Na samych “fajnych” księżach Kościoła się nie zbuduje

Nie! Wcale nie chodzi mi o obronę braku kultury albo wystrojonego w sutannę chamstwa. Nie zamierzam bronić tych, którzy własny deficyt uczuć maskują umiłowaniem prawa. Nie usprawiedliwiam też miernoty schowanej pod maską cnotliwego posłuszeństwa. Chcę tylko podkreślić, że jeśli jakiś ksiądz słyszy, że “takiego jak on to w tym kościele nigdy nie było”, że “gdyby wszyscy byli tacy jak on, to nikt by nie słyszał o apostazjach”, oraz że “od niego wszyscy powinni się uczyć”, to taki “fajny” ksiądz powinien natychmiast pakować się i przenieść do innej parafii, bo jeśli nie, to wkrótce uwierzy w to, że jest lepszy od innych. I nieszczęście gotowe.

Żyjemy w czasach celebrytów. Celebryta to jest ktoś, kto niezależnie, czy ma coś do powiedzenia, czy nie, i tak potrafi dobrze to sprzedać - czyli jak sama nazwa wskazuje, celebryta… celebruje. Podstawą jego życia i życiowego sukcesu jest odpowiednio przekazana informacja. A ponieważ najlepsze kanały informacyjne oferuje nam dziś Internet, stąd celebryctwo kwitnie głównie, choć nie tylko, w przestrzeni wirtualnej. Dobrze znamy polityków, obojętnie jakiej opcji, którzy nie mając nic do przekazania, wciąż pozostają w centrum uwagi. Wiele razy widzieliśmy też gwiazdki, które tysiące “lajków” otrzymują pod wyretuszowaną fotką, w której donoszą nam, że właśnie… wstały z pościeli i piją kawę (podając oczywiście jej nazwę, bo za to dostają pieniądze). A w Kościele? No cóż. Też nie brakuje duchownych, którzy na swoich kanałach wypowiadają się na każdy temat, roszcząc sobie przy tym - bardziej niż biskup Rzymu - pretensje do nieomylności.

Czy zatem bycie “fajnym” to grzech?

Ależ skąd! To nawet dość pożyteczna cecha, choć jej gloryfikowanie wynika z dość smutnej rzeczywistości, a mianowicie z faktu, że tak wiele jest wśród duchownych służbistycznego podejścia, tak wiele dziwacznej ciekawości w konfesjonałach i pouczania, w końcu tak wiele zwykłego strachu przed ludźmi, że gdy w końcu zdarzy się ktoś, kto jest kulturalny, a w dodatku mówi ludzkim językiem (czyli “idzie”, a nie “kroczy”, “je”, a nie “spożywa”, używa słowa “bo”, a nie “albowiem”), to od razu wydaje się “fajny” i wyjątkowy. Innymi słowy, to, co jest naturalne, zwykła kultura bycia, stała się w naszych czasach cechą dość deficytową i stąd niewiele potrzeba, żeby się nią zachwycić, docenić, a nawet gloryfikować. I to poniekąd w tym miejscu znajduje się życiowe rozdroże, które może stanowić ślepą uliczkę - otóż żeby się nie pogubić, to “fajnością” i normalnością trzeba żyć, a nie ją celebrować.

DEON.PL POLECA

Co jest nie tak z tą “fajnością”?

Księżowska “fajność” jest dość agresywna i żyje zawsze w świetle reflektorów, a dokładniej mówiąc, w kamerce Facebooka i Instagrama, a w młodszym pokoleniu Tik-Toka. Tu wszystko urasta do rangi wielkiego wydarzenia: ugotowałem zupę (patrzcie, jaki jestem fajny - sam potrafię, a innym gotują kucharki!); odprawiłem mszę (ładnie mi z tym pobożnym skupieniem na twarzy?); pojechałem na wycieczkę (oczywiście wypasionym rowerem, a nie samochodem, jak ci inni - niefajni); wieczór spędziłem z przyjaciółmi (fajna knajpa, fajni ludzie, a ja pasuję do nich); smutno mi (życie odbija się na mojej smutnej twarzy, pomimo modnych okularów). I tak kilka razy dziennie, pomiędzy kościołem, konfesjonałem, drogą do szkoły, wieczornym piwkiem, brewiarzem… W życiu duchownego-celebryty wszystko jest ważnym wydarzeniem, na które czekają wierni fani - którzy, nawiasem mówiąc, nie pójdą spać, dopóki sam fajny ksiądz im nie ogłosi, że on jest już po komplecie (to taka modlitwa na koniec dnia). Takie życie bez tajemnic, zawsze na scenie. I może nie byłoby to wszystko jeszcze takie złe (być może tylko śmieszne), gdyby nie jeden szczegół: otóż pokazując wszystkim, jaki jestem fajny, jednocześnie gdzieś między wierszami przemycam przekaz, że inni tacy nie są. W sumie to nimi gardzę!

