List katolika, który czuje się wykluczony

ks. Artur Stopka

Zaczęło się od pełnego emocji pytania przysłanego za pośrednictwem Internetu- jak to jest z tym naszym Kościołem?

"Z jednej strony nazywamy wielkie sklepy świątyniami pogaństwa i walczymy z konsumpcyjnym podejściem do życia, a z drugiej biegniemy z kropidłem do każdej nowo otwieranej galerii handlowej, która z pewnością będzie wyzyskiwać pracowników i zmuszać ich do pracy w niedzielę. Czy parę kropel wody święconej wystarczy, aby rozmyć ten problem? W jakiej pozycji stawia się tak naprawdę Kościół?". Pod spodem linki do informacji z kilku ostatnich tygodni, mówiących o otwieraniu kolejnych centrów handlowych. We wszystkich wiadomość o tym, że "Nowa galeria została także poświęcona przez księdza". A w jednym wypadku nawet przez biskupa.

Potem rozkręciło się na całego. A właściwie było rozwinięciem końcowego pytania o to, w jakiej pozycji stawia się tak naprawdę Kościół. Ułożyły się w sumie w coś na kształt jednego listu o następującym brzmieniu:

"Proszę mi szczerze powiedzieć, czy księża i biskupi nie widzą, że przez ostatnie dwie dekady Kościół katolicki w Polsce ma duże problemy ze znalezieniem swojego miejsca w życiu zwyczajnego człowieka i w życiu całego naszego społeczeństwa? (...)

DEON.PL POLECA


Próbuję chwilami popatrzeć na Kościół oczami kogoś, kto stoi na zewnątrz. Widzę wtedy potężną instytucję, która postanowiła wziąć na siebie przede wszystkim rolę strażnika moralności i kustosza pewnych elementów tradycji. Z tej perspektywy Kościół bardziej przypomina policję obyczajową, niż wspólnotę wiary, skupioną na odkrywaniu obecności Boga, prowadzeniu człowieka do Niego, uczeniu go, jak odnajdować w życiu Bożą wolę i zgodnie z nią żyć. Czy naprawdę nasi duszpasterze nie mają sobie nic do zarzucenia w kontekście opublikowanych ostatnio danych o wielkiej liczbie nieślubnych dzieci w Polsce i rosnącej gwałtownie akceptacji dla tego, co kiedyś podobno nazywano życiem na kartę rowerową, a dzisiaj określa się dumnie jako wolne związki? (...)

Nic księdza nie rusza, że polscy katolicy dzisiaj przyznają się publicznie do kierowania się strachem przed karą, jako głównym motywem przestrzegania prawa, w tym również praw danych ludziom przez samego Boga? Podchodzą do przykazań, jak do przepisów drogowych, które w świadomości wielu moich znajomych gorliwych katolików są spisem tych zachowań na drodze, na których nie wolno dać się złapać policji, a nie zasadami nastawionymi na to, aby poruszający się po jezdniach byli bezpieczni. Ale czy nie do takiego formalizmu Kościół w Polsce przyucza swoich wiernych od samego początku, domagając się zbierania rozmaitych podpisów i pieczątek przy okazji przystępowania do sakramentów?".

To nie wszystko. Było też o przywiązywaniu większej wagi do obrony rozmaitych symboli, "w tym nawet choinek, które nie wiadomo kiedy urosły do symbolu chrześcijaństwa" niż do dawania świadectwa codziennym życiem zgodnym z nauczaniem Jezusa Chrystusa. Albo o braku promocji etosu pracy i pośrednim promowaniu podejścia do niej jedynie jak do uciążliwego zarabiania pieniędzy, a nie służby i realizacji odwiecznego powołania człowieka. Było jeszcze kilka bardziej szczegółowych spraw, wyniesionych najwyraźniej z obserwacji życia konkretnej parafii.

Był jeszcze jeden bardzo mocny wpis: "Nie mogę pojąć, dlaczego Kościół faktyczny wpływ na życie indywidualne i społeczne stara się uzyskać raczej nie przez intensywne, duszpasterskie kształtowanie sumień swoich wiernych, ale poprzez naciski i próby narzucania konkretnych rozwiązań prawnych dotyczących wszystkich obywateli kraju".

A na koniec pojawiła się dramatyczna deklaracja: "Jestem katolikiem, ale czuję się wykluczony z mojego Kościoła, nie identyfikuję się coraz częściej z tym, co słyszę z ambony i znajduję w podających się za katolickie mediach. Czasami myślę, że wierzę w innego Boga albo że coś się z tym głoszeniem wiary w naszym, podobno katolickim, kraju, stało niedobrego. Może to ja gdzieś pobłądziłem, lecz jeśli tak, to wcale nie palę się do wracania do stada. Już wolę zostać na tych peryferiach, na których najwidoczniej się znalazłem...".

Był jeszcze PS. "Wiem, że ksiądz się nie odważy w swoich publikacjach nawet we fragmentach wykorzystać tego, co napisałem. Ale myślałem, że jak je księdzu wyślę, to mi choć trochę ulży. Chyba jednak się myliłem".

Chyba dałem się tym PS-em sprowokować.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

List katolika, który czuje się wykluczony
Komentarze (55)
A
aa
8 grudnia 2013, 22:49
Wiem,że mój komentarz jest zbedny w tym temacie, ale blagam o pomoc. Drodzy prosze o kontakt z księdzem Piotrem Pawlukiewiczem. Jeżeli ktoś ma nr telefonu bedę ogromnie wdzięczna. Muszę ratować swoje małżeństwo. Proszę pomóżcie. Kontakt do mnie barbaroosa@wp.pl. Z Bogiem! imho jak chcesz ratowac malzenstwo to dzwon do zony a nie do ksiedza. w trójkę to nigdy nie wychodzi ...
8 grudnia 2013, 17:35
Wiem,że mój komentarz jest zbedny w tym temacie, ale blagam o pomoc. Drodzy prosze o kontakt z księdzem Piotrem Pawlukiewiczem. Jeżeli ktoś ma nr telefonu bedę ogromnie wdzięczna. Muszę ratować swoje małżeństwo. Proszę pomóżcie. Kontakt do mnie barbaroosa@wp.pl. Z Bogiem!
