List do redaktor naczelnej "Znaku"

Dariusz Piórkowski SJ

Szanowna Pani Dominiko. W odpowiedzi na mój tekst "O homoseksualnych "odmieńcach" pisze Pani : "Nie możemy zamykać oczu na fakt, że takie osoby (homoseksualne) również poszukują swojej drogi do Boga, nawet jeżeli są one nieraz bardzo kręte" oraz że przez publikację tekstów o teologii queer w "Znaku" "zależało nam, aby pochylić się nad sytuacją osób homoseksualnych".

Ja też nie chcę zamykać oczu na ten fakt, bo w Polsce mamy osoby homoseksualne, także wśród wierzących. Zgadzam się, że nie możemy przejść obojętnie i udawać, że ich w Kościele nie ma. Bo dla nich jest to spory dylemat moralny i wyzwanie wiary.

Jednakże biorąc pod uwagę teksty, które pojawiły się w ostatnim "Znaku" i Pani komentarz, muszę powiedzieć, że Pani słowa są pewnym ogólnikiem, który rozmywa problem. Bowiem w cytowanym przeze mnie zdaniu wrzuca Pani wszystkie osoby homoseksualne do jednego worka. Jak na ironię, w ostatnim "Znaku" jest mowa głównie, a może jedynie, o praktykujących osobach homoseksualnych, które nie mają zamiaru niczego zmieniać, tylko domagają się zmiany podejścia Kościoła w stosunku do nich.

Czym innym jest bowiem pomoc duszpasterska osobom, które mają skłonności homoseksualne i mimo wszystko nie chcą według nich żyć, ( bo do tego wzywa Chrystus i Kościół), a czym innym pełna akceptacja poglądów osób homoseksualnych, które uważają, że homoseksualizm niczym się nie różni od heteroseksualizmu.

DEON.PL POLECA

Tymczasem, jeśli osoby heteroseksualne są wezwane do czystości, zarówno w małżeństwie, jak i w stanie wolnym, to bez żadnego wyjątku dotyczy to także osób homoseksualnych. Skłonności homoseksualne osoby wierzącej mogą i bywają pewnym życiowym ciężarem, wymagają dyscypliny i współpracy z łaską, by żyć w czystości, ale takiej osoby z Kościoła nie wykluczają. Ich trudności są wpisane w Boży plan i, choć są niełatwą drogą, to jednak z Bożą pomocą (mając wzgląd również na ludzką słabość), można z nimi wejść do nieba. Jeśli o taki rodzaj wędrówki homoseksualisty do nieba Pani chodzi, jestem całym sercem za.

Prawdą jest, że w Polsce czujemy się jeszcze trochę duszpastersko "bezradni" wobec tego wyzwania. Nie jest to może fenomen na dużą skalę, ale przy okazji rekolekcji czy spowiedzi zdarzają się ludzie, którzy wyjawiają swoje lęki bądź skłonności homoseksualne. I czują się zagubieni, niepasujący do wspólnoty Kościoła, czasem wyobcowani. Uważam, że nie należy do nich podchodzić z lękiem czy pogardą, ale wspierać, pomagać im, może tworzyć jakieś grupy. Więc jeśli o taką formę zainteresowania i duszpasterstwa osób homoseksualnych Pani chodzi, to ja również podpisuję się pod tym postulatem obiema rękami. Sęk w tym, że ci, którzy rzeczywiście są "rasowymi" homoseksualistami raczej z takiej propozycji nie skorzystają.

Odnoszę również wrażenie, że Pani zdaje się mówić ( i na to położono nacisk w ostatnim "Znaku") tylko o tej grupie, która żąda akceptacji dla swoich zachowań homoseksualnych, a przy tym oskarża Kościół o nietolerancję. O osobach homoseksualnych, które starają się żyć w czystości i wstrzemięźliwości (sam znam takie), nie znajduję w tych tekstach ani słowa. A sądzę, że gdyby pojawił się tekst także o nich, wtedy dyskusja byłaby ciekawsza i bliższa Pani deklaracjom o "budzeniu wrażliwości" wierzących a propos osób homoseksualnych. Niestety, wskutek tego braku jest jednostronna i stronnicza

Wspomnę jeszcze o tym, że biskupi amerykańscy opublikowali w 1997 roku list "Przecież to nasze dzieci. Duszpasterskie przesłanie do rodziców homoseksualnych dzieci oraz wskazówki dla duszpasterzy", gdzie piszą o tym, jak z wyrozumiałością i miłością podejść do tego problemu. Moim zdaniem, bardzo dobry i rzeczowy, pełen wyczucia i jasnych, konkretnych propozycji.

Jeśli więc twierdzi Pani, że intencją tego numeru jest próba pokazania, że teologia queer nie da się pogodzić z nauczaniem Kościoła, to po co w ogóle o tym pisać i marnować farbę drukarską? Czy nie lepiej byłoby zająć się osobami homoseksualnymi, które chcą żyć w zgodzie z nauką Kościoła?

Nie można też pokrętnie twierdzić, że w Kościele nic się w sprawie homoseksualizmu nie robi, że się wyklucza osoby homoseksualne z uczestnictwa w sakramentach, bo te, które nie chcą żyć w czystości, same się tego pozbawiają tak jak każdy inny wierzący, który popadnie w ciężkie przewinienia. Robi się, tylko lokalnie. Najwidoczniej póki co w Stanach jest to większe wyzwanie duszpasterskie niż w Polsce. I episkopat amerykański podjął próbę zmierzenia się z tym wyzwaniem. Gdyby pojawił się jakiś artykuł na ten temat (obok tekstu pana Woszczeka), to wtedy temat numeru "Homoseksualista idzie do nieba", byłby bardziej wiarygodny.

Poza tym, jak Kościół ma się otworzyć na praktykujące osoby homoseksualne, to znaczy, zaakceptować je razem z ich uporczywym trwaniem w zachowaniach homoseksualnych, skoro, po pierwsze, Ewangelia na to nie pozwala, a po drugie, teologia queer (pan Woszczek również) twierdzi, odwołując się do ideologicznych haseł, że Kościół jest w błędzie i rozmija się z nauką Chrystusa. Mamy być wyrozumiali i nie patrzeć z góry na te osoby, skoro one same tak właśnie robią i projektują swoje postawy na Kościół.

