Nowy metropolita gdański będzie miał dużo do sprzątania
Oczekiwać od niego należy nie tylko zbadania sprawy ks. Jankowskiego, ale w ogóle wyświetlenia wszystkich kontrowersji wokół tematyki molestowania seksualnego nieletnich, a także zrobienia porządków w finansach diecezji.
Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź przeszedł na emeryturę. Odejścia metropolity gdańskiego spodziewano się od dawna. Nie tylko dlatego, że zbliżał się do wieku emerytalnego (75 lat), ale też w związku z pojawiającymi się w stosunku do niego zarzutami niewłaściwego traktowania podlegających mu księży, a także lekceważącego traktowania spraw dotyczących molestowania seksualnego nieletnich. Bodaj najgłośniejszą – i do dziś nie wyjaśnioną – sprawą była ta dotycząca śp. ks. Henryka Jankowskiego. Czarne chmury nad byłym biskupem polowym Wojska Polskiego zbierały się od dawna, ale uważni obserwatorzy życia Kościoła nie mieli złudzeń: przed emeryturą arcybiskupowi włos z głowy nie spadnie. Zaskoczenia odejściem hierarchy na emeryturę zatem nie ma.
Zaskoczeniem jest fakt, że nie ogłoszono nazwiska jego następcy. Administratorem apostolskim archidiecezji gdańskiej do czasu wskazania nowego ordynariusza został biskup elbląski Jacek Jezierski. A przecież nuncjusz apostolski abp Salvatore Pennacchio już jakiś czas temu informował, że trwają intensywne poszukiwania. Nie znalazł. Możliwości są tak naprawdę trzy. Albo nikt następcy arcybiskupa na serio nie szukał, a zapewnienia nuncjusza miały być formą obrony przed zniecierpliwionymi wiernymi. Być może nuncjusz jednak biskupa do Gdańska szukał, ale żaden z jego kandydatów nie przypadł do gustu papieżowi i arcybiskup Pennacchio wciąż szuka. I wreszcie: następcy nie ma, bo nikt nie chce podjąć się zadania poprowadzenia archidiecezji gdańskiej i posprzątania po poprzedniku.
A sprzątania nowy metropolita trochę będzie miał. Oczekiwać od niego należy nie tylko zbadania sprawy ks. Jankowskiego, ale w ogóle wyświetlenia wszystkich kontrowersji wokół tematyki molestowania seksualnego nieletnich, a także zrobienia porządków w finansach diecezji (od lat głośno mówi się o tym, że nie wyszła ona na prostą). Jeśli nowy hierarcha będzie biskupem z kręgosłupem, to da sobie z tym radę. Ale na razie takowego nie ma…
Odejście arcybiskupa Głódzia na emeryturę wiele tematów dotyczących jego osoby zamknie. Któż bowiem będzie teraz badał np. to czy właściwie traktował księży? Nie ma sprawy. Pozostaną jednak sprawy, za które będzie można byłego metropolitę gdańskiego pociągnąć do odpowiedzialności i wyciągnąć konsekwencje. To przede wszystkim sprawy ewentualnych zaniedbań w sprawach pedofilskich, ukrywanie i chronienie sprawców, etc. Wprowadzone w ub. roku przez Franciszka przepisy dotyczące odpowiedzialności biskupów obejmują też biskupów-emerytów. Mogą oni odpowiadać tylko za okres swoich rządów w diecezji.
Skargi na arcybiskupa gdańskiego składane były. Są badane. Jego usunięcie się w cień nie oznacza, że proces będzie przerwany. Będzie się toczył i być może abp Głódź jakoś ukarany zostanie. Ale jako emeryt – nie jako urzędujący ordynariusz. Sprawa odbije się jakoś w mediach, ale nie będzie specjalnie o niej głośno. I być może to także powód, dla którego pozwolono arcybiskupowi w spokoju doczekać do emerytury.
Ale o arcybiskupie Głódziu tak łatwo zapomnieć nie można. Przez blisko 30 lat był on jednym z najpoważniejszych graczy w polskim Kościele z dużymi wpływami w urzędach watykańskich, z ogromnymi wpływami w polskiej polityce. Liczono się z jego zdaniem. Ciągną się za nim niejasne związki z wojskowym wywiadem Polski Ludowej, był „zaufanym” człowiekiem kard. Henryka Gulbinowicza, który z kolei miał dziwne kontakty z bezpieką. Sam arcybiskup Głódź w wielu sprawach milczy jak zaklęty, od natrętów, którzy zadają niewygodne pytania dotąd odpędzał się jak od much. Pewnie będzie to czynił dalej, ale jego odejście na emeryturę niczego tak naprawdę nie zamyka. Teraz dopiero może nastąpić niespodziewane otwarcie. Niektórym mogą się bowiem rozwiązać języki.
Skomentuj artykuł