Nadgorliwi wyznawcy - największe zagrożenie dla religii

(fot. shutterstock.com)

Jedną z głównych przyczyn niewiary jest fałszywy wizerunek Boga. W ten sposób najbardziej skutecznie dezawuuje się wiarę i religię.

Doskonale znamy ten mechanizm, bo na co dzień jest on stosowany na przykład w polityce, ale nie tylko. Wiemy to dobrze: by z przeciwnikiem wygrać, trzeba zniszczyć jego wizerunek. Nie chodzi o to, aby go zniszczyć doszczętnie, bo wtedy zafunkcjonuje paradygmat kata i ofiary i zamiast zniszczyć wroga, będzie się, wbrew własnej woli, uczestniczyć w jego promowaniu. O wiele bardziej skuteczną metodą jest deformacja jego profilu osobowego, tak aby śmieszył albo odpychał tych, którzy go widzą.

Podobnie ma się rzecz z religią. Zamiar jej unicestwienia powoduje reakcję obronną i religia zakorzenienia się wówczas jeszcze głębiej. O wiele skuteczniejsza jest zatem opcja "wolnościowa", polegająca na tym, że Boga otwarcie się nie zwalcza, a jedynie daje się Mu laicki wizerunek.

Jednocześnie, paradoksalnie tak się składa, że największym zagrożeniem dla religii nie są osobiści wrogowie Pana Boga, ale Jego nadgorliwi wyznawcy, którzy swoim postępowaniem fanatycznie lansują Jego fałszywy obraz. Są tym bardziej groźni, im mniej zdają sobie z tego sprawę.

DEON.PL POLECA


Tak się na przykład mają rzeczy w odniesieniu do muzułmańskich terrorystów, którzy z hasłem "Allahu akbar" na ustach, czyli wyznając głośno swoją wiarę w Boga, dokonują kryminalnych czynów, zabijając niewinnych ludzi, biorąc ich do niewoli, żądając jak klasyczni bandyci okupu za ich uwolnienie, gwałcąc kobiety i czyniąc z nich swoje niewolnice, a wszystko to… na cześć Boga.

Na domiar złego przez niektórych współwyznawców ludzie ci uważani są za prawdziwych męczenników, którzy giną za świętą sprawę i dlatego nie tylko nie powinni być potępiani za zbrodnie, których się dopuścili, ale zasługują raczej na szacunek ludzi i na wieczną nagrodę u Boga, w niebie. Tymczasem zdrowy osąd każe nam taką "religijność" traktować jako bluźnierstwo przeciwko świętemu imieniu miłosiernego Boga.

Istnieje inny rodzaj fałszywej religijności, lansujący karykaturalnie okaleczony wizerunek Boga, uznający Go za Autora okrutnej gry, która się nazywa "życiem". Tym bardziej jest ona okrutna, że chcesz czy nie, musisz w niej wziąć udział, bo nikt cię nie pyta o zgodę. Jesteś rzucony na arenę i masz na niej walczyć z dzikimi zwierzętami. Jeśli w tej walce wygrasz, to zdobędziesz nagrodę. Jeśli przegrasz, to zginiesz na wieki.

Taka wizja religii nie ma oczywiście nic z radosnej nowiny, jaką jest Ewangelia. Kojarzy się raczej z okrucieństwem i przymusem. Nic dziwnego, że w momentach wyjątkowego napięcia, kiedy dramat życia staje się szczególnie dotkliwy, z głębi udręczonej ludzkiej duszy dobywa się krzyk protestu do niemego i nieczułego nieba, że świat jest w tak okrutny sposób stworzony.

Tymczasem nie taki jest autentyczny wyraz chrześcijańskiej wiary, ponieważ Ewangelia jest dobrą nowiną o zbawczej miłości Boga, który sam stał się człowiekiem, aby człowieka wyprowadzić z nieszczęścia, w jakie popadł z własnej winy. Bóg dał człowiekowi wolność, ponieważ koniecznym wymogiem prawdziwej miłości jest wolność tego, kogo się kocha. To nie Bóg opuścił człowieka, ale człowiek takiego wyboru dokonał w stosunku do Boga, kiedy zdradził Jego miłość i poszedł za tym, do czego skusił go szatan. Bóg jednak nie porzucił człowieka. Jego miłość nie zna limitów poświęcenia. Dlatego właśnie stał się jednym z nas, aby nie tylko być z nami, ale także by nas przeprowadzić do Ziemi Obiecanej. On, który nie dziedziczył grzechu, mimo to przyjął na siebie jego skutki, a więc cierpienie i śmierć, i pokonał w ten sposób grzech swoim chwalebnym Zmartwychwstaniem.

