Macierzyńska wizja Kościoła

(fot. EPA/Claudio Peri)

Franciszek często mówi o tym, że Kościół powinien być jak matka. Ta macierzyńska wizja to nie tylko figura retoryczna, ale konkretny program, który ma swoje konsekwencje. Przyjrzyjmy się kilku z nich.

Koncentracja na osobie

Gdy w Brazylii papież po raz pierwszy mówił o duszpasterskim nawróceniu, wskazał na fakt, że powinno ono prowadzić do macierzyńskiego modelu Kościoła. Przypomniał to niedawno bp Grzegorz Ryś.

"Wymiar macierzyński jest w Kościele pierwotny, wcześniejszy niż wszystkie inne urzędy. Ewangelizacja dotyczy wymiaru indywidualnego, koncentruje się na pojedynczej osobie i to jest bardzo macierzyńskie. Męskie natomiast jest opisywanie świata przy pomocy struktur. Strukturyzowanie dobra, planowanie działań, programowanie - to jest bardzo męskie. Mężczyzna chce porządkować świat. Natomiast w macierzyństwie jest koncentracja na osobie. Także - a może przede wszystkim - na osobie, która jest słabsza" - powiedział w rozmowie przeprowadzonej dla kwartalnika "Więź".

Naturalnie obydwa elementy - macierzyński i męski - od dawna w Kościele są obecne. Jednak nacisk Franciszka na ten pierwszy daje do myślenia. Bo w tym ujęciu wszelkie urzędy, struktury i programy winny być niejako na służbie ewangelizacji pojedynczego człowieka.

Nawrócenie odchodzących

Położenie akcentu na macierzyńskim wymiarze Kościoła wpływa również na zakres zwykłego parafialnego i diecezjalnego duszpasterstwa. Czy wyobrażacie sobie dobrą matkę, która zajmuje się tylko tymi dziećmi, które są grzeczne?

Mówi o tym papież w adhortacji Evangelii gaudium. W rozdziale poświęconym ewangelizacji i obszarom, do których winna ona trafiać, zaznacza jasno: "Na drugim miejscu wspomnijmy o środowisku «osób ochrzczonych, które jednakże nie żyją zgodnie z wymogami chrztu św.», nie przynależą całym sercem do Kościoła, nie doświadczają już pociechy płynącej z wiary. Kościół jako zawsze troskliwa matka stara się, aby przeżyli oni nawrócenie, które przywróciłoby im radość wiary oraz pragnienie zaangażowania się w Ewangelię" (EG 14).

W naszych realiach to jest wyzwanie potężne. Wystarczy policzyć: ochrzczonych i deklarujących się jako wierzący mamy dziś w Polsce około 90 procent społeczeństwa, a regularnie praktykujących około 40 procent. I nie można powiedzieć, że najpierw troszczymy się o tych, którzy sami przychodzą do świątyń, a jak starczy czasu, to pomyślimy o reszcie. I jedni, i drudzy zasługują na tę samą troskę. Choć naturalnie będą do tego potrzebne odmienne metody oraz dużo większe zaangażowanie laikatu.

Pierwszeństwo ubogich

Tu czasem pojawiają się narzekania podobne do tych wypowiedzianych przez starszego brata z przypowieści o synu marnotrawnym. Dlaczego Kościół ma tak samo zajmować się tymi, którzy porzucili życie wiarą jak i tymi, którzy zawsze byli wierni? Papież znowu odpowiada, używając kategorii macierzyńskich: bo matka kocha wszystkie swoje dzieci. Co więcej Franciszek wskazuje, iż w Kościele istnieją grupy uprzywilejowane.

"Jeśli cały Kościół przyjmuje ten misyjny dynamizm, powinien dotrzeć do wszystkich, bez wyjątku. Ale kogo powinien uprzywilejować? Gdy czytamy Ewangelię, znajdujemy jasne wskazanie: nie tyle przyjaciele i bogaci sąsiedzi, lecz przede wszystkim ubodzy i chorzy, ci, którzy często są pogardzani i zapomniani, «ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć» (Łk 14, 14). Nie powinno być wątpliwości ani tłumaczeń osłabiających to tak jasne przesłanie. Dzisiaj i zawsze ubodzy są uprzywilejowanymi adresatami Ewangelii" (EG 48).

