Nieocenzurowana Królowa, czyli jak przezwyciężyć zły czar
Co pamiętamy z tej baśni, którą może czytaliśmy jako dzieci? Że Kaya o zamarzniętym sercu, który dostał się we władanie doskonale pięknej i zimnej Królowej Śniegu, odszukała i uratowała mała Gerda, jego towarzyszka zabaw? To prawda, ale baśń ta jest znacznie bogatsza w poezję i mądrość. A także humor. A co dla nas ważniejsze, jest głęboko chrześcijańska.
"Królowa Śniegu" to znana baśń Hansa Christiana Andersena (1805-1875). Jedna z najdłuższych, najbardziej oryginalnych, gdyż nie powstała w oparciu o wątki autobiograficzne czy ludowe legendy. Nietypowa pod względem kompozycji. Złożona z siedmiu opowiadań, z których pierwsze jest jakby prologiem do głównej narracji będącej sekwencją przygód.
Co pamiętamy z tej baśni, którą może czytaliśmy jako dzieci? Że Kaya o zamarzniętym sercu, który dostał się we władanie doskonale pięknej i zimnej Królowej Śniegu, odszukała i uratowała mała Gerda, jego towarzyszka zabaw?
To prawda, ale baśń ta jest znacznie bogatsza w poezję i mądrość. A także humor. A co dla nas ważniejsze, jest głęboko chrześcijańska. I może dlatego cenzurowano ją, przeinaczano, trywializowano, upraszczano - kastrowano. W czasach PRL... i teraz. Żeby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do dostępnych edycji w księgarniach, w internecie... Dlatego postanowiłam ją przypomnieć przed Bożym Narodzeniem, aczkolwiek - paradoksalnie - nie jest to opowieść "wyłącznie" zimowa, choć Andersen, będący u szczytu swych możliwości twórczych, napisał ją właśnie w grudniu 1844 roku.
Brak tu miejsca na wyłożenie powodów, dla których duński poeta i pisarz osiągnął za życia ogromną sławę i do dziś jest źródłem inspiracji dla twórców. Zobaczmy natomiast aktualność baśni Andersena i nie odsyłajmy Królowej Śniegu do lamusa, w jej miejsce stawiając w młodzieżowych biblioteczkach tomy Harry’ego Pottera. Baśnie z reguły czytamy jako dzieci i tylko żal, że do nieokaleczonej opowieści Andersena nie wracamy jako dorośli.
Królowa Śniegu ukazuje potęgę miłości. Mała Gerda kochała Kaya jak brata i postanowiła go odnaleźć, gdy nagle zaginął. Ruszyła w daleką podróż, pokonała liczne przeszkody, nie oszczędzała się. Wszystkim po drodze - kwiatom, zwierzętom, ludziom szczerze, z ufnością w dobro opowiadała swoją historię i spotkane postaci jej pomagały. Kiedy już przy końcu podróży za skrajnie utrudzoną dziewczynką wstawiał się zaprzyjaźniony renifer prosząc starą Finkę o jakiś czarodziejski napój, ta odpowiedziała: "Nie mogę jej użyczyć większej mocy od tej, którą już posiada. Czyż nie widzisz, jaka jest potężna? Czyż nie widzisz, jak jej muszą służyć ludzie i zwierzęta, jak udało się jej przejść przez świat na bosych nóżkach? Nie powinna myśleć, że to my użyczyliśmy jej tej potęgi, ona tkwi w jej sercu, pochodzi stąd, że Gerda jest dobrym, niewinnym dzieckiem" (H. Ch. Andersen Baśnie, t. I, PIW 1958, s.339).
Gerda szła niestrudzenie z wiarą w Boga, którą wcześniej dzieliła z Kayem. Andersen pokazuje siłę modlitwy. Kiedy Kay przywiązał swoje saneczki do sań Królowej Śniegu i po jakimś czasie zorientował się, że nie jest w stanie ich już odczepić, przestraszony próbował odmówić Ojcze nasz, ale ponieważ jego serce zamarzło, "mógł sobie przypomnieć tylko tabliczkę mnożenia". Już wcześniej, kiedy się rażąco zmienił i stał się dokuczliwy, ludzie zachwycali się, jaki jest zdolny i mądry.