Nie twierdzę, że pośród wierzących panuje powszechne zrozumienie dla osób o skłonnościach homoseksualnych. Rzeczywiście można by tutaj jeszcze wiele poprawić. I wcale nie czuję, że w porównaniu z takimi osobami wypadam lepiej. Ale krytyka zachowań homoseksualnych to jednak dla mnie co innego niż krytyka osób homoseksualnych. No i w jaki sposób mamy się bardziej otworzyć na ludzi, którzy żądają jedynie przyklepania swoich przekonań i próbują do nich nagiąć nauczanie Kościoła, promując Jezusa w wersji soft? Mnie się to wydaje niezmiernie trudne, wręcz niemożliwe.

Jestem zdania, że trzeba rozmawiać o trudnych sprawach i "niewygodnych" tematach, nawet o teologii queer. Ale warto się pytać, co chcemy przez to osiągnąć. Osobiście, po przeczytaniu artykułów w "Znaku", nie widzę w tym innego celu, poza próbą promocji tego typu myślenia. Wywiad z o. Jackiem Prusakiem czytałem. Jest kompetentny i rzeczowy. Ukazuje wyraźnie naukę Kościoła. Ale w kontraście z opublikowanymi tekstami, raczej rodzi się wrażenie, że Kościół to beton, któremu brakuje elastyczności i miłosierdzia względem osób homoseksualnych. Co jest już pewnym uogólnieniem i stronniczym wnioskiem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

