My, katolicy, potrzebujemy szkolenia z jednania

(fot. depositphotos.com)

"Ten tekst pisała gimnazjalistka", "Skąd na tym portalu biorą się takie wariatki?", "tekst emocjonalny i niedojrzały do bólu" - to tylko niektóre z komentarzy pod moim ostatnim felietonem. Czasem je czytam, otwierając szeroko oczy. Częściej jednak nie traktuję ich poważnie.

Można pomyśleć: przecież to normalne zachowanie w internecie, można znaleźć wiele takich wypowiedzi. A potem: przecież nikt już się tym nie przejmuje. Niestety, to nie takie proste.

 

"Niewiastę dzielną któż znajdzie?"

Pod koniec lipca na Facebooku Wydawnictwa Ojców Franciszkanów z Niepokalanowa opublikowano zdjęcie małej dziewczynki trzymającej w objęciach obraz z Panem Jezusem i... strzelbę. W opisie znalazł się powyższy cytat z Księgi Przysłów. W mediach bardzo szybko pojawiło się wiele krytycznych komentarzy na ten temat. Odwoływano się do renesansu idei militarnych w Kościele w Polsce, symboliki walczenia z grzechem oraz walki duchowej. Przyznaję, że mnie samą to zdjęcie skonsternowało, ale szybko moją uwagę zwróciło zupełnie co innego.

Zaczęłam czytać komentarze pisane (w odpowiedzi do użytkowników) z oficjalnego profilu wydawnictwa: "czy to może jest komplement na paradach?", "jesteśmy zagubieni czy się mamy obrażać czy nie?", "czy pani mieszka w dzieciokwiatolandii czy w zwykłym państwie?". Początkowo  nie mogłam uwierzyć, że w taki sposób wypowiadają się publicznie franciszkanie. Próbowałam się dowiedzieć, kto pisał komentarze, ale niestety nie uzyskałam odpowiedzi. Miałam w sobie dużą niezgodę na to, żeby czytać takie słowa napisane z ramienia duchownych.

Nie wiemy, jakiego używać języka

Niestety, coraz częściej w takich sytuacjach dochodzę do wniosku, że skoro możemy zaobserwować coś takiego w internetowym świecie katolickim, to być może nikt nie uczy duchownych odpowiedniego języka, który sam w sobie mógłby być świadectwem. Powiem nawet więcej, kiedy czytam powyższe komentarze, stają się one dla mnie antyświadectwem. Czuję współczucie, żal i niezrozumienie. Nie rozumiem, dlaczego uparcie brniemy w wojenki katolicko-katolickie, dlaczego stawiamy słowo przeciwko słowu i człowieka przeciwko człowiekowi.

Być może nikt nie nauczył kapłanów tego, w jaki sposób mogą funkcjonować w mediach społecznościowych i jakimi one rządzą się prawami? Może nikt im nie powiedział, jak łatwo ulec pokusie hejtu i agresji słownej? Myślę, że to spore niedopatrzenie w edukacji i niedostosowanie do rzeczywistości. Bardzo bym chciała, żeby kapłani świadomie byli w przestrzeni internetowej i także w niej poprzez język miłości świadczyli o Panu Bogu.

Dlaczego tak bardzo mi na tym zależy? Dlatego, że to właśnie tutaj mogą trafić na wielu pogubionych młodych ludzi. Na tych, którzy nie wiedzą, gdzie szukać pomocy albo na takich, którzy odwrócili się od Kościoła. Chciejmy swoim językiem pokazać im, że to przestrzeń, w której mogą spotkać się z szacunkiem i miłością, zwłaszcza ze strony duchownych.

Potrzebujemy prawdziwego szkolenia

Miałam jeszcze jedną, głębszą i bardziej ogólną myśl - my, katolicy, potrzebujemy szkolenia z... jednania. Jak mówić, żeby łączyć a nie dzielić? Jak zacząć szukać między sobą punktów stycznych, mając świadomość różnic, ale nie oskarżając o nie? Jak wyrażać swoje zdanie tak, żeby nie zranić drugiej strony? Jak dyskutować i słuchać siebie nawzajem?

