Obrona atomowa

(fot. depositphotos.com)

Czas po (zarazie, wojnie, upadku starego świata) jest niebezpieczny. Wtedy np. szuka się winnych, a pogromy - nasilają się

Kiedyś (może wkrótce) nastąpi przesilenie i pandemia powoli wygaśnie. Pewnie się obronimy i powrócimy do życia. Wielu z nas takie nadzieje celebruje, gdy po Wielkim Piątku spodziewa się Świtu Zmartwychwstania. Ale czas po (po zarazie, wojnie, upadku starego świata…) to czas bardzo niebezpieczny. Wtedy np. szuka się winnych. Pogromy nasilały się w takich momentach. Faszyzm doszedł do władzy po wojnie, upadku imperiów, grypie hiszpance i rozruchach rewolucyjnych.

Nie chcę być Kasandrą. Jeszcze może być pięknie. Lecz trzeba uważać, by obrona nie zmieniła się w zagładę. W tym roku śmigus-dingus nie będzie tak rozrywkowy jak zwykle. Może i dobrze? Może to okazja, by potraktować go bardziej serio? By oblewanie wodą oznaczało odrodzenie (a nie tylko obronę starego). Mamy dwie drogi przed sobą: obrona przez atak lub większa solidarność.

Na grypę hiszpankę umierało wielu (zwłaszcza młodych) ludzi, bo ich układ odpornościowy był tak mocny, że odpierał atak wirusa potężnym kontratakiem, ale tak wielkim, że organizm tego nie wytrzymywał. To była taka „broń atomowa” – przy okazji niszczyła wszystko. Koronawirus wywołuje podobne zabójcze reakcje obronne (przynajmniej u niektórych). Nie tylko na poziomie biologicznym, ale i społecznym nasze reakcje obronne mogą być samobójcze: niszczymy gospodarkę, turystykę, usługi… Więzi międzyludzkie są nadszarpnięte, zwalniamy dobrych pracowników, na dalszy plan odchodzą ludzie „na zakręcie”. Powraca państwo opresyjne. Stopniowo poświęcamy naszą wolność na ołtarzu bezpieczeństwa. To broń obosieczna.

Zabija dotychczasowy sposób życia.

A co, gdy już odetchniemy atmosferą wolną od wirusa? Co dalej? Herod, już po Zmartwychwstaniu, kazał ściąć Jakuba Apostoła, a widząc, że się to spodobało ludowi, uwięził i Piotra (Dz 12,1-3). Czyli czeka nas polowanie na czarownice (Przerzucanie się winą)? To byłaby obrona przez atak. Ale atak atomowy, bo ostatecznie pogrzebalibyśmy wartości, na których budowaliśmy nasze życie społeczne. Utrwalilibyśmy ograniczenia wolności.

Jest też inna droga. Jasno i wyraźnie kończymy ze stanem nadzwyczajnym. Wirus został pokonany. Już nie musimy siebie osłabiać i wyniszczać. Powracamy do naszych praw. Bierzemy sprawy w swoje ręce. Tak jak uczniowie po zmartwychwstaniu Mistrza musieli wziąć odpowiedzialność za swoją godność. Jest to też droga solidarności (poznawali ich po „łamaniu chleba”). Podczas synodu o Amazonii wielu „porządnych” katolików wzruszało ramionami: cóż nas obchodzi to, że tam daleko nie mają dostępu do Eucharystii. Teraz chyba im łatwiej o empatię? Oby jej nie zbrakło, gdy wirus odpuści i czas budowania nadejdzie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Obrona atomowa
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.