Jan Maria
8 grudnia 2013, 15:50
Z pewnością wielu podzieli się na tych prawicowych katolików, a niektórzy na tych postępowych. Czy jest to słuszne? Czy może należy postawić pytanie? Co Ja mogę zrobić dla Chrystusa, dla Jego Kościoła. Smuci mnie widok, gdy tylko połowa uczestników Mszy Świętej, uczęszcza do Komuni Świętej. Smuci mnie, gdy Ci wychodzący z Kościoła po Mszy Świętej, są smutni, gdy spoglądają na siebie podejrzliwie, a może nawet pogardliwie. Wielu z chrześcijan, jest bierna, przychodzi na Mszę Świętą, siada i oczekuje, że przez samo siedzenie coś się zmieni. A kuzik! Czym różni się bierne siedzenie w Kościele od siedzenia i gapienia się w TV? Wiesz, niczym. Naprawdę. Możesz być, tak jak by cię nie było. Być Judaszem, który tak chciałbym wierzyć, ale bardziej ceni swoje życie. Wiesz co chce Ci powiedzieć? Im bardziej ty Jesteś obojętny, tym bardziej Kościół staje obojętny. Czy już nie obchodzi Ciebie Jezus? Czy jest Ci obojętne jego cierpienie? Dobrze się zastanów, bo życie ma swój cel, i ty wybierasz, Czy otworzysz serce, czy staniesz w prawdzie? Jesteśmy nadzy, i możemy tak jak adam i ewa ukryć się przed Bogiem, wstydząc się swojej nagości, lub jak Maryja, która odwiedzona przez posłańca Boga, mówi Tak Niech mi się stanie według słowa twego.
S
skierka
8 grudnia 2013, 13:26
Kościół chyba już dojrzał do reform strukturalnych .  Duchowni jeszcze nie... to najsłasza część kościoła , wiedzie go wprost ku dechrystianizacji, powoli ale skutecznie.  Nie musze silić się na szukanie dowodów .  Każdy widzi sytuację, całość władzy skupiona jest w ręku jednej tylko grupy w ramach kościola , stąd też sprawiedliwość nakazuje zrzucić calość odpowiedziedzialności na tą właśnie grupę.  Cóż im wiecej bedzie im dane tym więcej zarządają.  Otrzymali skarb prawdziwy , władzę , ale zakopali go w ziemi a odpowiedzialność za pasterzowanie , za opiekę nad owieczkami...chcą zrzucić na państwo.  Boję się ,że Pan nie da sie oszukać.
TR
Tomek Romaniuk
5 grudnia 2013, 16:08
@TomekR - od końca - w Koscie jest każdy ochrzczony, nie ma znaczenia, czy chodzi do kościoła, czy też aktywniej działa na rzecz parafii, czy wspólnoty. Nikt tylko dla tego, ze działa nie moze sie czuć lepszy od tego, co tylko chodzi, albo od tego, co nie chodzi do kościoła. I nie o tym piszę. Rady parafialne - temat drażliwy, rozumiem opór częsci proboszczów, pewnie po czesci mają racje, wiec bez spotkania z proboszczem i dialogu mozna tylko ponarzekać, ze ich nie tworzy . Dokładnie tak samo jest z zamknięciem na rózne inicjatywy "oddolne". Można podyskutować z proboszczem, albo ponarzekać. ... Można wszystko zrzucić na ludzi, jasne. I naprawdę nie neguję tego, że warto dać więcej z siebie na miejsce zwykłych narzekań. Ale zaproszeni do tworzenia Kościoła nie są tylko ci rzutcy, odważni, o świetnej prezencji. Także ci nieśmiali, którzy nie wiedzą, że mogą przekazać wprost swoje zdanie, nie wiedzą nawet, jak to zrobić. Śmiałości wystarcza im do wylania swoich żali na forum lub w mailu. Ale czy ich punkt widzenia jest przez to mniej ważny? U mnie zdarza się, że księża zachęcają do dzielenia się opiniami na temat ich kazań. Czy to trudne zrobić taki krok? Proszę mi wierzyć, są księża i proboszczowie, którzy zniechęcają do kontaktu jakąś aurą "nie podchodź", którą wokół siebie roztaczają. Podejrzewam, że mnie to by nie zraziło do końca, ale nie dziwię się tym, dla których jest to onieśmielające. Rady parafialne to jest właśnie taka instytucja, która może stanowić naturalne forum do inicjatywy świeckich - wielka szkoda, że ich potencjał nie jest wykorzystywany.
5 grudnia 2013, 12:38
Ile z osób obecnych w niedzielę na mszy św. dotyczy problem in vitro, gender, homoseksualizmu, pedofilii księży? A takie tematy są niemal w każdym kazaniu, które co niedzielę słyszę... A to że gender to największe zagrożenie, a to że trzeba bronić rodziny bo homosie i in vitro, a to że trzeba bronić księży bo jest nagonka z powodu pedofilii kilku z nich. Na kazaniach, które słyszę nie ma ani dokładnej analizy Ewangelii i pozostałych czytań, ani istotnych tematów z teologii duchowości. I mam o to żal... ... Niestety wiele ludzi tylko to interesuje w Kościele. Dajemy sie wszyscy wciągnąć w jakąś walkę z każdym na około, a zapominamy o walce najpierw ze sobą i ze swoimi słabościami. Rozmawiając o tych wszystkich sprawach odsuwamy od siebie wiele problemów z własnego życia, skupiamy się na innych i zapominamy o zmianie siebie, bo to jest o wiele trudniejsze. Wydaje mi się, że dlatego księża często uciekają w moralizm, bo znacznie łatwiej jest sypać gromami po wszystkich niż się zająć w końcu sobą. Ale odkąd zacząłem patrzeć na księży po owocach ich życia i starać się słuchać tych, którzy faktycznie mają takie owoce jakich szukam, to spojżałem na Kościół z całkiem innej perspektywy. Żeby było jasne nie chodzi mi o zmianę księdza na "fajniejszego", ale o ciągłe poszukiwanie siebie i zdrowego nauczania opartego na Ewangelii, a nie na artykułach z gazety lub z internetu.
C
chrysorroas
5 grudnia 2013, 12:38
Ile z osób obecnych w niedzielę na mszy św. dotyczy problem in vitro, gender, homoseksualizmu, pedofilii księży? A takie tematy są niemal w każdym kazaniu, które co niedzielę słyszę... A to że gender to największe zagrożenie, a to że trzeba bronić rodziny bo homosie i in vitro, a to że trzeba bronić księży bo jest nagonka z powodu pedofilii kilku z nich. Na kazaniach, które słyszę nie ma ani dokładnej analizy Ewangelii i pozostałych czytań, ani istotnych tematów z teologii duchowości. I mam o to żal... ... Słuszna uwaga. Swiadczy ona o tym, że księża nie żyją duchowo 1. treściami Ewangelii, 2. troskami wiernych. Czyli brak 1. modlitewnego rozważania Pisma św. 2. miłości pasterskiej. W seminariach modernistycznych - wtłacza się klerykom do głowy moderstyczno-soborowe bzdety zamiast zdrowej teologii - wychowuje się grzecznych wykonawców poleceń - wprowadza się conajwyżej w pozory "duchowości", tzn. w modernistyczno-subiektywistyczno-zniewieściałą pseudopobożność, z reguły jakąś ruchawkową, dla bardziej ambitnych coś, co uprawiają pseudojezuici fałszujący rekolekcje ignacjańskie. Wynikiem tego jest to, co "przeżywasz" w kościele...