Zaczęłam zastanawiać się, kto mógłby coś takiego zorganizować, jak się do tego zabrać, kogo zaprosić i wtedy zrozumiałam, że nie trzeba daleko szukać, bo wszystkiego może nauczyć nas Jezus. To On nas uczy: "Najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim", "miłujcie waszych nieprzyjaciół", "wszystko więc co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie".

Nic prostszego? Nic trudniejszego, ale do tego właśnie wzywa nas Jezus. W Piśmie Świętym znajdziemy odpowiedzi na wszystkie pytania. Jakakolwiek zmiana może nastąpić tylko wtedy, kiedy zechcemy żyć Ewangelią.

Julia Bondyra - dziennikarka i redaktorka portalu DEON.pl, prowadzi bloga wybieramymilosc.pl

Dziennikarka i redaktorka, często ogarniacz wielu rzeczy naraz od terminów po dobrą atmosferę. Na co dzień pisze autorskie teksty oraz zajmuje się działem "Inteligentne życie" i blogosferą blog.deon.pl. Prowadzi także bloga wybieramymilosc.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

My, katolicy, potrzebujemy szkolenia z jednania
Komentarze (10)
H
hannatwardowska12
27 sierpnia 2019, 18:04
Po przeczytaniu części komentarzy pod tym tekstem muszę przyznać, że trudno nie przyznać Pani racji. Przeraża mnie, to że dyskusja obecnie skupia się na argumentach ad personam i nawet nie próbuje się zrozumieć drugiej strony. Szukanie porozumienia nie jest przejawem naiwności czy dziecinności. To wpisane w nasze serca pragnienie pokoju, Nieba: wtedy wilk zamieszka z wraz z barankiem, pantera z koźlęciem leżeć będzie, cielę i lew będą się paść społem, i mały chłopiec będzie je poganiał. Iz 11, 6. Nie twierdzę, że radykalizm nie jest potrzebny, ale radykalizm w odniesieniu do mojej własnej osoby, mojego grzechu.
MR
Maciej Roszkowski
18 sierpnia 2019, 15:26
Czyli profesjonalne szkolenie przez dyplomowanych trenerów, skrypty, spotkania integracyjne itp? Może wystarczy zapoznać sie z Ewangelią, Dekalogiem, cnotami chrześcijańskimi, a potem zacząć projektować, wykonywać i oceniać swoje działania wg. tych miar.
WG
W Gedymin
19 sierpnia 2019, 11:22
biskupi i księża chyba codziennie czytają Ewangelię, jednak często efekty są mizerne, a czasami wręcz tragiczne
WDR .
17 sierpnia 2019, 07:34
"Czuję współczucie, żal i niezrozumienie. Nie rozumiem, dlaczego uparcie brniemy w wojenki katolicko-katolickie, dlaczego stawiamy słowo przeciwko słowu i człowieka przeciwko człowiekowi." Dlaczego? Może nam z sobą nie po drodze? Dla przykładu o.Kramerowi, co oświadczył na deonie, nie po drodze jest z pobożnymi, których jakoś tam sobie zdefiniował i do tego dał w cudzysłów. A ponieważ jest proboszczem, okazuje się, że odrzuca część swoich parafian...
WG
W Gedymin
17 sierpnia 2019, 02:41
"w wojenki katolicko-katolickie" ?? Czy ze względu na budowanie(?) jedności należy milczeć, kiedy biskupi, księża, katolicy trzymający władzę kłamią, manipulują i dopuszczają się wielu niegodziwości zgodnie z zasadą: Cel uświęca środki, także świętokradztwo?
A
Athanasius
16 sierpnia 2019, 20:49