List do redaktor naczelnej "Znaku"
Komentarze (66)
K
klara
13 grudnia 2011, 18:29
Porzućmy termin homofobia. Nie mówimy wszak o lęku przed człowiekiem (homo), czyli antropofobii. Oba człony "homofobii" są idiotyczne, bo termin fobia oznacza zaburzenie nerwicowe, którego objawem osiowym jest uporczywy lęk przed określonymi sytuacjami, zjawiskami lub przedmiotami. Zazwyczaj wiąże się z objawami psychosomatycznymi - z przyśpieszeniem akcji serca, suchością w ustach, szczękościskiem, nadmiernym poceniem się, zawrotami głowy oraz poczuciem utraty kontroli nad swoim zachowaniem lub subiektywnym poczuciem choroby psychicznej. Nikt przecież nie reaguje w ten sposób  na homoseksualistów. Termin, upowszechniony przez środowiska gejowskie, ma sugerować, że negatywna reakcja na ich zboczone zachowania ma chorobliwe podłoże.
H
hetryk
13 grudnia 2011, 17:32
Porzućmy termin homofobia. Nie mówimy wszak o lęku przed człowiekiem (homo), czyli antropofobii. Nie tylko homoseksualista jest człowiekiem. Heteryk też człowiek i ma prawo do bycia homo. A może heteryk to heretyk z perspektywy jedynie słusznej edukacji seksualnej? Chyba że chodzi o lęk przed jednorodnością (przedrostek homo-)? Ale tego przecież lęka się lewica obyczajowa - a to homofoby! ;-) Jakiś inny termin by się przydał. Homosiofobia? Homoseksofobia? Gejofobia? Już i tak się terminologicznie porąbało. Przecież bibliofil to nie zboczeniec... Chociaż to nienormalne czytać tyle książek - mole książkowe to margines społeczny ;-)
E
ewa
13 grudnia 2011, 07:16
To jest jasne, że Kozłowska błądzi. "Bo inni inaczej interpretują to samo Pismo św. niż Kościół Katolicki". Oczywiście, tylko jak. Czyli wszyscy mają po trochę racji..."Znak" już nie jest katolicki...
S
słuchacz
13 grudnia 2011, 07:07
Pani Kozłowska rzeczywiście myli biologią z metafizyką. Natura ma różne znaczenie. Prawo naturalne to nie to samo co natura- biologia. To prawo niezmienne, porządek, prawo Boże wpisane w rzeczywistość. Na przykład: "czyń dobro, unikaj zła". To nie ma za wiele wspólnego z biologią i zmiennymi okolicznościami historycznymi. Coś nie jest naturalne, ponieważ to odczuwam. To zbytnie uproszczenie. Ks. Piórkowski miał jednak rację. Pani redaktor kręci, a potem się tłumaczy, że myśli tak jak Kościół katolicki. Dobrze wyjaśnia wszystko Cezary Gawryś. My się nie opieramy jedynie na prawie naturalnym, ale na objawieniu. Rozróżnia homofobię od homoseksualizmu. Warto posłuchać tej audycji.
T
T
13 grudnia 2011, 03:29
Jeśli kogoś obchodzi tematyka "Znakowego" numeru, to poświęcono jej audycję radiową: <a href="http://www.tok.fm/TOKFM/0,89521.html">http://www.tok.fm/TOKFM/0,89521.html</a> Dominika w tym 45 minutowym ględzeniu myli przede wszystkim prawo naturalne (i normatywność etyczną) z prawem natury (i normatywnością biologiczną): niedouczenie w tak elementarnym punkcie u tak znaczącej dla redakcji Znaku postaci nie rokuje dobrze. Kolejna wydmuszka medialna jak Obirki, Bartosie, Gadacze???
EZ
Efrem z NY
13 grudnia 2011, 02:09
Dominika reklamujac numer napisała: >Dla wielu katolików obecność pary homoseksualnej na Mszy świętej jest gorsząca. [...] „Czy jestem gotów dzielić Królestwo Boże z włóczęgami i homoseksualistami?”< Jak ktoś tu już parafrazował w deonie: nie przenoście nam sexklubów do kościoła. Stary, wyluzuj, oni ci już zdążyli nawet Jedwabne przenieść do kościoła, to są spryciarze, będzesz miał wyrzuty sumienia, że to jeszcze kościół  a nie Dom Mody i sam zdejmiesz krzyż z wieży i wywiesisz odpowiedni neon...
W
WkurzonyNaDominikę
13 grudnia 2011, 01:59
Dominika reklamujac numer napisała: >Dla wielu katolików obecność pary homoseksualnej na Mszy świętej jest gorsząca. [...] „Czy jestem gotów dzielić Królestwo Boże z włóczęgami i homoseksualistami?”<. I to już jest rodzaj credo, że czytelnik jak się utożsami z tezą, to jest zaprzeszły. Nie gorsząca, ale obrzydliwa, nie homoseksualizm, ale demonstracja. To nie para przyjaciólek czy przyjaciól parami idzie na Mszę, ale para kochanków. Ale mężem i żona nie są, więc demonstrują. Metoda faktów dokonanych jest rodzajem przemocy: tu gejów i ich kumpli nad społecznoścą. Jak ktoś tu już parafrazował w deonie: nie przenoście nam sexklubów do kościoła.
13 grudnia 2011, 00:46
Jeśli kogoś obchodzi tematyka "Znakowego" numeru, to poświęcono jej audycję radiową: <a href="http://www.tok.fm/TOKFM/0,89521.html">http://www.tok.fm/TOKFM/0,89521.html</a>
E
Eurokosmopolitofilka
12 grudnia 2011, 14:27
Pewnie, że można tak i tak. Z tym że Polak powie "odnośnie do", a sowietofil użyje rusycyzmu "odnośnie czegoś/kogoś" potępianego przez słowniki poprawnościowe języka polskiego. Wiedziałam, że w Znaku są rusofile, wiedziałam!
DG
do Grafomanki
12 grudnia 2011, 10:29
Pewnie, że można tak i tak. Z tym że Polak powie "odnośnie do", a sowietofil użyje rusycyzmu "odnośnie czegoś/kogoś" potępianego przez słowniki poprawnościowe języka polskiego.
S
Sphera
12 grudnia 2011, 01:13
A pani rydaktór naczelna podstaw języka polskiego nie zna? Czy nie wie, że w języku polskim obowiązuje konstrukcja "odnośnie do czegoś/kogoś", a nie "odnośnie czegoś/kogoś"? Odnośnie Ciebie AntyZnaku: redaktor Takiego (i) Czasopisma ma ponadto za sobą prawo do licentia poetica, bo obowiązuje jezykowa reguła tylko szaraczków a nie Norwidowe Plemię...
G
Grafomanka
12 grudnia 2011, 01:06
A pani rydaktór naczelna podstaw języka polskiego nie zna? Czy nie wie, że w języku polskim obowiązuje konstrukcja "odnośnie do czegoś/kogoś", a nie "odnośnie czegoś/kogoś"? I tak i tak można, zaleznie od kontekstu...
