Listopadowa wzniosła utopia

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.jezuici.pl)

Bardzo łatwo taką konkluzję uznać za wzniosłą utopię, z którą może do twarzy papieżowi, z racji pełnionej przez niego funkcji, ale obcą dla sytuacji zwyczajnych ludzi.

Intencja powszechna na listopad:
Aby język serca i dialogu przeważał zawsze nad językiem broni.

Tak brzmi szlachetne życzenie papieża wyrażone w ramach intencji modlitwy zaproponowanej na listopad, co nie robi pewnie na nas większego wrażenia, bo jego szlachetne zachęty docierają do nas codziennie, chociażby w formie echa z Mszy świętych celebrowanych w Domu św. Marty.

DEON.PL POLECA

Jeśli jednak chcielibyśmy choć trochę pogłębić sens tego wezwania, powinniśmy zwrócić uwagę na słowa klucze: dialog, język dialogu, język oręża, serce.

Pierwsza refleksja jest taka: decydującą sprawą dla życia społecznego i w ogóle dla kultury jest język. Od razu przychodzi na myśl znany tekst z Księgi Rodzaju mówiący o budowaniu wieży Babel i pomieszaniu języków, co uniemożliwiło doprowadzenie do szczęśliwego końca tego projektu.

Przypomina się też tekst z Dziejów Apostolskich o Zesłaniu Ducha Świętego, kiedy to każdy z jego uczestników mówił innym językiem, dzięki czemu wszyscy, którzy przybyli, aby zobaczyć to dziwne zjawisko, rozumieli słyszane słowa.

Papież odróżnia "język serca i dialogu" od "języka broni". Nie trzeba wcale skomplikowanych analiz, by to zrozumieć i z łatwością odnieść do dobrze znanej nam rzeczywistości dialogu, która dotyczy zarówno forum prywatnego, jak i tego szerszego, publicznego.

Oglądaj wideo z przesłaniem papieża:

Użycie terminu "język serca" nie jest jednak jednoznaczne. Przeciwstawiając zaś mu "język broni", rozumiemy, że ten pierwszy stoi w opozycji do pokoju i przyjaznej wymiany myśli. Samo bowiem użycie słowa "serce" niczego jeszcze nie przesądza. Serce może być przecież również źródłem zachowań nagannych, źródłem kłamstwa i okrucieństwa.

Podobnie jeśli chodzi o użycie terminu "dialog". Uczy nas przecież doświadczenie, że nawet dialog, który ma swojego moderatora, bardzo łatwo może się zamienić w wulgarną pyskówkę albo paralelne i zupełnie ze sobą nieskorelowane agresywne i jednostronne dyskursy, chętnie grające na emocjach, aby powiększyć siłę destrukcji.

Dużo niszczycielskiej agresji można spotkać również w mniejszych gremiach, włącznie z tymi koleżeńskimi i rodzinnymi, które są chyba najlepszym wykładnikiem ogólnego poziomu kultury danego społeczeństwa, jego wrażliwości moralnej, stopnia społecznego skonfliktowania i skuteczności mediacji.

Mówiąc o kulturze komunikacji społecznej i o społecznym dialogu, bardzo ważne są takie zjawiska jak fiksacja i uzależnienie od określonych źródeł informacji, co wiąże się zawsze ze szkodą dla samodzielnej refleksji i niezależności własnej postawy.

Istotny jest również poziom stosowania propagandy w przekazie medialnym, zabiegów z zakresu inżynierii społecznej, manipulacji i podsycania wrogości w celu radykalizowania poglądów i postaw.

Prawdziwy wylew nieokiełznanej wrogości i pogardy dla swojego adwersarza, co popularnie określa się mianem hejtu, manifestują bardzo często, żeby nie powiedzieć nagminnie, internetowe fora społecznościowe, co zmusiło odpowiedzialnych za nie do zastosowania cenzury i głęboko ingerującej moderacji.

Ponadto, z racji znaczenia komunikacji odbywającej się drogą internetową, wzrosło niepomiernie zagrożenie nieuczciwych działań ze strony zorganizowanych grup posługujących się profesjonalnymi agentami, nazywanymi potocznie trollami. Reprezentują oni interesy swoich potentatów, udając szeregowych uczestników debaty.

Oprócz usiłowania zdyskredytowania konkretnych osób, prowadzą świadomie zaplanowaną dezinformację, pogłębiają społeczne podziały i zaogniają istniejące konflikty, aby w ten sposób lepiej móc kontrolować procesy społeczne i polityczne.