I znowu wyobraźmy sobie normalną, dobrze funkcjonującą rodzinę. Częstym obrazkiem jest to, że matka koncentruje się na tym dziecku, które jest słabsze. W normalnej rodzinie - mówi bp Ryś - nikt do niej nie ma o to pretensji.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Macierzyńska wizja Kościoła
Komentarze (21)
C
credo
9 lutego 2014, 22:54
Credo in Deum [url]http://youtu.be/X1znxGjRIEM[/url]
9 lutego 2014, 22:35
@Rafał Borowski Szkoda, iż nie ma Pan warsztatu do podjęcia merytorycznej dyskusji i własne niedostatki próbuje zrzucać na moje rzekome gmatwanie. Czy w szkole, gdy nauczyciel który tłumaczył coś, za czym Pan nie nadążał również przypisywał nauczycielowi 'gwatwanie przekazu i wymijające odpowiedzi'? Co do jednego ma Pan zaś zdecydowanie rację - sednem jest rozumienie przekazu Ewangelii, a szczególnie miłości. Jedni słysząc z ust Jezusa 'miłość' przestają słuchać pozostałych Jego wyjaśnień, bo przecież sami z siebie doskonale o 'miłości' wiedzą wszystko, co trzeba - że to podrygi serduszka, inni natomiast tym bardziej na owe wyjaśnienia nakłaniają uszu, aby tym lepiej zrozumieć co dla Jezusa miłość znaczy, bo uważają, że jeśli Jezus za stosowne jakieś słowa wypowiedzieć uznał, to całość Jego słów trzeba starać się zrozumieć.
9 lutego 2014, 21:36
Oj Piotrze, pomyśl o karierze polityka, może nawet rzecznika jakiejś partii, tam lepiej wykorzystasz talent wymijających odpowiedzi, gmatwania przekazu, tak by finalnie udowodnić rzekomą słuszność własnych twierdzeń. Głoś swoje tezy, jeśli masz takie niezłomne przekonanie o ich słuszności, swoją wojującą, surową, sędziowską interpretację Ewangelii, załóż bloga, pisz artykuły, być może znajdziesz dużo popleczników, ale nie tęp z taką zawziętością tych, którzy inaczej rozumieją ewangeliczne przesłanie miłości. Dlaczego to Ciebie tak boli? Zastanawiam się, czy to tylko syndrom "starszego brata", czy jednak problem jest głębszy...
9 lutego 2014, 17:27
@Rafał Borowski > odwołanie się do konkretnych cytatów, skoro powołujesz się na jakieś główne zadania Ewaneglii (...) Jednak Ty wolisz je akcentować, jakby były dominującym przesłaniem Ewangelii. Kolejny raz dowodzi Pan, iż rozumie rożnicy pomiędzy obowiązkiem nie pomijania, a dominacją. Ja piszę, że poza dbaniem o zdrowe serce w Ewangelii znajdują się również informacje, iż należy myć zęby, a Pan w jakiś magiczny sposób dedukuje na tej podstawie, iż ja przedkładam zdrowe zęby nad zdrowe serce. > Kogo według Ciebie Jezus miał na myśli? To właśnie do Pana należy odpowiedź na to pytanie, bo bez niego wskazówki, które przytoczyłem pozostają martwym tekstem, ergo są de facto pomijane. Gdyby fragmenty, o których wspominam nie były de facto pomijane, to nie miałby Pan (jak i przeciętny katolik) problemów z odpowiedzią jak wkomponowują się one w całość przekazu Ewangelii i wyrecytował odpowiednią formułkę w minutę. Niestety takiej formułki nie ma, ponieważ z całości Ewangelii w obiegu znajduje się zaledwie kilka, nader mgławicowych, duszoszczypatielnych procent treści.
9 lutego 2014, 12:12