Czy wobec tego Kościół potrzebuje ludzi miernych?

Otóż nie “miernych”, ale normalnych, którzy swego życia nie zamieniają w serię fajerwerków. W Kościele czasami fajerwerki trzeba odpalić, ale najważniejsza praca dokonuje się w ciszy i bez rozgłosu: piknik parafialny mamy raz albo dwa razy w roku, podobnie jest z odpustem i innymi wielkimi wydarzeniami, pomiędzy którymi dzień po dniu, nieraz wcześnie rano, codziennie trzeba usiąść w konfesjonale, codziennie trzeba uczyć katechezy, wzruszyć się odwiedzając chorych i z całą powagą i bez pośpiechu odprawiać pogrzeby. Jest cała lista codziennych obowiązków, którym pokornie trzeba sprostać - i to właśnie dzięki cichej pracy tych wszystkich, którzy są mało znani - bo mało “fajni” - Kościół jest w stanie działać: skutecznie, choć bez rozgłosu. Pokora, choć w naszych czasach stała się niemodna, wciąż jednak pozostaje jedną z fundamentalnych cech życia w Kościele.

O tej pokorze wielu świeżo wyświęconych księży słyszało (albo wkrótce usłyszy) w kazaniach na swoich święceniach - biskupi lubią poruszać ten temat. Wszystkim nowo wyświęconym, ale także i jubilatom, życzę, aby pokora rzeczywiście stała się ich chlebem powszednim, bo naśladować Pana Jezusa - o czym tak ładnie potrafimy mówić - można wyłącznie wtedy, gdy jest się autentycznie pokornym.

