Niebyt za niebyt

Jacek Siepsiak SJ

Chciałbym tylko zwrócić uwagę na coś, co nazywano "wykluczeniem towarzyskim". Gdy ktoś okazał się kłamcą, to po prostu już mu nie ufano. Czy to oznacza, że jeśli ktoś pod fałszywymi zarzutami, chciał kogoś wykluczyć z debaty publicznej, powinien "w zamian" zostać z niej wykluczony? Tak sugerowałaby Biblia.

Jest taki fragment biblijny w Księdze Powtórzonego Prawa:

"Nie przyjmie się zeznania jednego świadka przeciwko nikomu, w żadnym przestępstwie i w żadnej zbrodni. Lecz każda popełniona zbrodnia musi być potwierdzona zeznaniem dwu lub trzech świadków. Jeśli powstanie świadek złośliwy przeciw komuś, oskarżając go o przekroczenie Prawa, dwu ludzi wiodących między sobą spór stanie wobec Pana przed kapłanami i przed sędziami urzędującymi w tym czasie. Jeśli ci sędziowie, zbadawszy sprawę dokładnie, dowiodą fałszu świadkowi - jeżeli świadek taki fałszywie oskarżył brata swego - uczyńcie mu, jak on zamierzał uczynić swemu bratu. Usuniesz zło spośród ciebie, a reszta słysząc to, ulęknie się i nie uczyni więcej nic takiego pośród siebie. Twe oko nie będzie miało litości. Życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, ręka za rękę, noga za nogę". (Pwt 19,15-21)

Konkretne zastosowanie tych słów odnajdujemy w Księdze Daniela, gdzie jest mowa o Zuzannie fałszywie oskarżonej przez dwóch niecnych "staruchów". Groziła jej śmierć. Daniel na szczęście wykazał jej niewinność. Dlatego: "Całe zgromadzenie zawołało głośno i wychwalało Boga, że ocala tych, co pokładają w Nim nadzieję. Zwrócili się następnie przeciw obu starcom, ponieważ Daniel wykazał na podstawie ich własnych słów nieprawdziwość oskarżenia. Postąpiono z nimi według miary zła, wyrządzonego przez nich bliźnim, zabijając ich według Prawa Mojżeszowego". (Dn 13, 60-62)

DEON.PL POLECA

Podobnie w jaskini lwów kończą ci, którzy swoimi oskarżeniami wtrącili do niej Daniela. To już rozdział szósty tej księgi.

Powyższe przykłady biblijne jakoś mi się narzuciły, gdy dowiedziałem się, że prowincjał dominikanów wobec oskarżeń wniesionych przeciw o. Gużyńskiemu wdrożył odpowiednią procedurę: "Procedura ta polega na zbadaniu publicznych wypowiedzi zakonnika przez specjalną komisję, w dialogu z zainteresowanym i jego oskarżycielami".

Pomyślałem sobie, że to dobrze. Nie jakiś sąd "kapturowy", gdy nie wiadomo kto oskarża, a nieraz nawet nie wiadomo dokładnie o co (gdy decydują jakieś czynniki zakulisowe). Ale uczciwa konfrontacja, w czasie której trzeba usprawiedliwić swoje stanowisko, w tym dowieść słuszności oskarżeń.

Chwała dominikanom!

I na tym można by skończyć. Ale jakoś nie daje mi spokoju ta kara dla fałszywie oskarżających. To, że mają ponieść taką karę, jaką by ponieśli fałszywie oskarżani. To ma wg Księgi Powtórzonego Prawa odstraszyć ewentualnych fałszywych oskarżycieli. I muszę przyznać, że nieraz marzy mi się coś, co by odstraszało rzucających zbyt łatwo oskarżenia, zwłaszcza w przestrzeni publicznej.

Czy można to ująć w jakiś kodeks? Istnieją różne próby. Ale jedno z samoograniczeń demokracji polega na chronieniu wolności słowa. Stąd spore napięcia w rozstrzyganiu takich spraw.

Niełatwo też utworzyć forum, które miałoby decydować. Wiele oskarżeń po prostu "fruwa" po internecie. To są problemy już od dawna dręczące zaniepokojonych zanieczyszczaniem naszych relacji publicznych przez hejt i fake-news.

Może też stąd rodzą się tęsknoty za rządami silnej ręki. Albo, sięgając jeszcze głębiej, "łykanie" nachalnej propagandy. Ludzie niby wiedzą, że to bzdury i manipulacja lecz tak głęboko tęsknią za "czystą" przestrzenią komunikacji społecznej (prostą, z jasnym przesłaniem), że pozwalają na "wycięcie" wszystkiego, co nie po linii... Taki trochę post-pluralizm informacyjny.

To temat na szersze opracowanie. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na coś, co nazywano "wykluczeniem towarzyskim". Gdy ktoś okazał się kłamcą, to po prostu już mu nie ufano. Czy to oznacza, że jeśli ktoś pod fałszywymi zarzutami, chciał kogoś wykluczyć z debaty publicznej, powinien "w zamian" zostać z niej wykluczony? Tak sugerowałaby Biblia.

Jednak, czy to w ogóle jest możliwe? Taki niebyt w mediach za niebyt w mediach...

Powstaje od razu pytanie o miłosierdzie, o przebaczenie. I słusznie. Lecz warto pamiętać, że istnienie sankcji nie wyklucza miłosierdzia i darowania kary. Ma przede wszystkim wychowywać, w tym wypadku, do wystrzegania się kłamstwa, a nawet tylko do uważania pod czym się podpisuję.

Jacek Siepsiak SJ - dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM i redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niebyt za niebyt
Komentarze (4)
Agamemnon Agamemnon
27 lutego 2018, 02:16
Brudy kościelne nie pierze się pośród wrogów Kościoła.
ZZ
z z
15 września 2017, 22:40
Ale cie Siepsiak ubodło, że Kościół wreszcie bierze się za twojego kumpla w modernie. Słusznie, możesz być następny :) Swoją drogą ten artykuł kolejny raz pokazuje, że liberalni katolicy swym deklarowanym miłosierdziem nie są chętni obejmować konserwatywnych współwyznawców
15 września 2017, 16:25
Cóż,trafiło gościa,który za swój łżekatolicyzm już dawno powinien być wysłany na misje do Eskimosów to i ujawniło się równocześnie grono wielbiących miłosierdzie jego sympatyków,którzy przemyśliwują jak tu wobec domniemanych oszczerców zastosować kodeks Hammurabiego. 
DN
Danuta Nowak
15 września 2017, 12:13
Gdyby tak "wykluczać towarzysko" za każde kłamstwo, kto by pozostał? Sławny metr ziemi przekopany, ciała owinięte w jedwabie, nie w worki, kłamstwa lustracyjne, zaprzeczanie własnym podpisom na dokumentach...a kłamstwa medialne, fałszywe konta na portalach społecznosciowych komentowane przez wytrawnych dziennikarzy??? No i dziesiatki innych...w tym naszych też drobnych, małych , codzienniych... Bo kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień...  A jeśli chodzi o księdza Grzegorza, to tu nie trzeba powoływać świadków, wystarczy odsłuchać, to co mówił wielokrotnie w TVN i zapytać dlaczego tak mówił? Może miał swoje powody?