Ewangeliczne spojrzenie na Boga i na religię wolne jest zatem od pogańskiej wizji boga, który lubuje się w igrzyskach, na obraz i podobieństwo teatrów rzymskich, aby każdemu człowiekowi na końcu dziejów sprawiedliwy wyrok ogłosić.

Zbawienie jest miłosiernym darem Boga, niczym niezasłużonym przez człowieka. Dar ten czeka na nasze przyjęcie. "Nawracajcie się, bo przybliżyło się do was Królestwo Niebieskie" - brzmi mesjańskie orędzie. Obudźcie się ze snu smutku i rezygnacji, zagłuszani hałasem trudów i uciech życiowych. Weźcie udział w pielgrzymce Kościoła do Pełni Życia.

Zygmunt Kwiatkowski SJ - jezuita, misjonarz, spędził 30 lat w Egipcie, Libanie i Syrii

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Nadgorliwi wyznawcy - największe zagrożenie dla religii
Komentarze (38)
no_name (PiotreN)
21 lutego 2017, 00:06
Nadgorliwi wyznawcy - największe zagrożenie dla religii. Mamy tu do czynienia bardziej z problemem semantycznym, aniżeli rozpatrywanym w kategoriach dobra, czyli etycznych. Czy w ogóle można być nadgorliwym Chrześcijaninem? Ja twierdzę, że nie można. Abstrachujac juz od samego słowa "nadgorliwość", które w polskim języku ma jednoznacznie zabarwienie pejoratywne, to wzorcowy "Chrześcijanin" idący drogą Chrystusa ma barwę wyłącznie melioratywną (proszę nie mylić z melioracją ;-). Zatem zlepek jak wyżej - "nadgorliwy Chrześcijanin" to tylko rodzaj paralogizmu, typowy przykład semantycznego absurdu. :-)
Andrzej Ak
19 lutego 2017, 21:18
Jak spojrzymy na życiorysy niektórych Świętych, to Oni byli właśnie nadgorliwi. Nadgorliwi w miłości wobec Boga, nadgorliwi w miłości wobec bliźnich, nadgorliwi w modlitwach, ale również pracy, nadgorliwi w niesieniu pomocy potrzebującym. Dlatego wiary Chrześcijańskiej nie powinno się stawiać na równi z innymi wiarami, bo tam nadgorliwość wygląda inaczej i inaczej jest interpretowana. Owszem pośród wyznawców i Chrześcijańskiej wiary znajdą się "czarne owce" wypaczające sens i znaczenie fundamentów tej wiary. Dla nas najważniejszym powinno być, (póki żyjemy) zagrożenie jakimś większym upadkiem i stania się czarną owcą Pana Jezusa. Dlatego powinniśmy się częściej modlić, a gdy sami potrzebujemy modlitwy, powinniśmy o nią prosić choćby naszych braci i siostry - Świętych oraz Aniołów Bożych.
20 lutego 2017, 07:49
Jest różnica pomiędzy gorliwością, a nadmierną gorliwością (nadgorliwością). Ta druga to prosta droga do fanatyzmu religijnego.
Andrzej Ak
20 lutego 2017, 18:35
O nadgorliwości wiele można nauczyć się "studując" życiorys Świętego Pawła Apostoła. Gdyby nie był taki nadgorliwy najprawdopodobniej nie zainteresowałby sobą Pana Jezusa.
20 lutego 2017, 19:47
 W którym momencie swego życia św. Paweł był nadmienie gorliwy?
a a
19 lutego 2017, 14:45
Cały islam jest bluźnierstwem przeciwko Bogu i fałszywą religią, nieważne, czy agresywny, czy pokojowy, więc analogia trochę dziwacza.
TD
Tomasz Dych
19 lutego 2017, 09:20
W Europie najwięcej fanatyków religijnych jest w Polsce. Aż 30% polskich katolików chodzi co Niedzielę do kościoła. To skandal. Jak polski episkopat może to tolerować.
MR
Maciej Roszkowski
20 lutego 2017, 14:38
Majteczki uciskają?
Zbigniew Ściubak
18 lutego 2017, 17:04