Stan permanentnie trwających konfliktów i nieustanne podsycanie wrogości wpływa negatywnie na psychiczne i moralne zdrowie społeczeństwa. Powiększa obszary oraz intensywność przeżywanych stresów. Wywołuje zmęczenie i zwiększa podatność na depresje, a w związku z tym również na stosowanie środków, włącznie z tymi niebezpiecznymi dla życia, żeby się podnieść z tej depresji.

Taki stan rzeczy psuje dobre obyczaje, niszczy solidarność społeczną, promuje niechęć, nieufność, klikowość i powstawanie układów mafijnych troszczących się tylko o własne dobro, a nie o dobro wspólne.

W oczywisty sposób wpływa to również na zdeformowaną wizję tego, kim jest człowiek i jaki jest sens życia, proponując egoizm jako najpewniejszy sposób na sukces życiowy, mający dzisiaj największą siłę przebicia.

Rozmywa się również klarowność tego, co jest dobre, a co złe, relatywizuje się prawdę, a szeroko lansowana tolerancja przyjmuje postać obawy przed samodzielnością w dziedzinie wyrażania osobistych sądów i reakcji, zdając się w tej sytuacji całkowicie na procedury i związaną z ich przestrzeganiem poprawność kulturową.

Obawa przed osobistym zaangażowaniem bardzo często rodzi postawę bierności wobec zła, co fałszywie nieraz jest odbierane jako przejaw neutralności i zaufania do zinstytucjonalizowanych służb społecznych. W rzeczywistości natomiast bierność wobec zła jest formą przyzwolenia na nie, a więc i ułatwianiem mu jego dalszej ekspansji.

Wezwanie papieskie dotyka zatem istotnej sprawy. Chodzi w nim o obronę i o promocję podstawowych wartości, które stanowią fundament budowy porozumienia społecznego. Wzywa bowiem do szacunku i odpowiedzialności za słowa, zarówno te, które się samemu wypowiada, jak i te, które wypowiadają inne osoby.

Wzywa do czuwania nad tym, aby słowa nie były orężem wojennym, nie służyły niszczeniu przeciwnika, brutalnie nie dezawuowały jego poglądów, nie tępiły i nie poniżały, ale pomagały wydobyć dobro tkwiące w jego duszy, pomagając mu je rozwinąć, by móc razem budować wspólne dobro.

Bardzo łatwo taką konkluzję uznać za wzniosłą utopię, z którą może do twarzy papieżowi, z racji pełnionej przez niego funkcji, ale obcą dla sytuacji zwyczajnych ludzi. Jest jednak argument, którego nie da się zbyć tymi lub podobnymi zastrzeżeniami: jest nim wiara w Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelię. Ona właśnie o tych wartościach mówi, a raczej poprawniej jest powiedzieć, że o tych wartościach świadczy i nas do podobnego świadectwa wzywa.

Zygmunt Kwiatkowski SJ - jezuita, misjonarz, spędził 30 lat w Egipcie, Libanie i Syrii

