznesowy, autor książki "Pieniądze w świetle Ewangelii". PR-owiec i happener, wieloletni duszpasterz akademicki.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lepiej być zakochanym niż nie
Komentarze (7)
Zbigniew Ściubak
15 lutego 2017, 05:54
Ksiądz jak trener pływania, który nigdy w życiu nie był w wodzie, opowiada teorie i się tego wcale nie wstydzi. Nie dostrzega niestosowności. I to jest dopiero problem. Ksiądz ma kompetencje do opowiadania jak to jest z miłością do Boga, jak ona przebiega, jak wygląda, jakie można tam zrobić błędy a co jest najważniejsze. Zamiast tego, ksiądz rozprawia jak to jest z miłością między mężczyzną i kobietą. Wierszówka leci. Obowiązek spełniony. Robi się szlachetnie no...
15 lutego 2017, 10:59
misjonarz 16:18:09 | 2016-04-18 ……….Teraz osobiste świadectwo, strasznie trudne, no ale mój rodzony ojciec, tak właśnie, prześladował swoją żonę i długo było to ukrywane aż moja mama, wobec mnie się wygadała. Strasznie mi to utkwiło w pamięci i pewnego razu, znowu doszło do kłótni między rodzicami i mój ojciec zaczął wyzywać, wobec mnie moją mamę. Nie wytrzymałem i dostał tak mocno "po pysku", że aż upadł, normalnie nie mógł wstać. Było mi trochę głupio ale należało mu się, nie tylko za to co zrobił obecnie. Skończyło się strasznie głupio, pęknął mu paliczek u dużego palucha, bo się wywrócił a potem miał problemy, również za sprawą swojego nieudactwa. No ale uspokoił się, przynajmniej na chwilę, chociaż powiedział, że mi tego nie "zapomni do końca życia". A niech sobie pamięta, ale też niech pamięta, że podłości które robił mojej mamie, też wymagały sprawiedliwości. Zachodzi pytanie, czy można innych takich "damskich bokserów" ustawiać ? Ano można, tylko wymaga to "siły ducha………’’ siła o której mówi to siła szatana przeklętego, którą posiada w sobie.
MR
Maciej Roszkowski
16 lutego 2017, 19:12
Ksiądz który słucha setek spowiedzi więcej "wie o życiu" niż niejeden z nas, setki, publicystów, popularyzatorów i doktorantek seksuologii.
MR
Maciej Roszkowski
14 lutego 2017, 19:40
Bardzo cenny tekst. Dziękuję.
15 lutego 2017, 10:56
"ma Pan bardzo mocne mięśnie czworogłowe uda", ale ja mam całe ciało silne, chociaż często obolałe :-). No i skończę, bo chcesz słuchać o ciele ? Och, nie, Ty byś chciał o "psysze", ale co Ci będę o niej gaworzył, mam mocną psychę, no i kończąc, ale idę na rower, myślę, że 60 km. w tempie ok. 28 /h to jak na amatora, bardzo dobry wynik :-)'' ''No i na koniec, ale "MR" ?, och coś to mówi a ja np. jestem prawdziwym misjonarzem :-) i mam na imię Janusz :-) a nazwiska nie musze podawać, chociaż mogę
MR
Maciej Roszkowski
15 lutego 2017, 15:31
Pani mnie z kimś myli
K
k.jarkiewicz.ign
14 lutego 2017, 18:49
Jak byłam młoda,to w moim rodzinnym mieście obowiązywała zasada: jeśli cię widzą, jak z dziewczyną/chłopakiem trzy razy okrążysz rynek, to musisz dawać na zapowiedzi. Skutkiem tego nikt nie okrążał rynku,tylko szedł na przełaj. Oczywiście mimo tego ludzie zakładali rodziny i mieli dzieci. Wywody ks. Jacka są z cyklu tych właśnie zasad. Lepiej się zakochać niż nie zakochać -jakby to od człowieka zależało.Znam takich, co nigdy w życiu się nie zakochali, a rodziny mają i dzieci.Wiele by dali, aby się zakochać, ale im nie dane.Inni stale się zakochują i już mają dość, jak ksiądz świeconej wody się boją kolejnego zakochania.Ani związku,ani rodziny z tego nie mają. Fakt ludzie marzą o miłości, ale czym ona jest już nie potrafią powiedzieć.Taka tajemnica.Czy ludzie marzą o związkach - wątpię, to teraz modne takie psychologizowanie: przepracujmy związek, mówmy o naszym związku, ogłośmy, że jesteśmy w związku na Facebooku. Ludzie są małżeństwem 30-40 lat i twierdzą,że są samotni,że nigdy nie doświadczyli relacji z drugim człowiekiem.Wielu poprostu realizuje społeczne zapotrzebowanie, tak zostali wychowani, tak ich zaprogramowano, tego się od nich oczekuje - inni się żenią, to ja też, inne mają super ślub, to czemu nie ja.Zapytani, czy kochają, oburzają się, bo jakże nie, przeciez mają męża/żonę, po co o to pytać, komu to potrzebne. Już lepiej by ks. Jacek zrobił mówiąc: ludzie zachwycajcie się tym, że żyjecie, bo życie strasznie krótkie i niepewne. A jak ktoś chce się żenić czy wychodzić za mąż niech to robi niezależnie czy zakochany, czy nie i czy jest lub nie jest w związku.