5 grudnia 2013, 12:20
Ile z osób obecnych w niedzielę na mszy św. dotyczy problem in vitro, gender, homoseksualizmu, pedofilii księży? A takie tematy są niemal w każdym kazaniu, które co niedzielę słyszę... A to że gender to największe zagrożenie, a to że trzeba bronić rodziny bo homosie i in vitro, a to że trzeba bronić księży bo jest nagonka z powodu pedofilii kilku z nich. Na kazaniach, które słyszę nie ma ani dokładnej analizy Ewangelii i pozostałych czytań, ani istotnych tematów z teologii duchowości. I mam o to żal... ... I co ks. proboszcz odpowiedziłał gdy powiedziałeś (aś) mu te uwagi.
5 grudnia 2013, 12:12
@TomekR - od końca - w Koscie jest każdy ochrzczony, nie ma znaczenia, czy chodzi do kościoła, czy też aktywniej działa na rzecz parafii, czy wspólnoty. Nikt tylko dla tego, ze działa nie moze sie czuć lepszy od tego, co tylko chodzi, albo od tego, co nie chodzi do kościoła. I nie o tym piszę. Rady parafialne - temat drażliwy, rozumiem opór częsci proboszczów, pewnie po czesci mają racje, wiec bez spotkania z proboszczem i dialogu mozna tylko ponarzekać, ze ich nie tworzy . Dokładnie tak samo jest z zamknięciem na rózne inicjatywy "oddolne". Można podyskutować z proboszczem, albo ponarzekać.
MD
Mieszkaniec dużego miasta
5 grudnia 2013, 12:05
Ile z osób obecnych w niedzielę na mszy św. dotyczy problem in vitro, gender, homoseksualizmu, pedofilii księży? A takie tematy są niemal w każdym kazaniu, które co niedzielę słyszę... A to że gender to największe zagrożenie, a to że trzeba bronić rodziny bo homosie i in vitro, a to że trzeba bronić księży bo jest nagonka z powodu pedofilii kilku z nich. Na kazaniach, które słyszę nie ma ani dokładnej analizy Ewangelii i pozostałych czytań, ani istotnych tematów z teologii duchowości. I mam o to żal...
TR
Tomek Romaniuk
5 grudnia 2013, 11:29
Celowo staram się unikać pisania o sobie, bo to naprawdę nie ma żadnego znaczenia. o nie o osobę, tym bardziej nie o własna osobę, ale o pewną zasadę mi chodzi. Jakiekolwiek, nawet bardzo symboliczne zaangażowanie się w życie parafii buduje zupełnie inną relację, niż typowe niedzielne, czy nawet codzienne, ale tylko chodzenie do kościoła. Ksiądz staje się konkretna osobą, a nie tylko kapłanem sprawującym Eucharystie, głoszącym często niezrozumiałe homilie i czepiającym się spowiednikiem. Parafia przestaje się jawić, jako instytucja, ale staje się faktyczną wspólnotą. Kościół staje się domem, a nie usługodawcą usług wiecznych. Człowiek nie czuje się wykluczony czy porzucony przez Kościół. Nie pisze skarg na księży, bo wie, iż Kościół to wspólnota wiernych, a nie tylko hierarchia. Nie opowiada, czym Kościół powinien się zająć, tylko się tym może sam zająć (oczywiście poza w sumie bardzo nielicznymi wyjątkami zastrzeżonymi dla księży). ... Ale teraz trochę Pan poidealizował. Wiele jest takich parafii, w których to jest możliwe. Ale też wiele takich, w których proboszczowie nie chcą nawet organizować rad parafialnych czy ekonomicznych, mimo, że to jest to przepis kanoniczny, bo... właściwie nie wiadomo dlaczego - w obawie o utratę autonomiczności? żeby podkreślić własną rangę? Dość, że ludzie mogą czuć się wykluczeni, mogą dostawać komunikat, że ich pomoc nie jest możliwa, że nawet nie jest pożądana. Najlepiej byłoby, gdyby wszędzie było jak w tych fajnych parafiach. Ale tak nie jest. Ale wciąż ci ludzie są w Kościele, bo jednak to "typowe chodzenie do kościoła" jest czymś trochę ważniejszym.
5 grudnia 2013, 11:04
Nie urodziłem się wczoraj, i wiem, czego szukam w Kościele. Szukam Boga który jest miłością. "Deon" trochę pisze na te tematy, ale mam wrażenie że odkrywanie Boga w polskim Kościele kuleje. Kościół albo z kimś/z czymś walczy, albo smęci. A przecież życie z Bogiem to jest radość.  ... Moze zamiast szukać Boga w Kościele, bo On tu jest (z załozenia), warto by pokazywać Boga poganom, ateistom i tym wszystkim , którzy odeszli z Kościoła. Jeżli coś wg Ciebie kuleje, to pokaż jak być powinno. Pokaż to nie znaczy tylko opowiadaj.
5 grudnia 2013, 11:01
Celowo staram się unikać pisania o sobie, bo to naprawdę nie ma żadnego znaczenia. o nie o osobę, tym bardziej nie o własna osobę, ale o pewną zasadę mi chodzi. Jakiekolwiek, nawet bardzo symboliczne zaangażowanie się w życie parafii buduje zupełnie inną relację, niż typowe niedzielne, czy nawet codzienne, ale tylko chodzenie do kościoła. Ksiądz staje się konkretna osobą, a nie tylko kapłanem sprawującym Eucharystie, głoszącym często niezrozumiałe homilie i czepiającym się spowiednikiem. Parafia przestaje się jawić, jako instytucja, ale staje się faktyczną wspólnotą. Kościół staje się domem, a nie usługodawcą usług wiecznych. Człowiek nie czuje się wykluczony czy porzucony przez Kościół. Nie pisze skarg na księży, bo wie, iż Kościół to wspólnota wiernych, a nie tylko hierarchia. Nie opowiada, czym Kościół powinien się zająć, tylko się tym może sam zająć (oczywiście poza w sumie bardzo nielicznymi wyjątkami zastrzeżonymi dla księży).
TR
Tomek Romaniuk
5 grudnia 2013, 10:08
Jest istotne, bo pisze Pan rzeczy, o których nie ma pan pojęcia i sadzi niesprawiedliwe uogólnienia. Nie jest istotne, ale aby uspokoić wątpliwości to żyje w małżeństwie z cudzowna zoną, wychowujemy wspaniałe dzieci, pracuje zawodowo, zyje w Kościele. Wystarczy, aby móc pisać o czymś, o czym mam pojęcie? ... To szkoda, że nie napisał Pan tego wcześniej, bo od razu moglibyśmy rozmawiać do rzeczy. Zazdroszczę Panu Pańskiej sytuacji. Ja wielokrotnie podchodziłem do większego zaangażowania w parafii i okazywało się, że fizycznie nic więcej w ciągu doby nie zmieszczę. Mam nadzieję, że sytuacja kiedyś się zmieni, ale bolą mnie takie zbyt łatwe oceny, że to tylko wkestia mojego lenistwa.
