Nie tylko "grzeczni chłopcy" chodzą w mocy Ducha

(fot. Jack Sharp/ unsplash)

Czytam ostatnio dość dużo o charyzmatycznej stronie Kościoła. Szczególnie z niezwykłą estymą pochłaniam charyzmatykożerne poglądy, które ich autorów przenoszą w dziecięcy świat "krzywego zwierciadła", kreując zupełnie inną rzeczywistość od tej, która faktycznie jest.

Można na dobre utkwić w takim świecie i nie chcieć z niego wyjść, karmiąc się absurdalnością miast prawdziwością, niczym w przypadku bulimii, kiedy nawet sterczące z wychudzenia kości nie są wystarczająco wyrazistym i ostatecznym znakiem, że dość katowania się niejedzeniem.

W charyzmatykożerczym świecie "krzywego zwierciadła" powstają kompletnie "nowe" wizje charyzmatyków (powinni być idealni, nieskazitelni, przynajmniej niczym półbogowie); całkowicie "nowe" koncepcje ich miejsca w Kościele (dość powszechne staje się jak najszybsze wycięcie ich niczym raka); oraz totalnie "nowa" historia Parakleta (działa tylko w pobożnych KK i pełne miłości spojrzenie kieruje tylko na pobożnych KK).

Tymczasem, i na szczęście, wedle Biblii nie wszyscy, na których spoczywał Duch Pana, byli "grzecznymi chłopcami". Nie był nim Jefte Gileadczyk (Sdz 11,29). Po wygnaniu go z domu przez przyrodnie rodzeństwo uciekł daleko od swoich braci i mieszkał w kraju Tob. Przyłączyli się do niego jacyś nicponie i z nim wychodzili do walki (Sdz 11,3). Owi "nicponie" (jak ich dobrotliwie określa Biblia Tysiąclecia) to "reqim", czyli "puści", "próżni", "bez zasad", "frywolni". Taki był Jefte, takie towarzystwo i życie mu odpowiadało. A Bóg miał plan, by i nad łotrem był Jego Duch, by tę jego pustkę wypełnić i ukochany naród przy pomocy łotra wyzwolić.

DEON.PL POLECA

Duchem Pana, chociaż w dość specyficzny sposób, został owładnięty także "niegrzeczny" Samson. Był upragnionym i długo oczekiwanym synem, i jak donosi autor Księgi Sędziów: Duch Pana zaś począł na niego oddziaływać w Obozie Dana między Sorea a Esztaol (13,25). To oddziaływanie Ducha Pana od początku było dla Samsona trudnym doświadczeniem (według tekstu hebrajskiego było "niepokojeniem go"). Na kolejnych kartach jego historii czytamy - w nazbyt zmiękczonym tłumaczeniu - iż Duch Pana opanował Samsona (Sdz 14,6.19; 15,14). Dosłownie jednak Duch Pana "przedarł się siłą", dokonał swego rodzaju szturmu, wymusił wejście w Samsona. Śledząc jego życiorys, on również nie był "grzecznym chłopcem", ale Pan zechciał być w szczególny sposób w nim i przez takiego, jakim był, działać.

Pomysł Boga na duchowe wzrastanie ludzkości wymyka się spod jej tendencji do zakrojonej na szeroką skalę kontroli. Jednym z tych Bożych pomysłów są wspólnoty charyzmatyczne, już dawno rozpoznane przez najważniejsze gremia Kościoła jako dar Parakleta. Nie ma u charyzmatycznych ludzi doskonałych. Są nimi i "niegrzeczni chłopcy", i "niegrzeczne dziewczyny" - grzesznicy, którzy nie mniej niż należący czy nie należący do innych wspólnot Kościoła, popełniają mnóstwo błędów. Ale to oni zostali "porwani" przez Boga do charyzmatycznych i oni stają się odważnymi zwiastunami Dobrej Nowiny.

Zbyt długie tkwienie w sali z "krzywym zwierciadłem" powoduje, iż zdeformowany i fałszywy obraz staje się "jedyną, najprawdziwszą i najmojszą" charytyzmatykożerną prawdą. Wówczas jednak jawny bunt wobec suwerennej decyzji Boga o posyłaniu swego Ducha także do "niegrzecznych", czy do "niekatolickich", jest tylko kwestią czasu.