Dziwna to nauka."Ewangeliczne spojrzenie na Boga i na religię wolne jest zatem od pogańskiej wizji boga, który lubuje się w igrzyskach, na obraz i podobieństwo teatrów rzymskich, aby każdemu człowiekowi na końcu dziejów sprawiedliwy wyrok ogłosić." Jeśli komuś się ta myśl podoba, to powinien przeczytać <a href="http://camino.zbyszeks.pl/droga/">moją książkę</a> Jeśli uważa go za pogański, zły itp. to nie powinien. Ale przecież, "Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze" - powiada katechizm KK. Więc jak? Oba stanowiska są prawdziwe? Jedno z nich jest błędem?
BK
~Barbara Król
16 lipca 2020, 22:28
W którym miejscu w KKK jest napisane "Bóg jest sędzią sprawiedliwym..." Z tego, co mi wiadomo, to jedna z prawd wiary stworzona na potrzeby katechezy w szkołach, której nie znajdziesz w oryginalnej treści Katechizmu.
18 lutego 2017, 16:17
Źle rozumiana gorliwość religina jest efektem albo odkrycia emocjonalnej wiary, albo przejawem maskowania własnych problemów w wierze. To pierwsze widać np w wielu grupach tzw. charyzmatycznych. To drugie w wielkim formaliźmie i wielkim przywiazaniu do rytuałów, niewolnicznego wręcz przstrzegania praw i zwyczajów itp. Jest też problem niepoważnego, letniego zycia religijnego, bycia tylko troche katolikiem etc. To też można zamaskować nadgorliwoscią np w głoszeniu miłosierdzia.
WDR .
18 lutego 2017, 18:06
+
18 lutego 2017, 14:41
Postawić można tu pytanie, czy są gorliwi katolicy (jeśli nadgorliwi, to konkretnie w jakim zakresie), którzy mogą swoim podejściem do praktyk religijnych niejako odpychać od Kościoła ludzi poszukujących Boga? 
18 lutego 2017, 16:27
Wystarczy np zaangażowane religijnie towarzystwo wzajemnej adoracji w postaci tzw. grup "katolickich", czy durne bajdurzenia tzw. świadectw głoszonych przez nadgorliwych neokatolików.
Zbigniew Ściubak
18 lutego 2017, 17:06
marielle ma wątpliwości czy tacy są???
18 lutego 2017, 18:01
Nie jest to takie proste, bo wiara pociągająca innych to taka, kiedy idzie się na całość. Z drugiej strony święci często mieli problemy, nie byli rozumiani. Pytanie, na ile dostosowywali się do otoczenia, czy raczej szli za głosem Ducha Świętego. 
Zbigniew Ściubak
19 lutego 2017, 07:51
Określenie "nadgorliwy" w języku polskim nie oznacza wcale kogoś, kto "idzie na całość", oznacza ono kogoś kto wskutek fiksacji na przedmiocie nadgorliwości deprecjonuje wszystko inne, a w szczególności stosunki z ludźmi, prawdę itp. Stąd powiedzenie "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". Nadgorliwy katolik(katoliczka) to taki, który dużo częściej niż inni chodzi do kościoła, częściej niż inni rozprawia o kościele i wierze i jednocześnie jest nieprzyjemny dla ludzi, napastliwy, obojętny czasem agresywny. Jest taki, bo nadgorliwość jest dla niego uzasadniem całkowitym tego, że ma rację, że jest dobry. Jest to dość straszne wykrzywienie religii, czyli taki moment, w której za jej pomocą człowiek utwierdza się w antychrześcijańskim postępowaniu. Zatem ma rację autor, pisząc, że to - zagrożenie. Natomiast tacy ludzie co idą na całość, z reguły coś udowadniają czynami. Czynami, które wymagają od nich poświęcenia. Tacy ludzie zazwyczaj emanują miłością w kontaktach i nie zarzucają inaczej myślącym i nie potępiają tych co inaczej w imię wyznawanej przez siebie wiary.
19 lutego 2017, 14:28
