Liczby, które powinny wstrząsnąć katolikami

(fot. Naomi August / unsplash.com)

O tych problemach się nie mówi. Gospodarka, polityka, moralność - to na te tematy media kierują naszą uwagę. Kto słyszał jednak o doniesieniach na temat depresji czy liczbie samobójstw wśród mieszkańców Polski?

Nawet 200 tysięcy prób samobójczych rocznie, chroniczny brak psychiatrów i epidemia depresji. Jak długo będziemy uciekać przed tymi problemami?

Na te liczby powołuje się Bartosz Łoza, prezes Polskiego Towarzystwa Neuropsychiatrycznego oraz psychiatra pracujący w Klinice Psychiatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. W wywiadzie dla portalu Forsal, dr Łoza mówi wprost: "kryzys w psychiatrii to eufemizm. Nie ma przecież psychiatrii ogólnodostępnej, nie realizujemy żadnych standardów, które gwarantują wysoką jakość terapii, nie ma planów rozwoju specjalistycznych ośrodków, centrów, klinik etc.".

Polacy samobójcy

Dr Łoza wskazuje, że za systemowymi brakami oraz kulturowym napiętnowaniem osób chorych psychicznie, kryje się patologiczna sytuacja: "liczba samobójstw popełnianych przez mężczyzn - Polaków jest piąta na świecie. Czyżbyśmy byli radosnym narodem, którego przedstawiciele popełniają nieoczekiwanie dużo samobójstw? Skąd biorą się więc rekordy spożycia leków przeciwbólowych, nasennych i przeciwdepresyjnych?" — czytamy w wywiadzie.

Dane są co najmniej bardzo niepokojące — w Polsce rocznie między 100 a 200 tysięcy osób podejmuje próbę samobójczą. Mamy bardzo słabą opiekę psychiatryczną. Wśród państw Unii Europejskiej wskaźnik liczby psychiatrów (90 / milion mieszkańców) plasuje nas na przedostatnim miejscu. "To dwa, dwa i pół raza mniej niż w innych krajach" — komentuje dr Łoza.

Do tego dochodzi problem kulturowy. Polakom nie przystoi mieć problemów z głową - musimy sobie dobrze radzić, przy stole i z przyjaciółmi nie rozmawiać o trudnych, życiowych sprawach oraz skupić się na pracy. "A prawda jest taka, że jedna trzecia populacji cierpi w życiu na poważne zaburzenia, na czele z zaburzeniami lękowymi, depresyjnymi i uzależnieniami" - czytamy w rozmowie z drem Łozą - "Trzeba zrozumieć, że ich samotność, niespełnienie, frustracje czy bezdzietność mają realne przyczyny i że nowoczesna psychiatria może temu przeciwdziałać".

Polska rzeczywistość

Rozmawiając ostatnio ze znajomym o jego weekendowej wizycie u rodziców, poruszyliśmy temat zdrowia psychicznego. Skarżył się, że większość rozmów toczyła się wokół tematów politycznych i tych, którymi karmi swoich widzów telewizja. Rodzice byli cały czas roztrzęsieni i łatwo wpadali w skrajne emocje. Kolega przyznał, że wizyta po dwóch dniach zaczęła być nie do zniesienia. Zasugerował tacie, by udał się do terapeuty lub psychiatry. "Wiesz, ja nawet zdaję sobie sprawę z problemów" - przyznał jego ojciec. - "Ale nie chcę już rozdrapywać starych ran. Damy sobie radę".

Mechanizmy związane z chorobami psychicznymi - mające podłoże fizyczne - są niezrozumiałe, są wiązane z grzechami i winami, a ich leczenie z "ujawnianiem prawdy" i analizowaniem błędów przeszłości. Te stereotypy są często obecne w katolickich wspólnotach, gdzie do osób cierpiących na nerwice, depresję czy inne choroby psychiczne, podchodzi się podejrzliwie. "Jako osoba wierząca byłem silnie zaangażowany w kilku wspólnotach Kościoła w Krakowie. Wszędzie, gdzie padał temat chorób psychicznych, nawet zwykłej depresji, od razu diagnozowano problemy ze złym duchem, grzeszne życie i złą wolę chorego" - pisał mój redakcyjny kolega, Szymon Żyśko - "Również w konfesjonale słyszałem podobne oceny moich dolegliwości, które były całkowicie oderwane od grzechów, z jakich się spowiadałem. Miałem wrażenie, że kapłan podejrzewa mnie o ukrywanie prawdy. Ani razu nie usłyszałem, że mój stan może mieć podłoże biologiczne".