Dziękuję Piotrze za odwołanie się do konkretnych cytatów, skoro powołujesz się na jakieś główne zadania Ewaneglii. Jednak to różnica, a nie uciekanie w kolejne abstrakcje, które w tym wydaniu tylko rozmywają, czy wręcz wypaczają intencje osób, które nagminnie ganisz na tym portalu. Tak na marginesie - jeszcze Jezus też mówił, żeby strzec się kwasu faryzeuszów i sadyceuszów. Zgadza się, ostrzegał przed tymi i owymi. Generalnie mowy Jezusa są skierowane do każdego z nas osobiście. Jak ja mam się zmieniać, co jest ważne, a co nie. Nie mój bliski, mój sąsiad, inna dowolna osoba, tylko ja konkretnie. Z kolei w kwestii naszego postępowania wobec innych osób to zdecydowanie przeważają nawoływania do czynów miłości, miłosierdzia wobec bliźnich. Chyba nie zaprzeczysz? Zdecydowanie mniej jest tych o jakimś negatywnym wydżwięku. Jednak Ty wolisz je akcentować, jakby były dominującym przesłaniem Ewangelii. Ciekawe. Ale nawet co do tych fragmentów o strzeżeniu się fałszywych proroków lub faryzeuszy (to nie musi oznaczać tych samych osób), to no właśnie - czy to oznacza: strzeżcie się ludzi grzesznych, pogan? Kogo według Ciebie Jezus miał na myśli? Co konkretnie tu piętnował? I jak byśmy to odnieśli dziś, kogo np. moglibyśmy nazwać fałszywymi prorokami, czy faryzeuszami w tamtejszym rozumieniu Jezusa? Jeszcze druga kwestia - nawet samo ostrzeżenie Jezusa, jako te nieliczne negatywne wydżwięki naszego stosunku do bliźnich - co znaczy "strzeżcie się" w zestawieniu z potępianiem a okazywaniem miłości/miłosierdzia?
9 lutego 2014, 11:20
@Rafał Borowski Ani zawiła, ani wymijająca. Przywołująca do porządku stosowania konkretnych reguł logiki, a nie mglistych hasełek. Czy Pan chcialby się obnosić z nieumiejętnością logicznej analizy tekstu jako z jakąś 'cnotą'? Domaga się Pan cytatów: proszę bardzo. Jak konkretnie rozumieć stwierdzenia 'strzeżcie się' padające niejednokrotnie w Ewangelii (strzeżcie się fałszywych proroków, strzeżcie się nie tych, którzy ciało zabijają, ale dusze), bo praktyka infantylnej miłości skutkuje zastąpieniem owych stwierdzeń nakazem 'dialogowania' ze wszstkimi, zatem również z tymi, których powinniśmy się strzec. Albo Jezus 'coś tam palnął' i powiedział 'strzeżcie się' mając na myśli 'dialogujcie', albo to jakiś astronomiczny błąd tłumaczy, albo otwarte ignorowanie pewnych fragmentów Ewangelii na rzecz własnych 'widzimisiów'. Notabene: sam charakter owych cytatów również zaprzecza 'nowoczesnemu antopocentrycznemu chrześcijaństwu', ponieważ mowa nie o czujności wobec jakich abstrakcyjnych procesówm czy zjawisk, a konkrentnie o strzeżeniu się osób. Na mocy łopatologicznej interpretacji 'nie sądzcie, abyście nie byli sądzeni' próby rozpoznania tych, których trzeba się strzec, od tych, których strzec się nie trzeba stały się karygodnym grzechem: rzekomym niedopuszczalnym sądzeniem właśnie.
9 lutego 2014, 08:15
@piotr_slowinski - znów odpowiedź zawile-wymijająca. Próbujesz włożyć w usta moje oraz wszystkich tych, którzy rozumieją przesłanie Ewangelii jako przesłanie miłości, miłosierdzia tezy wypaczające to (o rzekomym ignorowaniu grzechu, grzeszności?). Cobyśmy nie zaplątali się w Twoich kolejnych przykładach x-ów, y-ów niekoniecznie oddających istotę tego, co jest głównym przesłaniem tez, które z niesamowitym uporem atakujesz w setkach komentarzy pod masą artykułów na Deonie, proszę Cię jeszcze raz o odpowiedź wprost na pytanie: "Jakie zadania w Ewangelii masz na myśli, które dyskwalifikują przedkładanie wyższości miłosierdzia nad potępieniem dla ludzi?" Uprzejmie proszę o konkretne cytaty z Pisma Św., żeby każdy mógł sprawdzić w źródle ich poprawność oraz cały kontekst cytowanych słów.
9 lutego 2014, 01:24