Tymczasem Gerda tak właśnie nie "zmądrzała". Kiedy skrajnie zziębnięta i głodna była już prawie u celu, a na jej drodze płatki śniegu układały się w szkaradne potwory ze straży Królowej, Gerda poszukała ratunku w Ojcze nasz. W czasie zmawiania modlitwy jej ciepły oddech na polarnym mrozie uformował legion uzbrojonych aniołów, które rozproszyły śniegowe zjawy, ogrzały ją i pozwoliły szybko dobiec do pałacu.
To pod wpływem jej łez stopniało zlodowaciałe serce chłopca, który w pierwszej chwili małej przyjaciółki nie poznał. On też się rozpłakał i wówczas wypłynął mu z oka okruch zaczarowanego szkła. Radość dzieci udzieliła się nawet kawałeczkom lodu, których Kay nie mógł wcześniej ułożyć w słowo-klucz, które według Królowej Śniegu miało obdarować go wolnością. Teraz, tanecznym ruchem, płytki lodu same utworzyły wyraz "wieczność". Zastanawiające, prawda?
Po powrocie do domu Gerda i Kay, którzy zauważyli, że stali się dorośli, ale w sercu wciąż byli dziećmi, przypomnieli sobie pieśń o pokłonie Bożemu Dzieciątku, która towarzyszyła im w dzieciństwie. Zastali babcię czytającą głośno słowa Jezusa: "A jeśli nie staniecie się jako dzieci, nie osiągniecie Królestwa Bożego". To oczywiście ze zmanipulowanych wersji baśni zniknęło. Oczywiście wraz z powtarzającym się wersetem hymnu o małym Jezusie, z modlitwami i aniołami.
Powróćmy jeszcze do prologu. W jego wykastrowanej wersji na czarownika, wprawdzie niedobrego (jakby istnieli dobrzy...), przerobiono czarodzieja-diabła. Musiało jednak w tekście pozostać to, że właśnie on wymyślił zwierciadło, które rozmywało i gubiło odbicie tego, co dobre i piękne, wyraźnie zaś pokazywało wszystko, co brzydkie, czyniąc je jeszcze brzydszym. Niemiłosiernie przeinaczono akapit, w którym autor pisze, iż uczniom nowozałożonej czarciej szkoły przyszedł potem do głowy pomysł, żeby "zabawić się kosztem aniołów i Pana Boga". Wzlecieli więc w przestworza, ale zwierciadło wymknęło się im z rąk i nastąpił Upadek. Roztrzaskało się i rozprysnęło na tysiące milionów kawałków. Gdy maleńki okruch wpadł komuś do oka, człowiek ten widział wszystko opacznie albo spostrzegał tylko to, co w danym przedmiocie było złe. A gdy trafił komuś do serca, działo się jeszcze coś straszniejszego, zamieniał je w sopel lodu.
"A Zły śmiał się tak, że mu się brzuch trząsł".
Jeślibyśmy nawet znali - aż nadto dobrze - taką smutną rzeczywistość, opierającą się na kłamstwie, wyolbrzymieniu zła i eliminowaniu przejawów dobra, przypomnijmy sobie, że ofiarna miłość ma siłę zbawienną, większą niż wszystkie złe czary.
Joanna Petry-Mroczkowska - z wykształcenia doktor filologii, z praktyki kulturoznawca. Eseistka, krytyk literacki, tłumaczka. Autorka kilkunastu książek, w tym Feminizm - antyfeminizm. Kobieta w Kościele. Ostatnio wydała "Bóg, islam i ojczyzna. Opowieść na stulecie śmierci bł. Karola de Foucauld" (Znak 2017)
Skomentuj artykuł