W konfesjonale nie wyleczysz depresji

Kościół musi zacząć odpowiadać na to wyzwanie. Nie jest prawdą, że zawsze było tak, że osoby cierpiące i samotne trafiały do wspólnot katolickich, szukając ukojenia. Liczba osób zmagających się z chorobami psychicznymi, zaburzeniami, lękami, ale też zwykłą samotnością, jest dużo większa niż nawet w latach 90. XX wieku. Nie żyjemy już w epoce Jana Pawła II. Stare metody duszpasterskie mogą już nie być skuteczne.

Odróżnienie problemów psychicznych od problemów duchowych często nie przychodzi łatwo, szczególnie że sami chorzy częściej rozpoznają swoje problemy w kategoriach opętania. Tak często uznaje się psychiatrów czy psychologów za osoby, które obniżają wartość osobistej wiary. Dane wskazują, że ok. 10 procent pacjentów z zaburzeniami psychicznymi uważa, że leczenie psychiatryczne to "kara za grzechy", a 19 procent — że pokuta jest warunkiem koniecznym wyleczenia.

Co można zrobić?

Po pierwsze - dobrze byłoby zaproponować proboszczom, by otworzyć przy parafii praktykę psychologa, chociaż dwie godziny w tygodniu - tak, aby katolicy mogli w miejscu uznawanym za bezpieczne porozmawiać z profesjonalistą o swoich problemach.

Po drugie - mieć oczy szeroko otwarte na osoby we wspólnocie i środowisku kościelnym, które mogą mieć problemy. Bardzo ważne jest, by nie uciekać od takich osób, ale wiedzieć, do kogo mogą się skierować, pójść z nimi do psychoterapeuty, skonsultować się dyskretnie z księdzem, który może polecić specjalistów.

Po trzecie - nie bagatelizować problemów w naszym życiu oraz życiu najbliższych. Bardzo często coś, co wydaje nam się problemem, którego nigdy się nie pozbędziemy, może być łatwo rozwiązane przez kogoś, kto zna temat. Bardzo ważne jest, by otwarcie mówić o tych problemach, a jeśli nie ma z kim - to szukać pomocy w internecie.

Najważniejsze zaś, by mówić o tym problemie, nie pozwolić, by w zalewie błahych politycznych tematów, kwestia zdrowia psychicznego nie została zamieciona pod dywan.

Karol Wilczyński - dziennikarz DEON.pl. Współtwórca islamistablog.pl. Członek krakowskiej wspólnoty Sant'Egidio towarzyszącej osobom ubogim i bezdomnym

Przeczytaj też link:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Liczby, które powinny wstrząsnąć katolikami
Komentarze (4)
AH
Anna Haltof
24 lutego 2018, 05:39
czasem wystarczy, może na początek a może i później,.. jakaś serdeczna osoba, która wysłucha, pobędzie razem, samą swoją obecnością i bliskością i chęcią pomocy ...  pomaga
KJ
k jar
23 lutego 2018, 22:52
Wizyta w Poradni Zdrowia Psychicznego w Krakowie:najbliższa wizyta za 3 miesiące.Prywatnie:pierwsza wizyta 150 zł, następne po 120 zł.Kogo na to stać?Brakuje psychologów,psychiatrów,a liczba ludzi potrzebujących pomocy wzrasta.Znaleźć psychologa dziecięcego na już zakrawa na cud.Znajoma mająca zdiagnozowane dziecko na jego udział w terapeutycznych sesjach grupowych czekała rok i to po znajomościach.W tym czasie można wiele razy targnąć się na życie.
Andrzej Ak
23 lutego 2018, 18:54
Hierarchia skuteczności jest następująca: 1. Psycholog 2. Psychiatra 3. Psychoanalityk 4. Egzorcysta Bardzo często problemy psychiczne mają korzenie w dzieciństwie. Część z tych problemów ma jakieś powiązania w przestrzeni duchowej, czasami są to bardzo małe powiązania, innym razem graniczą lub stanowią jakiś stan nawiedzenia lub opętania. Aby komuś pomóc trzeba się naprawdę napracować, a większość relacji pacjenta z lekarzem kończy się na sprowadzeniu tegoż pacjenta do roli przypadku, który trzeba naciągnąć do którejś procedury. W psychoanalizie i egzorcyzmach nie ma takich ograniczeń.
RS
Rafał Sulikowski
25 lutego 2018, 12:46
Tak, poza małym szczegółem, że psychoanaliza nie działa (co pokazały badania) na depresję, a zwłaszcza zaburzenia osobowości i paranoję, a od egzorcyzmów można umrzeć, jeśli nie ze strachu, to z powodu ilości zjedzonej egzorcyzmowanej soli i olejków. No, nie!