Nasza kultura dyskutowania jest pod psem. Zdechłym

Fot. Depostiphotos

Za wypowiedź o tym, że „psy nie umierają, a zdychają” na profesora Bralczyka wylało się morze hejtu. Można się z językoznawcą zgadzać lub nie – ja się na przykład nie zgadzam – można z jego wypowiedziami polemizować, należy jednak pamiętać, że krytyka, to co innego niż mowa nienawiści, która jest dzieckiem kultury wykluczenia. Celem hejtu nie jest polemika z poglądami, ale poniżenie ich autora i usunięcie go z przestrzeni publicznej. Lekarstwo okazuje się gorsze niż choroba.

Oczywiście na profesora nie spadł wyłącznie hejt. Pojawiło się też wiele głosów wyważonej i, moim zdaniem, słusznej krytyki. I całe szczęście, bo uważam, że Jerzy Bralczyk nie wykazał się specjalną empatią wobec miłośników czworonogów, nie spróbował nawet wczuć się w ich wrażliwość – jako normatywista ograniczył się jedynie do analizy zawartości słownika i własnych językowych upodobań.

O dziwo, znany językoznawca nie uwzględnił także tego, jak działa żywy język, który zmienia się i ewoluuje. Słowo „zdechł” w odniesieniu do śmierci zwierzęcia, brzmi dziś w naszych uszach wulgarnie i odpychająco, znacznie gorzej niż jeszcze dekadę temu. Wynika to ze zmian w podejściu do zwierząt, które na szczęście traktuje się dziś o wiele bardziej humanitarnie, niemal jak członków naszych rodzin.

Przed cancel culture od lat przestrzega nas Franciszek. Papież zauważa, że kultura wykluczenia jest nie tylko odstręczająca i niszcząca, ale także antychrześcijańska. Próbuje uświadomić nam, że na słowach nigdy się nie kończy. Hejt prowadzi do odrzucania słabszych, mniej produktywnych, starszych i niepełnosprawnych, a czasem nawet do ich fizycznej eliminacji, np. poprzez aborcję czy eutanazję. Ojciec Święty zdaje się wskazywać, że w czasach nawałnicy bodźców, spadających na głowy każdej i każdego z nas, język nabiera szczególnego znaczenia i naprawdę kształtuje rzeczywistość.