Nie rozumiem, dlaczego uparcie brniemy w wojenki katolicko-katolickie, dlaczego stawiamy słowo przeciwko słowu i człowieka przeciwko człowiekowi. Już tłumaczę. W Kościele od SWII panuje modernizm. Papież Pius X w "Pascendi" mówi, że ten system zakłada, w ramach swojej teorii rozwoju Kościoła i ewolucji doktryny, istnienie konfliktu między dwoma siłami: progresywną i konserwatywną. Robi to oczywiście za Heglem i jego dialektyką, tezą i ścierającą się z nią antytezą (w której, według Hegla, również zawiera się prawda), co daje w ostateczności syntezę. Synteza ta staje się kolejną tezą i w koło Macieju. Aktualnie neokonserwatystami są ludzie, którzy uważają, że Jan Paweł II nie miał żadnych problemów z ortodoksją i należy się trzymać wszystkiego tego, czego nauczał (włączając w to m.in. ekumenizm, który jest nowinką). Przykładem może być abp Jędraszewski. Progresywistami są aktualnie na przykład Franciszek, James Martin SJ, ludzie ze środowisk TP, deona, Więzi, Kontaktu itp. Neokonserwatyści w nawiązaniu do Hegla, uważają że część prawdy znajduje się również po stronie progresywistów i nie widzą ich poglądów jako stanowiących problem dla zbawienia (na tyle, aby ich dla dobra wiernych ekskomunikować, jeśli mają nad nimi władzę). Ten konflikt stanowi mobilizację obu stron i ostatecznie zbiegnie się w syntezie, co będzie kolejnym etapem rozwoju (jak pokazują komentarze przed Synodem Amazońskim, będzie to już etap kompletnej apostazji, być może z jakimiś kompromisami na rzecz konserwatystów). Na razie jednak trwa walka i tak ostatnio progresywiści usunęli z Instytutu JPII neokonserwatywnych profesorów, którzy względnie trzymali się jeszcze katolickiego nauczania moralnego. Mam nadzieję, że pomogłem w zrozumieniu obecnej sytuacji i kto faktycznie ją podtrzymuje.
WG
W Gedymin
17 sierpnia 2019, 02:30
Pierdoły. To co w Kościele panuje, dłużej niż od SWII, to pycha i głupota. To dlatego przez stulecia, a przez ostatnie lata w szczególności, Kościół ma olbrzymie trudności ze zrobieniem szczerego, dobrego rachunku sumienia.
AC
Artur Conan-Doyle
16 sierpnia 2019, 19:32
Proszę ubrać hidżab i wrócić do meczetu, tam Pani (i podobni lewicowi gimbokatolicy) poważnieje. Allach wzbudza w Pani respekt, którego Jezus nie Wzbudza, więc proszę wrócić do allacha.
Rafał Szewczyk
16 sierpnia 2019, 15:37
Dawno nie płakałem ze śmiechu. Oto gimbokatoliczka chce powiedzieć coś mądrego... sili się... no i znowu nic. Gdybyś miała do powiedzenia coś ciekawego na poważne tematy to daj znać. Bo takie gnioty nadają się co najwyżej do "Małego Gościa Niedzielnego" w rubryce "dowcipy". To co piszesz, i jak piszesz, wygląda na wytwór dziewczynki, która ma marzenie życia w cudownym świecie z bajki. Muszę Cię zmartwić, bo taki świat nie istnieje z bardzo prostej przyczyny - wszyscy są różni. Były już takie ideologie, które chciały ten fakt zmienić (dziś mamy ideologię lgbt) ale zawsze kończyło się to fatalnie.  Proponujesz odzywać się do siebie tak aby nikogo nie urazić ale to nie ma wiele wspólnego z nauczaniem Jezusa, któy stawiał na prawdę. Przede wszystkim prawdę, która wyzwala lecz czasem boli, bo pokazuje nas ze swoimi słabościami. A tego nikt nie lubi. Tak więc, do kąta młoda damo i przemyśl sobie to raz jeszcze!
WK
wiktor kowal
16 sierpnia 2019, 10:59
"Miałam jeszcze jedną głębszą i bardziej ogólną myśl, my - katolicy potrzebujemy szkolenia z ... jednania." Kto to pisze, gimnazjalistka?