W zasadzie moje pytanie dotyczy paradoksalnie gorliwych katolików, czyli właściwie takich, z którymi wszystko jest w porządku. Czy mogą jednak działać odpychająco na poszukujących Boga? Otaczając się ludźmi wiemy, że nie jest łatwe dawanie dobrego świadectwa. Najbardziej widoczne jest częste uczestnictwo w nabożeństwach, a osobom poszukującym brakuje mocnego świadectwa życia i widocznej radości płynącej z wiary. Bez połączenia tych elementów trudno mówić o świadectwie.
18 lutego 2017, 13:07
Wczoraj od red Wilczyńskiego dowiedzieliśmy się ,że katolik to ten,kto nie jest pedofilem, walczy o pokój i widzi we wszystkim dobro. Dziś od o.Kwiatkowskiego zaś otrzymaliśmy pouczenie ,że Bóg to jedynie miłosierdzie. Co więcej w tego samego Boga wierzą zarówno katolicy jak i muzułmanie, różnice wynikają zaś z nadgorliwości wyznawców. Wypada więc jedynie czekać aż miłosierny Bóg okryje nasze ludzkie szpetoty płaszczem miłosierdzia i będzie GIT. Będzie jedna religia- miłujących pokój, miłosiernych...jezuickich wychowanków, idących wprost... Właśnie gdzie idących? Niech każdy katolik odpowie sobie na to pytanie.  
BW
Beata Woroszyło
18 lutego 2017, 13:36
Wiesz, Ty masz duży problem, Ty nienawidzisz ludzi. Życzę Ci byś poznał Jezusa, a wtedy zostaniesz człowiekiem i chrześcijaninem. Pomódl sie, by Jezus dotknął twojego serca. Najpierw jednak spójrz na siebie i zobacz swoją marność. Spójrz na siebie oczami Jezusa i co zobaczysz? A potem, jak Pan Cię dotknie otwórz Twoją zakurzoną Biblię i zanurz się w Słowie.
18 lutego 2017, 14:38
„Nie uwierzyłbym Ewangelii, gdyby mnie nie skłaniał ku temu autorytet Kościoła katolickiego” Poddaję Ci te słowa św.Augustyna pod rozwagę,gdyż zanim spisano Ewangelie była już Tradycja,czyli to co Chrystus Pan ustnie przekazał apostołom i był już Kościół Rzymskokatolicki. Odrzucając Tradycję i Kościół założony przez Jezusa Chrystusa,działasz wbrew Jego woli.  Powoływanie się więc na Niego jest więc jedynie Twoim pobożnym życzeniem. Pamiętaj o obiektywnej prawdzie,że poza Kościołem nie ma zbawienia i nie szukaj po omacku tego co jako katoliczka jeszcze masz w zasięgu ręki. Pamiętaj ,że jako ochrzczona w Kościele Rzymskokatolickim jesteś w sumieniu zobowiązana do wiary we wszystkie dogmaty przez Niego ogłoszone, w Jego naukę moralną i do poddania się Jego władzy. Pamiętaj,że uczucie to nie wiara, przez nie się nie zbawisz.
BW
Beata Woroszyło
18 lutego 2017, 14:55
"en lud czci mnie tylko wargami, lecz sercem są daleko ode mnie, głoszac nauki i nakazy ludzkie" - mówi ST, a powtarza te słowa Jezus w Ewangelii.  Apostoł Paweł stwierdził, że Pismo może „obdarzyć mądrością ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy. Do wychowywania w sprawiedliwości. Aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany” (2 Tymoteusza 3.15-17).Pismo św. jest wystarczajace do nauki, wychowania, do wykrywania błędów. Na tej podstawie trzeba badać dogmaty i tradycje, a nie odwrotnie. Jeśli jest sprzeczna z Pismem to jej nie przyjmuję. Wolę byc osądzona przez ludzi niż przez Boga.
BW
Beata Woroszyło
18 lutego 2017, 14:56
Zbawia mnie wiara w Jezusa
18 lutego 2017, 15:10
Obiektwnie jesteś niestety heretyczką i narażasz swoje zbawienia na wielkie niebezpieczeństwo. Subiektywnie oczywiście zbawienie czy potępienie każdego z nas, a więc i Twoje zależy od wyroku Boga. Pamiętaj jednak,że Ty wiesz co odrzucasz, a to z pewnością nie będzie poczytane za okoliczność łagodzącą