DEON.PL POLECA

Absolwent filologii polskiej i dziennikarstwa. Przez wiele lat był redaktorem lokalnych mediów częstochowskich i Radia Jasna Góra. W 2015 r. wstąpił do Towarzystwa Jezusowego i już jako jezuita pracował w Radiu Watykańskim. Obecnie współautor Podcastu Jezuickiego. Jego pasją i najlepszym sposobem na relaks jest literatura i jazda na rowerze.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Nasza kultura dyskutowania jest pod psem. Zdechłym
Komentarze (11)
JO
~Jacek O.
26 lipca 2024, 04:02
Uwielbiam, w tych artykułach, które się ostatnio pokazały, to skwapliwie, już na początku artykułu, podkreślanie, że "ja się - żeby było jasne!!! - z Profesorem nie zgadzam!" (w domyśle, absolutnie nie i jeszcze raz nie!!!) - żeby, broń Boże, ktoś nie pomyślał! Można by o tym nie pisać, tylko spokojnie przedstawić argumenty, najlepiej na temat sposobu dyskusji, co sugeruje tytuł artykułu i na temat tej fali hejtu. Albo zaakcentować swoje zdanie na końcu. Ale nie, na samym poczatku, w pierwszym... no w drugim zdaniu... A jest za to znowu ocenianie, czego zabrakło Profesorowi Bralczykowi, czego on nie rozumie itp. Te wszystkie artykuły, z tym włącznie, wyglądają jak artykuły - na zlecenie!!! A jak zauważył zacytowany tutaj Papież Franciszek "język nabiera szczególnego znaczenia i naprawdę kształtuje rzeczywistość". Nic dodać nic ująć.
JT
~Justyna Trp
25 lipca 2024, 06:49
Mój pies akurat wtedy odszedł, a mój 6-letni syn mówi wszystkich, ze nasz pies umarnął. Mimo zrzycia z moimi psami mówiłam, ze zdechł, bo rzeczywiście tak sie utarło w naszym słowniku. Tylko tak sobie mysle - z jednej strony to słowo zdechł pokazuje, ze pies jest tylko psem, ktoremu należy się tylko łańcuch (na wsiach dalej takie przekonanie jest). A przecież pies jest tez stworzeniem Bożym. Z drugiej strony czy mowiac umarł nie zrównujemy go w dzisiejszych czasach do Psiecka. Zalezy, co tym słowem chcemy podkreślić. Pies dla mnie może umrzeć, uwielbiam psy. Ale pies będzie psem. Członkiem rodziny, stworzeniem Bożym ktoremu należy się szacunek, ale jednak psem, a nie człowiekiem.
RK
~Radosław Kozłowski
24 lipca 2024, 19:46
Jak cytujemy papieża Franciszka to pamiętajmy o jego słowach z 2022r.: "Dzisiaj z tym powszechnym sieroctwem wiąże się egoizm. Mówiłem niedawno o zimie demograficznej, o tym, że ludzie nie chcą mieć dzieci, albo tylko jedno. Ale wiele par, choć nie chce mieć dzieci, ma jednak po dwa psy i koty. Te zwierzęta zastępują dzieci. Może się to wydawać zabawne, ale taka jest rzeczywistość. Niechęć do ojcostwa i macierzyństwa umniejsza nas, odbiera nam człowieczeństwo, a także destrukcyjnie wpływa na społeczeństwo"
JA
~Jacek Adam
23 lipca 2024, 22:26
Sosniak. Mam dwa psy w domu, kocham je naprawdę. Całe życie mam zawsze jakiegoś psa żeby nie było było. Skoro zrównujesz psa, zwierzę z człowiekiem to z pewnością logicznym jest ze nie będzie Ci przeszkadzało jeśli powiem ze masz pysk, kiedyś zdechniesz i możesz jak pies pyskiem żreć z miski. Pasuje Ci to? Jest OK? To Twoja filozofia więc bądź konsekwentny do końca. A może załuż sobie nawet swój nowy kościół z psami skoro kompletnie nie kumasz co to profanacja Najświętszej Eucharystii
ŁS
Łukasz Sośniak SJ
24 lipca 2024, 09:47
Po nazwisku to po PYSKU :p
WG
~Witold Gedymin
21 lipca 2024, 21:22
A może przyjrzeć się "kulturze dyskutowania" w polskim Kościele, albo tylko bliżej - na portalu DEON? Tu "kultura dyskutowania" nie jest pod zdechłym psem, tu po prostu nie ma dyskusji. Jednym z wniosków etapu diecezjalnego synodu było, że komunikacja w Kościele szwankuje (to było najczęściej wskazywane). Jeszcze przekaz od hierarchii, kleru do wiernych jakoś funkcjonuje (może są trudności językowe), ale w drugą stronę jest to "głuchy telefon". Żeby coś do "góry" dotarło bardzo często potrzeba pośrednictwa "wrogich Kościołowi mediów". Niestety. Czy coś zrobiono aby to zmienić??
AS
~Antoni Szwed
21 lipca 2024, 19:55
Nie ma nic złego w tym, że ktoś traktuje swojego psa jak przyjaciela (niektóre zwierzęta umilają nam życie, to fakt), ale źle jest gdy naszym uczuciom, emocjom nadajemy status ontyczny. To znaczy, że względu na "miłość" do naszego kota, traktujemy go tak, jakby był człowiekiem, naszym dzieckiem (synem, córką). Nie widzimy zasadniczej różnicy między człowiekiem a zwierzęciem. W przeszłości ludzie WIEDZIELI o tej różnicy, dlatego różnicowali język. Mówili: człowiek "umarł", ale pies "zdechł". Prof. Bralczyk ma oczywiście rację! I dobrze że nie poddaje się obecnej językowej pseudo-poprawności.
WT
~Wojtek T.
20 lipca 2024, 16:37
w określeniu 'zwierzak zdechł' czasownik 'zdechnąć' nie ma znaczenia pejoratywnego - to po prostu zwrot dość idiomatyczny, używany tradycyjnie. Kiedyś z grona zwierząt wyróżniano konie poprzez wyrażenie 'koń padł', co pewnie też może wydać się niektórym mało eleganckie, bo kojarzy się z padliną. A teraz zwierzęta - a jakże - umierają, ba - pieski nawet zastępują dzieci zyskując nową, jakże uroczą nazwę 'psiecko'. Tylko zlepki komórek, zwane też płodami się utylizuje / usuwa. Takie, panie, czasy...
AM
~Alicja M.M.
20 lipca 2024, 11:34
Uważam się za przyjaciółkę psów (i nie tylko rozumiem, ale wiem z doświadczenia, jak bolesne jest umieranie tych naszych przyjaciół). Ale tym razem wielu przyjaciół zwierząt, czyli teoretycznie pokrewnych mi dusz, zniesmaczyło mnie czy wręcz przestraszyło wmawianiem profesorowi rozmaitych paskudnych intencji i poglądów. Dosyć absurdalne jest wymaganie od profesora empatii, gdy się wykazuje zarazem czegoś bardziej elementarnego – chłodnego (czysto intelektualnego) zrozumienia dla rzeczywistej treści jego wypowiedzi. (Oczywiście ta uwaga odnosi się do niektórych wypowiedzi w cyberprzestrzeni, nie dotyczy tego artykułu!).
JS
~Jan Stanirowicz
19 lipca 2024, 19:00
Chyba się coś ojcu pomyliło. A język kształtuje świadomość, prosze o tym pamietac
AM
~alumn Michał
19 lipca 2024, 17:09
Synodalna jest ta mowa, któż jej słuchać może?