5 grudnia 2013, 10:02
Jest istotne, bo pisze Pan rzeczy, o których nie ma pan pojęcia i sadzi niesprawiedliwe uogólnienia. Nie jest istotne, ale aby uspokoić wątpliwości to żyje w małżeństwie z cudzowna zoną, wychowujemy wspaniałe dzieci, pracuje zawodowo, zyje w Kościele. Wystarczy, aby móc pisać o czymś, o czym mam pojęcie?
TR
Tomek Romaniuk
5 grudnia 2013, 09:46
... Nie jest istotne, co jest moim udziałem, bo to nie ma tutaj znaczenia.  Natomiast podkreslę raz jeszcze, prawidłowościa jest, iż najwięcej narzekaja na ksieży, parafie etc. ci, co nie angazują sie w życie parafii, czy wspólnoty Kościoła.  Tłumaczenie sie brakiem czasu jest standardową wymówką. Tyle, że wszystko da sie tak zorganizować, aby można było robić rzeczy uznawane za ważne dla siebie, swojej rodziny czy wspólnoty parafialnej. I robić te rzeczy nie kosztem jedna drugiej, ale tak, aby wzajemnie sie uzupełniały. Pytanie tylko, czy zyje sie w Kosciele, czy chodzi do kościoła. ... Jest istotne, bo pisze Pan rzeczy, o których nie ma pan pojęcia i sadzi niesprawiedliwe uogólnienia. Tak to właśnie w naszym Kościele jest. Świeccy to specjaliści od życia księży, księża - specjaliści od życia świeckich, młodzież świetnie zna się na potrzebach starszych, starsi wszystko wiedzą o młodzieży i tak dalej i tak dalej...
4 grudnia 2013, 23:01
@rafi > niestety, mam poczucie, że Kościół zajmuje się bardzo sprawami doczesnymi, a sprawy wieczne uciekają, i uciekają. Bo tutaj spalili tęczę, a tam baba pokazała gołe cycki. To prosze przestać postrzegać Kościół przez pryzmat pudelkowatego (niestety) Deona.
Janusz Brodowski
4 grudnia 2013, 23:00
@chrysorroas Większość małżeństw chrześcijan w pierwszych wiekach została zawierana na podstawie prawa rzymskiego. Co mieściło się w tym pojęciu możesz poszukać u licznych historyków. Proszę Ciebie nie używaj demagogii, faktów nie zmienisz.
4 grudnia 2013, 22:32
No nie, ale to proszę nie oceniać czegoś, co nie jest Pana udziałem. Aktywność osób mających rodziny zależy od tak wielu rzeczy - czy dzieci poszły do szkoły (karmienie i przewijanie to akurat dość lajtowy okres), jaki jest wykonywany zawód, ile jest dzieci, czy są dziadkowie do pomocy itd. itp. - że Pańska ocena jest zbyt łatwa, zbyt pobieżna. I podkreślam jeszcze raz - podstawowym powołaniem osób takiego stanu jest rodzina. Gdyby ktoś zaniedbywał żonę czy dzieci w imię wykazywania się w parafiii, byłoby to coś nie na miejscu. To jest coś dodatkowego, jakaś realizacja talentu w ramach "nadgodzin". Nawet jeśli ktoś nie jest w stanie się temu poswięcić, wciąż ma prawo przejmować się i zwracać uwagę, na to, co jego zdaniem dzieje się w Kościele niewłaściwego. ... Nie jest istotne, co jest moim udziałem, bo to nie ma tutaj znaczenia.  Natomiast podkreslę raz jeszcze, prawidłowościa jest, iż najwięcej narzekaja na ksieży, parafie etc. ci, co nie angazują sie w życie parafii, czy wspólnoty Kościoła.  Tłumaczenie sie brakiem czasu jest standardową wymówką. Tyle, że wszystko da sie tak zorganizować, aby można było robić rzeczy uznawane za ważne dla siebie, swojej rodziny czy wspólnoty parafialnej. I robić te rzeczy nie kosztem jedna drugiej, ale tak, aby wzajemnie sie uzupełniały. Pytanie tylko, czy zyje sie w Kosciele, czy chodzi do kościoła.
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 16:52
Lat mam na tyle dużo, iz wiem, co piszę. I to nie z teorii, bo dużo osób zaangażowanych w dzieła parafialne w mojej okolicy (rózne parafie) to są małżonkowie, majacy dzieci. Fakt, dzieci są na tyle duze, iz juz nie trzeba ich karmic i przewijać. Oczywiscie, moze sie zdażyć, iż ktoś ma tak napięty terminarz, iz nie moze jednej - dwóch godzin miesięcznie wygospodarować. Ale bez przesady, aby w parafiach liczących po 8-12 tys. mieszkańców kilkoma wolnymi godzinami miesięcznie dysponowało zaledwie kilkanaście- kilkadziesiat osób. ... No nie, ale to proszę nie oceniać czegoś, co nie jest Pana udziałem. Aktywność osób mających rodziny zależy od tak wielu rzeczy - czy dzieci poszły do szkoły (karmienie i przewijanie to akurat dość lajtowy okres), jaki jest wykonywany zawód, ile jest dzieci, czy są dziadkowie do pomocy itd. itp. - że Pańska ocena jest zbyt łatwa, zbyt pobieżna. I podkreślam jeszcze raz - podstawowym powołaniem osób takiego stanu jest rodzina. Gdyby ktoś zaniedbywał żonę czy dzieci w imię wykazywania się w parafiii, byłoby to coś nie na miejscu. To jest coś dodatkowego, jakaś realizacja talentu w ramach "nadgodzin". Nawet jeśli ktoś nie jest w stanie się temu poswięcić, wciąż ma prawo przejmować się i zwracać uwagę, na to, co jego zdaniem dzieje się w Kościele niewłaściwego.