BW
Beata Woroszyło
18 lutego 2017, 15:28
"Kto we mnie wierzy ma zycie wieczne i nie będzie sądzony" - Ewangelia św. Jana. Wiarą jesteśmy zbawieni, nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił"- pisze sw. Paweł. Uczynki zas wychodzą jako owoce Ducha św. Jesli uwierzyłeś w Jezusa, to on przemienia twoje serce, a ty nieustannie masz z Nim kontakt. Oddaje mu całe moje zycie i pragnę, by mnie prowadził. Jeśli zas mówisz o religii to  mam ogromną sympatię do moich braci protestantów i prawosławnych, bo wszyscy wierzą w naszego Pana. jak będą cię zabijać islamiści, to nie będa cię pytac czy jesteś katolikiem, czy protestestantem - zabiją cię bo jesteś chrześcijaninem.
18 lutego 2017, 16:18
"Zawsze wierzy i wyznaje święty Kościół rzymski, że nikt z pozostających poza Kościołem katolickim, nie tylko poganie, ale i żydzi, heretycy i schizmatycy, zbawienia wiecznego nie osiągną, ale pójdą w ogień wieczny zgotowany diabłu i jego aniołom, jeżeli się przed śmiercią z tym Kościołem nie połączą. Tak wielkie bowiem ma znaczenie jedność ciała Kościoła, że tylko w tej jedności pozostającym pomagają do zbawienia sakramenty kościelne oraz im tylko wieczną nagrodę wysługują posty, jałmużny i inne uczynki pobożności oraz praktyki chrześcijańskiego życia. „Nikt nie może być zbawiony, choćby jego jałmużny były wielkie i choćby krew przelał dla Chrystusa, jeśli nie pozostanie w łonie Kościoła katolickiego i w jedności z nim”. (Sobór Florencki) Przypominam Ci,że jeśli chcesz nazywać się katoliczką nauka ta obowiązuje Cię w sumieniu
BW
Beata Woroszyło
18 lutego 2017, 16:25
Skąd ty to czlowieku wyciągnąłeś? Czy jest tutaj lekarz? :-)
BW
Beata Woroszyło
18 lutego 2017, 16:30
Za katolik. pl: "W przypadku Soboru Florenckiego można powiedzieć, że Kościół dziś uczy wraz z Kościołem w XV w., że włączenie się w Mistyczne Ciało Chrystusa, czyli w Kościół, jest niezbędne do zbawienia. Zaczęliśmy sobie jednak wyraźniej uświadamiać, że takie włączenie się jest możliwe dla osób, żyjących zgodnie z własnym sumieniem, które nie są widzialnie członkami Kościoła katolickiego i nie myślą o sobie jako takich."
BW
Beata Woroszyło
18 lutego 2017, 16:37
Mistyczne Ciało  Chrystusa to ludzie w Niego wierzący. Dlaczego ty wogole nie posługujesz się Pismem w dyskusji tylko wyciągasz jakis sobor florencki. A swoją drogą, jak to czytam, to jestem pewna, że Ducha sw. raczej na tym soborze nie było.
18 lutego 2017, 18:18
Przykro to stwierdzić,ale wszystko na to wskazuje,iż poprzez negowanie Nauki Kościoła Rzymskokatolickiego zamknęłaś się na działanie Ducha Świętego, wydajesz się zaś być pod wpływem jakichś pentakostalnych hochsztaplerów.
MW
Maciej Wolny
18 lutego 2017, 20:32
Typowa dyskusja "sztywnego tradycjonalisty" z "niedokształconą progresistką".  Poluzujcie nieco i oboje rozważcie.  Trzeba brać pod uwagę CAŁĄ historię dogmatów w Kościele a nie wybiórczo, jak nam sie podoba. Oczywiście, że logika wskazuje iż to co późniejsze jest bardziej adekwatne do rzeczywistości o ile bierze pod uwagę przeszłość. Dogmaty w Kościele się nie zmieniają ale sa reinterpretowane. Szczególnie razi mnie ahistoryczne i przez to błędne interpretowanie zdania "poza Kościołem nie ma zbawienia". Dziś zupełnym anachronizmem jest uważanie, że Kościół Chrystusa jest tylko i wyłącznie tam gdzie jest Kościół rzymskokatolicki. Dziś papiez, biskupi i teolodzy odczytują Kościół Chrystusa jako rzeczywistość o wiele szerszą. Dlatego, reguła może być zachowana w tym samym brzmieniu ale z odpowiednim jej rozumieniem. Zobaczcie Konstytucję o Kościele. Tam wizja Kościoła jest o wiele szersza i nikogo nie wykluczajaca z racji nie przynależności do widzialnych struktur Kościoła rzymskokatolickiego. 
