Obliczenia, czyli religia na maturze

ks. Artur Stopka

Trzeba to z przykrością, ale uczciwie przyznać. Głupio wyszło. Nie dość, że kwestia matury z religii pozostaje wciąż niezałatwiona, to na dodatek właśnie powstało i zostało nagłośnione wrażenie, iż jej obecność na egzaminie dojrzałości to jedynie zachcianka duchownych, z biskupami na czele, a nie powszechnie oczekiwanie polskich katolików.

Temat nie jest nowy. Ktoś wyliczył, że stanowi on nie tyle przedmiot publicznej debaty, ile mozolnych gabinetowych zabiegów oraz sinusoidalnie powracających medialnych awantur, już od siedmiu lat. "Żyjemy w świecie demokracji, więc każdy ma prawo na religię chodzić lub nie albo wyznawać inną religię. Jeśli są prowadzone lekcje religii, jest ten wykład, to uczniowie mają prawo zdawać ją na maturze" - powiedział w styczniu 2006 roku bp Stanisław Wielgus, ówczesny przewodniczący Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski. On również użył wtedy w publicznej wypowiedzi argumentu, który dzisiaj wydaje się najczęściej wybijanym ze strony Kościoła katolickiego: "Nie widzę powodu, żeby religia nie miała być przedmiotem tak samo ważnym jak inne. Skoro można zdawać egzamin maturalny z wiedzy o tańcu, to dlaczego nie z religii". W medialnych enuncjacjach rzadziej pojawiają się inne użyte wtedy argumenty. Na przykład ten, że brak religii na maturze "jest niedowartościowaniem, spychaniem na margines, pewnej określonej wiedzy". Mało kto przypomina słowa bp. Wielgusa, że ci, który nie przeszli przez lekcje religii, nie rozumieją właściwie kultury europejskiej. "Kto nie zna Biblii, nie rozumie malarstwa, nie rozumie literatury, która jest pełna odniesień biblijnych" - mówił wówczas szef Rady Naukowej KEP.

Śledząc doniesienia prasowe z ostatnich dni, można dojść do przekonania, że zdecydowanie negatywne stanowisko Ministerstwa Edukacji Narodowej właśnie zakończyło temat. "Minister edukacji rozwiała ostatnie złudzenia Kościoła" - napisała z satysfakcją Katarzyna Wiśniewska i dodała kpiąco: "Co ciekawe, MEN pokonało Episkopat jego własną bronią", czyli faktem, że to Kościół zatwierdza program nauczania religii, a nie ministerstwo. "Oskarżenia biskupów po spotkaniu z MEN, że twarde stanowisko MEN to "powrót do socjalistycznego sposobu patrzenia na teologię i Kościół" (bp Henryk Tomasik w Radiu Plus Radom), dowodzą tylko bezsilności i rozżalenia biskupów. Może pora zdać sobie sprawę, że z pomysłem religii na maturze czas się rozstać" - triumfuje publicystka.

Można by machnąć ręką, "niech się cieszy", gdyby nie niedobra korelacja pewnego fragmentu jej tekstu z opublikowanymi tego samego dnia w innej gazecie wynikami sondażu na temat społecznego poparcia dla idei matury z religii. Publicystka napisała: "Mało przekonują mnie też zapewnienia bp. Mendyka, że Episkopat ‘upomina się o podstawowe prawa młodych ludzi, którzy widzą taką potrzebę’. Nie słyszałam jakoś, by licealiści protestowali przeciwko decyzji MEN czy podpisywali petycje". Równocześnie "Rzeczpospolita" ogłosiła, że ponad 65 proc. Polaków nie chce religii na maturze jako przedmiotu dodatkowego. "Za" jest jedna trzecia.

Dlaczego? Zapewne ma trochę racji opozycyjny poseł, który twierdzi, iż tak zdecydowana postawa Polaków wynika z języka, jaki tej debacie narzucił obóz rządzący i sprzyjające mu media. Rację ma też bp. Tomasik, konstatując, że "Jest bardzo zła atmosfera wokół tego tematu".

Mnie jednak, gdy szukam przyczyn zaistniałej sytuacji, przychodzą na myśl słowa Jezusa: "Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: "Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć". Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju".

