Maryja u Elżbiety, czyli siostrzeństwo siłą kobiet

(fot. shutterstock.com)

Zastanawiam się nad czytaniami dotyczącymi Maryi. Zaraz po zwiastowaniu, w pierwszym okresie ciąży Maryja poszła do Elżbiety, swojej krewnej. Po co poszła? Dlaczego wybrała się w niebezpieczną podróż, trwającą kilka dni?

Elżbieta była w szóstym miesiącu ciąży. Maryja pozostała z Elżbietą przez 3 miesiące, czyli do porodu. Ewangelista opisujący tę sytuację skupia swoją uwagę na dzieciach w łonach kobiet. Jedno się poruszyło z radości, drugie było jeszcze za małe, by Matka mogła odczuć jakąkolwiek reakcję Dziecka. Pisze też o tym, że obie kobiety były napełnione Duchem Świętym i pełne radości.

Chciałabym przyjrzeć się tej sytuacji z innej strony, nie jak Ewangelista, a jak zwykła kobieta, która ma za sobą doświadczenie macierzyństwa. Elżbieta - starsza kobieta, dotychczas niepłodna, jest w zaawansowanej ciąży. To stan, w którym odczuwa się, oprócz radości, także coraz większy ciężar i różne specyficzne niedogodności. Z kolei w początkach ciąży częste są mdłości i senność.

Oczywiście organizm każdej kobiety inaczej reaguje na zmiany hormonalne i rosnące dziecko, tak więc i Elżbieta, i Maryja różnie się czuły, ale można sądzić, że nie były zwolnione z różnych niedogodności stanu odmiennego i swoje ciąże odczuwały podobnie jak wszystkie brzemienne kobiety. Dolegliwości fizyczne to jedno. Ale wszystkie kobiety w ciąży doświadczają głębokich przeżyć psychicznych.

DEON.PL POLECA


To czas, gdy nosi się w sobie Innego Człowieka. Obie, tak jak wszystkie kobiety, dopiero po porodzie mogły poznać swoje dzieci, spojrzeć im w oczy, przyjrzeć się, policzyć paluszki, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Czas ciąży to wielkie wewnętrzne przeżycie, przeogromna zmiana świadomości kobiety. W tym obszarze kobiety stanowią dla siebie wzajemnie oparcie. Oparcie w trosce o dziecko, obawach o nie.

Ciąża bowiem to też poczucie wielkiej odpowiedzialności za nowego Człowieka, którego ma się wydać na świat. Z tych uczuć wyrasta relacja między kobietami, którą można nazwać siostrzeństwem. To słowo może wydawać się nowe, w powszechnym użyciu jest słowo braterstwo i bywa używane także do określenia relacji z kobietami. Przede wszystkim określa jednak relacje mężczyzn, np. na polu walki (braterstwo broni, braterstwo krwi). Jest to relacja nastawiona na wzajemne wspieranie się. W moim rozumieniu siostrzeństwo to relacja między kobietami skupiona na Innym, na trosce nie tyle, czy nie tylko na tej drugiej, ale na tych Innych. Maryja poszła do Elżbiety nie tylko po to, aby jej pomóc, poszła, aby było Jej samej łatwiej przygotować się do urodzenia Syna Bożego. Z drugiej kobiety czerpała siłę do sprostania wyzwaniu nadchodzącej przyszłości.

Jak odnieść Ewangelię do obecnej rzeczywistości, w której niepokój o przyszłość naszych dzieci i wnuków staje się coraz bardziej powszechnie odczuwany i wyrażany? Uważam, że nadziei na sprostanie niewyobrażalnie wielkim wyzwaniom związanym z wojnami, zmianami klimatycznymi czy migracjami można szukać w siostrzeństwie kobiet, poczuciu wspólnoty odczuwania ze wszystkimi matkami na całym świecie. Siostrzeństwie, w którym Maryja i Elżbieta mogą być naszymi przewodniczkami.

Pytanie, jak to poczucie wspólnoty w odczuwaniu zmienić w siłę działania kobiet dotyczącą wszystkich dziedzin - od Kościoła i rodziny poprzez politykę gospodarczą i społeczną w naszym kraju po politykę zagraniczną w Europie i świecie? Wszystko bowiem potrzebuje przeniknięcia miłością do Innego Człowieka.

Alina Kozińska-Bałdyga - współzałożycielka i wiceprezeska Federacji Inicjatyw Oświatowych oraz członkinią Zarządów: Związku Dziewcząt i Kobiet Chrześcijańskich Polska YWCA i Stowarzyszenia Absolwentów Szkoły Nauk Społecznych. Działa na rzecz edukacji i rozwoju wsi, przygotowania do zmian klimatycznych i rozwoju obszarów wiejskich w oparciu o odnawialne źródła energii zarządzane przez wspólnoty wiejskie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Maryja u Elżbiety, czyli siostrzeństwo siłą kobiet
Komentarze (1)
3 stycznia 2019, 11:32
"Maryja poszła do Elżbiety nie tylko po to, aby jej pomóc, poszła, aby było Jej samej łatwiej przygotować się do urodzenia Syna Bożego". Świetne. Krótko i na temat. Irytuję się, gdy wciąż w kościele z ust księży komentujących fragment Łk 1, 39-45 słyszę (mniej wiecej): Maryja chociaż sama mogła potrzebować pomocy idzie służyć swojej starszej krewnej. Nie przeraża Jej droga, itp. Przecież nie bez powodu Gabriel powiedział: A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. To była wg mnie wskazówka dla Maryi: idź, Elżbieta potwierdzi Twoje wybranie. A dla mnie: szukaj ludzi bożych, którzy pomogą ci zrozumieć twoje powołanie, przez których możesz poznać wolę Boga względem ciebie.