To nie na doktrynie się wykładamy, a na szacunku [ROZMOWA] >>

ks. dr hab. Tomasz Szałanda - kapłan archidiecezji warmińskiej, wykładał homiletykę w WSD w Elblągu i Pieniężnie, autor kilku książek i kilkudziesięciu artykułów z zakresu demonologii, mariologii i homiletyki. Od 2000 r. proboszcz parafii w Stawigudzie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie tylko "grzeczni chłopcy" chodzą w mocy Ducha
Komentarze (3)
Zbigniew Ściubak
15 czerwca 2018, 19:13
Nie byłem w takiej wspólnocie to nie wiem. Za to miałem styczność. Nie rozumiem księdza. Skąd ksiądz czerpie WIEDZĘ, że "Jednym z tych Bożych pomysłów są wspólnoty charyzmatyczne"? Skąd wiadomo, że nie są całkiem ludzkie pomysły? Bo oni tak głoszą?! Po słowach ich poznamy? Wg mnie, te wspólnoty, to wspólnoty ludzi, którzy: a) szukają relacji z innymi, jakiejś społeczności wsparcia; b) szukają "cudownych" działań religijnych; c) szukają emocjonalnych przeżyć; d) w emocjonalnych przeżyciach upatrują potwierdzenia swojej "drogi"; Są to takie grupy nawzajem napędzającej się emocjonalnej motywacji. Osoby w nie zaangażowane w zasadzie nie potrafią na stałe funkcjonować w pełni religijnie samodzielnie POZA tą grupą. Tworzy się coś na kształt sekty, gdzie u nas "DOBRO" a "tam" - "zło". Skoro Duch tchnie kędy chce, to skąd wiadomo gdzie tchnie? Może właśnie przeze mnie, a nie przez te grupy? A może przez księdza wikarego? A może przez zwykłych ludzi, co ani w sektach, ani w strukturach, ani w grupach co się ogłaszają, że charyzmatyczne. Ciekawi mnie jaka tam jest struktura wiekowa. Czy taka sama jak w społeczeństwie czy jakaś inna, bo z tego, też można wnioski wyciągać.
18 czerwca 2018, 22:57
Warto dodać, że pisała o tym też s. Borkowska w Oślicy.  Szybkie i łatwe emocje są teraz na probsie. W USA wysyp różnych charyzmatyków - to na coś sie przekłada?
T
Tomasz
21 czerwca 2018, 21:00
Więdzę na ten temat czerpię z nauczania papieży: od PawłaVI, Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka oraz z dokumentów Kościoła katolickiego. Przy dobrej woli znajdzie je Pan bez problemu. Co do emocjonalności. To jest bardzo indywidualna sprawa. Jedni są bardziej inni mniej. Oczywiście po to są również wspólnoty by dać oparcie, relację z bliźnimi. Z tego co mi wiadomo, to wspólnoty charyzmatyczne nie tyle szukają - jak to Pan określił - "cudów" a głoszą, że i dzisiaj słowa Chrystusa są aktualne, żywe i prawdziwe, i że On równiez dzisiaj dokonuje tych "cudów" jak dokonywał ich chodząc po ziemi. Emocje są normalnym elementem człowieczeństwa. Czasami są bardziej widoczne czasem mniej. Człowiek to nie martwa kłoda drewna. Nawet wspólnoty różańcowe są dość emocjonalne i to jest rzecz normalna. Nie wiem jak działają sekty - w żadnej nie byłem. Natomiast w każdej wspólnocie, podobnie jak w przypadku pojedyńczego chrześcijanina popełniane są grzechy "wyższości". Ja również się na tym łapię, ale staram się poprawić, spowiadam się z tego i szukam pomocy u Boga. Duch wieje kędy chce - jak słusznie Pan zauważył. I tchnie również także przez Pana, przez wikarego, przez różańcowe, neokatechumenalne, charyzmatyczne i inne wspólnoty oraz osoby. A wiadomo stąd, że takie osoby wzrastają duchowo, podejmuą np. walkę z własnymi grzechami, czytają i rozważają Pismo święte, pomagają ubogim, chorym itp.