Opublikowane sondaże potwierdziły moje obserwacje dotyczące tematu religii na maturze. Duża grupa ludzi, w tym także część księży i katechetów, jest tej idei głęboko przeciwna, bo nie rozumieją, po co wprowadzać ją w życie. Nie dotarła do nich żadna rzetelna argumentacja, a stałe odwoływanie się do sformułowania z wiedzą o tańcu raczej wywołuje u nich rozdrażnienie, niż przekonuje. Myślę, że w takich sytuacjach, jak wpisanie religii na listę przedmiotów maturalnych (co w wielu krajach na Zachodzie jest oczywistością), zanim zacznie się starania, warto po pierwsze, najpierw przekonać do pomysłu "swoich", czyli członków Kościoła, zwłaszcza tych, którzy najbardziej tematem powinni być zainteresowani. Po drugie, zanim podejmie się batalię, warto dokonać obliczeń i zorientować się, jakie jest rzeczywiste poparcie dla sprawy w tzw. opinii publicznej. A w razie potrzeby przez odpowiednią akcję informacyjną zadbać o to, aby było co najmniej na przyzwoitym poziomie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Obliczenia, czyli religia na maturze
Komentarze (28)
LS
le sz
13 czerwca 2013, 12:54
Co za problem zrobić  KOŚCIELNĄ KOMISJĘ EGZAMINACYJNĄ, która będzie oceniać maturę? Wybacz, ale widać, że nie masz pojęcia o współczesnej maturze. Już od wielu lat matura jest tzw. egzaminem zewnętrznym. Nie oznacza to bynajmniej że odbywa się na zewnątrz budynku szkolnego, lecz że osoby będące egzaminatorami przychodzą do szkoły z zewnątrz, tzn. że nie są one nauczycielami zatrudnionymi w danej szkole lecz specjalnie do tego przygotowanymi na specjalnych kursach i szkoleniach organizowanych przez Centralną Komisję Egzaminacyją lub jej agendy w postaci Okręgowych Komisji Egzaminacyjnych. Zadania/pytania maturalne są identyczne we wszystkich szkołach w całej Polsce, a w/w egzaminatorzy są szkoleni m.in. w tym aby oceny dokonywać wg identycznych kryteriów, aby dana odpowiedź była zawsze identycznie oceniana niezależnie od tego kto ją ocenia (dzięki takim rozwiązaniom skończyło się to, że w najgorszych i najlepszych szkołach zdawalność matur była taka sama, bliska 100%). W związku z tym, coś takiego jak Kościelna Komisja Egzaminacyjna oceniająca maturę to totalna bzdura. Równie dobrze mógłbyś sobie zażyczyć aby w Pomiechówku Górnym powołano komisję przyznającą doktoraty Oxford. Choć oczywiście możnaby zacząć rozdawać tzw kościelne "matury". Po wojnie mówiło się "nie matura lecz chęć szczera...", po 1968 r pojawili się tzw marcowi docenci, aktualnie mnożą się tytuły typu profesor Wyższej Uczelni w Pcimiu, no to mogą być i kościelne "matury". Maturę mozna przeprowadzić w ramach lekcji religii lub podobnie jak bierzmowanie w KOŚCIELE. Czyli taką samą lipę? Ale pytanie kto w tedy za to zapłąci ? To zupełnie osobne pytanie...
K
Krzysztof
13 czerwca 2013, 11:34
Co za problem zrobić  KOŚCIELNĄ KOMISJĘ EGZAMINACYJNĄ, która będzie oceniać maturę?  Maturę mozna przeprowadzić w ramach lekcji religii lub podobnie jak bierzmowanie w KOŚCIELE. Ale pytanie kto w tedy za to zapłąci ?
13 czerwca 2013, 10:45
@psp Zapowiedź, że nie chodzenie do kościoła spowoduje obniżenie oceny o jeden stopień jest niezgodna z kryteriami oceniania obowiązującymi w szkołach. Jeśli takie kryterium jest stosowane, jest to niezgodne z przepisami. W opanowanie pamięciowe tekstów religinych czy to na religii czy jęzku polskim (tu teksty zazwyczaj innych religii) nie widzę przeszkody. Jeśli chodzi o zaliczanie opanowania pamięciowego, to też nie widze problemu. W Polsce nauka religii jest konfesyjna: Jeśli chodzi o odmawianie modlitw to tu jest juz kwestia świadomej decyzji rodzica. Trzeba zglosić do katechety, że dziecko uczestniczace w nauce religii jest niewierzące  lub innego wyznania i poinformowac, że nie bedzie uczestniczyć w obrzedach religinych niezgodnych z jej/lub rodziców przekonaniami czyli odmawiamiu modlitw. Niech mowa wasza będzie TAK/TAK NIE/NIE. Wydaje się, ze decyzji o zaprzestaniu praktyk religinych (chodznia do kościoła) towarzyszyła u syna decyzja o ograniczeniu nauki przedmiotu i ocena spadły z 5-6 na 3... ale...