B
br0da
4 grudnia 2013, 16:50
(2 z 2) 3. Jednocześnie zgadzam się, iż znaczna część katolików – cytując: „podchodzi do przykazań jak do przepisów drogowych” – i że nie jest do dobrze. Z drugiej strony wielu księży w swoim miejscu posługiwania z większym zaangażowaniem podchodzi do budowania kościołów (budynków) niż do budowania Kościoła (wspólnoty wierzących) – za co zresztą zdarza się czasem, pod koniec kadencji, usłyszeć nawet przeprosiny… Jednocześnie jednak "wykluczony katolik" zdaje się nie zauważać, że jest on członkiem Kościoła tak samo jak ksiądz (a może nawet bardziej, bo księża są mniej liczni) – i to on, bardziej nawet niż ksiądz, jest wezwany do – znów cytując – „dawania świadectwa codziennym życiem zgodnym z nauczaniem Jezusa Chrystusa”. 4. Zgadzam się, że Kościół powinien „faktyczny wpływ na życie indywidualne i społeczne (…) uzyskać raczej nie przez intensywne, duszpasterskie kształtowanie sumień swoich wiernych”. Tyle, że w moim przekonaniu właśnie tak robi, choć może trochę za słabo… Natomiast „naciski i próby narzucania konkretnych rozwiązań prawnych dotyczących wszystkich obywateli kraju” w znakomitej większości przypadków są: a) organizowane nie przez księży, tylko przez innych wiernych, którym księżą najwyżej pomagają; b) księża (i biskupi) są tak samo obywatelami i tak samo mają prawo do udziału w kształtowania prawa przez wypowiedzi publiczne i udział w procesie demokratycznym - a nazywanie tego „naciskami i próbami narzucania” jest po prostu manipulacją; c) nade wszystko, owo „narzucanie” konkretnych rozwiązań prawnych jest obecnie niemal wyłącznie reakcją – i to niestety niezbędną, a wciąż zbyt słabą reakcją! – na wcześniejsze naciski i próby formowane przez środowiska lewicowe czy „postępowe” dążące do zdemolowania ładu społecznego zgodnego z sumieniem absolutnej większości mieszkańców Polski
B
br0da
4 grudnia 2013, 16:49
(1 z 2) W tym felietonie zdecydowanie zabrakło Księdza komentarza. Z jednej strony bowiem „wykluczony katolik” zwraca uwagę na ważne i bolesne sprawy, z drugiej niestety błądzi, mieszając fakty z fikcją czy propagandą. 1. Mnie też boli, że księża (a już szczególnie pewien x.biskup, do którego mam o to szczególny żal) nie tylko poświęcają, ale swoją obecnością na otwarciu sklepów wielkopowierzchniowych (nota bene: istnieją galerie sztuki, ale nie 'galerie handlowe') legitymizują niejako ich istnienie i sposób funkcjonowania, który dla ogółu społeczności przynosi więcej szkody niż pożytku (desakralizacja niedzieli i tworzenie swoistych ‘świątyń handlu’, częste wykorzystywanie pracowników i dostawców, niszczenie małych polskich firm w okolicy, a wspieranie gospodarek innych krajów itp.). 2. Zgadzam się, że Kościół jako instytucja stał się po trosze nie tylko strażnikiem moralności, ale też kustoszem elementów tradycji - tylko że w Polsce taka rola Kościoła stała się (niestety) niejako „uświęconą tradycją”, bo niemalże od początku Oświecenia (tak, tak! od zdemolowania przez KEN należących do Kościoła a wykorzystywanych dla dobra Narodu szkół i skarbnic kultury Polskiej) - z krótką przerwą na okres międzywojenny – Kościół w Polsce był bodajże jedyna instytucją, której zarówno sprawy ciągłości polskiej kultury (kustosz tradycji) jaki i katolickiego wychowania (strażnik moralności) serio „leżały na sercu”. Nie powiem, że tak powinno być, ale niestety chyba tak być musi.
4 grudnia 2013, 16:29
@TomekR - parafia jest naszym domem, albo miejscem, gdzie żądamy usług religijnych. Kwestia czasu jest wtórna i wynika z własnych priorytetów. Szczególnie iż dla więksozści dzieł nie potrzeba wyjątko czasochłonnego zaangażowania. ... Przepraszam, że w ten sposób zadam pytanie, ale ile ma Pan lat? Chyba niedużo wie Pan o obowiązkach małżonka i rodzica. To nie jest żadna kwestia priorytetów, tylko liczby rzeczy, którymi trzeba w ciągu dnia się zająć. Chciałbym Panu przypomnieć (może uświadomić?), że osoby zamężne i mające dzieci realizują swoje powołanie w budowaniu małżeństwa i wychowywaniu dzieci, nie w parafialnym zaangażowaniu. ... Lat mam na tyle dużo, iz wiem, co piszę. I to nie z teorii, bo dużo osób zaangażowanych w dzieła parafialne w mojej okolicy (rózne parafie) to są małżonkowie, majacy dzieci. Fakt, dzieci są na tyle duze, iz juz nie trzeba ich karmic i przewijać. Oczywiscie, moze sie zdażyć, iż ktoś ma tak napięty terminarz, iz nie moze jednej - dwóch godzin miesięcznie wygospodarować. Ale bez przesady, aby w parafiach liczących po 8-12 tys. mieszkańców kilkoma wolnymi godzinami miesięcznie dysponowało zaledwie kilkanaście- kilkadziesiat osób.  
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 16:27
@TomekR - parafia jest naszym domem, albo miejscem, gdzie żądamy usług religijnych. Kwestia czasu jest wtórna i wynika z własnych priorytetów. Szczególnie iż dla więksozści dzieł nie potrzeba wyjątko czasochłonnego zaangażowania. Ksieża doskonale wiedza o swojej odpowiedzialnosci, problem w tym, iż często swoja posługę rozumieją inaczej, niz ciagle narzekąjcy lud. ... I nie mówię tu o "rozumieniu posługi", a o zgorszeniach, więc o czymś dużo bardziej poważnym.
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 15:44
@TomekR - parafia jest naszym domem, albo miejscem, gdzie żądamy usług religijnych. Kwestia czasu jest wtórna i wynika z własnych priorytetów. Szczególnie iż dla więksozści dzieł nie potrzeba wyjątko czasochłonnego zaangażowania. Ksieża doskonale wiedza o swojej odpowiedzialnosci, problem w tym, iż często swoja posługę rozumieją inaczej, niz ciagle narzekąjcy lud. ... Przepraszam, że w ten sposób zadam pytanie, ale ile ma Pan lat? Chyba niedużo wie Pan o obowiązkach małżonka i rodzica. To nie jest żadna kwestia priorytetów, tylko liczby rzeczy, którymi trzeba w ciągu dnia się zająć. Chciałbym Panu przypomnieć (może uświadomić?), że osoby zamężne i mające dzieci realizują swoje powołanie w budowaniu małżeństwa i wychowywaniu dzieci, nie w parafialnym zaangażowaniu.
Jadwiga Krywult
4 grudnia 2013, 14:23
@chrysorroas, jeżeli Twój ulubiony mason powie, że 2+2=4, to co zrobisz ? W pierwszych wiekach nie było sakramentu małżeństwa i tego nie zmienia ble, ble nt cywilne naturalne.
C
chrysorroas
4 grudnia 2013, 14:04
c.d. I jeśli nie potrafisz odróżnić małżeństwa naturalnego od "małżeństwa cywilnego", to dalsza dyskusja nie ma sensu.