A
AntyZnak
11 grudnia 2011, 21:37
A pani rydaktór naczelna podstaw języka polskiego nie zna? Czy nie wie, że w języku polskim obowiązuje konstrukcja "odnośnie do czegoś/kogoś", a nie "odnośnie czegoś/kogoś"?
R
rosiomak
11 grudnia 2011, 08:30
Swoją drogą zbiór nazwisk w numerze co najmniej zastanawia. Obirek, Hartman, TUSK (????), a o teologii queer pisze obecny współpracownik byłego x. Tomasz Węcławskiego. To tak na pierwszy rzut oka.
R
RóżaLuxemburg
11 grudnia 2011, 00:47
każdy grzesznik jest Hitlerem.. Ich bin ein Hitler und ich bin ein Berliner
G
Grek
11 grudnia 2011, 00:46
każdy grzesznik jest Hitlerem.. Ich bin ein Hitler
N
Nieudawajgreka
11 grudnia 2011, 00:44
każdy grzesznik jest Hitlerem..
N
Niedającasięłapaćzasłowa
11 grudnia 2011, 00:37
~Zyta z Bolonii: dla Ciebie Hitler i homoseksualista to to samo? Tak trudno pojąć, że Zyta miała ma myśli sytuację, kiedy człowiekowi pogrążonemu w grzechu zdarzy się zrobić coś dobrego? To ma być bilet do nieba? Jeżeli zdarzy mu się zrobić coś dobrego, to znaczy, że aż tak kompletnie w tym grzechu pogrążony nie jest. W sumie nie wiem tylko, dlaczego Zyta jako przykład do porównania wzięła Hitlera. Chyba że w jej przerażonym umyśle każdy homoseksualista to potencjalny Hitler. Hitler bardzo lubił zwierzęta, szczególnie swojego pieska. Łza się kręci w oku.
N
Niedającasięłapaćzasłowa
11 grudnia 2011, 00:33
Często słychać taki pogląd: nieważne jak żyjesz, ważne żebyś kochał. Taki okrągły slogan. (...) Takie słowo wytrych Zdaniem ojca to SLOGAN? A czy sentencja "kochaj i czyń co chcesz" wyraża co innego? Oczywiście, że wyraża co innego. Podobnie jak "gdybym całą majętność swoją oddał ubogim, a miłości bym nie miał, byłbym niczym".
M
minimax
10 grudnia 2011, 21:40
Często słychać taki pogląd: nieważne jak żyjesz, ważne żebyś kochał. Taki okrągły slogan. (...) Takie słowo wytrych Zdaniem ojca to SLOGAN? A czy sentencja "kochaj i czyń co chcesz" wyraża co innego? Minimaxie! Naprawdę tak rozumiesz tę sentencję? Że oznacza "róbta co chceta"?! Rozumiem ją raczej jako "kochajta i róbta co chceta":-)
V
veritas
10 grudnia 2011, 16:36
Często słychać taki pogląd: nieważne jak żyjesz, ważne żebyś kochał. Taki okrągły slogan. (...) Takie słowo wytrych Zdaniem ojca to SLOGAN? A czy sentencja "kochaj i czyń co chcesz" wyraża co innego? Minimaxie! Naprawdę tak rozumiesz tę sentencję? Że oznacza "róbta co chceta"?!
V
veritas
10 grudnia 2011, 16:27
Jeżeli zdarzy mu się zrobić coś dobrego, to znaczy, że aż tak kompletnie w tym grzechu pogrążony nie jest. Wcale nie znaczy. Nie każdy dobry czyn wypływa z dobrych motywacji. Czasem jest wynikiem kalkulacji, np. nadziei na rewanż, czy lansoweniem swojego pozytywnego wizerunku.
V
veritas
10 grudnia 2011, 16:21
veritas obserwując Twoje wypowiedzi, mam wrażenie że Ty wszystko pojmujesz... Wiesz, skorzystałem z rady @myśl trochę. To pomaga pojąć, jeśli nie wszystko, to przynajmniej rzeczy oczywiste. Polecam.
M
minimax
10 grudnia 2011, 15:57
~Zyta z Bolonii: dla Ciebie Hitler i homoseksualista to to samo? Tak trudno pojąć, że Zyta miała ma myśli sytuację, kiedy człowiekowi pogrążonemu w grzechu zdarzy się zrobić coś dobrego? To ma być bilet do nieba? Jeżeli zdarzy mu się zrobić coś dobrego, to znaczy, że aż tak kompletnie w tym grzechu pogrążony nie jest. W sumie nie wiem tylko, dlaczego Zyta jako przykład do porównania wzięła Hitlera.  Chyba że w jej przerażonym umyśle każdy homoseksualista to potencjalny Hitler.
M
minimax
10 grudnia 2011, 15:53
Często słychać taki pogląd: nieważne jak żyjesz, ważne żebyś kochał. Taki okrągły slogan. (...) Takie słowo wytrych Zdaniem ojca to SLOGAN? A czy sentencja "kochaj i czyń co chcesz" wyraża co innego?
AM
a masz!
10 grudnia 2011, 15:52
veritas obserwując Twoje wypowiedzi, mam wrażenie że Ty wszystko pojmujesz...
V
veritas
10 grudnia 2011, 15:49
~Zyta z Bolonii: dla Ciebie Hitler i homoseksualista to to samo? Tak trudno pojąć, że Zyta miała ma myśli sytuację, kiedy człowiekowi pogrążonemu w grzechu zdarzy się zrobić coś dobrego? To ma być bilet do nieba?
MT
myśl trochę
10 grudnia 2011, 15:44
~Zyta z Bolonii: dla Ciebie Hitler i homoseksualista to to samo?
ZZ
Zyta z Boloni
10 grudnia 2011, 15:03
A czy homoseksualista, który nakarmił głodnego, dał pić spargnionemu, przyodział nagiego, przyjął przybysza, odwiedzał chorych i więźniów wejdzie do nieba? Wg św. Pawła - nie, bo dla niego rozstrzygające jest w tym przypadku, czy współżył on z innym mężczyzną. Wg Chrystusa - tak (Mt. 25.31-46), bo dla Niego rozstrzygająca jest z kolei miłość bliźniego. O lesbijki celowo nie pytam, ponieważ inaczej niż "mężczyzn współżyjących ze sobą" św. Paweł "kobiet współżyjących ze sobą" nie wymienia wśród tych, którzy nie posiądą Królestwa Niebieskiego. A czy Hitler, który nakarmił głodnego, dał pić spargnionemu, przyodział nagiego, przyjął przybysza, odwiedzał chorych i więźniów wejdzie do nieba?
Dariusz Piórkowski SJ
10 grudnia 2011, 12:03
Do velario, proszę nie przekręcać moich wypowiedzi. Jezus doskonale wie, co to jest miłość. Ja piszę o naszej tendencji do spłycania i upraszczania miłości. To jest jeden z głównych powodów ludzkich kryzysów, rozwodów, odejść z kapłaństwa itd. Wszyscy tego jakoś doświadczamy. Miłość jest trudna. Czasem spotykam ludzi, którzy uważają, że póki co mogą żyć, jak im się podoba, bo potem Bóg i tak im przebaczy i ich przyjmie. Bo przecież jest miłością. To jest właśnie to naiwne i pozbawione szacunku podejście do miłości. W scenie Sądu Ostatecznego Jezus nie mówi również o modlitwie, ciągłym nawróceniu, Eucharystii itd. , tylko  o owocach współpracy z Nim. Ta miłość nie bierze się znikąd. Mój pierwszy tekst a propos homoseksualizmu w gruncie rzeczy dotyczył naciąganych interpretacji słów Pisma św., wyrwanych z kontekstu lub zgeneralizowanych. 