P
psp
13 czerwca 2013, 10:14
A więc porozmawiałem z synem i sprawa wygląda tak, że ksiądz zapowiedział całej klasie, że jesli ktoś nie chodzi do kościoła to będzie miał ocenę z religii obniżoną o jeden stopień. Generalnie nie jestem ani za ani przeciw maturze z religii jeśli nie będzie to przedmiot obowiązkowy - nie moja sprawa, że tak powiem. Podtrzymuję tylko moje stanowisko, że w przedszkolu i szkole podstawowej nauka religii to katechizacja. I chyba tutaj trochę Kościół strzela sobie w kolano: gdyby rzeczywiście była to nauka wiedzy o chrześcijaństwie myślę, że wielu niewierzących wysłało by tam swoje dzieci. Natomiast trudno sobie wyobrazić niewierzącego na lekcji religii, gdzie każe mu sie uczyć modlitw, odmawiać je podczas zajęć i na wejściu ma zapowiedziane, że będzie miał niższą ocenę, bo nie chodzi do kościoła.
K
katolik
13 czerwca 2013, 09:55
Jaka religia? Katolicka czy fałszywa? Warto poznać prawdę objawioną przez Boga. http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
13 czerwca 2013, 09:54
Dzieci powinny byc katechizowane w domu i parafii. W szkole powinny się głównie na lekcjach religi, uczyć - czyli zdobywać wiedzę.
J
Jacenty
13 czerwca 2013, 00:21
Pan Jezus błogosławił dzieci a nauczał dorosłych teraz jest odwrotnie! Zgadzam się z opinią autora najpierw trzeba przekonać swoich - identyfikujących się z Kościołem. Katecheza nie kończy się w szkole ale jest to sprawa dorosłych! Kiedy oni będą przekonani, że katecheza jest ważna w ich życiu i jest to także okreslona wiedza, którą trzeba posiadać dla podniesienia swojego wykształcenia, wtedy nie ma się co martwić o słupki sondażowe.   
Z
zamieszanie
12 czerwca 2013, 21:43
Nie posyłajcie tam tylko dzieci. Kiedy na lekcji religii pewien trzecioklasista żalił się, że dzieci muszą przestrzegać mnóstwa reguł, a dorośli nie, katechetka poprosiła uczniów o ułożenie własnych Dziesięciorga Przykazań dla dorosłych. Według niemieckiego tygodnika katolickiego Christ in der Gegenwart większość dzieci nawiązywała do dobroci, zgodnego usposobienia, sprawiedliwości, uczciwości i prawdomówności. Zdaniem pewnego dziecka przykazania te powinny brzmieć tak: „1. Nie bądźcie niesprawiedliwi. 2. Nie zrzędźcie tyle. 3. Nie poganiajcie nas. 4. Nie przeszkadzajcie nam wciąż. 5. Nie wyśmiewajcie się z nas. 6. Nie przymuszajcie nas. 7. Od czasu do czasu przyznawajcie nam rację. 8. Nie ustanawiajcie własnych reguł. 9. Żyjcie ze sobą w zgodzie. 10. Chodźcie też sami do kościoła, a nie posyłajcie tam tylko dzieci”
12 czerwca 2013, 13:04
@XLeszek Nikt nie  chce matury z zycia religijnego, a z wiedzy która znajduje się w programie nauczania. Materiału ma pytania testowe jak i opisowe znajdzie się masa. Prawidłowa odpowiedź o nauczanie Kościoła nie wymaga podzielania tych pogladów... Jakis egzamin z polskiego czy filozofii kiedyś zdałeś? ;-) Czy zeby powiedziec o pogladach Wokulskiego na płeć piękna trzeba mieć identyczne albo żeby omówic krótko poglądy Hegla trzeba je podzielać?
