Nie trujemy sami
Nie wystarczy kupić sobie oczyszczacz powietrza do mieszkania czy biura i maseczki. Smog będzie groźny, jeśli zignorujemy politykę.
Wszystko jest powiązane. Nikt z nas nie jest samotną wyspą. To brzmi jak truizm. A jednak ciągle dramaty rozgrywające się daleko, gdzieś w Amazonii, są strasznie odległe. Problemy z klimatem uświadamiają nam, że żyjemy na jednym globie i sami sobie nie poradzimy, jakby chcieli ci, którzy budują bunkry mające ochronić ich przed zagładą życia na Ziemi. Te bunkry swoją nieskutecznością wywołują uśmiech. Ale chyba powinny nas też ostrzec przed ślepą uliczką indywidualizmu w podejściu do ekologii.
Walcząc ze smogiem, jesteśmy zadowoleni z tego, że nie palimy w domu węglem czy drewnem. W Krakowie tym bardziej, bo jest to zakazane. Grożą za to mandaty. I to dobrze, że jesteśmy zadowoleni, choć może chciałoby się zapalić w kominku lub starej kuchni kaflowej odziedziczonej po dziadkach, dającej niepowtarzalne ciepło i nastrój. Wielu z nas pozakładało specjalne wkłady do zabytkowych pieców kaflowych, bo tak jest wygodniej i było nas na to stać. Czujemy, że zrobiliśmy swoje, jeśli chodzi o walkę ze smogiem.
Ale co z tego? Smog spływa z gmin podkrakowskich. A i w samym mieście są ludzie, którzy palą tym, co zakazane. Do tego przemysł, samochody, samoloty… Jakoś nie da się być zieloną wyspą. Zanieczyszczenie powietrza nie zna granic. Naprawdę samo bycie w porządku wobec prawa nie wystarczy, nie jest skuteczne. Potrzebna jest polityka.
Wiem, że to niepopularne w epoce zohydzania polityków, ale na przykładzie smogu widać, jak polityka (jako zaangażowanie w dobro wspólne) jest konieczna, byśmy np. mogli cieszyć się czystą atmosferą. Nie wystarczy kupić sobie oczyszczacz powietrza do mieszkania czy biura. Nie wystarczy noszenie maseczek na ulicy. Smog i tak będzie groźny, jeśli zignorujemy politykę.
I możemy tu mówić o wpływaniu na rządzących, by przemysł mniej truł, by transport był czystszy, by źródła energii nas nie zabijały (również w skali międzynarodowej). To oczywiście jest polityka. To powinno być w programach, na które głosujemy i którym ewentualnie zaufamy i zgodzimy się, by były finansowane z naszych podatków. Bo tanie to nie jest.
Ale chodzi też o politykę społeczną. Są ludzie, którzy palą byle czym, bo ich nie stać na coś innego. Bywa, że tak daleko nie są przystosowani do życia w społeczeństwie, że nie potrafią skorzystać z pomocy samorządowej w przestawianiu się na ekologiczny opał. Mówiąc dosadniej, wybierają (prze)życie, a nie ekologię. I trują nas. Nas, których stać na ekologię. I znowu, żeby im pomóc, potrzeba naszych podatków. Trzeba polityki, programów socjalnych. Też w skali międzynarodowej.
Nieraz wydaje się nam, że nie stać nas na taką wrażliwość. Ale czy przeżyjemy na samotnej wyspie? Choćby zielonej…
Skomentuj artykuł