Martino
10 grudnia 2011, 10:46
do o. Piórkowskiego: Nie jestem biblistą, ani w ogóle teologiem, ale wydaje mi się, że kryteria, które wskazuje Chrystus w opisie sądu ostatecznego są łatwe do odczytania i zrozumienia. Czy i Chrystusowi zarzuci ojciec, że używa "okrągłych sloganów" i że nietrafnie wskazuje miłość jako kryterium, według którego będziemy sądzeni na końcu czasów, bo "nie wiadomo, czym ona jest"?
Martino
10 grudnia 2011, 10:36
Pani Dominika Kozłowska napisała: "(...) Wynika to z coraz lepszego zrozumienia, że spora część ograniczeń, którym poddawane były jednostki lub całe grupy społeczne, np. kobiety czy niewolnicy, miała podłoże społeczne i kulturowe. Dziś niezgoda na poddawanie się ograniczeniom wynikającym z tradycji, stosunków społecznych czy biologii jest jednym z punktów zapalnych wielu sporów, toczonych również w Kościele. Podejście takie z pewnością nie jest w pełni chrześcijańskie (chrześcijaństwo nie gwarantuje bowiem doczesnego wyzwolenia z wszelkich ograniczeń społecznych, kulturowych czy biologicznych), nie znaczy to jednak, że w niektórych sytuacjach domaganie się uprawnień nie jest zasadne również z punktu widzenia chrześcijaństwa. Dziś bowiem znacznie lepiej rozumiemy i mamy większą wrażliwość na kwestie takie jak godność każdej osoby ludzkiej czy prawa człowieka." Mam w związku z tym pytanie do leszka: czy kiedy Kościół głosił przez św. Pawła, że "mężczyzna nie ostał stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny" (1 Kor 11.9), że "hańbą jest dla mężczyzny nosić długie włosy" (1 Kor 11.14), że "kobiety mają na zgromadzeniach milczeć" (1 Kor 14.34) to głosił swoją naukę czy też to, co zostało objawione?  
Dariusz Piórkowski SJ
10 grudnia 2011, 10:29
Do velario, problem homoseksualizmu z pewnością jest i będzie jeszcze nas długo nurtował w Kościele. Nie można tutaj stosować uproszczeń, bo chodzi przecież o ludzi. W dobie niepewności co do niemal wszystkiego, nawet płeć nie jest już taka oczywista. Więc ten spór będzie trwał. Natomiast musimy sobie zadawać pytania. Homoseksualista może być chrześcijaninem i na odwrót, tyle żeby nie praktykował swoich skłonności.  Tak sam jak każdy człowiek może czynić dobro i o to będzie pytany przez Chrystusa. Mnie jednak martwi ta ciągła jednostronność w rozumieniu wielu pojęć i ich zawłaszczanie.  Często słychać taki pogląd: nieważne jak żyjesz, ważne żebyś kochał. Taki okrągły slogan. Miłość jest ponad moralnością, ponad instytucjami, ale w sumie nie wiadomo, czym ona jest. Takie słowo wytrych. Używamy dużo takich sloganów, dlatego tyle mącenia i rozmywania. Podobna rzecz dzieje się z dyskusją wokół homoseksualizmu.
M
mirosław
10 grudnia 2011, 10:20
To jest jasne jak słońce, że pani redaktor wije się jak piskorz. Z jednej strony twierdzi, że redakcja publikując teksty niekoniecznie się z nimi utożsamia,  z drugiej że trzeba o tym mówić, bo to ważne, bo Kościół nie chce się otworzyć na homoseksualistów i nie robi dla nich duszpasterstw jak dla par niesakramentalnych. A potem cytuje grupy założone przez jezuitów, którzy odeszli z Kościoła i sami stali się aktywnymi gejami. Wywiad z o. Prusakiem to tylko kwiatek do kożucha. Niewiele zmienia, raczej pogłębia wrażenie, że Kościół kompletnie nie rozumie osób homoseksualnych i nic nie chce z tym zrobić. Doprawdy nie wiem, jak miałaby wyglądać grupa i msza dla homoseksualistów, którzy żyją ze sobą. Wcale nie jest takie jasne, czy homoseksualizm się nabywa, czy się z nim rodzi. To jednak nie jest decydujące. Rodzimy się również z grzechem pierworodnym, a nie osobistym i potrzebujemy łaski. To że się z czymś rodzę, nie zawsze mnie we wszystkim usprawiedliwia, chyba że choroba. A lobby homoseksualne twierdzą, że homoseksualizm to nie choroba. Dziwny ten tekst redaktor "Znaku"
Martino
10 grudnia 2011, 10:19
A czy homoseksualista, który nakarmił głodnego, dał pić spargnionemu, przyodział nagiego, przyjął przybysza, odwiedzał chorych i więźniów wejdzie do nieba? Wg św. Pawła - nie, bo dla niego rozstrzygające jest w tym przypadku, czy współżył on z innym mężczyzną. Wg Chrystusa - tak (Mt. 25.31-46), bo dla Niego rozstrzygająca jest z kolei miłość bliźniego. O lesbijki celowo nie pytam, ponieważ inaczej niż "mężczyzn współżyjących ze sobą" św. Paweł "kobiet współżyjących ze sobą" nie wymienia wśród tych, którzy nie posiądą Królestwa Niebieskiego. 
L
leszek
10 grudnia 2011, 10:03
http://www.miesiecznik.znak.com.pl/index.php?tekst=2080&p=1 Mam problem ze zrozumieniem intencji autorki. Oczywiście, że redakcja Znak ma prawo publikować i dyskutować na dowolne tematy, które uważa są tego warte i na pewno owa "teologia" queer do nich należy. Ale Autorka z maniakalnym uporem dokłada do tego jakieś dziwne rozumowanie, że owa "teologia" jest efektem niezrozumienia przez Kościół szczególnej sytuacji osób homoseksualnych i niepoprawnego odczytywania przez Kościół wspólczesnej nauki, która wykazuje, że skłonności homoseksualne nie są świadomym wyborem danej osoby, ale biologicznym uwarunkowaniem. I tylko jakies uporczywe trzymanie się Kościoła pewnych nawyków ukszałtowanych przez normy sprzed 2 tysięcy lat powoduje, że katolicka nauka względem homoseksualizmu jest taka, a nie inna. Ale Kościół przecież nie głosi "swojej" nauki, ale głosi to, co zostało objawione. Akty homoseksualne są grzeszne, i Kościoł nie ma władzy, aby to co jest grzeszne nagle ogłosić jako wolne od grzechu. Kościół nie jest stowarzyszeniem filozoficznym czy "think tankiem" który prowadzi intelektualną refleksję nad współczesnymi czasami, ale Kościołem Chrystusa, który ma prowadzić katolików do zbawienia. A drogą do zbawienia jest Ewangelia Chrystusa, a nie "ewangelia" będąca efektem jakiś myślowych spekulacji.