@Rafał Borowski > jakie zadania w Ewangelii masz na myśli, które dyskwalifikują przedkładanie wyższości miłosierdzia nad potępieniem dla ludzi? Pan stawia błędną konstrukcję. Aby niepoprawne wedle Ewangelii było pomijanie X, które nie jest miłosierdziem, X wcale nie musi być przdkładane nad miłosierdzie. W którym miejscu instrukcji obsługi samochodu znajduje Pan informację, iż ponieważ silnik jest "ważniejszy" od hamulców, to można się stanem hamulców nie interesować wcale?
K
Kati
8 lutego 2014, 20:24
Matka nie może się koncentrować na jednym dziecku- jeśli ma ich więcej. Może otaczać je innym rodzajem opieki, takiej, jakie ono potrzebuje. Ona ma kochać wszzystkie i wszystkim poświęcać swoją uwagę. To tytułem "czepiania się " :) Co do resztzy artykuł- myślę, że wizja Koścoła Matki jest dziś bardzo potrzebna, ale w praktyce wymagałaby ogromnej pracy i współdziałania duchowieństwa i ludzi świeckich. W praktyce- na naszym gruncie dużo pracy przed nami... Wspólnoty często nie potrafią ze sobą współdziałać w jednej parafii, ku chwale tego damego Boga, a co tu dopiero mówić o wspólnej reewangelizacji.. Nie mówię, że to niemożlwe... :)
8 lutego 2014, 17:29
@piotr_slowinski - jakie zadania w Ewangelii masz na myśli, które dyskwalifikują przedkładanie wyższości miłosierdzia nad potępieniem dla ludzi?
8 lutego 2014, 11:59
@Rafał Borowski Jest istotna różnica pomiędzy 'chcę raczej A, niż B', a 'chce wyłącznie A'. W Ewangelii stawia sie przed nami rozmaite zadania, a nie wyłącznie 'miłosierdzie'.
O
owieczka
7 lutego 2014, 20:01
Coraz bzdurniejsze teorie pojawiają się na deonie. Jeśli matka zajmie się głównie dzieckiem sprawiającym najwięcej kłopotów, to w niedługim czasie straci kontakt z pozostałymi dziećmi, czyli kłopoty się zwielokrotnią. Pasterze też mają głownie pilnować stada, a nie uganiać się za owieczkami, które dobrowolnie odeszły, bo wybrały inne stado, lub wolą wędrować samopas.
7 lutego 2014, 17:46
"Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary..." (Mt 12,7 za Oz 6,6) [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,17476.html[/url] Ojciec ziemski nie wykrzesze z siebie takiego miłosierdzia, jak potrafi matka.
jazmig jazmig
5 lutego 2014, 13:40
Ten artykuł jest dobitnym przykładem zajmowania się tematami zastępczymi. Dodawania śmiesznych przymiotników do funkcjonowania Kościoła niczemu nie służy, poza zaciemnianiem jego obrazu. Jezus wyraźnie mówił, że należy to czynić i tego nie zaniedbywać. Potrzebna jest organizacja, ale ona nie jest celem, lecz środkiem do celu. Ewangelizować należy wszystkich stosownie do potrzeb. Inaczej tych, którzy są w KK, a inaczej tych, którzy z niego odeszli. Ale to nie oznacza, że mamy się zajmować wyłącznie tymi ostatnimi!!! Byłoby zresztą dobrze, gdyby Franciszek dobrze rozważył, jakie błędy popełnił pełniąc funckję prymasa Argentyny. Dlaczego miał mało kleryków w swoim seminarium i dlaczego ubyło mu wiernych. Błądzić jest rzeczą ludzką, ale upierać się przy błędach, jest głupotą.
5 lutego 2014, 09:44
I znowu wyobraźmy sobie normalną, dobrze funkcjonującą rodzinę. Częstym obrazkiem jest to, że matka koncentruje się na tym dziecku, które jest słabsze. W normalnej rodzinie - mówi bp Ryś - nikt do niej nie ma o to pretensji. Wydaje się, że pointa tylko potwierdza oderwanie autora (i ks. biskupa) od rzeczywistości rodziny. ;-) W normalnej rodznie  koncentracja matki na jednym dziecku spowoduje, normalną i natchmistową lub nieco opóżnioną falę pretensji. Byc może obiektywnie w wiekszości niesłusznych pretensji - ale jednak normalnych w dobrze funkcjonującej rodzinie.