12 czerwca 2013, 13:00
@T7HRR zgaduję, że Twoje dzieci uczęszczają też do kościoła? Dopóki syn udzielał się w kościele - piątki i szóstki sypały sie jak z rękawa, zarówno od księdza jak i we wcześniejszych klasach od katechetki. Niestety, skończyło się to wraz z przestaniem uczęszczania do kościoła. Ja wiem, że są różne sytuacje, że może gdzieniegdzie religia to "teoretyczne podstawy wiary", ale przynajmniej w takich małych parafiach jak moja jest to głównie katechizacja. O oceny jakie miał w ciągu roku to się zapytam bo nie chcę zmyślac. @psp Odpowiadac w sprawie ocen publicznie nie musisz. Raczej pogadaj z synem czy przypadkiem zaprzestaniu chodzenia do kościoła nie towarzyszyło zaprzestanie nauki tego co było na lekcji i odpuszczenie sobie przygotowania do lekcji (te dwa elementy podlegają ocenie).
P
psp
12 czerwca 2013, 12:57
@XLeszek Dotychczas zawsze była mowa o tym, że szkolne lekcje religii nie są takimi zwykłymi lekcjami na których przekazuje się wiedzę religijną, ale są lekcjami w trakcie których odbywa się pewna formacja, pewien przekaz wiary. I stąd lekcje religii nazywane są również katechezą i katechizacją. A więc lekcje religii to nie informacja lecz formacja! Stąd te wdrażanie (i często karteczkowa kontrola) do uczestniczenia w różańcu czy na majowym lub czerwcowym. ... trafiłeś w sedno kolego, masz 100% racji.
P
psp
12 czerwca 2013, 12:53
@T7HRR zgaduję, że Twoje dzieci uczęszczają też do kościoła? Dopóki syn udzielał się w kościele - piątki i szóstki sypały sie jak z rękawa, zarówno od księdza jak i we wcześniejszych klasach od katechetki. Niestety, skończyło się to wraz z przestaniem uczęszczania do kościoła. Ja wiem, że są różne sytuacje, że może gdzieniegdzie religia to "teoretyczne podstawy wiary", ale przynajmniej w takich małych parafiach jak moja jest to głównie katechizacja. O oceny jakie miał w ciągu roku to się zapytam bo nie chcę zmyślac.
LS
le sz
12 czerwca 2013, 12:52
Domaganie się prawa do matury z religii to absurd. A może by tak przy okazji zawalczyć o maturę np. z rekolekcji? Dotychczas zawsze była mowa o tym, że szkolne lekcje religii nie są takimi zwykłymi lekcjami na których przekazuje się wiedzę religijną, ale są lekcjami w trakcie których odbywa się pewna formacja, pewien przekaz wiary. I stąd lekcje religii nazywane są również katechezą i katechizacją. A więc lekcje religii to nie informacja lecz formacja! Stąd te wdrażanie (i często karteczkowa kontrola) do uczestniczenia w różańcu czy na majowym lub czerwcowym. Jak więc miałaby wyglądać ta matura z życia religijnego?!? Przecież to absurd! Matura to może się odbywać z przedmiotu na którym przekazuje się wiedzę a nie dokonuje duchowej formacji! Aby możliwa była matura "z religii" to trzeba wpierw jasno i wyraźnie powiedzieć, że te szkolne lekcje religii nie są żadną katechezą, nie są żadną formacją i żadnym przekazem wiary, a są najzwyczajniejszymi lekcjami religioznawstwa, w trakcie których dokonuje się wyłącznie przekazu wiedzy religijnej! A jak na razie to wygląda na to, że albo znaczna część biskupów nie ma pojęcia o czym mówią i czego się domagają, albo niestety ma pojęcie i tylko udaje, że nie ma. I nie wiem co gorsze :(
12 czerwca 2013, 12:33
@psp Uważam, zarzut za chybiony :-) W praktyce jestem Ojcem dzieci uczęsczających na religię, danych osobowych osób z 6 nie podam ;-) Tak na serio: jakie oceny w ciągu roku szkolnego miał Twoj syn? I jaki był przebieg całej rozmowy z księdzem prowadzacym lekcje religi?
P
psp
12 czerwca 2013, 12:28
@T7HRR Widzę, że jesteś bardzo dobrym teoretykiem, ale jak mówi stare porzekadło: "W teorii nie ma różnicy między praktyką, a teorią. W praktyce jest." No więc właśnie mam dzieci w szkole i właśnie syn przyniósł ze szkoły taką rewelację, że ksiądz mu powiedział, że będzie miał dwóję z religii bo nie chodzi do kościoła. W przyszłym roku już go z tej religii wypiszę, trudno, niech się pałęta po korytarzu...