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Listopadowa wzniosła utopia
Komentarze (7)
DK
~Dariusz Korpal
15 stycznia 2020, 15:51
Też uchwyciłem wątek serca. Dla mnie ktoś kto ma serce znaczy, że jest dobry. Ktoś, kto jest złym człowiekiem, po prostu nie ma serca.Skąd tedy serce może być źródłem kłamstwa i okrucieństwa ?
ZK
Zygmunt Kwiatkowski
14 listopada 2018, 22:14
Doskonale wpisuje sie pan swoim komentarzem w zasadniczą ideę tego artykułu. Prosze to zresztą ocenic samemu. Ewangelia ktora stanowi jego pointę i wezwanie aby dawac jej świadectwo życiem jest dla pana pustoslowiem? Zyczylby sobie pan aby ten temat rozwinąć ? Doskonale. Nie da sie jednak rozwinąć wszystkich tematow w jednym artykule, to oczywiste. U pana jednak sie da na tej podstawie oskarzac autora o złą wole, kombinacje godne (niegodne) papieza Franciszka i "saczenie trucizny katolewackiej". Skad u pana ta wrogość ? Poniewaz nie ma merytorycznej podstawy jest jakas inna. Osobista ? Przeciez sie nie znamy! A moze chodzi tu o upajanie sie wrogością, takie niewinne hobby ? O czym by to świadczylo ?
ZZ
Zyg zyk
15 listopada 2018, 08:47
> Doskonale wpisuje sie pan swoim komentarzem w zasadniczą ideę tego artykułu. Prosze to zresztą ocenic samemu. Ewangelia ktora stanowi jego pointę i wezwanie aby dawac jej świadectwo życiem jest dla pana pustoslowiem? 1) Skąd rzekomo wynika, iż pustosłowiem nazywam Ewangelię? 2) Szastaniem ogólnikami zamiast konkretami daje się świadectwqo niepostępowania wedle Ewangelii, bo w niej jest przykazanie mowy "tak-tak, nie-nie", a nie produkowania ładniutkich hasełek. > Zyczylby sobie pan aby ten temat rozwinąć ? Doskonale. Nie da sie jednak rozwinąć wszystkich tematow w jednym artykule, to oczywiste. 1) W jednym artykule nie, ale mamy do odyspozycji znacznie więcej danych, niż jeden artykuł. 2) Nie rozwinąć, ale nadać ogólnym hasłom konkretną treść, bo to w tej operacji pod ładnie brzmiące etykietki podkłada się np. śmierdzący katomarksizmem konkret. (cdn)
ZZ
Zyg zyk
15 listopada 2018, 08:47
(cd) > U pana jednak sie da na tej podstawie oskarzac autora o złą wole, kombinacje godne (niegodne) papieza Franciszka i "saczenie trucizny katolewackiej". Obudowuje Pani zamieszczoną przeze mnie treść rozmaitymi stereotypami i wychodzi Pani groch z kapustą. 1) Nic nie piszę o woli autora/Franciszka i zakładam, że subiektywnie raczej mają oni poczucie działania w jakichś dobrych celach. Wola i intencje podmiotu, a osiągane przezeń efekty to nader cząsto bardzo odległe sprawy. Babcia wciskająca ukochanemu wnusiowi słodycze działa w przeświadczeniu, że daje mu tym miłość, podczas gdy w prozaicznej rzeczywistości daje mu otyłość. 2) Prosze jeszcze raz przeczytać czego dotyczy to, co Pani zaetykietkowała jako "sączenie trucizny katolewackiej" - to przykład na to czemu się otwiera miejsce dzialaniami na poziomie niekonkretnych, ładnuteńkich hasełek, a nie jest to zarzut skierowany do autora/Franciszka, jak Pani go umiejscawia. > Skad u pana ta wrogość ? Poniewaz nie ma merytorycznej podstawy jest jakas inna. Osobista ? Przeciez sie nie znamy! A moze chodzi tu o upajanie sie wrogością, takie niewinne hobby ? O czym by to świadczylo ? Lepiej tego nie skomentuję.
Oriana Bianka
15 listopada 2018, 12:20
Abuna oznacza ojca (z arabskiego), taki nick przyjął autor artykułu, o. Zygmunt Kwiatkowski.
ZZ
Zyg zyk
15 listopada 2018, 12:50
Dziękuję za podpowiedź.
ZZ
Zyg zyk
13 listopada 2018, 12:45
Zgoda odnośnie rozpoznań, ale jednak to z samej swojej istoty jest wzniosła utopijność, ponieważ poza ogólnikami nie ma konkretów jak rozpoznawać i skutecznie sobie z problemem radzić - stąd ładne pustosłowie i nic więcej. (Podobnie jak wzniosłe deklaracje walki z pedofilią czy innymi patologiami ale bez wykonywania realnych działań w celu realizacji postulatów, z którymi się nie zgodzić nie sposób.) Jest natomiast pewien smaczek z tekście: "Samo bowiem użycie słowa "serce" niczego jeszcze nie przesądza. Serce może być przecież również źródłem zachowań nagannych, źródłem kłamstwa i okrucieństwa." W dalszej części tekstu autor nie porusza już wyjaśnienia dlaczego to ma chodzić o "serce" dobre,  a nie niedobre, a takie wieloznaczności to specjalność Franciszka. Róbcie dobrze i nie rócie źle - czyli co robić konkretnie w danej sytuacji, a czego konkretnie w danej sytuacji nie robić napotykające głuche milczenie i w efekcie plenią się patologie jak terroryzujące rzewnością proceder przemycania marksistowskiej trucizny do tkanki Kościoła katolewactwo.