Między parafią a stadionem. Czy Kościół w Polsce jest w defensywie?

(fot. Langusta na palmie / youtube.com)

Można chyba powiedzieć, że Kościół w Polsce nie ma dobrej passy. Nie chodzi tylko o rozpalający emocje film, który pobił rekordy frekwencyjne w ostatnich tygodniach. Chodzi również o pojawiające się informacje dotyczące jego zwykłego funkcjonowania, wskazujące na nasilające się niekorzystne zjawiska.

Kilka dni temu media obiegła wiadomość, że amerykański ośrodek badawczy Pew Research Center przeprowadził sondaż w sprawie uczestnictwa w nabożeństwach. Badania objęły 108 państw. Alarmistyczne tytuły krzyczały, że współczynnik spadku uczestnictwa w nabożeństwach najszybciej postępuje w Polsce. Chodzi o to, że obecnie tylko 26 proc. obywateli poniżej 40. roku życia chodzi do kościoła co niedzielę. Wśród Polaków powyżej 40. roku życia odsetek ten wynosi 55 proc.

Uważna lektura najnowszych doniesień wskazuje, że w rzeczywistości mamy do czynienia jedynie z powtórką, wręcz "odgrzaniem", informacji sprzed kilku miesięcy. Wówczas te same dane tytułowano równie alarmistycznie, podkreślając, że młodzi Polacy odwracają się od Kościoła i błyskawicznie się laicyzują.

Kto systematycznie chodzi do kościoła gołym okiem dostrzega zmianę liczby wiernych uczestniczących w Polsce we Mszach świętych. Kościelne ławki, które dwie dekady temu były zapełnione, dzisiaj w niejednej parafii coraz bardziej świecą pustkami. Brakuje przede wszystkim młodych. Dane statystyczne jedynie potwierdzają obserwacje, czynione przez co bardziej spostrzegawczych wiernych i księży. Dla wielu są one dołujące. Tym bardziej, że przecież przez całe dziesięciolecia Kościół katolicki w Polsce pokazywany był jako przykład wciąż pełnych świątyń, masowej pobożności, ostoja w coraz bardziej pogańskim świecie, a zwłaszcza w odchodzącej od swych chrześcijańskich korzeni Europie. Można odnieść wrażenie, że powolny odpływ wiernych, przed którym przestrzegali przed laty niektórzy, nabrał w naszym kraju przyspieszenia i powinniśmy już zacząć się odzwyczajać od tysięcy wypełniających regularnie polskie kościoły w niedziele i święta.

Są jednak miejsca, gdzie tych tysięcy uczestników wcale nie ubywa, lecz wręcz przeciwnie, jest ich coraz więcej. Na takie eventy, jak Stadion Młodych na PGE Narodowy czy spotkanie zorganizowane w katowickim Spodku przez o. Adama Szustaka OP nie trzeba uczestników zaganiać groźbą ani presją zbierania podpisów, niczym kandydatów do bierzmowania na nabożeństwa różańcowe. Garną się chętnie i prędko wykupują bilety. Spędzają wiele godzin słuchając o Bogu bez znużenia, znudzenia i spoglądania na zegarek. Przystępują setkami i tysiącami do spowiedzi. Wychodzą w przekonaniu, że są Kościołem, a wyznawana wiara jest dla nich naprawdę ważna w życiu. Ich entuzjazm jest zaraźliwy. Skutkuje tym, że na kolejne tego rodzaju wydarzenie idą też ich znajomi albo krewni, tęskniący do religijnego przeżycia i mocnego doświadczenia. Czy to nie pragnienie m. in. tego typu doznań skłania kilka tysięcy Polaków do planowania wyprawy za ocean na kolejne Światowe Dni Młodzieży w odległej Panamie?

W świetle powyższego zestawienia jawi się pytanie, czy mamy do czynienia w Polsce z rosnącym zjawiskiem, które można roboczo nazwać "katolicyzmem eventowym". To właśnie tego typu wydarzenia przyciągają młodych, którzy praktycznie zniknęli już z niejednej parafialnej świątyni.

A może chodzi o coś innego, czego wysoka frekwencja na eventach jest jedynie efektem? W związku z trwającym Synodem Biskupów o młodzieży spore poruszenie wywołało odkrycie jednego z uczestników, że wchodzące w życie pokolenie pragnie pięknej liturgii. Liturgii, która jest faktycznym przeżyciem, w której obecne są również emocje. Widzimy to pragnienie także w Polsce, w postaci tłumów na Mszach św. w niektórych zakonnych świątyniach.

Patrząc na statystyki i tytuły w mediach można wyrobić w sobie przekonanie, że Kościół w Polsce jest w zdecydowanej defensywie, a pokoleniowa zmiana ostatecznie zaowocuje katastrofą i laicyzacją na masową skalę. Warto jednak zauważyć, że wciąż jest spora grupa pragnących traktować swoją wiarę poważnie, a nie tylko formalnie. Chodzi o to, aby również w swoich parafiach mogli ją przeżywać (choć trochę?) w taki sposób, w jaki to robią podczas eventów organizowanych w halach widowiskowych i na stadionach. Bez tego naprawdę Kościół w Polsce znajdzie się w defensywie. Głębokiej defensywie.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Między parafią a stadionem. Czy Kościół w Polsce jest w defensywie?
Komentarze (2)
SK
Sofia Kowalik
16 października 2018, 19:40
Spotkanie w spodku czy stadion to eventy na które chodzą także niewierzący dla samej atmosfery, uniesień emocjonalnych i zabawy. Jak przychodzi do pójścia na Mszę to już nie ma tego flow... pytanie czy mamy wioarę sporwadzać do zabawy i grania na emocjach?
AK
Anna K
17 października 2018, 14:35
Prowadziła Pani jakieś badania w tym temacie? Ile osób chodzi dla zabawy? Jak wygląda potem ich życie? Ma Pani statystyki?  Moje obserwacje są zupełnie odwrotne. Wielkie spotkania i emocje przekładają się na lepsze zrozumienie liturgii i codzienności.