12 czerwca 2013, 12:12
@Witold "Zdolny ateista może zdać religię na 6-kę a wierzący ale mało lotny uczeń może oblać." to niemożliwe. przede wszystkim należy sobie uświadomić, że religia w szkole to katechizacja. Nie jest możliwe uzyskanie dobrej oceny jeżeli ktoś nie chodzi do kościoła na msze, nabożeństwa, nie zbiera karteczek, podpisów itp. Gdyby nauka religii rzeczywiście polegała na studiowaniu Biblii oraz znajdowaniu jej wpływu w kulturze europejskiej i innych, jak sugeruje autor artykułu, to podpisałbym się pod maturą z religii obiema rękami. Natomiast cieżko mi sobie wyobrazić egzamin z katechizacji, bo to by było coś w stylu egzaminu z wiary? @psp Witaj :-) A masz dzieci w szkole? Więc odpowiem Ci tak: z katechizacją na lekcjach religii jest krucho... Formalnie wpływ aktywości w parafii na ocenę w szkole jest zakazany - nie wolno wstawić piątki (czy szóstki) za wiedzę, którą się wykazło dziecko podczas niedzielnej homili dialogowanej. A szóstkę na koniec roku dostają rownież dzieci, no może nie niewierzące, ale praktykujące kilka razy do roku, za to przykładające sie do nauki. Istnieje szeroki zakres wiedzu religijnej zawartej w programie religii na jej podstawi mozna zbudowac spokojnie egzamin o zlożoności podobnej do matury z matematyki... :-)
P
psp
12 czerwca 2013, 12:01
@Witold "Zdolny ateista może zdać religię na 6-kę a wierzący ale mało lotny uczeń może oblać." to niemożliwe. przede wszystkim należy sobie uświadomić, że religia w szkole to katechizacja. Nie jest możliwe uzyskanie dobrej oceny jeżeli ktoś nie chodzi do kościoła na msze, nabożeństwa, nie zbiera karteczek, podpisów itp. Gdyby nauka religii rzeczywiście polegała na studiowaniu Biblii oraz znajdowaniu jej wpływu w kulturze europejskiej i innych, jak sugeruje autor artykułu, to podpisałbym się pod maturą z religii obiema rękami. Natomiast cieżko mi sobie wyobrazić egzamin z katechizacji, bo to by było coś w stylu egzaminu z wiary?
TO
to oczywiste
12 czerwca 2013, 08:44
Tam, gdzie jest obowiązkowa wyznaniowa palikotologia stosowana w nauczaniu powszechnym, nie może być miejsca na religię.  
Katarzyna Rybarczyk
12 czerwca 2013, 08:38
religia na maturze ? dobre zarty, dlaczego nie przygody bolka i lolka , czy jakies inne bajki tak samo prawdziwe jak wswzystkie religje ... @leon, możesz nie wierzyć w istnienie Boga, ale w istnienie religii chyba wierzysz? Co do uczenia się religii na ocenę: można być przeciwnikiem albo zwolennikiem, ale jeśli ktoś wybiera się np. na studia teologiczne, to jakaś konkretna wiedza na początek by się przydała. Zresztą na studiach też mielibyśmy zrzygnować z ocen? Dla mnie argument @ech jest najbardziej przekonujący. Skoro są studia teologiczne, a matura jest jednocześnie egzaminem branym pod uwagę przy rekrutacji na uczelnie wyższe, to religia na maturze być powinna. Zastanawiam sie, czemu katecheci bywają przeciwni religii na maturze? Może dlatego, że wymagałaby od nich bardziej rzetelnej pracy, bo byłoby wreszcie konkretne narzędzie, które mogłoby zweryfikować ich umiejętności dydaktyczne?
E
ech:)
12 czerwca 2013, 07:53
Jeżeli ktoś chce studiować na katolickich, lub innych chrześcijańskich uniewrsytetach to dlaczego nie mógłby zdawać z religii? To taki sam przedmiot jak kazdy inny. Byłby nie obowiązkowy, więc co szkodzi by był? Nawet jeśli nie wielu by chciało go zdawać? Jak chę zdawać chiński jako wybrany jezyk, to mogę, a przecież chiński nie jest jeżykiem poularnym i nie nalezy do języków potrzebnych masom, tylko jednostkom, pasjonatom lub tym, którzy wiążą swoje życie zawodwowe z Chinami. A religii nie mogę zdawać ani jako pasjonat, ani jako przedmiotu potrzebnego do rozwijania mojej przyszłości zawodowej. Tu nie chodzi o przedmiot tu chodzi o słowo religia.  Po prostu boicie się tego słowa. Boicie się religii.  Gdyby powiedzieć historia religii jako wymarłej kultury podobnie jak kultury antycznej - nie mielibyście nic przeciw.
