Na miłosierdzie nigdy sobie nie zasłużymy

(fot. giulio napolitano / shutterstock.com)

Miłosierdzie zawsze jest łaską, Bożą energią, która usprawiedliwia i daje siłę tam, gdzie jest słabość, niesie uzdrowienie tam, gdzie jest choroba.. Nie jest udzielane według zasług i nie można na nie zasłużyć.

Po encyklice Benedykta XVI Deus caritas est o miłości Boga, o której opowiada i którą żyje Jezus Chrystus, a która wlana jest przez Ducha Świętego w serce każdego chrześcijanina, teraz Papież Franciszek w posynodalnej adhortacji apostolskiej Amoris laetitia wytyczył drogę, na której miłość Boża może być przeżywana w historiach miłości mężczyzn i kobiet, którzy zakładają rodziny.

Ta adhortacja mogłaby nosić tytuł via amoris, bowiem konkretnie wskazuje drogę, jaką należy iść, która jest radością dla całej ludzkości. Pierwszeństwo miłości jest zatem potwierdzone ponad wszelkimi sytuacjami odczytywanymi w aspekcie doktrynalnym i prawnym. Papież konsekwentnie stwierdza, że skoro Ewangelia jest radością, gaudium, to miłość Boża ofiarowana chrześcijaninowi również jest dobrą nowiną, Ewangelią, a zatem jest radością, laetitia.

DEON.PL POLECA

Dlatego w centrum adhortacji - w całości cennej i którą trzeba czytać uważnie - znajduje się jasna i promieniująca perła, czwarty rozdział, w całości poświęcony miłości w życiu małżeńskim: jest to hymn na cześć miłości, którego osnową jest 13. rozdział Pierwszego Listu do Koryntian. Papież potrafi odczytywać fragment św. Pawła, wysłuchując współczesnych mężczyzn i kobiety, którzy przez całe życie starają się żyć tą miłością chrześcijańską, słuchając Słowa Bożego, przeżywając duchowe zmagania, nadając sens swoim historiom miłości.

Jest to kontemplacja miłości, która czuje i widzi w wielkiej perspektywie (macrothymèi), miłości, która pragnie dobra i je realizuje, miłości, która kształtuje relacje.

Franciszek zarysowuje drogę, aby miłość między mężczyzną a kobietą, między rodzicami i dziećmi była przeżywana w przestrzeni bez barier, nigdy zamkniętej, rodziny. Opus amoris, dzieło miłości, konieczna praktyka, aby historie miłości stawały się dziełami sztuki bez idealizowania czy uduchowienia.

Zatem jest to hymn opiewający miłość rodziny, ale podyktowany realizmem kogoś, kto zna trudny "zawód" życia, mozolną sztukę miłości, trud życia razem we wzajemnym poddaniu i w niesłabnącej wierności. Ten ideał nie jest nigdy przesłonięty czy zapomniany w adhortacji: jest przedstawiany każdej istocie ludzkiej, którą przyciąga i w której budzi podziw, jednak bez idealizowania relacji w życiu rodzinnym.

Doświadczenie ograniczenia słabości człowieka i słabości ciała mówi nam bowiem, że przeciwstawianie się woli Pana jest zaświadczane i powtarzane przez wszystkich: również w dziejach miłości doświadczenie grzechu jest obecne na różne sposoby, bowiem, jak powiedział Jezus, wystarczy popatrzeć na kobietę z pożądaniem w sercu, aby popełnić cudzołóstwo (por. Mt 5, 28).

We wspólnotach wierzących te sprzeczności mogą budzić w niektórych - którzy czują się sprawiedliwi, mocni i zdrowi - pokusę odpychania tego, kto zgrzeszył, w przekonaniu, że w ten sposób wykorzeni się zło: jest to odwieczna pokusa wyrywania kąkolu, o której Jezus mówił w znanej przypowieści. Jednak, zgodnie z przykładem, jaki zostawił mu jego Pan, Kościół już począwszy od Soboru Jerozolimskiego, jak przypomina Papież Franciszek, starał się niemal zawsze potwierdzać okazywanie miłosierdzia.

Droga miłosierdzia wymaga, by nie wykluczać ani nie marginalizować, ale angażować się, żeby grzesznik nie umarł, lecz miał życie. Kościół nie może postępować inaczej, tylko naśladować Jezusa, który do cudzołożnicy, która zgrzeszyła, mówi: "I Ja ciebie nie potępiam" (J 8, 11). Potępienie dotyczy grzechu, miłosierdzie jest dla grzesznika, ponieważ żaden grzech nie może określać tego, kto go popełnił. Właśnie dar miłosierdzia, który zawsze zawiera w sobie przebaczenie, może spowodować nawrócenie, przemianę życia. Miłosierdzie zawsze jest łaską, Bożą energią, która usprawiedliwia i daje siłę tam, gdzie jest słabość, niesie uzdrowienie tam, gdzie jest choroba.

Ta adhortacja w Jubileuszowym Roku Miłosierdzia ma nam pomóc w odkryciu na nowo, że miłosierdzie głoszone przez Jezusa nie jest udzielane według zasług, nie można na nie zasłużyć ani nie może być uwarunkowane, bowiem sprawiedliwość Boga, z nim ściśle związana, nie jest nigdy karząca, ale usprawiedliwiająca.