C
chrysorroas
4 grudnia 2013, 14:02
Kinga: To Ty bredzisz. [url]http://mateusz.pl/rodzina/as-malzenstwo.htm[/url] ... Masz widocznie świetne autorytety.... http://10przykazan.wordpress.com/2013/02/21/hiszpanski-doktorat/#more-6835
Jadwiga Krywult
4 grudnia 2013, 13:23
Drabiniasty: W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, chrześcijanie zawierali tylko śluby cywilne. ... Bredzisz. To Ty bredzisz. [url]http://mateusz.pl/rodzina/as-malzenstwo.htm[/url]
C
chrysorroas
4 grudnia 2013, 13:04
Ten "list katolika" do albo zwykły fake albo wypociny jakiegoś "nawiedzonego" młodzieńca (młodego przynajmniej psychicznie). W tym drugim przypadku jest - warstwa prawdziwa i - warstwa fałszywa. Warstwa prawdziwa polega na stwierdzeniu oczywistego faktu, że duchowieństwo żyje swoim światem i posługuje się swoim slangem, mniej czy bardziej pobożnym, zaś zwłaszcza w publikacjach biskupów brakuje normalnego wykładu nauczania chrześcijańskiego zrozumiałego wprost przynajmniej przez większość ludzi. Warstwa fałszywa to chorobliwa paraprotestancka pseudospiritualizacja chrześcijaństwa, tak jakby chrześcijaństwo miało się ograniczać do pseudopobożnych cwkliwości bez żadnego odniesienia do spraw społecznych, które należałoby pozostawić wrogom, czyli ateistom, masonom itp.
C
chrysorroas
4 grudnia 2013, 12:52
Drabiniasty: W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, chrześcijanie zawierali tylko śluby cywilne. ... Bredzisz. Tzw. małżeństwa cywilnej to wynalazek protestancki (XVI w.), który rewolucja masońska we Francji (XVIII w.) uczyniła obowiązującym. Wcześniej były (i nadal są) następujące formy współżycia: 1. w przypadku nieochrzczonych luźne bądż trwałe związki, monogamiczne (w tym także małżeństwa naturalne) bądź poligamiczne, 2. w przypadku ochrzczonych a. małżeństwo sakramentalne, mniej czy bardziej formalnie zatwierdzone przez Kościół, b. współżycie niemałżeńskie i tym samym niesakramentalne, czyli rozpusta (czasowa bądź trwała). Tzw. małżeństwa cywilne to nic innego jak protestancko-masońskie małpowanie kościelnego formalizowania małżeństw sakramentalnych. Jednak może to być jedynie małpowanie, nic więcej.
Jadwiga Krywult
4 grudnia 2013, 12:37
Wszystko to co Księdzu autor listu napisał to prawda, TYLKO ŻE... Błędne koło zaczyna się w miejscu, kiedy zgubimy drugi człon zdania:  NIE PYTAJ WYŁACZNIE O TO, CO KOŚCIÓŁ MOŻE ZROBIĆ DLA CIEBIE, PYTAJ TEŻ SIEBIE O TO, CO TY MOŻESZ ZROBIĆ DLA KOŚCIOŁA! (Czytaj: JEZUSA - zacznij od Niego, a łatwiej odnajdziesz siebie i łatwiej też wyplączesz się z tej gmatwaniny myśli, jaki to ten kościół beznadziejny. To fakt, że Kościół strzela dziś wiele byków, ale nie jest to na szczęście fakt jedyny...). ble, ble
T
Tomi
4 grudnia 2013, 12:30
Wszystko to co Księdzu autor listu napisał to prawda, TYLKO ŻE... Błędne koło zaczyna się w miejscu, kiedy zgubimy drugi człon zdania:  NIE PYTAJ WYŁACZNIE O TO, CO KOŚCIÓŁ MOŻE ZROBIĆ DLA CIEBIE, PYTAJ TEŻ SIEBIE O TO, CO TY MOŻESZ ZROBIĆ DLA KOŚCIOŁA! (Czytaj: JEZUSA - zacznij od Niego, a łatwiej odnajdziesz siebie i łatwiej też wyplączesz się z tej gmatwaniny myśli, jaki to ten kościół beznadziejny. To fakt, że Kościół strzela dziś wiele byków, ale nie jest to na szczęście fakt jedyny...).
4 grudnia 2013, 11:51
@Peny - ten list to bardziej inna forma narzekactwa, niż realne poszukiwanie. Ale przynajmniej wywołał artykuł i dyskusję. @TomekR - parafia jest naszym domem, albo miejscem, gdzie żądamy usług religijnych. Kwestia czasu jest wtórna i wynika z własnych priorytetów. Szczególnie iż dla więksozści dzieł nie potrzeba wyjątko czasochłonnego zaangażowania. Ksieża doskonale wiedza o swojej odpowiedzialnosci, problem w tym, iż często swoja posługę rozumieją inaczej, niz ciagle narzekąjcy lud.
A
Agata
4 grudnia 2013, 11:33
Trochę nie rozumiem ataku komentujących na tego człowieka. No tak się czuje i już. Ja zauważył TomaszL - wielu się tak czuje.  Nie ma prawa? Powinien zaraz rzucić się w wir pomocy parafialnej lub przyjąć założenie, że strach przed karą najlepiej napędza jego religijność i nie zastanawiać się dłużej? Moim zdaniem dobrze, że się zastanawia i pisze listy. Szuka. A ponieważ wie czego szuka - duszpasterza - na pewno znajdzie. Kto z nas nie znalazł się kiedyś w takim miejscu w swoim życiu - zwątpienia w naukę, braku sensu. Drodzy katolicy! Więcej życzliwości! ;)
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 10:38
Zdecydowana większość ksieży ma świadomość wielkiej odpowiedzialności za swoich wiernych. W odróżneinieniu od ludu, który przejawia ostatnio wyjątkowo roszczeniowy trend. Zobaczcie w swoich parafiach, ile osób angażuje sie w dzieła parafialne, aby odciazyć ksieży, a ilu sprowadza swoje zaangażowanie do krytyki i narzekactwa. ... Większośc? Optymista z Pana. Świadomość może mają, ale gorszą i tak... Panie Tomaszu, kiedy ma się na głowie dom, pracę i dzieci, naprawdę trudno znaleźć czas na społeczną, czy w tym przypadku aprafialną aktywność. Nie bez powodu najaktywniejsza jest mlodzież i osoby starsze.
4 grudnia 2013, 10:33
To wszystko prawda i nigdy dość przypominania, że żyjemy na własny, a nie księżowski rachunek. Ale trzeba też podkreślić, że duchowni mają gigantyczną odpowiedzialność za swoich wiernych. Nie bez powodu grzech zgorszenia był wyjątkowo surowo potęipony w Ewangelii. Zdecydowana większość ksieży ma świadomość wielkiej odpowiedzialności za swoich wiernych. W odróżneinieniu od ludu, który przejawia ostatnio wyjątkowo roszczeniowy trend. Zobaczcie w swoich parafiach, ile osób angażuje sie w dzieła parafialne, aby odciazyć ksieży, a ilu sprowadza swoje zaangażowanie do krytyki i narzekactwa.