5 lutego 2014, 08:35
@Kamila Nigdy nie mogę pojąć tego niepoważnego traktowania wszystkich Chrześcijan, jak jakichś młodych, rosłych, przypakowanych Duchem osiłków, którzy mają gołymi rękami powalać lwy, czy inne bestyje. Odrobina otrzeźwienia pozwala dostrzec, że pośród Chrześcijan są osoby rozmaicie silne - są i 'dzieci' i 'starcy' i ludzie 'chorzy' i wymagający rozmaitej pomocy i opieki, tylko w tych porywających duszę wezwaniach jakoś nie ma dla nich miejsca - wszystkie te rozdęte wezwania skierowane są do opisanych na wstępie młodych, rosłych osiłków. Czyż na tych napakowanych osiłkach nie spoczywa w pierwszym rzędzie obowiązek pomocy tym słabszym z wnętrza Kościoła zamiast miziania się do rozmaitych Nergali? Dlaczego troska o zbawienie duszy Nergali ma spychać spoza zainteresowania troskę o zbawienie duszy słabszych Chrześcijan, którzy np. widząc mizianie się do Nergali stwierdzą: 'co ja tutaj robię'? Czy trener fitnesu powinien przede wszystkim biegać za nakłonieniem do treningu żulików popijających jabole w bramie, czy jednak w pierwszym rzędzie skupić się na tych, choćby i spaślakach, którzy jednak chęć do treningu zgłosili i na treningi przychodzą, a gonienie za żulikami mieć jednak jako priorytet mniejszej rangi? Postawa rozmaitych 'osiłków duchowych' wyraża pewną robieżność: ci, którzy już na trening chodzą są mniej ważni od tych, których do chodzenia na treningi trzeba dopiero nakłonić. Jak już ktoś zaczął treningi to można go mieć w du....żym poważaniu, bo ma się sam sobą zająć, natomiast jedynym wyzwaniem godnym 'osiłków' jest pozyskiwanie do treningu bramowych żulików. Mogę się oczywiście mylić, ale jak dla mnie to jest podstawienie sprawy na głowie.
W
Wojciech
5 lutego 2014, 08:15
Jakos taki Pan połowiczny : to może od razu wyjechać z Teologią Wyzwolenia od dominacji pierwiastka męskiego/strukturalnego /urzędowego w Kosciele ? Bracia z Ameryki Południowej przygotowali juz w latach 70-tych  konieczny grunt...Odwagi Panie redaktorze, niech Pan zrobi raban - a nie jakies tami kapiszony...Może twórczo rozwinąć by to "duże większe zaangażowanie laikatu" - wyrwać te patriachalne, zapyziałe , jednostki parafialne z rąk starszych/mężczyzn/zamkniętych w gorsecie płci ?
Kamila
4 lutego 2014, 23:54
Zamiast tworzenia struktur - skupianie się na osobie, dbanie o rozwój konkretnej owieczki (zwłaszcza tej odłączonej) - świetny program. tylko, niestety, bardzo wymagający. Siedzenie z pozostałymi potulnymi owieczkami w zagrodzie jest na pewno mniej wyczerpujące (dla pasterza i owieczek), niż ganianie po wertepach i szukanie zaginionej. A tu jeszcze owieczkom każą wyjść z koszaru i szukać. Nic dziwnego, ze Papież wzbudza u niektórych, podsypiających słodko w przekonaniu o własnej świątobliwości, silny opór.
4 lutego 2014, 23:40
Kościół powinien być jak Matka ... najlepiej jak Matka Januszka z 'Ballady o Januszku'.
WD
Wujek Dobra Rada, Mistrz Ciętej
4 lutego 2014, 19:26
Nie należy się koncentrować tylko na jednym dziecku ("na tym dziecku"). Można mu przeznaczyć więcej czasu, zwracać baczność na więcej elementów, ale koncentracja na tym dziecku jest dużym błędem z tysiąca różnych powodów. Oczywiście są sytuację, że tak właśnie należy zrobić, ale są to sytuacje tymczasowe.
M
Mira
4 lutego 2014, 18:20
Ciekawy tekst, dziekuję