Modlę się za Nicka Cave’a

(fot. youtube.com)

Kilka dni temu ukazała się pierwsza piosenka z najnowszego albumu Nicka Cave’a pod tytułem Skeleton Tree, który będzie miał premierę 9 września. Wraz z płytą będzie miała miejsce globalna projekcja filmu One More Time with Feeling, będącego dokumentem towarzyszącym muzykom nagrywającym materiał.

Singiel nosi tytuł Jesus Alone (Jezus Samotny) i nie sposób przejść obojętnie obok tego kawałka. Tym bardziej, że prace nad Skeleton Tree pokryły się z tragicznym wydarzeniem, którego doświadczył sam Cave. 14 lipca zeszłego roku zginął jego piętnastoletni syn. To tło rzuca zupełnie inne światło na całe muzyczne przedsięwzięcie, tylko uwydatniając jego dramatyzm przebijający się już od pierwszego kawałka.

Ledwie dwa lata temu miała miejsce premiera innego dokumentu poświęconego australijskiemu bardowi. 20 000 dni na Ziemi był filmem zabawnym, czułym i łagodnym. Był też mocno aranżowanym dziełem, które jednak zostało nakręcone tak udatnie, że skutecznie budowało w widzach poczucie wejścia w intymność ich muzycznego idola: świata jego pracy, emocji, wspomnień i relacji rodzinnych.

W filmie przewijają się sceny z oboma synami Cave’a, z którymi muzyk wracający ze studia ogląda filmy, jedząc pizzę. Obserwujemy kogoś, kto jest człowiekiem nam dalekim, z kim jedyną łączność mamy dzięki tworzonej przez niego muzyce, ale obserwowanie jego codzienności znacząco skraca dystans. Cave i jego rodzina stają się ludźmi konkretnymi, gdy słuchamy o miłości do żony i dzieci, gdy widzimy, jak muzyk spędza z nimi czas. Każdy przecież lubi wieczorem zobaczyć z bliskimi film przy wspólnym posiłku. Minął rok i sceny, które nadal były wyraźne w moich wspomnieniach, zaczęły wyglądać zupełnie inaczej. To był pierwszy i jedyny raz, kiedy zobaczyłem syna Nicka Cave’a.

DEON.PL POLECA

Nie wiem, czym jest utrata dziecka. Mogę sobie to tylko próbować wyobrazić. Nigdy nie oddam sprawiedliwości prawdziwemu doświadczeniu, temu, jak ogromne cierpienie muszą przeżywać rodzice, którzy widzą śmierć najbliższych sobie osób. Nie wiem też, jak można sobie z tym poradzić i jak przeżywa się taką żałobę. To doświadczenie zła nieuzasadnionego, wobec którego zbrodnią jest odczytywanie go w kategoriach kary. Hiob utracił wszystko, choć nie był przecież niczemu winny. Był pobożnym, uczciwym człowiekiem, jednak doznał absolutnej klęski. Nie zamierzam tu budować analogii do sytuacji, w której znalazł się australijski muzyk, bo przecież każdy ma swój los, ale skojarzenie nasuwa się samo. W trailerze zapowiadającym nowy dokument Cave mówi: "Wielu z nas tak naprawdę nie chce się zmienić. Po co mielibyśmy? To, co robimy, to tylko modyfikacje oryginalnego modelu.

Pozostajemy sobą lub mamy nadzieję, że stajemy się lepszymi wersjami samych siebie. Ale co dzieje się, gdy ma miejsce wydarzenie tak katastrofalne, że po prostu się zmieniasz?

Zmieniasz się z osoby, którą znasz, w kogoś obcego. Gdy patrzysz na siebie w lustrzanym odbiciu, to poznajesz osobę, którą byłeś, lecz osoba w tej skórze jest kimś zupełnie innym".

Gdy słucham Jesus Alone, nie umiem odrzucić biblijnej mocy tej piosenki. Powtarzająca się fraza: "Moim głosem wzywam Cię" brzmi jak słowa Chrystusa wiszącego na krzyżu, doświadczającego ostatecznego cierpienia. Nie tylko fizycznego, ale też duchowego - Jezus jest na krzyżu sam, czuje się opuszczony przez Boga. To wielka tajemnica Trójcy, której pewnie nigdy nie zrozumiem. Przecież jak Bóg mógł siebie samego opuścić? Ale dostrzegam w tym bliskość wcielenia - Jezus nie jest ludzkim bólem.

Można przeformułować tak: ból Jezusa jest przecież ludzkim bólem. W jednym z wersów piosenki Cave śpiewa: "Wierzysz w Boga, lecz teraz nie dostaniesz specjalnego zwolnienia z tej wiary" i czuję wielkość tragedii, która za takimi słowami się kryje. Pytam samego siebie, czy Jezus na krzyżu nie doświadczał właśnie tego - kompletnego zwątpienia w obecność Boga? Jeśli tak, to tym bardziej bliski był nam i naszym tragediom.

Lecz jako będący już po Chrystusie wiemy, co nastąpiło potem. Żyjemy nadzieją zmartwychwstania, które miało miejsce i którego świadczyli uczniowie. W każdym naszym cierpieniu jest Jezus, a każda tragedia daje nadzieję powrotudo żywych. Papież Franciszek w trakcie przemówienia po drodze krzyżowej w trakcie Światowych Dni Młodzieży dotknął właśnie tego trudnego momentu, mówiąc: "Droga krzyżowa jest jedyną, która zwycięża grzech, zło i śmierć, ponieważ doprowadza do promiennego światła zmartwychwstania Chrystusa, otwierając horyzonty życia nowego i pełnego. Jest to droga nadziei i przyszłości. Kto nią podąża z hojnością i wiarą, daje ludzkości nadzieję i przyszłość. Drodzy młodzi, w ów Wielki Piątek wielu uczniów powróciło smutnych do swoich domów, inni woleli pójść do domów na wsi, aby zapomnieć o krzyżu. Pytam was: jak dziś wieczorem chcecie powrócić do waszych domów, do waszych miejsc zakwaterowania? Jak chcecie powrócić dziś wieczorem, by spotkać się sami ze sobą? Do każdego z was należy odpowiedzieć na wyzwanie tego pytania".

Sam Cave kończy utwór, śpiewając: "Siądźmy razem w ciemności i czekajmy, aż ten moment nadejdzie". Nie wiem, czego dotyczą te słowa, ale wierzę, że Bóg jest teraz blisko niego. Że we wszystkim, co spotkało tego muzyka, kryje się światło trzeciego dnia i otwartego grobu, na które czekamy razem. Modlę się o to światło dla Nicka Cave’a i dla każdej osoby, którą dotknęła taka utrata.

Karol Kleczka - członek Klubu Jagiellońskiego, doktorant filozofii na UJ

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Modlę się za Nicka Cave’a
Komentarze (1)
MR
Maciej Roszkowski
10 września 2016, 18:43
A może nie sziedźmy i nie czekajmy, tylko wyjdźmy na spotkanie tego momentu...