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 09:58
Uzupełnię, aby było jasne. Księża maja obowiązek prowadzić lud, co oznacza, iż powinni nauczać, wskazywać. Ale istnieje granica, po której lud traktuje księdza czy biskupa jak swoiste guru, bożka. Z jednej strony wznosi mu pomniki, ale z drugiej czyni odpowiedzialnym za swoje życie. I lud czuje się rozczarowany, gdy ich guru nie spełnia oczekiwań, bo np. świeci przybytki handlu, czy głosi beznadziejne, zaangażowane politycznie kazania. ... To wszystko prawda i nigdy dość przypominania, że żyjemy na własny, a nie księżowski rachunek. Ale trzeba też podkreślić, że duchowni mają gigantyczną odpowiedzialność za swoich wiernych. Nie bez powodu grzech zgorszenia był wyjątkowo surowo potęipony w Ewangelii.
4 grudnia 2013, 09:34
Uzupełnię, aby było jasne. Księża maja obowiązek prowadzić lud, co oznacza, iż powinni nauczać, wskazywać. Ale istnieje granica, po której lud traktuje księdza czy biskupa jak swoiste guru, bożka. Z jednej strony wznosi mu pomniki, ale z drugiej czyni odpowiedzialnym za swoje życie. I lud czuje się rozczarowany, gdy ich guru nie spełnia oczekiwań, bo np. świeci przybytki handlu, czy głosi beznadziejne, zaangażowane politycznie kazania.
Janusz Brodowski
4 grudnia 2013, 09:33
@chrysorroas W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, chrześcijanie zawierali tylko śluby cywilne.
Jadwiga Krywult
4 grudnia 2013, 09:24
Tylko że obowiązkiem duszpasterzy jest nas pouczać i prowadzić, a naszym - liczyć się z tą nauką i duszpasterzy wspierać w ich posłudze. No nie? Nie. Tomasz napisał: "Jednego bez księży zrobić nie możemy, nie możemy sprawować Sakramentów."  I niech się tym księża zajmują, a prawo do pouczania to jest uzurpacja. 
ŁO
Łukasz Olszewski
4 grudnia 2013, 09:17
Drogiemu Internaucie, który ma problem z kościołem w Polsce, można by rzecz to samo: zacznij od siebie. Rozliczanie biskupów, księży, etc. zostaw Bogu. Zrobi to lepiej, sprawniej i, przede wszystkim, sprawiedliwie. Ty się troszcz o siebie, o swoich bliskich, o swoje zbawienie. Nic więcej. Bóg widzi. Bóg pamięta. Nic Mu nie umknie. To samo można by rzec biskupom i księżom: zacznijcie od siebie. Rozliczanie świeckich zostawcie Bogu. Zrobi to lepiej, sprawniej i, przede wszystkim, sprawiedliwie. Wy się troszczcie o siebie, o swoich bliskich, o swoje zbawienie. Nic więcej. Bóg widzi. Bóg pamięta. Nic Mu nie umknie. ... Tylko że obowiązkiem duszpasterzy jest nas pouczać i prowadzić, a naszym - liczyć się z tą nauką i duszpasterzy wspierać w ich posłudze. No nie?
4 grudnia 2013, 09:06
Genialne wręcz usprawiedliwianie siebie i swojego postępowania – winni biskupi, księża, zakonnicy. Znaczy bez księży czy biskupów nie wiecie, co to dekalog, Biblia?  W XXIw nie jesteście w stanie dotrzeć do rozsądnego nauczania Kościoła? Jednego bez księży zrobić nie możemy, nie możemy sprawować Sakramentów. Wiec zamiast ciągle narzekać i krytykować, dbajmy o naszych księży, aby móc korzystać z dobrodziejstwa życia sakramentalnego. Dbajmy wspierając ich modlitwą, dobrym słowem, życzliwością. Ale nie zrzucajmy na nich odpowiedzialności za własne życie.
Jadwiga Krywult
4 grudnia 2013, 08:57
Drogiemu Internaucie, który ma problem z kościołem w Polsce, można by rzecz to samo: zacznij od siebie. Rozliczanie biskupów, księży, etc. zostaw Bogu. Zrobi to lepiej, sprawniej i, przede wszystkim, sprawiedliwie. Ty się troszcz o siebie, o swoich bliskich, o swoje zbawienie. Nic więcej. Bóg widzi. Bóg pamięta. Nic Mu nie umknie. To samo można by rzec biskupom i księżom: zacznijcie od siebie. Rozliczanie świeckich zostawcie Bogu. Zrobi to lepiej, sprawniej i, przede wszystkim, sprawiedliwie. Wy się troszczcie o siebie, o swoich bliskich, o swoje zbawienie. Nic więcej. Bóg widzi. Bóg pamięta. Nic Mu nie umknie.
V
Velasquez
4 grudnia 2013, 08:36
@wertyk Moim zdaniem zupełnie nie masz racji. Głoszenie orędzia o Bogu (o ile ma nieść owoce, a przecież ma) wymusza odnoszenie się do konkretnych sytuacji życiowych w konkretnym kontekście otaczającej nas rzeczywistości. Do tego należą takie sprawy jak aborcja, gender, in vitro ale oczywiści nie tylko. Przecież życie wiarą musi skutkować określonym stosunkiem do tych zjawisk, tak somo jako do pijaństwa, łapówkarstwa, wojen, oszustw podatkowych, cudzołóstwa, cwaniactwa itd. Przecież z faktu, że jest się katolikiem MUSI wynikać odpowiednia postawa. Czy nie musi? List tego "wykluczonego" odbieram jako brak zgody na oportunizm administracji kościelnej, która bardziej niż głoszeniem zajęta jest "ustawianiem" się w ciepełku tego otaczającego nas dziadostwa. Z jednej strony użalanie się, że Fundusz Kościelny, że zwrot majątku, że TV Trwam itd., a zdrugiej galerie handlowe, salony, przecinanie wstęg i VIP-owskie miejscówki na uroczystych mszach z lokalnymi watażkami.
N
nie
4 grudnia 2013, 08:21
do @lipa; przykład idzie z góry; czyli jeśli biskupi czy kapłani nie realizują prawdziwej nauki Chrystusa, to jak ma sobie poradzić z jej wypełnianiem "zwykły katolik"?