K
klara
10 grudnia 2011, 09:51
Pisze ks. Piórkowski: (...) Pytam zatem: jak często bywa Ksiądz w niebie, że z taką pewnością może powiedzieć, kto do nieba wchodzi, a kto nie? A czy @annie_pe nie wiadomo, że ks.Piórkowski, jak każdy inny ksiądz, swoje nauczanie opiera nie na wizytach w niebie, tylko na tym, co zechciał ludziom objawić Pan Jezus? A zostawił ludziom jasne kryteria - polecam lekturę Nowego Terstamentu.
E
Elizeusz
10 grudnia 2011, 04:23
Jak rozumiem Ojca list miał mnie wywołać do udzielenia nieco bardziej pogłębionych odpowiedzi na zadane pytania. Niestety liczba znaków przeznaczonych na komentarz uniemożliwia mi opublikowanie odpowiedzi w formie komentarza do wpisu. Dlatego pozwoliłam sobie zamieścić ją na stronie miesięcznika "Znak" (www.miesiecznik.znak.com.pl). Mam nadzieję, że udało mi się wyjaśnić choć część kwestii, na które Ojciec wskazywał. Z sedecznymi pozdrowieniami Choć nie do mnie to adresowane "pochyliłem się" nad listem Dominiki [ http://www.miesiecznik.znak.com.pl/index.php?tekst=2080&p=4 ] i niby bez zarzutu argumentacja i jak w dawnym Znaku, zanim zniszczył go Gowin,  zaproszenie do dyskusji z każdym i o wszystkim. Ale w czasie masowej promocji wszelkiej patologii, też intelektualnej, prosi się w opozycji wobec tych patologii promocja tego co święte, zdrowe, dajace siłę zdrowieć, teologii której cały ciężar nie jest udowadnianiem oczywistości jak w jakiejś "Suma contra Gentiles" próbuje się udowodnić poganom istnienie Boga - lecz na pokazywaniu dróg wyjścia z pułapek intelektualnych. Sama polemika ma zawsze powierzchowny kształt, bo operuje jezykiem kompromisu (=językiem adwersarza). Straciłem nadzieję, że Znak się kiedykolwiek podniesie, ale Piórowskiemu pomarzyć jeszcze wypada. Z pozdrowieniami z Antypodów - Elizeusz
LA
Leon Amator
10 grudnia 2011, 00:47
Pisze ks. Piórkowski: "Skłonności homoseksualne osoby wierzącej mogą i bywają pewnym życiowym ciężarem, wymagają dyscypliny i współpracy z łaską, by żyć w czystości, ale takiej osoby z Kościoła nie wykluczają. Ich trudności są wpisane w Boży plan i - choć są niełatwą drogą - to jednak z Bożą pomocą (mając wzgląd również na ludzką słabość) można z nimi wejść do nieba" [interpunkcja oryginalna]. Pytam zatem: jak często bywa Ksiądz w niebie, że z taką pewnością może powiedzieć, kto do nieba wchodzi, a kto nie? Chyba jasne: mimo choroby/kalectwa homoseksualizmu można żyć w czystości i  być w łasce uświecającej (=wejść do Nieba)
A
anna_pe
9 grudnia 2011, 23:55
Pisze ks. Piórkowski: "Skłonności homoseksualne osoby wierzącej mogą i bywają pewnym życiowym ciężarem, wymagają dyscypliny i współpracy z łaską, by żyć w czystości, ale takiej osoby z Kościoła nie wykluczają. Ich trudności są wpisane w Boży plan i, choć są niełatwą drogą, to jednak z Bożą pomocą (mając wzgląd również na ludzką słabość), można z nimi wejść do nieba" [interpunkcja oryginalna]. Pytam zatem: jak często bywa Ksiądz w niebie, że z taką pewnością może powiedzieć, kto do nieba wchodzi, a kto nie?
K
klara
9 grudnia 2011, 21:27
"Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli... " (List do Rzymian 5.12) Pełna zgoda, wszyscy zgrzeszyli. Ale nie wszyscy się swoim grzechem chlubią na "PRIDE-Paradach". Zwykle z bojaźnią ukrywają, albo ze wstydem wyznają.
LZ
Leon Zawodowiec
9 grudnia 2011, 20:47
To, że ktoś się zachowuje albo wypowiada prostacko, nie oznacza, że musisz równać w dół. A czy mamy równać w dół, kiedy grzesznicy próbują nam narzucić swoje standardy moralne? Mówię o gejach. Mam nadzieję, że to tylko niezręczność w formułowaniu myśli, bo wyszło Ci Klaro w tej wypowiedzi, że grzesznicy to ci inni, którzy nam (a więc, według zasad logiki, nie-grzesznikom) próbują coś narzucać. Tymczasem wcale nie trzeba być gejem, by i tak być grzesznikiem. "Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli... " (List do Rzymian 5.12) Nieczyste zagranie: grzesznikami jesteśmy wszyscy czyli bez pomocy Pana Boga nie potrafimy być święci. Ale w tym zdaniu chodzi o takich grzeszników, którzy wszystkim próbuja wmówić, że zło jest dobrem. I na to nie ma zgody. Na słaboś są srodki zaradcze, na złą wolę nie ma.
LZ
Leon Zawodowiec
9 grudnia 2011, 20:43
reklama dźwignią handlu, ale przeczytmy...
LZ
Leon Zawodowiec
9 grudnia 2011, 20:40
Homoseksualizm według Pana Boga. Rz. 1.26 Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Rz 1: 27 "Podobnie też i mężczyźni, zaniechawszy naturalnego współżycia z kobietami, zapłonęli wzajemnym do siebie pożądaniem: mężczyźni uprawiali bezwstyd z mężczyznami i tak sami na sobie otrzymywali słuszną zapłatę za swoje zboczenia." 1Kor 6: 9 "Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą," I po co się łudzić??? W zasadzie, drogi katoliku, w imię tej swojej racji, możesz spokojnie już teraz zacząć marsz prosto do piekła. W końcu homoseksualizm, to nie jedyny grzech za jaki sie tam wędruje :-). Bez nawrócenia się - każdy grzech wiedzie do piekła ale także ten grzech rozwiązłosci..
