Mesjasz z Caritasu?

Największy na świecie obóz uchodźców w Dadaab w Kenii (fot. Oxfam International / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Kilka dni temu parafialny zespół Caritas kolejny raz poprosił uchodźców naszego centrum by roznieśli paczki chorym i starszym mieszkańcom parafii. Stał się cud.

Przedsięwzięcie w gruncie rzeczy bardzo proste. Należało jedynie roznieść kilkanaście paczek żywnościowych, które są prezentami dla najuboższych mieszkańców naszej wspólnoty. Piękny mechanizm solidarności czyniony bez wielu słów i rozgłosu medialnego. Na poziomie mikro wiele polskich parafii - społeczeństwo w ogóle - zorganizowanych jest dość dobrze. W konkretnych czynach realizuje się sprawiedliwość.

Z racji braku wolontariuszy poproszono o pomoc związanych z naszym centrum uchodźców. Kilkanaście osób odwiedzało w ostatnich dniach parafian, by łamaną polszczyzną przekazać: "Paczka z Caritasu. Wesołych świąt!". I nie byłoby to takie dziwne, gdyby grupa posłańców nie składała się z ludzi na wiele sposobów korzystających ze wsparcia innych. Byli nimi bowiem przybysze żyjący w biedzie materialnej, duchowej, i psychicznej: Afrykańczycy, Egipcjanie, Uzbecy, Czeczeni, Afgańczycy i inni; chrześcijanie i muzułmanie.

DEON.PL POLECA

Cudem jest to, iż osoby te poprzez spotkanie z drugim potrzebującym odnajdują sens bycia dla innych. Nie ograniczają się jedynie do swojej nędzy. Służba - drobne gesty - daje im wiarę, przywraca poczucie godności. "Rozmawiając z matką sparaliżowanego dziecka zrozumiałam, jak wiele posiadam. Była to dobra lekcja dla mojego 12-letniego syna" - powiedziała jedna z cudzoziemek.

Kilka dni temu byłem świadkiem następującej sceny: jeden z uchodźców wyszorował buty (jedyną parę), gdyż zaczęły śmierdzieć. Kiedy schły, dostał telefon z informacją o ważnym spotkaniu na Dworcu Centralnym. Poprosił o pożyczenie butów drugiego uchodźcę, były jednak za małe. Drugi z nich przyszedł do mnie z dyskretną pytaniem, czy aby nie mamy jakiejś wolnej pary butów. Niestety w magazynie nic nie znaleźliśmy, a i moje były za małe. Tamten włożył więc mokre buty i mimo chłodu pojechał na spotkanie. Bezcennym było jednak przejście od pozycji osoby, która korzysta z pomocy, do pozycji tego, który może pomóc. Jest to źródło wielkiej siły!

Cuda mają to do siebie, że potrzeba wielkiej uważności, by je dostrzec. Codzienność wielkich spraw, potok wiadomości i obrazów, mogą przysłaniać, czy zagłuszać to, co piękne i dobre. Czy powinniśmy oczekiwać większych cudów? Pozostaje uważność: na człowieka-Mesjasza.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Mesjasz z Caritasu?
Komentarze (2)
WR
Wojtek Rych
3 kwietnia 2015, 09:04
Tak to piękne świadectwo "podawania szklanki wody"; postawa Weroniki. Jest niezbędna, a tym 'podawaniem' są wszelkie formy działalności charytatywnej. Jednaj to nie może nas zadawalać. Ponieważ my tak naprawdę mamy prawdziwy problem. To problem systemowy, gdzie po odzyskaniu wolności utraciliśmy rozumienie "budowania na skale" i to szczególnie na tym polu gospodarczym. Efekty po 25 latach są stąd opłakane; ogromne bezrobocie, powszechność biedy, emigracja, ... bezdomność. Oczywiście są regiony świata gdzie nie bywa lepiej, ale to my chcemy obchodzić rocznicę zaprowadzania chrześcijaństwa. W "drodze..." są dwie dobre postawy: Weroniki i Szymona z Cyreny. Postawa Szymona... tego nam trzeba; czyli postawa współdziałania, łączenia sił, wzajemności. To postawa właczania "odrzuconych" w naszą działalność; szczególnie tę konkretną, gospodarczą. To podawanie 'wędki' a nie tytlko 'ryby'; to właśnie budowanie na skale. Bierzmy w końcu przykład z naszej emigracji zarobkowej. Wyjeżdzają do tego "szlejącego kapitalizmu" jak wielokrotnie go nazywamy; a jednak spotykają się z przyjęciem często nawet godnym. Często znacznie lepszym 'u  obcych' niż 'u swoich'. Analizując skalę "zjawiska odrzuconych" to chyba tylko zaradzić jej może "postawa Szymona...", stosowana przez tych z pośwód nas; co chośby mają lepiej; co zaczynają, a szczególnie co rozbudowują  biznesy. Postawy jednoczącej nam więc trzeba bardziej...
MR
Maciej Roszkowski
2 kwietnia 2015, 19:15
To wspanaiły pomysł.