L
lipa
4 grudnia 2013, 04:39
Ostatnio widziałem film Drogówka. Jest w nim taka scena, w której główny bohater zastanawia się, co zrobić z wiedzą i dowodami na korupcję wśród ,,Osób Podejmujących Bardzo Ważne Decyzje''. Rozmawia o tym krótko ze swoim przełożonym i słyszy bardzo prostą rzecz: zacznij naprawianie świata od siebie samego. Drogiemu Internaucie, który ma problem z kościołem w Polsce, można by rzecz to samo: zacznij od siebie. Rozliczanie biskupów, księży, etc. zostaw Bogu. Zrobi to lepiej, sprawniej i, przede wszystkim, sprawiedliwie. Ty się troszcz o siebie, o swoich bliskich, o swoje zbawienie. Nic więcej. Bóg widzi. Bóg pamięta. Nic Mu nie umknie. 
W
wertyk
4 grudnia 2013, 00:00
Uważam, że nasi biskupi nie potrafią mówić o Panu Bogu. Poszukajcie sobie kazań wygłoszonych przez polskich hierarchów nie znajdziecie takich które w całosci poświęcone sa nauczaniu, wyjasnieniu dogłebnie Ewangelii. Tylko 3 zdania na początek Ewangelia, i na koniec 2 zdania. Za 3 tygodnie Boże Narodzenie ile tam bedzie zwiastowania Bozego Słowa a ile pustych słow ciągle to samo, in vitro, gender. Czcigodni biskupi pora oderwać sie od telewizji, bo słuchajac was ciągle za dużo czasu spędzacie przed szklanym ekranem. Wróccie do Bożego Słowa, głoście Ewangelie podobnie jak czyni to Papież Franciszek.
C
chrysorroas
3 grudnia 2013, 21:38
"...rosnącej gwałtownie akceptacji dla tego, co kiedyś podobno nazywano życiem na kartę rowerową, a dzisiaj określa się dumnie jako wolne związki?..." ... obecnie życie bez ślubu kościelnego nazywane jest juz nie jako "wolne związki", ale "małżeństwa niesakramentalne". Akceptacja poszła tak daleko, że cudzołóstwo nazwano w Kościele małżeństwem ... dobrze zauważyłeś. Czasy się zmieniają. Jeżeli ktoś ma ślub cywilny, to żyje w małżeństwie, tyle że w niesakramentalnym. ... 1. Małżeństwo to nie kwestia czasu, lecz natury ludzkiej, czyli zamiaru Stwórcy. 2. Gdyby "ślub cywilny" był małżeństwem, to by do rewolucji masońskiej nie było małżeństw. 3. Człowiek ochrzczony nie może zawrzeć innego małżeństwa jak tylko sakramentalne. Wszystkie inne formy współżycia w przypadku osoby ochrzczonej nie są i nie mogą być małżeństwem. 4. Także dla tzw. małżeństwa naturalnego (które jest możliwe tylko u osób nieochrzczonych) nie wystarczy mieszkanie razem i uprawianie sexu, czy nawet płodzenie i wychowanie dzieci. 5. Jest raczej typowe dla islamu (czyli wynalazku rabinów arabskich) tzw. "małżeństwo czasowe", zawierane na jakiś czas, a nawet na jeden dzień czy na parę godzin dla odbycia kopulacji, po czym "małżeństwo" takie przestaje istnieć.
A
anna
3 grudnia 2013, 21:24
I na forum tez o wszystkim tylko nie o Panu Jezusie...
N
nie
3 grudnia 2013, 19:22
A jeśli ma małżeństwo sakramentalne z jedną żoną i drugie cywilne z drugą żoną, to w jakim związku żyje? Pewnie w bigamii?
MU
moja uwaga
3 grudnia 2013, 19:04
"...rosnącej gwałtownie akceptacji dla tego, co kiedyś podobno nazywano życiem na kartę rowerową, a dzisiaj określa się dumnie jako wolne związki?..." ... obecnie życie bez ślubu kościelnego nazywane jest juz nie jako "wolne związki", ale "małżeństwa niesakramentalne". Akceptacja poszła tak daleko, że cudzołóstwo nazwano w Kościele małżeństwem ... dobrze zauważyłeś. Czasy się zmieniają. Jeżeli ktoś ma ślub cywilny, to żyje w małżeństwie, tyle że w niesakramentalnym. 
N
nie
3 grudnia 2013, 18:46
"...rosnącej gwałtownie akceptacji dla tego, co kiedyś podobno nazywano życiem na kartę rowerową, a dzisiaj określa się dumnie jako wolne związki?..." ... obecnie życie bez ślubu kościelnego nazywane jest juz nie jako "wolne związki", ale "małżeństwa niesakramentalne". Akceptacja poszła tak daleko, że cudzołóstwo nazwano w Kościele małżeństwem
jazmig jazmig
3 grudnia 2013, 17:35
Nie wiem, czy autor tego listu jest katolikiem, ale na pewno jest człowiekiem nafaszerowanym różnymi kłamliwymi stereotypami. Na jakiej podstawie oskarża on galerie handlowe, twierdząc, że pracujący tam ludzie są wyzyskiwani? Jaką on ma wiedzę w tej materii? Ja wiem, że najgorsze warunki pracy w handlu są w tych apoteozywanych małych sklepach. Tam jest tak źle, że pracujące tam kobiety marzą o pracy w marketach. Dlaczego ksiądz nie miałby poświęcić miejsca pracy wielu ludzi? Czy dlatego,  że jest to market lub galeria handlowa? Kościół ma być strażnikiem moralności i powinien dbać o dobre tradycje. Po to właście Jezus powołał swój Kościół! Nikt nie zwolnił Kościoła z tego obowiązku, który nałożył na niego Jezus i Jego apostołowie. Jezus w Ewangeliach informuje o karach za grzechy, a czyni to nie dla rozrywki, ale po to, aby wzbudzić strach przed grzechem. Dlaczego ksiądz miałby być zdziwiony tym, że ludzie unikają przestępstw obawiając się kar? Czy zdaniem autora Kościół ma sformować ludzi, którzy będą unikali grzechów ponieważ są święci za życia? Zapewniem autora, że nikt, poza Bogiem tego nie osiągnie, a Bóg pozostawił ludziom możliwość wyboru. Strach przed karą jest bardzo dobrym powodem unikania grzechów. Kościół nie stworzy na Ziemi raju, ani tym bardziej Nieba. Kościół ma pomóc ludziom w osiągnięciu zbawienia. To jest jego zadaniem i z tego kapłani będą po swojej śmierci rozliczani na Sądzie Ostatecznym. Komu dużo dano, od tego wiele się oczekuje. Kapłani, którzy wprowadzają w błąd wiernych co do grzechów, wmawiając im, że ich grzechy nie mają znaczenia, ponieważ Bóg jest miłością i im grzechy wybaczy, mają zapewnione kary, w które najwyraźniej nie wierzą.
J
jacek
3 grudnia 2013, 17:15
Są różne parafie i różni duszpasterze. Od jakiegoś czasu mieszkam na wsi i tak sobie myślę, że księża z miasta powinni się uczyć głoszenia kazań od niektórych księży ze wsi.