Zbigniew Ściubak
19 lutego 2017, 08:15
mrj Generalnie zgoda. Jednak mam pewną istotną wątpliwość "techniczną". Otóż pisze Pan(i) "Dogmaty w Kościele się nie zmieniają ale sa reinterpretowane." Ja takie stwierdzenia odbieram jako fałsz. Jeśli bowiem coś się nie zmienia to pozostaje takie samo. Te łamańce znaczeniowo logiczne, tak dalekie od postulowanego tak-tak, wynikają z przyjęcia wstępnych założeń i następnie naginania do nich rzeczywistości. Założeniem jest "Nauka Kościoła Katolickiego nie ulega zmianie". Rzeczywistość jest taka, że ulega. Bo stanowisko A różni się od stanowiska B. A jeśli sie różni to uległo zmianie. Przytaczana przez pana "reinterpretacja" jest tylko nazwą procesu, wskutek którego dochodzi do zmiany. Tych zmian nauki KK było wiele i to w kluczowych sprawach życia i funkcjonowania ludzi, duchownych, społeczeństw itd. Jeśli chodzi o dogmaty, to jest ich chyba b.mało, dotyczą spraw stricte podstawowych, więc tam zmian być może nie było. Jednak gros zagadnień, sporów, spraw istotnych dla wiary i życia to jest ta pozostała część nauki zmianie podlegająca. Czy to źle, że nauczanie sie zmienia? Czy dobrze gdy jest niezmienne? Nie wiem. Ja myślę, że dobrze gdy daje to nauczanie dobre skutki, zaś sama niezmienność może ale nie musi być wartością. Inaczej nadal warunkiem przynależności do Kościoła - mowa o pierwszej gminie założonej przez Apostołów, byłoby oddanie tej gminie całego swojego majątku. Przecież ci co zachowali połowę, stracili za to życie.
19 lutego 2017, 08:48
Bzdury. Dogmaty ani się nie zmieniają, ani nie są reinterpretowane, jedynie ich rozumienie się pogłębia. Coś zaś się tyczy dogmatu "Poza Kościołem nie ma zbawienia", nie wyrażasz nauki katolickiej lecz raczej rahneryzm, który wszystkich zalicza do Kościoła.  
19 lutego 2017, 08:49
Nauczanie Kościoła nie może się zmienić ,ponieważ pochodzi od Boga,który jest niezmienny. Zmiana nauczania to herezja.
KJ
k jar
18 lutego 2017, 12:10
Tytył nieadekwatny do zawartości artykułu. Gorliwość jest cechą religii i stale z tą gorliwością słabo. Osobiście chciałabym być choć w 5% gorliwa jak święci. Artykuł nie mówi o gorliwości, a zafałszowaniu religijności, złym, wręcz szatańskim odbiorze Dobrej Nowiny.
Dariusz Piórkowski SJ
18 lutego 2017, 13:47
Ale "nadgorliwość" to nie gorliwość. W nadgorliwości robi się więcej niż trzeba.
18 lutego 2017, 16:28
Co znaczy bycie gorliwym katolikiem? Bo w mojej ocenie ostatnio nawet z tym pojęciem jest wielki problem.
KJ
k jar
18 lutego 2017, 21:34
Ale co to znaczy robić więcej niż trzeba? Czy jest jakaś miara Miłości? Przecież nawet o jezuitach mówi się, że to "Boży szaleńcy". Mnóstwo jest świętych, o których mówiono, że są nienormalni, bo przekraczają miarę: Teresa od Dzieciątka Jezus, Franciszek Ksawery (z tym nawet nie chciano podróżować, bo miał 10 myśli na godzinę i nigdy mu nie bylo dość), Teresa z Kalkuty.