Kościół jest w świecie także rzeczywistością, która przyjmuje grzeszników, nie jest zgromadzeniem tych, którzy czują się sprawiedliwi albo mówią, że widzą: a kiedy ktoś dostrzega kogoś w sytuacji "tak zwanej nieregularnej", to znaczy niezgodnej z wymogami Ewangelii, winien traktować tych jawnych grzeszników, tak jak ich traktował Jezus - idąc ich szukać, goszcząc u nich, towarzysząc im, nigdy ich nie opuszczając (por. Mt 9, 10-13).

Aby tym żyć, nie potrzeba ogólnych norm typu kanonicznego, które można by stosować bez rozróżniania we wszystkich sytuacjach i w różnych obszarach kulturowych, jak przypomina Papież, ale raczej trzeba, aby Kościół za pośrednictwem swoich pasterzy dokonywał rozeznania w różnych sytuacjach osobistych, nie wdając się nigdy w kazuistykę skrupulatów albo zagorzałych sprawiedliwych, zainteresowanych bardziej mierzeniem grzechu niż odczytywaniem cierpień, które zawsze towarzyszą sprzeciwianiu się woli Boga.

Adhortacja, za którą wznosi się do Pana dziękczynienie Kościoła, głosi radość miłości i domaga się wzrastania w wierze, stawania się dojrzałymi chrześcijanami (por Hbr 5, 14), ażeby żyć wolnością Ducha Świętego, umiejętnością niepotępiania, dokonywania tego rozeznania duchowego, które pomaga myśleć w taki sposób, aby "osądzać samemu (por. Łk 12, 54-57). Zatem nie słowa dwuznaczne, żadnego przemilczania prawd chrześcijańskiego przesłania, ale cantus firmus na cześć miłości, która pochodzi od Boga, miłości, która wcielana w życie sprawia, że Bóg jest obecny pośród nas.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na miłosierdzie nigdy sobie nie zasłużymy
Komentarze (6)
12 czerwca 2016, 12:07
Po lekturze tego tekstu przypomina mi się scena z "Sensu życia" wg Monty Pythona w której to autor "górnolotnego" tekstu kończy z wiadrem wymiocin na głowie. P.S. Modernizm pragnie stawiać w centrum miast grzechu cierpienie dlatego jest herezją, którą każdy katolik winien zwalczać
PG
Pawel G
12 czerwca 2016, 11:37
Znowu Deon serwuje nam na Bianchiego. Jakby ktoś nie wiedział, jest to promotor homoseksualizmu. Twierdzi nawet, że Kościół się na ten temat nie powinien wypowiadać. Kościół nie powinien, ale on jak najbardziej tak. Niedawno domagał się dopuszczenia kobiet do kazań, bo pewnie żądanie święceń kapłańskich jeszcze jest zbyt radykalne. Ten człowiek nazwał objawienia w Fatimie "szwindlem", i twierdził, że Maryja nie jest dobrym wzorem do naśladowania. W imię, "ekumenizmu", chce zlikwidować papiestwo. Twierdził, że rodzina jest tylko konstruktem społecznym,  a nie planem Bożym wobec człowieka wpisanym w jego naturę. To po prostu heretyk, który swoją działalnością szkodzi Kościołowi, jak może. Jednak Demon go lansuje. Czy właśnie dlatego? A tak na marginesie, jeśli taki człowiek chwali Amoris Laetitia - zobacz uwagę u góry - to daje temu dokumentowi jak najgorsze świadectwo. Mamy tam miłość bez barier, uciecha jest tłumaczona jako radość ewangeliczna, "dzieło miłości" ma być bez uduchowienia, są apele o niewykluczanie i niemarginalizowanie. Są też jawnie heretycka wypowiedź: sprawiedliwość Boga ... nie jest nigdy karząca, ale usprawiedliwiająca.
DP
Danuta Pawłowska
12 czerwca 2016, 10:15
Idea fałszywego miłosierdzia istotą apokaliptycznego zwiedzenia w świetle prorockiego powołania osób wierzących, zwłaszcza konsekrowanych - ks. Paweł Murziński [url]https://www.youtube.com/watch?v=an6wQcG390M[/url] Czytamy w Dzienniczku św. Faustyny: „Napisz: Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce moje, gdy oni wracają do Mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili serce moje, a cieszę się z ich powrotu. Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym sercem moim, wpadną w sprawiedliwe ręce moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną” (1728).
12 czerwca 2016, 10:05
Miłość Ojca jest bezwarunkowa i nieskończona. Wszystkie objawienia obrazowe, nie płyną od Ojca ale od Jehovah gdyż tylko Jehovah stawia miłości warunki. Ojciec komunikuje się tylko przez Syna i nie komunikuje się obrazowo ale ideowo. Syn nie ma dostępu do świata zewnętrznego. Światem obrazów rządzi Książe tego świata. Jedynym Kościołem Chrystusa jest pojedynczy człowiek gdyż tylko on jest świątynią Ducha Św. Kościół widzialny jest jedynie przestrzenią nawiązywania relacji ale bez Ducha Św. w człowieku jest martwy i suchy jak hostia.
12 czerwca 2016, 12:03
...ty znowu tutaj? Apage Satanas!
LL
Leszek Leszek
16 czerwca 2016, 15:02
Jak ty się gwniarzu odzywasz? Tępa istoto chyba bez mózgu. Gdzie wyjaśniłeś ze Metanoia nie ma racji, czym to poparłeś debilu. Tyle razy piszę aby ewentualne ostre słowa miały uzasadnienie. A ty co zrobiłeś człowieku w mocy szatana? To tobie należy z całą stanowczością powiedzieć '' precz przygłupiasty szatanie!'' Wezmę i ciebie na celownik porąbańcze.