L
leon
12 czerwca 2013, 03:28
religia na maturze ? dobre zarty, dlaczego nie przygody bolka i lolka , czy jakies inne bajki tak samo prawdziwe jak wswzystkie religje
W
Witold
11 czerwca 2013, 23:42
Należę do tych 65% nieprzekonanych do religii na maturze. Kompletnie nie rozumiem powodu, żeby zdawać religię na maturze. My mamy żyć wiarą i ocena z matury, a nawet ocena z religii jest mało ważna. Zdolny ateista może zdać religię na 6-kę a wierzący ale mało lotny uczeń może oblać. Widzę sens nauki religii ale wyłącznie na zaliczenie a nie na ocenę.
J
ja
11 czerwca 2013, 23:12
Niestety, ale biskupi żyją w oderwaniu od realiów. Skoro większość katechetów i księży jakich znam uważa, że wprowadzenie religii na maturze to zły pomysł, to może zamiast żyć iluzją "nieomylności" wartałoby się zastanowić dlaczego tak jest. Episkopatowi wydaje się, że dobrze zna sytuację katechezy w Polsce. Mają rację: wydaje im się. Przy podejmowaniu decyzji kierują się statystykami, które w bardzo małym sopniu oddają rzeczywistość. Trzeba w końcu zapomnieć o "złotych czasach komunizmu", kiedy biskupi byli traktowani jak pół-bogowie i wrócić do Ewangelii!!!
A
Anglia
11 czerwca 2013, 23:10
Prywatna edukacja i problem rozwiazany. Koniec narzucania programu nauczania, traktowania uczniow jako zla koniecznego i tendencyjnych tematow na maturze. I o to katolicy powinni walczy przede wszystkim. A kiedy juz do tego dojdzie to nagle sie okaze ze kazdy chce chodzic do katolickiej szkoly (tak jak w UK).
K
katolik
11 czerwca 2013, 22:42
Wszystkie fałszywe religie pochodzą z piekła z wyjątkiem jedynej objawionej przez Boga. Katolicka prawda na moim blogu. http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
Ł
Łukasz
11 czerwca 2013, 22:19
Trudno jest mówić o maturze z religii jeśli brak porządnego i jednolitego w skali całego kraju programu nauczania. Ze szkoły podstawówka-liceum nie przypominam sobie także, żeby katecheci reprezentowali nazbyt wysoki poziom intelektualny (nie mówię wszyscy, ale ci którzy uczyli mnie przez te wszystkie lata) czy potrafili jakoś zainteresować tematem lekcji. Był to najzwyczajniej przedmiot, który się przeczekiwało. Wydaje mi się, że przy takim sposobie nauczania pomysł matury z religii jest kpiną.
W
wierny
11 czerwca 2013, 19:01
Sprawa jest podobna do konkordatu. Przyjdzie PiS i będzie załatwione. A z opnią publiczną to jest tak jak z elektrowniami atomowymi. Kiedyś większość była ,,przeciw" a teraz wiekszość jest ,,za". I jeśli elektorat PiS-u jest w większości ,,za" to PiS może, w przypadku zwyciestwa, potraktować to jako jeden z postulatów wyborczych i go zrealizować.
K
kuki
11 czerwca 2013, 18:13
"Rzeczpospolita" ogłosiła, że ponad 65 proc. Polaków nie chce religii na maturze jako przedmiotu dodatkowego. "Za" jest jedna trzecia. Dlaczego?" "Zapytam mocno: czy Kościół w Polsce traci instynkt samozachowawczy, delektując się wciąż poczuciem takich zwycięstw, jak katecheza w szkole i zwrot majątku kościelnego oraz dobre relacje hierarchów z politykami? To najwyraźniej pyrrusowe zwycięstwo. To smutny symptom współodpowiedzialności Kościoła za choroby toczące III RP". Bogu świeczkę, diabłu ogarek [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1194,bogu-swieczke-diablu-ogarek.html[/url]