LZ
Leon Zawodowiec
9 grudnia 2011, 20:38
Zależało nam także na tym, aby pochylić się nad sytuacją osób homoseksualnych. Paniusia to tam się może między nimi pochylać, ale ja bym nie ryzykował... Ty jesteś, jak rozumiem, z tych, przy których paniusie boją się pochylać...? Szkoda, że DEON nie zdołał obronić się przed takimi prostackimi komentarzami. określenie "pochylać się"  ma bardzo pejoratywny sens przez swoją protekcjonalność, no ale znakowcy reprezentują  raczej kwintesencję bufonady; w każdym razie czy to dla chorych czy kalekich czy grzesznych  a także inaczej myślących jest to okresklenie obraźliwe..
LZ
Leon Zawodowiec
9 grudnia 2011, 20:33
PS homoseksualizm to "tylko" choroba czy kalectwo (...) Gdzie uczą takich bzdur? No jest jeszcze homoseksualizm całkiem dobrowolny ale to nazywa się rozwiązłością i jest taka rozwiazłość chorobą duszy (grzechem). Tak jak jest grzechem gejowska próba wmówienia, że homoseksualizm to norma a nie choroba trudno nieaz uleczalna a od pewnego momentu kalectwo.
Martino
9 grudnia 2011, 20:33
To, że ktoś się zachowuje albo wypowiada prostacko, nie oznacza, że musisz równać w dół. A czy mamy równać w dół, kiedy grzesznicy próbują nam narzucić swoje standardy moralne? Mówię o gejach. Mam nadzieję, że to tylko niezręczność w formułowaniu myśli, bo wyszło Ci Klaro w tej wypowiedzi, że grzesznicy to ci inni, którzy nam (a więc, według zasad logiki, nie-grzesznikom) próbują coś narzucać. Tymczasem wcale nie trzeba być gejem, by i tak być grzesznikiem. "Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli... " (List do Rzymian 5.12)
K
klara
9 grudnia 2011, 18:30
To, że ktoś się zachowuje albo wypowiada prostacko, nie oznacza, że musisz równać w dół. A czy mamy równać w dół, kiedy grzesznicy próbują nam narzucić swoje standardy moralne? Mówię o gejach.
DK
Dominika Kozłowska
9 grudnia 2011, 18:04
 Szanowny Ojcze, Jak rozumiem Ojca list miał mnie wywołać do udzielenia nieco bardziej pogłębionych odpowiedzi na zadane pytania. Niestety liczba znaków przeznaczonych na komentarz uniemożliwia mi opublikowanie odpowiedzi w formie komentarza do wpisu. Dlatego pozwoliłam sobie zamieścić ją na stronie miesięcznika "Znak" (www.miesiecznik.znak.com.pl). Mam nadzieję, że udało mi się wyjaśnić choć część kwestii, na które Ojciec wskazywał. Z sedecznymi pozdrowieniami dk
Martino
9 grudnia 2011, 17:30
To, że ktoś się zachowuje albo wypowiada prostacko, nie oznacza, że musisz równać w dół. To, że ludzie zboczeni zaprzeczają swojej dewiacji, to też nie znaczy, że wszyscy mają równać do nich. Jeżeli rzeczywiście chodzi o ludzi zboczonych i o dewiacje (rozumiem, że masz na myśli parafilie - kod F65 według ICD-10), to oczywiście w pełni się zgadzam.
Z
Zosia
9 grudnia 2011, 16:54
No i Pani redaktor się odezwała. Ale wysmarowała elaborat: <a href="http://www.miesiecznik.znak.com.pl/index.php?tekst=2080">www.miesiecznik.znak.com.pl/index.php</a> Ciekawe dlaczego taki długi
KL
kumpel lumpa
9 grudnia 2011, 15:34
To, że ktoś się zachowuje albo wypowiada prostacko, nie oznacza, że musisz równać w dół. To, że ludzie zboczeni zaprzeczają swojej dewiacji, to też nie znaczy, że wszyscy mają równać do nich.
Martino
9 grudnia 2011, 15:17
Zależało nam także na tym, aby pochylić się nad sytuacją osób homoseksualnych. Paniusia to tam się może między nimi pochylać, ale ja bym nie ryzykował... Ty jesteś, jak rozumiem, z tych, przy których paniusie boją się pochylać...? Szkoda, że DEON nie zdołał obronić się przed takimi prostackimi komentarzami. Jak jesteś taki delikacik to pewnie też bardzo cierpisz, że nasze miasta nie zdołały się obronić przed prostackimi gejowskimi paradami. Zachowania obsceniczne w miejscach publicznych - fuj! To dopiero prostactwo. To, że ktoś się zachowuje albo wypowiada prostacko, nie oznacza, że musisz równać w dół.
K
katolik
9 grudnia 2011, 14:05
Nie ja napisałem Pismo Święte ani encyklki nieomylnego Magisterium Kościoła.
KL
kumpel lumpa
9 grudnia 2011, 13:18
Zależało nam także na tym, aby pochylić się nad sytuacją osób homoseksualnych. Paniusia to tam się może między nimi pochylać, ale ja bym nie ryzykował... Ty jesteś, jak rozumiem, z tych, przy których paniusie boją się pochylać...? Szkoda, że DEON nie zdołał obronić się przed takimi prostackimi komentarzami. Jak jesteś taki delikacik to pewnie też bardzo cierpisz, że nasze miasta nie zdołały się obronić przed prostackimi gejowskimi paradami.  Zachowania obsceniczne w miejscach publicznych  - fuj! To dopiero prostactwo.
.
.
9 grudnia 2011, 12:07
Homoseksualizm według Pana Boga. Rz. 1.26 Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Rz 1: 27 "Podobnie też i mężczyźni, zaniechawszy naturalnego współżycia z kobietami, zapłonęli wzajemnym do siebie pożądaniem: mężczyźni uprawiali bezwstyd z mężczyznami i tak sami na sobie otrzymywali słuszną zapłatę za swoje zboczenia." 1Kor 6: 9 "Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą," I po co się łudzić??? W zasadzie, drogi katoliku, w imię tej swojej racji, możesz spokojnie już teraz zacząć marsz prosto do piekła. W końcu homoseksualizm, to nie jedyny grzech za jaki sie tam wędruje :-).
K
katolik
9 grudnia 2011, 12:03
Homoseksualizm według Pana Boga. Rz. 1.26 Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Rz 1: 27 "Podobnie też i mężczyźni, zaniechawszy naturalnego współżycia z kobietami, zapłonęli wzajemnym do siebie pożądaniem: mężczyźni uprawiali bezwstyd z mężczyznami i tak sami na sobie otrzymywali słuszną zapłatę za swoje zboczenia." 1Kor 6: 9 "Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą," I po co się łudzić???