Dyrektor Wydawnictwa WAM i DEON.pl. W latach 2014-2020 przełożony Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego. Autor kilku przekładów i książek, m.in. "Po kostki w wodzie. Siedem katechez o wierze uczniów Jezusa" (dostępnej także jako audiobook).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na samych “fajnych” księżach Kościoła się nie zbuduje
Komentarze (14)
JP
~Jan Posłuszny
30 czerwca 2024, 13:24
Albo Ksiądz jest bardzo nieszczęśliwym człowiekiem i ewidentnie minął się z powołaniem albo po prostu nie wie ksiądz o czym pisze.
HD
~Hanna Do. Anska
29 czerwca 2024, 01:03
Fajny czy nie fajny to nie jest istotne bo każdy inaczej fajnosc mierzy. Ważne czy jest świadkiem Chrystusa. Świadków potrzeba a nie wymadrzajacych się. Poza tym po owocach można i trzeba poznawać
AK
~Ania K
28 czerwca 2024, 21:55
Oczywiście, że najważniejszą pracę wykonuje 99 proc. księży pracujących w parafiach. Ale pytanie jak docierać do tych, którzy do parafii nie trafią? Może taki duchowny celebryta do nich dotrze dzięki swoim zasięgom w Internecie? A może wprost przeciwnie - tylko utwierdzi ich w przekonaniu, że cały ten kościół jest do niczego tylko jeden X jest super, więc po co mam się tam pojawiać? W każdej korporacji wylicza się efektywność każdej działalności skierowanej do klientów. Może trzeba by takie porządne badania przeprowadzić w odniesieniu do działalności duchownych celebrytów i jej efektu ewangelizacyjnego. Co tu dużo mówić - niektórzy duchowni naprawdę świetnie sobie radzą w mediach społecznościowych, dzięki swoim specyficznym talentom i przydałoby się ocenić, ile w tym pożytku, a ile szkody.
MD
~Marian Drobicz-Hill
28 czerwca 2024, 19:12
Znakomita większość z tych "niefajnych" "pospolitych" księży to ludzie starzy, wypaleni, zniechęceni, albo i nawet przelęknieni współczesnymi zmianami świata. W ich mniemaniu wystarczy odprawiać Mszę i udzielać sakramentów aby być wzorowym kapłanem i zostać kiedyś zbawionym. Obawiam się że mogą się bardzo pomylić, a Bóg może ich kiedyś zapytać - co zrobili dla ludzi i dla Kościoła ponad to, co było tylko ich obowiązkiem. Co dali więcej?
JW
~Joanna Wiśniewska
3 lipca 2024, 22:12
A może wystarczy wykonywać dobrze obowiązki? Celebrować Mszę Świętą, spowiadać uważnie, pokazywać jak wygląda pokorą...
SK
~Stanisław Kopeć
4 lipca 2024, 21:56
Nie wystarczy. Być może to wystarczyło do 2019 roku. A teraz naprawdę trzeba czegoś więcej i to dużo więcej.
NK
~Nicolas Kowalski
27 czerwca 2024, 20:59
Dziękuję za ten artykuł, w obecnej rzeczywistości jest bardzo potrzebny by nie zagubić fundamentu czyli Jezusa. Tak naprawdę do Boga przyciąga świadectwo życia nie social media i bycie celebrytą w sutannie. Często jest tak że ci tak zwani " fajni" księża robią to bez rozeznania i dla sensacji by wypełnić pustkę swego serca i nadać sens swojemu powołaniu. A później porzucają kapłaństwo.
AM
~Adam Mokracki
27 czerwca 2024, 17:00
"Fajny" ksiądz to taki, który z powagą podchodzi do swojej misji, jaką jest posługa duszpasterska. "Fajny" ksiądz, potrafi pochylić się nad człowiekiem, nad jego kłopotami, radościami, nad jego grzechem. Jednym słowem "fajny" ksiądz, to DOBRY ksiądz. Ksiądz, który rozumie po co Bóg powołał go do swojej misji, misji kapłaństwa.
PN
~Piotr Nowakowski
27 czerwca 2024, 12:47
A może zwyczajnie chodzi oto, że Ci „zwyczajni” nie mają żadnej osobowości, aby pociągać ludzi do Boga? Nie ma nic złego w „fajnych księżach…” szczególnie biorąc pod uwagę młodych ludzi czy dzieci.
AD
~Aus Deutschland
27 czerwca 2024, 09:28
Jakoś na Zachodzie Europy jest 90% tych księży fajnych, towarzyskich, brylujących w mediach, chodzących do domów parafian - i tam katolicy bardziej lgną do takiego Kościoła i do takich kapłanów. Duchowni tam pracujący przekonali się już że postawa: "Przecież robię co do mnie należy, odprawiam Mszę, spowiadam, jeżdżę do chorych - czego więcej ode mnie chcieć?" już nikomu nie wystarczy ani nikogo nie przyciągnie do wiary. Ksiądz musi być fajny, bo inaczej jest marny i bylejaki.
AK
~Andrzej Krynicki
27 czerwca 2024, 06:41
Podoba mi się artykuł ale nie potrafię odnaleźć gdzie jest podane nazwisko autora.
AM
~Adam Mokracki
27 czerwca 2024, 17:02
poniżej artykułu, jest nawet zdjęcie autora i jest nim ks. Jakub Kołacz SJ
KP
~Klara Pyza
26 czerwca 2024, 21:50
Ja bym broniłą tych księzy fajnych, co pokazjuja zupę i wszystkie swoje wydarzenia z życia. Młodzi chcą widzieć, że ksiądz jest normalny bliski normalnego zycia, ci księża często nawiązują też wiele dobrych konaktow z młodymi i są potrzebni w internecie, dla tych mlodych, którzy są na obrzeżach, nigdy do Kosciola nie zagladają ....Czy to jest brak pokory i wywyzszanie się? Raczej bym tak na to nie patrzyła...Obecnośc w internecie duchownych jest wazna i też wymaga odwagi.
OZ
~Olek Z
26 czerwca 2024, 21:50
podpisałbyś się chociaż Autorze, choć rozumiem że wstyd, pod tak błyskotliwym tekstem.