O nadstawianiu drugiego policzka…

Depositphotos.com (245245662)

Chrześcijaństwo jest wymagającą religią i bycie chrześcijaninem kosztuje sporo – życie. Wierzący w Chrystusa jest zachęcany do doskonałości, do wytrwałości, do zwycięstwa a jednocześnie przyjmuje razy, podejmuje krzyż, oddaje na nim życie bez odwetu, bez interwencji ‘z wysoka’, bez oddawania proporcjonalnie do otrzymanych ciosów i razów, jak Chrystus.

W 2018 r. podpisane zostało czasowe porozumienie między Watykanem a Chińską Republiką Ludową mające na celu uregulowanie statusu Kościoła katolickiego w Państwie Środka, najludniejszym – póki co – kraju na świecie. Wiemy, że istniały i poniekąd nadal istnieją dwie wspólnoty, Kościół oficjalny, uznawany przez państwo, ale i zależny od niego i Kościół ‘podziemny’, będący w łączności i ciągłości jurydycznej z Kościołem powszechnym, ale prześladowany przez władze państwowe.

Od trzech miesięcy trwał spór między Watykanem a Chinami, bo władze bez zgody Stolicy Apostolskiej, w zatem i wbrew przedłużanemu co dwa lata porozumieniu, mianowały biskupa dla ważnej diecezji w Szanghaju. Sekretarz Stanu, kard. Pietro Parolin poinformował, że Franciszek postanowił zakończyć spór i sanował decyzję władz. Uznał ten wybór mając na względzie „dobro dialogu i diecezji”. Wielu będzie patrzyło na to, jak na porażkę Stolicy Apostolskiej i osobiście papieża Franciszka. Warto, jednak, widzieć w tym szczere i uczciwe poszukiwanie rozwiązania, które byłoby lepsze dla wspólnoty Kościoła w Chinach, a nie tylko taktycznego i chwilowego zwycięstwa w sporze z tamtejszymi władzami.

Modlitwa papieża Franciszka o pocieszenie i nadzieję

Historia misji ewangelizacyjnej w Chinach jest skomplikowana i miała różne fazy. My, jezuici, jesteśmy tego świadomi, jak mało kto, bo przez wieki odgrywaliśmy w niej ważną rolę. Już św. Franciszek Ksawery w XVI w., jako pierwszy Europejczyk w Japonii, widział, że przemożny wpływ na cały tamten region pochodził z Chin i dlatego postanowił tam się udać, bo rozumiał, że kiedy zdobędzie dla Chrystusa Państwo Środka, cały region będzie chrześcijański. Niestety, nie było dane mu to zobaczyć. Zmarł samotny, opuszczony, na małej wysepce Sancjan, u wrót Chin.

DEON.PL POLECA

Był czas działalności jezuitów w Chinach, gdzie byli oni dobrze widziani, szanowani i pisali chlubną kartę obecności chrześcijan w tamtych rejonach. Ale to był niestety wyjątkowy i stosunkowo krótki okres z tych ostatnich pięciu wieków.

Chrześcijanie w Chinach byli prześladowani nie tylko w drugiej połowie XX w., kiedy rządzą tam komuniści, ale i wcześniej władze częstokroć bywały okrutne wobec wierzących w Chrystusa. Watykan robił, co mógł, aby zabezpieczyć wspólnotę wierzących i zapewnić jej pasterzy, ale rozziew między wspólnotą kościoła państwowego, a tego podziemnego powiększał się.

Ostatnią próbą, która była podjęta kilka lat temu przez papieża Franciszka, było porozumienie z władzami państwowymi Chin, co do mianowania biskupów dla wspólnoty katolickiej. Władze nie powinny były obsadzać stolic biskupich bez zgody Watykanu. Papież wielokrotnie mówił o napięciach w dialogu z rządem chińskim. Pomimo trudności porozumienie z władzami było co dwa lata odnawiane, choć było także wiele międzynarodowych nacisków na to, by nie współpracować z komunistycznym rządem. Np. Stany Zjednoczone wielokrotnie namawiały Watykan do odstąpienia od współpracy z Chinami. Stolica Apostolska konsekwentnie odrzucała takie sugestie, oceniając ja jako próbę instrumentalnego potraktowania jej w konflikcie jaki rząd amerykański ma z władzami chińskimi.

Czy to jest właściwe podejście Watykanu i samego papieża do relacji z Chinami? Trudno powiedzieć. Nie wszystko wiemy. Nawet jeśli w Polsce czy Europie doświadczyliśmy totalitaryzmu komunistycznego, to jednak nie w pełni oddaje to tamtą sytuację, mentalność i tradycję. Z pewnością podejście Franciszka wynika z jego ‘ducha’: ważniejszy jest dialog niż spór i zwarcie; rzeczywistość jest ważniejsza od teorii i idei; dyplomacja nie może być ‘światowa’, ale musi być schrystianizowana. Spory trzeba rozwiązywać w duchu Chrystusowym, czyli naśladując Go, także wtedy, kiedy mówi „nadstaw drugi policzek”.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O nadstawianiu drugiego policzka…
Komentarze (3)
PK
Paweł Kopeć
19 lipca 2023, 17:00
Ok Nie od razu Bez dziadowania i jak mieli Żydzi/żydzi
WG
~Witold Gedymin
16 lipca 2023, 12:40
Dyplomacja Franciszka nie jest ani ‘światowa’, ani ‘schrystianizowana’. Jest, jak to nazwał sam papież, śmierdząca. W sprawach tego świata mowa Kościoła, papieży, biskupów i księży od dziesięcioleci, a może od stuleci, pełna jest banałów i pustosłowia, nastawiona na zachowanie wizerunku, pozbawiona odniesień do ważnych, ale niewygodnych aspektów rzeczywistości. Tak jest w przypadku wojny na Ukrainie, tak jest w przypadku migrantów i wielu innych problemów. Głupota i manipulacja, żeby nie nazwać mocniej. Przecież można przerobić parę frachtowców i w spartańskich, ale bezpiecznych warunkach przewieźć w kilka lat ze 200 mln chętnych migrantów z Afryki, pewnie ze 100 mln z Bliskiego Wschodu, ze 100 mln z Ameryki Środkowej i Południowej i pewnie więcej niż 200 mln z Azji, i nie byłoby wtedy papieskich, katolickich czy lewackich lamentów nad tymi którzy utopili się w morzu czy zginęli na granicy.
AP
aparat powietrzny już odleciał
16 lipca 2023, 11:10
Innymi słowy Kościół potrzebuje męczenników jak ks. Jerzy Popiełuszko by byli żywym przykładem do naśladowania, a z drugiej strony dogaduje się z tyranią by zapewnić miejsce kultu swoim wyznawcom. Sarkastyczny paradoks, mądrość etapu, zgniły kompromis? My ludzie poślemy cię z misją w niebezpieczeństwo i niech Bóg cię chroni, bo my ludzie cię zdradzimy zostawimy samemu sobie, odwrócimy się plecami, a nawet wydamy dla tego co wydaje się nam dobre, korzystne dla nas z naszego punktu widzenia. Powtarzamy to od początku świata. Na szczęście Papież nie jest osamotniony w takim postępowaniu. Ktoś inny ma to osądzić.