Martino
9 grudnia 2011, 11:45
Zależało nam także na tym, aby pochylić się nad sytuacją osób homoseksualnych. Paniusia to tam się może między nimi pochylać, ale ja bym nie ryzykował... Ty jesteś, jak rozumiem, z tych, przy których paniusie boją się pochylać...? Szkoda, że DEON nie zdołał obronić się przed takimi prostackimi komentarzami. 
Martino
9 grudnia 2011, 11:43
PS homoseksualizm to "tylko" choroba czy kalectwo (...) Gdzie uczą takich bzdur?
Martino
9 grudnia 2011, 11:41
@naczelnyantykolejarzRP Bardzo mądre słowa, dlczego mamy ciągle tolerować ludzi, wciskających nam na siłę swe poglądy? Czy mamy zdradzić naszego Pana? No własnie, dlaczego mamy tolerować takich ludzi? Nie lepiej byłoby ich od razu wyeliminować? Tylko coś mi chodzi po głowie, że chyba Księdzu się pomyliło, która postawa oznacza "zdradę naszego Pana".
KL
kumpel lumpa
9 grudnia 2011, 09:36
Zależało nam także na tym, aby pochylić się nad sytuacją osób homoseksualnych. Paniusia to tam się może między nimi pochylać, ale ja bym nie ryzykował...
L
LeonZawodowiec
9 grudnia 2011, 02:56
PS homoseksualizm to "tylko" choroba czy kalectwo czyli cierpienie ale już gejostwo to piekło..
L
LeonZawodowiec
9 grudnia 2011, 02:53
"Jeśli więc twierdzi Pani, że intencją tego numeru jest próba pokazania, że teologia queer nie da się pogodzić z nauczaniem Kościoła, to po co w ogóle o tym pisać i marnować farbę drukarską?" Z całym szacunkiem - jedno z głupszych zdań, jakie kiedykolwiek przeczytałem. Od kiedy to szkoda farby drukarskiej na zapoznawanie kogoś ze stanowiskiem, z którym się nie zgadzamy i które do nauczania Kościoła nie pasuje? Szkoda zatem farby na Optata z Milewy, Jana Chryzostoma, Grzegorza z Nyssy i innych świętych bądź ojców Kościoła, którzy pisali liczne rozprawy przeciwko herezjom i udowadniali, że nie zgadzają się one z nauczaniem Kościoła? Jeżeli nie zna się stanowiska, które z nauczaniem Kościoła się nie zgadza, to jak w ogóle można z nim dyskutować? Ufam, że ojciec Piórkowski nie stoi na stanowisku, że tylko to, co z nauczaniem Kościoła się zgadza zasługuje na drukowanie w czasopismie katolickim. Marnuje się farbę,  jeżeli omija się istotę sprawy. Pyta Dominika: "Czy jestem gotów dzielić niebo z np. homoseksualistami". Pytaj dalej: czy z Hitlerem, Stalinem, Berią, Eichmenem, Staszkiem, co ukradł żonę Arkowi. Nie, jeśli się nie nawrócą i nie będą święci. Tak, jesli się nawrócą, choćby w ostatniej sekundzie życia i bedą święci. Dobroć Nieba wylkucza złość zła jakiegokolwiek. Niebo to nie jakiiś euroland... Nie przenoście nam piekła do Nieba... 
A
arek
8 grudnia 2011, 21:13
"Jeśli więc twierdzi Pani, że intencją tego numeru jest próba pokazania, że teologia queer nie da się pogodzić z nauczaniem Kościoła, to po co w ogóle o tym pisać i marnować farbę drukarską?" Z całym szacunkiem - jedno z głupszych zdań, jakie kiedykolwiek przeczytałem. Od kiedy to szkoda farby drukarskiej na zapoznawanie kogoś ze stanowiskiem, z którym się nie zgadzamy i które do nauczania Kościoła nie pasuje? Szkoda zatem farby na Optata z Milewy, Jana Chryzostoma, Grzegorza z Nyssy i innych świętych bądź ojców Kościoła, którzy pisali liczne rozprawy przeciwko herezjom i udowadniali, że nie zgadzają się one z nauczaniem Kościoła? Jeżeli nie zna się stanowiska, które z nauczaniem Kościoła się nie zgadza, to jak w ogóle można z nim dyskutować? Ufam, że ojciec Piórkowski nie stoi na stanowisku, że tylko to, co z nauczaniem Kościoła się zgadza zasługuje na drukowanie w czasopismie katolickim.
L
leszek
8 grudnia 2011, 20:46
Przyznam szczerze, że nie rozumiem obydwu dyskutantów. Nic złego nie widzę w tym, że piśmie Znak, które przeciez jest wydawnictwem katolickim, ukazuje się artykuł dotyczący owej  "teologii" queer. Tym bardziej, że w tym samym numerze jest wywiad z księdzem Prusakiem, więc redakcja pokazała dwa punkty widzenia na ten sam problem. Natomiast intencja Pani Redaktor : "Chodziło nam o także o wzbudzenie refleksji na temat naszego poczucia bezgrzeszności, o które tak łatwo z zetknięciu z osobami homoseksualnymi, które przecież "żyją w ciężkim grzechu" " wzbudza moje zdumienie. Osobiście nic nie mam przeciwko osobom homoseksualnym, cudzych grzechów nie osądzam, ale jestem zdecydowanie niechętny osobom homoseksualnym które dla poprawiania swojego samopoczucia przeinaczają i fałszują treść Pisma Świętego i absolutnie żadnego dialogu na takim gruncie prowadzić nie chcę i nie będę. Więc w moim wypadku Pani Redaktor osiągnęła efekt dokładnie odwrotny. Doskonale także rozumiem Ojca Piórkowskiego, bo nie ma takiej możlwości, aby czyny które są w oczywisty sposób grzeszne nagle nazwać bezgrzesznymi i osoby oddające się takim czynom okłamać, że jest to miłe lub neutralne wobec Boga. Ale wypowiedź "Ale warto się pytać, co chcemy przez to osiągnąć. Osobiście, po przeczytaniu artykułów w "Znaku", nie widzę w tym innego celu, poza próbą promocji tego typu myślenia." Pismo "Znak" nie jest pismem katolickim i ma prawo pisać, co mu się podoba na różne tematy. Chyba Ojciec nie ma zamiaru propagować mentalności spod znaku : "Jeśli są zgodne z ..., to są zbędne, jeśli sa sprzeczne, to są szkodlwie i trzeba je spalić".
STANISŁAW SZCZEPANEK
8 grudnia 2011, 12:32
 Bardzo mądre słowa, dlczego mamy ciągle tolerować ludzi, wciskających nam na siłę swe poglądy? Czy mamy zdradzić naszego Pana?